Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2019, 20:44   #65
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dzień 14? - Lokatorzy z piwnicy

Pobudka nastąpiła nagle… pośrodku nocy. Ze snu wyrwały ją jakieś hałasy. Szepty, ciche i głośniejsze. Głosy męskie i żeńskie. Nie rozumiała co mówiły, bo były daleko i były ciche.
Wstała sięgając po swój mały pistolet między materac, a ramę łóżka i cicho i ostrożnie skierowała się w stronę odgłosów. Nasłuchując.
Dochodziły z parteru i były dość liczne. Z sześć różnych głosów. Nie potrafiła rozpoznać co mówiły, ale głosy z pewnością dochodziły z… kuchni.
Powoli zeszła po schodach omijając ten czwarty który najgłośniej trzeszczał i próbowała dojrzeć co się tam dzieje.
Z początku nie zauważyła nic podejrzanego. W kuchni nikogo nie było, a wszystko wyglądało tak jak zostawiła. Do czasu… aż dostrzegła deski na podłodze. Wejście do piwniczki było otwarte, a szeptów już nie było słychać.
Susan spróbowała włączyć światło. Nadal ściskając w dłoni pistolet przyjrzała się ciemnej pustce czekającej na nią za futryną. Powoli podeszła do otwartych drzwi ciekawa czy powinna od razu zamknąć drzwi czy sprawdzić co tam się dzieje. Henry pewnie by je zamknął. Ona nie była Henrym.
Żarówki zaświeciły jasno… przez pół minuty, a potem przygasły migocząc szybko. Cudownie. Akurat teraz musiały zdecydować się na przepalenie. Nie, żeby to bardzo pomogło, bo architekt tego budynku z jakiegoś szalonego powodu umieścił wejście do piwnicy tak, by było jak najmniej oświetlone. Tak więc… widziała ciemność, mroczną otchłań którą to nieprzyjemnie podkreślały migoczące za plecami Susan żarówki.
- Bliżej… bliżej… chodź do nas…- odezwały się szepty z piwnicy.
Woods ruszyła w stronę ciemności.
- Kim jesteś? - Zapytała głośno, jej głos wydał się piskliwy. “Może powinnam wrócić na górę...ale jeśli to coś wyjdzie na górę?!’
- Jesteśmy… Prawda…- odezwały się głosy. - … bo jesteśmy tym co ukryte, za kłamstwami… chodź bliżej.
Susan podeszła na krawędź zejścia, niczym Ewa w raju mamiona obietnicami wiedzy. Czy powinna to robić? Podeszła bliżej na pierwszy jeszcze istniejący schodek.
- Jaka jest prawda? - Spytała otchłani pod jej stopami.
- Jesteś już… martwa.- zanim zdążyła zareagować, dziesiątki trupio-bladych kończyn pochwyciły za ręce, nogi… szyję. Pociągnęły za nie i Woods poleciała w otchłań piwniczną.
Lądowanie było bolesne. Uderzyła ciałem w zimną i wilgotną breję i w coś jeszcze… pokryte gnijącym mięsem liczne ludzkie zwłoki. To one złagodziły upadek. Niemniej zgubiła broń i znalazła się sama i całkowicie pozbawiona możliwości zobaczenia czegokolwiek. Z uwagi na panującą ciemność. Widziała jedynie gdzieś wysoko nad sobą migoczący kontur drzwi… jedyny punkt odniesienia w tym upiornym mroku.
Susan niechcący łyknęła trochę tej brejowatej wody i od razu tego pożałowała. Zerwała się na równe nogi, ale była już cała pokryta syfem z dna. Popatrzyła na migoczące światło tak dalekie tak nie dostępne.
- Nie, nie nie nie nie nie nie…- powtarzała rozglądając się po piwnicy, jej gardło zaczęło się ściskać w panice. Szukała właścicieli głosów. Stworzeń które widziała za pierwszym razem. Czegoś co mogła by podsunąć do wejścia by użyć jako schodek, albo by nie stać w brei.
Czuła pod stopami błoto i kamień i kości czasami. Czuła nozdrzami słodki zapach rozkładu, czuła wilgoć lepiącą się do jej ciała jak… jak… jak dotyk jej męża.
I nie widziała nic brnąc na oślep przez ową breję w kierunku którejś ze ścian piwnicy. Nie posłyszała głosów, za to posłyszała chlupot wody. Ruch. Coś było w tej brei, coś płynęło.
Wąż? Aligator? Logika podpowiadała, że szczur… strach podpowiadał całe stado dużych głodnych szczurów.
Susan przyspieszyła ruchy by jak najszybciej znaleźć w ciemności jakiś mebel, podwyższenie, broń cokolwiek. Jej ruchy chaotyczne wyglądały bardziej na szamotanie się niż poruszanie. Panikowała i to bardzo, trudno jej było oddychać i nie wiedziała gdzie jest poza tym, że w piwnicy.
Co chwila potykała się o kości… przewracała się co chwila w breję. Chyba nawet zraniła się w łydkę, ale w ciemności ciężko było to ocenić. Dotarła w końcu do zimnej kamiennej ściany piwnicy… pod palcami była zimna, wilgotna i jednolita… na pewno nie była zrobiona z cegieł.
Próbowała zrobić parę rzeczy na raz. Szukać mebli, uciekać przed czymś w wodzie, uważać co robi i przypomnieć sobie co widziała kiedy pierwszy raz oglądała piwnice przy świetle latarki. To spowodowało, że nic co robiła nie wychodziło jej dobrze. Niemniej Susan pozostała w ciągłym ruchu, wprawdzie miotając się po piwnicy, ale była ruchomym celem.
Była też żałosnym celem, błąkając się na czworaka w ciemności i macając tą breję w poszukiwaniu broni. W końcu… jej dłoń zacisnęła się na czymś twardym i dużym. I drewnianym. Jakaś pałka? Kawałek deski? Było ciężkie i solidne. Było bronią, nawet jeśli improwizowaną.
Zaparła się i uniosła się wraz z trzymanym ‘przedmiotem’ tylko co on może zrobić przeciw małym zwinnym stworzonkom których nie mogła dojrzeć w ciemności?
Jednakże to nie gryzonie poczuła na sobie, a dłonie.. zimne i oślizgłe dłonie pochwyciły ją za stopy i łydki próbując wciągnąć pod wodę. A przynajmniej to podpowiadała jej wyobraźnia, bo wiem nic nie widziała nadal. Tylko czuła na ciele.
- NIE! - Wrzasnęła w panice i zaczęła zadawać ciosy na oślep trzymanym przedmiotem, ani na moment nie przestała uderzać i krzyczeć w przerażeniu.
Czasami miała wrażenie, że natrafiła na opór, że udało się jej jedną czy drugą dłoń zmiażdżyć. Niemniej było ich zbyt wiele i nadal je czuła, chwytające za stopy i czepiające się ubrania… próbujące ją wciągnąć w mroczną mokrą czeluść, niewiele różniącą się od czarnej otchłani w jakiej teraz była. Nie widziała swoich napastników… ale to akurat mogło być błogosławieństwem.
- Susan?! Jesteś tam?- posłyszała znajomy głos. Jane! No tak… jeśli ktoś mógł ją usłyszeć, to właśnie sąsiadka.
- Jane! Piwnica! - Wrzasnęła Susan między kolejnymi ciosami.
- Co ty robisz w piwnicy?!- krzyczała spanikowana Jane. - Poszukam drabiny!
Tonęła… kostki zanurzyły się w podłoże które robiło się coraz bardziej miękkie niestabilne. A dłoń… zimne i oślizgłe zaciskały się na jej ciele i ubraniu. Odganianie spowalniało ten proces, ale nie zatrzymywało go całkowicie.
Zamiast uderzać horyzontalnie próbowała wbijać to coś co trzymała w miejsce gdzie wydawało jej się że były ręce. Niestety panika robiła swoje jej ruchy były niezgrabne, myśli chaotyczne, decyzje błędne. Już nie krzyczała tylko szlochała zatapiając się w tą pułapkę. Nie rozumiała dlaczego jej dom chciał ją skrzywdzić.
- Znalazłam linę!- sznur został zrzucony.Ciemna sylwetka w otworze drzwiowym zaczęła chaotycznie szamotać sznurem stając się omieść nim jak największy obszar.- Nie widzę cię. Spróbuj się złapać!
Woods puściła swoją ‘broń i rzuciła się w miejsce gdzie dochodził głos Jane, gdzieś tam jest lina, wystarczy ją chwycić.
Miała wrażenie, że ubranie trzeszczy na jej ciele chwytane niewidocznymi w mroku dłońmi. Więc je zrzuciła, a może zostało z niej zdarte? Nie miało to znaczenia… chwyciła za linę ! Trzymała ten sznur i co teraz? …. szarpana nadal była i ciągnięta w dół.
- Spróbuj się wspiąć! Próbuję cię podciągnąć, ale ciężka jesteś.- krzyczała Jane.
Susan nie słuchała Jane, ale tak wspinała się. Znaczy próbowała, ale nie da się wspinać w panice ciągnięta w dół. Nie pomagało że jej dłonie były pokryte śluzem z wypełniającej piwnicę brei. W pewnym momencie, przypływu niepoczytalności w jej głowie pojawiła się myśl że Jane jest na górze, trzyma linę. Susan jest ciężka i pociągnie drugą kobietę za sobą. Puściła linę.
Wpadła w breję, zimne dłonie… niemal trupie, pochwyciły jej całe ciało oplatając jakby dziesiątki zapomnianych kochanków przyszli porwać co ich. Zanurzyła w się zimnej wodzie, tonęła tracąc oddech i ledwo widząc sylwetkę przyjaciółki.
Do jej uszu docierał jej krzyk.. stłumione słowo.- Suuuusaaan!
Ale za to wyraźnie słyszała szept.- Jesteś już martwa.
 
Obca jest offline