Stanęło na tym, że Axel i Wolfgang spróbują się przecisnąć przez wąską szczelinę pod sufitem i ruszą dalej. Techler ruszył pierwszy. Pierwsze podejście okazało się zupełnie nieudane. Magister zdołał się wspiąć do połowy wysokości skarpy, aby potem w lawinie ziemi i kamieni zjechać z powrotem na dół i zalec, na wpół przysypany obok czekającego towarzysza. Za drugim razem poszło znacznie lepiej i Wolfgang, wiedziony doświadczeniem, na czworakach zdołał wspiąć się na górę. Aby się przecisnąć, musiał rozgarnąć nieco materiału rękami, a potem zsunąć się na dół, już po drugiej stronie skarpy.
Axel pozostał w niemal zupełnych ciemnościach. Widział tylną połowę Wolfganga, który przeciskał się pod stropem i sam już miał zamiar wspiąć się za nim, kiedy za sobą usłyszał szuranie. Musiał zdać się na zmysły inne od wzroku, a jego przeciwnik, bo nie miał wątpliwości, że to mieszkaniec labiryntu, chyba owego problemu nie miał. Coś wydało sycząco-bulgoczący odgłos i kiedy Techler już zjeżdżał po przeciwnej stronie zawału, Axel zdołał zauważyć wyłaniającego się z tunelu potwora. Z pewnością był humanoidem, z dwoma rękoma i dwoma nogami, ale jego kończyny były znacznie wydłużone, a do tego zwisał z sufitu głową w dół. Mayer zdołał się zorientować, że w jednej z wydłużonych kończyn potwór trzyma jakieś żelastwo.