Leonor wbrew temu co można było powiedzieć o Estalijczykach lubiła wypić piwo. Im mocniejsze i bardziej ekstraktywne tym lepiej. Musiała tylko pamiętać, żeby wypić tylko jeden kufel, dzięki czemu wpadała w wyjątkowe odprężenie, a potem zapadała w wyjątkowo dobry i udany sen.
Rankiem próbowała sobie przypomnieć, czy pamiętała o tej rozsądnej zasadzie, ale nie dała rady. To znaczy sen był wyjątkowo udany, ale z tego co jej się wydawało powinna również pamiętać treść poprzedniego wieczoru. Pamięć niestety urywała się gdzieś grubo przed zachodem słońca.
Zderzenie z drzwiami zrzuciła na pewne fizyczne niedysponowanie. Estalijczycy wprawdzie nigdy nie miewają kaca, ale czasem, ze względu na urok i zazdrość innych nacji miewają bóle głowy wywołane źle lub nieuważnie rzuconą klątwą. Dopiero drugie podejście do drzwi zasugerowało, że to nie z nią jest coś nie tak, a z jakąś siłą odpychającą ją od drzwi. Kruk zdaje się nie miał łatwiej, a z tego co pamiętała on nie pił. Nie... jednak nie pamiętała.
Mag w tym czasie, zanim zdążyła go zapytać o przyczynę tego zjawiska wydostał się z budynku przez okno. Sama więc nie myśląc wiele, pod pozorem nie wiadomo w zasadzie czego zebrała szybko swoje rzeczy i dokonała podobnego eksperymentu.
- Niech ktoś naprawi te drzwi - powiedziała tylko. Potem zebrawszy wreszcie myśli wrzasnęła niezbyt składnie do środka.
- Jedziemy wreszcie? Ci dobrzy krasnoludowie zaproponowali coś. W dół rzeki, potem w prawo… znaczy w lewo… - zmarszczyła brwi - nie… jednak w prawo, do góry i będziemy. Możemy już iść?! Nie mamy chyba czasu?!
Następnie w ramach przygotować do podróży zagwizdała na kruka wskazując mu okno i poszła umyć zęby i twarz. Nie pamiętała zbyt wiele, ale jej nos podpowiadał, że spała blisko jakiegoś dobrego krasnoluda.