Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2019, 15:31   #64
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
W kuchni było cicho i ponuro. Dobiegające ze schodów odgłosy, że Henry wykorzystuje czas na prace przy ścianach na piętrze. Dość szybko pojawiły się i inne odgłosy… szepty jakieś, jakby z piwnicy.
- Hę? …- Susan podeszła do drzwi i przyłożyła ucho do drzwi.
- Pomóż… pomósz… naam… raaaatuj….- odzywały się głosy. Kilka głosów co najmniej.
Susan złapała za klamkę i otworzyła drzwi szeroko na oścież. Trochę żałowała że nie ma ze sobą latarki.
- Choooodźź.. do naaaas… porrratuj- błagały głosy, jednak jedyne co Woods widziała to ciemność, a czuła jedynie wilgoć i zimno. Budynek był zbudowany tak, że nawet w dzień niewiele światła docierało do środka piwnicy.
- Henry możesz tu podejść z latarka?!- Krzyknęła w górę stojąc przy otwartych drzwiach wpatrując się w hipnotyzująca ciemność.
- Już! Już! Po co?- krzyknął w odpowiedzi i Susan słyszała skrzypienie schodów świadczących o tym, że schodzi.
- Nie słuchaj …. ich…. pomóż… kłastwa… wokół ciebie… przyj… dź… do naaas… ratuj… nas..- szeptały głosy, a Susan miała wrażenie, że w tej całej nieprzeniknionej ciemności jest jakiś punkcik. Światełko, gdyby się tylko bardziej wychyliła, to mogła by dojrzeć… odrobina wysiłku.
- Bo piwnica do mnie mówi. - Czy na tym etapie był sens ukrywać, że wie o dziwnych rzeczach? Punkcik był intrygujący Azjatka chwyciła się framugi i wychyliła się bardziej próbując dojrzeć coś w tej czeluści.
- Co? - usłyszała w odpowiedzi spoglądając coraz bardziej w stronę światła, wychylając się coraz bardziej. Poczuła szarpnięcie za ubrania i brutalne pociągnięcie do tyłu.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś tego nie robiła? Chcesz sobie skręcić kark?- zapytał gniewnie Henry. Odetchnął głęboko i dodał.- Wiesz że większość śmiertelnych wypadków wydarza się w domu?
- Ale tam coś jest...ktoś jest! - Rozemocjowała się, zaczęła gestykulować i tłumaczyć. - Słyszałam jak coś mówiło do mnie z piwnicy. Było też światło! Mówiły coś o pomocy, by do nich zejść i ratować.
- Przesłyszało ci się.- odparł krótko Henry i włączył latarkę oświetlając snopem światła zapomnianą i zawilgoconą piwnicę, której dno wypełniała mętna błotnista woda.
- Nie mam zwidów słuchowych jeśli to insynuujesz. - Powiedziała nadal roztrzęsiona Susan. - Coś odezwało się do mnie z piwnicy!
- Mówiłem, żeby ją zamknąć na klucz do czasu uprzątnięcia.- odparł Henry gasząc latarkę i zamykając drzwi.
- Wcześniej do mnie nie mówiła, to nie widziałam potrzeby. - Woods właśnie nakręca się, by mieć ostatnie słowo w tej dyskusji.
- Lepiej przynieś kłódkę, a klucz wezmę ja.- stwierdził krótko Henry.
- Nie mam żadnej...i nie traktuj mnie jak dziecko! I przestań unikać tematu! Moja piwnica do mnie mówi a ty mi radzisz zamknąć ją na klucz! - Susan nie dała się zbyć jego odpowiedziami.
- To nie zachowuj się jak dziecko! Tam łatwo można wpaść… głosy czy nie… piwnica jest niebezpieczna z całkiem przyziemnych powodów. Możesz sobie po prostu skręcić nogę, albo kark wpadając do niej.- odparł gniewnie mężczyzna przeczesując własne włosy w irytacji.
- To mój dom i chcę wiedzieć co się w nim dzieje! Nie mam zamiaru mieć w nocy kolejnej niespodzianki jak Wilk zjadający człowieka dwie noce temu! - Jak była rozemocjonowana to czasem ulewały jej się informacje które chciała zostawić dla siebie. Chwilowo tylko Jane wiedziała o ‘ofierze’.
- O czym ty mówisz? - zapytał podejrzliwie Henry.
Susan zorientowała się że powiedziała za dużo, spojrzała na niego trochę przestraszonym wzrokiem, niestety nie wymyśliła niczego co by mogło jej pomóc i zmienić skutecznie temat. Bezradnie siadła na krześli i powiedziała Henryemu o sytuacji. Jak usłyszała w nocy odgłosy, jak po zejściu na do kuchni zobaczyła wilka który zjadł człowieka, jak wróciła na górę i spała w wannie w zabarykadowanej łazience i jak rano sprzątała “resztki”. Jak Jane i Tom potwierdzili jej że to normalne i wszystko miała w umowie, ale tak naprawdę dokumenty mówią o tym oględnie.
- Dobra…- trudno było wywnioskować czy to usłyszał, jakoś go poruszyło. Henry był tu jednak dłużej niż ona i pewnie widział dziwniejsze rzeczy.
- “Dobra” - Powtórzyła za nim kryjąc twarz w dłoniach - Przeraża mnie wasza stoickość i obojętność.
- Przywykliśmy.- ocenił Henry i dodał spokojnie.- Słuchaj. Jak osuszymy piwnicę i wstawimy choćby prowizoryczne schodki, to będziesz mogła poszukać głosów, ale teraz… lepiej zabezpieczyć się przed upadkiem. -
- Jak wspomniałam nie mam kłódki…ech - powiedziała i odetchnęła głęboko jakby w rezygnacji. Wyjęła z torby pęczek kluczy i podała Henry’emu. - Ten brązowy jest chyba od piwnicy. - Wstała i ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymała się na chwilę i dodała. - Jane się pytała czy przychodzisz na kolację...przy okazji możesz jej powiedzieć jaką pompę mamy jutro zamówić...jesteście w tym technicznym żargonie lepsi ode mnie. - Powiedziała i ruszyła do sypialni, potrzebowała się położyć ten mały wybuch wyssał z niej energię.
Sen… był płytki. Przymknęła oczy i nie było nic. Żadnych wizji, ani przyjemnych, ani okropnych. Zwykła drzemka. Rarytas w tym miejscu. Oczywiście ów płytki sen, był przerywany pracami Henry’ego. Tym razem w kuchni.
Co było dziwne bo w końcu ile czasu można zamykać drzwi mając klucze. Po około trzydziestu minutach Susan rozbudzona kolejnym głośniejszym hałasem postanowiła jednak wstać. Trochę przymulona zeszła na dół i weszła do kuchni ze słowami na ustach.
- Myślałam że zamierzasz zamknąć je kluczem…- W kuchni zastała…jak zabija wejście deskami.
- Nic się nie stanie, jeśli zostaną bardziej zamknięte. I nie przejmuj się dziurami po gwoździach. Framuga też jest do naprawy. - mimo jego zapewnień, ciężko nie było odnieść wrażenia, że Henry przesadzał z ostrożnością.
- Odnoszę wrażenie, że przesadzasz z ostrożnością przynajmniej na tyle na ile mi powiedziałeś skąd ona wynika. - Susan zauważyła jego dokładność, ale nie powiedziała nic więcej. Minęła go i podeszła do lodówki, wyjęła różne produkty i zaczęła przerabiać je na późniejszą kolację. Dla Jednej osoby, w jej przeświadczeniu Henry będzie wolał iść zjeść coś zjadliwego u Jane.
- Ty już dwa razy próbowałaś wypaść przez te drzwi do piwnicy.- przypomniał jej Henry spokojnie.- Za drugim razem wspomniałaś, że coś tam słyszałaś.Wolałbym ci utrudnić zadanie, gdybyś spróbowała tam wskoczyć trzeci raz… zwłaszcza, gdy mnie nie będzie w pobliżu, by ci pomóc w razie kłopotów.
- Wypraszam sobie te insynuacje! wcale nie próbowałam tam wpaść! Po prostu badałam co tam pływa i przemawia. - Powiedziała oburzona wyciągając w stronę majstra pęczek bazylii w oskarżającym geście. - A ty jak zwykle odwracasz uwagę od mojego dojścia do źródła problemu.
- Oboje dobrze wiemy, że kłopoty lgną do ciebie jak muchy.- odparł spokojnie mężczyzna kończąc robotę.- Nie zadawałem pytań o twoje blizny, nie wtrącałem się w twoje sprawy, nie mój to interes. Uznałem, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy to sama o nią poprosisz. Niemniej to…- zerknął na zabite drzwi i spojrzał na nią z odrobiną troski.-... za bardzo lubisz ryzykować, a za mało zabezpieczasz tyły. Nie wiem czy coś tam mówiło czy nie. Wiem, że mogłaś tam wpaść i zrobić sobie krzywdę. A tego bym nie chciał.
Po czym zmienił temat.- Co robisz z tym ziółkiem?
Zadziwiające jak okazanie odrobiny troski o Susan wprawiało ją w uczucie zagubienia. Tyle lat i może poza jedną osobą jej dobro wiązało się tylko z interesem i profitem dla innych.
- Sałatkę z pomidorem i mozzarella…- odparła na jego ostatnie pytanie ale poczuła, że musi coś dodać. - ...nie proszę o pomoc w moim wtrącaniu się w sprawy miasta bo...ludzie których lubię kiepsko kończą kiedy mi pomagają ..i wyglądałeś na kogoś kto poza seksem nie jest zainteresowany innymi aspektami znajomości ...no poza remontem, ale to twoja praca.
- To nie znaczy, że nie pomogę, jeśli będę wstanie.- odparł Henry sprawdzając jeszcze deski. I podszedł do dziewczyny. - I wolałbym żeby nic ci się nie stało.
- To miłe...ale mimo wszystko nie chcę was narażać. Dlatego ograniczam się do pytań...a w tych nie byłeś zbyt pomocny. - Powiedziała odwracając wzrok i wracając do krojenia zieleniny.
- Wiesz…- podszedł do niej od tyłu i delikatnie objął w pasie. -... tak jest łatwiej tu żyć.
Susan przerwała zabawę z nożem i uniosła głowę wysoko do góry by patrzeć mu w twarz.
- Wiem, że to Twój sposób na egzystencje. I pamiętam, że mieliśmy już podobną rozmowę gdzie wyjaśniłam dlaczego nie mam zamiaru ignorować co się tu dzieje. Pewnie dla ciebie to głupota, ale poddanie się im...było by dla mnie powtórką z poprzedniego życia a obiecałam sobie, że już na to nigdy nie pozwolę...nawet jeśli mnie to zabije. - Rozmowa przybierała poważny ton, trochę grobowy, ale w głosie Susan brzmiała determinacja. Ta która pomogła jej uwolnić się od męża, klanu i ich interesu rodzinnego.
- No… ale przez to, że nie zadaję pytań. Nie mam odpowiedzi. - mruknął głaszcząc dziewczynę po brzuchu. - Bardzo cię te głosy z piwnicy rozdrażniły?
- Dom, powinien być twoją twierdzą, gdzie jest bezpiecznie...a ja czuje się, że od początku Coś ma wolny wstęp do mojego...i nie ma w stosunku do mnie przyjaznych zamiarów. - Susan położyła jedną dłoń na jego, i odwróciła wzrok pochylając głowę. - Brzmię jak paranoiczka, prawda?
- Nie w tym miasteczku.- dłonie mężczyzny wślizgnęły się pod bluzkę i pieszczotliwie wodziły po skórze brzucha. Usta zaczęły muskać jej szyję. - Nie… nie brzmisz.
Susan wydała z siebie trochę czkawkowy śmiech. - Heh… widzę, że twoje nienasycenie nie odpuszcza. - Skomentowała zostając tam gdzie była. Pozwalając by jego dotyk odsuwał jej przykre i złe myśli.
- No… moje nienasycenie jest spore.- delikatnie przytulił ją, przez co poczuła wyraźne pobudzenie mężczyzny.- Niemniej… myślę, że najlepiej będzie, gdy ty pokierujesz moimi dłońmi… będą grzeczne, jeśli ty będziesz tego chciała.
Bo i wodziły na razie czule po jej brzuchu, delikatnie pieszcząc skórę.
- Jeśli pójdziemy teraz na górę to chyba nie starczy czasu na kolację. - Była słaba, powinno jej być wstyd że tak łatwo oddaje się swoim najprostszym prymitywnym pragnieniom. Nie było, trudno powiedzieć czy nie było to nawet gorsze. Ten brak samokontroli czy poczucia winy.
- Przeżyję bez jednej kolacji.- oczywiście, że przeżyje… Henry, co już dobrze wiedziała, kierował się impulsami i instynktem, nie logiką czy rozumem.
Woods odwróciła się do niego. Objęta jego ramionami zrobiła to powoli, kiedy znowu zadzierała głowę by patrzeć mu w oczy uśmiechnęła się. W końcu może skończyć kolację jak już pojedzie do siebie.
- Zanieś mnie. - Wydała polecenie a moment później wskoczyła na niego atakując jego usta słodkimi pocałunkami godnymi ‘Zepsutej Księżniczki’
- Nie mam ochoty zanosić, wolałbym tutaj.- wymamrotał unosząc dziewczynę pochwyconą za pośladki bez większego wysiłku i całując zachłannie.- Ale… dziś poprawiam twój humorek.
I ruszył w kierunku schodów.
- Słuszny wybór. - Odpowiedziała między jej pieszczotami. Droga na górę trwała moment, aż wydawało się, że za krótki. Ubrania też nie wiedzieć kiedy wylądowały w nieładzie na podłodze. Pieszczoty były krótkie, chyba że liczyć ich rozmowę w kuchni.
Woods zażądała być na górze, a Henry się zgodził. W końcu poprawiali jej humor a nie jemu. Kobieta ujeżdżała go przez długi czas różnym tempem i zaangażowaniem. Czasem pozwalając mu pomóc a czasem używając go jako ‘narzędzie’. Nie liczył się wtedy finał ale sam długi przyjemny proces. W końcu zatrzymałą się i wydała kolejne polecenie, z uwagi na dalszy rozwój sytuacji uznała za bardzo wyczekiwany przez kochanka.
- Weź mnie teraz...od tyłu i ...bierz tak do końca. Mocno. Stanowczo...Jak lubisz. - Robiła przerwy na złapanie oddechu. Szybka, gorliwa zmiana pozycji sprawiłą ze aż się uśmiechnęła do siebie.
Poczuła silne dłonie na pośladkach, poczuła silne szturmy przeszywające jej ciało. Poczuła cudowną satysfakcję płynącą z… próżności. Podobała mu się… budziła czyste zwierzęce pożądanie u mężczyzny, była jego afrodyzjakiem. To przyjemnie łechtało ego, tak jak rozkosz przeszywała jej ciało. Było to cudownie dzikie i namiętne, pełne braku zahamowań. Pełne rozkoszy, która wyrwała się ekstatycznym krzykiem z jej ust, gdy dotarła wraz z kochankiem na szczyt. Opadli na łóżko łapiąc oddech. Dwa rozgrzane i spocone ciała.
- Muszę już iść… zanim się ściemni.- mruknął cicho Henry, głaszcząc ją po pośladku czule.
- Wiem - Była zawiedziona, wiedziała, że musi ale była zawiedziona, że to już. No i w głowie coś powiedziało jej “Powiedz żeby cię zabrał, będziesz go miała na całą noc.” Ucichła ten głos. Kiepska rada, nie na dzisiaj niekiedy nadal nic nie wiedziała. Choć wizja całej nocy z Henrym była...kusząca. “... Może innym razem.”
- Śpij dobrze.- odparł z uśmiechem Henry zabierając się za ubieranie.
- Odprowadzę cię, może nawet skończę swoja kolację. - Powiedziała z lekką złośliwością łapiąc za szlafrok i zarzucając na siebie.
- Wybacz… rzeczywiście oderwałem cię od jedzenia. Ale nie żałuję, bo jestem samolub.- odparł Henry czekając na nią, a potem ruszając z nią po schodach.
- Jakbym nie miała ochoty, to byś wrócił grzecznie kończyć biuro. - Zaśmiałą się trącając go łokciem. W kuchni włączyła palnik pod czajnikiem i dodała. - Nie wiem jaką pompę zamówić u tego kowboja.
- Powiesz mu co chcesz z nią zrobić, to ci odpowiednią dobierze. Wybierz coś poręcznego. I na prąd.- odparł dając jej jeszcze całusa w policzek na pożegnanie. A Susan zamiast się tym zadowolić przyciągnęła go na długi namiętny pocałunek.
- Pojechałbyś ze mną żeby mnie przypilnować jakbym cię poprosiła o pomoc? - Zapytała kiedy się w końcu od niego oderwała.
- Hmm… pod warunkiem, żebym cię przy okazji porwał od Jane na łono natury. - odparł Henry stawiając swoje żądanie. Nie wydawało się jednak, by miał przy nim się upierać.
- Kto mówił cokolwiek o Jane? Choć pewnie jej obecność zapobiegłaby ewentualnym zgubieniu się po drodzę. - Z jej tonu wynikało że ‘porwanie na łono natury’ było dokładnie tym czego Susan oczekiwała od tej wycieczki. Choć teraz zaczęła się z nim droczyć zmuszając do jakiś męskich impulsywnych decyzji.
- Ja się lubię gubić. A nam się nigdzie nie spieszy…- odparł na pożegnanie Henry.
Susan zamknęła za nim drzwi i wróciła do jedzenia zostawionego na blacie. Co jakiś czas jej wzrok kierował się w stronę drzwi do piwnicy. Nawet na chwile do nich podeszła przystawiając ucho do drzwi i już kiedy wydawało jej się, że coś słyszy czajnik zaczął piszczeć.
Wróciła do obróbki jedzenia i herbaty. Po posiłku wróciła do sypialni i spędziła wieczór na oglądaniu seriali na komputerze. Dopóki nie zasnęła przy jednym z odcinku.
 
Obca jest offline