Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2019, 21:46   #4
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Pogrzeb miał być dopiero w rodzinnej krypcie jej męża. Więc rozpoczęto przygotowania do wyruszenia w rodzinne strony Józefa. Ciało owinięto płótnami i obsypano solą by jakoś spowolnić rozkład.
Wszystkim zajął Gierałtowicz. Zarówno przygotowaniami do wyprawy do rodowego zamku, jak i rozmową z miejscowymi możnymi. Za przyczynę zgonu uznano mikstury na potencję i płodność, któreż to szlachcic popijał przed nocą ślubną w sporych ilościach. Widocznie Józefowi zależało wielce na męskim potomku.
Nie zdążył. Ciało nie wytrzymało.
I dzięki temu Basia została dziedziczką fortuny Żmigrodzkich. Niestety nie czuła się tak. Raczej jak ozdóbka kierowana poleceniami Michała i Cosette. Idź tam, usiądź tu, uśmiechnij się, podaj dłoń do całowania. Mimo że była ich panią, to oboje rządzili jej życiem.
Jednak niewiele mogła zrobić w tej chwili. Nie wiedziała jak zarządzać jedną wsią którą odzieczyła, a teraz tych wsi miała dziesiątki… lub setki jak twierdziła Mademoiselle Lanoire.
I dlatego musiała polegać na panie Michale i francuskiej ochmistrzyni. Trzeba jednak przyznać, że wszelkie jej kaprysy były spełniane (choć nie miała ich zbyt wiele). Cosette dbała o jej garderobę, o posiłki, asystowała przy kąpielach (mimo jej nieśmiałych protestów).
Basia była rozpieszczana jak nigdy dotąd, acz obecność ochmistrzyni budziła przy niej budziła dreszczyk w podbrzuszu. Przyjemny dreszczyk. Choć jej zachowanie przestało być skandaliczne, to jednak jej spojrzenie, przypadkowe muśnięcia palców Francuski o jej palce przypominały Basi o pamiętnej nocy i pamiętnym poranku.
Nie ułatwiał sytuacji fakt, że wieczorami była sama i nadal pełna ciekawości...


Księga… Cosette nie pytała o nią. A Basia nie zamierzała zwracać. Przed snem, gdy miała pewność, że nawet służki (choć pewnie nie umiejące czytać) ją nie przyłapią, przekładała karty jej zagłębiając się coraz bardziej tę historię zakazanej miłości. Której to autor nie szczędził obrazowych opisów pieszczot jaka jedna kobiecie sprawiała drugiej.
I to bynajmniej nie w łóżku! Karoca! Balia! Komoda na korytarzu zamkowym! Każdy opis był śmiały! Każdy skandaliczny i nieobyczajny. Każdy… powodował myśli na temat co by było gdyby…
Gdyby Cosette posunęła się dalej w swoich działaniach. Nie powstrzymywała protestami swojej pani, albo… gdyby to sama Basia wyszła z inicjatywą.
Każdą stronę tekstu okupowała coraz mocniejszym rumieńcem na twarzy. I coraz dzikszymi snami w nocy. Pokusa, by zajrzeć do alkowy Cosette, stawała się bardzo silna w tych chwilach. Ale póki co, Basia zdołała je wszystkie zwalczyć. Póki co…


Pogrzebu co prawda odprawić nie planowano. Ale msze za duszę Józefa Żmigrodzkiego już tak. Na kilku z nich młodej wdowie być wypadało.
W tym w najważniejszej w nim. Mszy żałobnej w kościele św. Andrzeja wobec to którego jej świętej pamięci małżonek okazał się hojnym donatorem.
Zebrało się tam grono ludzi, posępnych i smutnych. Jak to na takich mszach. Ludzi którzy znali jej męża, a dla niej byli obcy. Nic więc dziwnego, że niczym spłoszone kociątko tuliła się odruchowo do Cosette, która był obecnie jej jedyną opoką. I pachniała różanym perfumami. Mało odpowiedni zapach na taką uroczystość, ale subtelny i słaby. Oczywiście ochmistrzyni, podobnie jak sama Basia była ubrana na czarno i zgodnie z najnowszą modą. Choć było w jej stroju coś nieprzyzwoitego. Coś co nie pozwalało jej w pełni oderwać wzroku od dekoltu jej żałobnej sukni. A może to tylko jej wyobraźnia podsycana przez potajemnie czytaną lekturę?

Tak czy siak, gdy msza się zaczęła....
Mimo bogatej oprawy tej uroczystości, mimo poważnego i smutnego nastroju. Mimo kazania księdza wychwalającego zmarłego i jego cnoty. Mimo tego wszystkiego… Basia nie mogła się skupić. Bliskość Cosette i jej zapachu była rozpraszająca. Podobnie jak spojrzenia. Bo wszyscy się na nią gapili. Oceniali i przyglądali. Nie odrywali od niej wzroku. No i jeszcze spojrzenia młodych szlachciców. W przeciwieństwie do pozostałych osób, ci mężczyźni nie uciekali wzrokiem gdy ich przyłapała na spoglądaniu na siebie. A ich śmiałe zerkanie wywoływały rumieńce na policzkach i dekolcie Basi.
Tak więc kazania księdza, słuchała jednym uchem. A niemal przez całą mszę byłaby nieobecna duchem, gdyby nie dłoń ochmistrzyni lekko ściskająca jej własną. Potem były kondolencje składane przez stolników, wojewodę… i inne tytuły ze znanymi i nieznanymi Basi nazwiskami.
Kolejka po mszy była długa i Basia musiała wysłuchać słów pocieszenia od każdego z nich.
A jeszcze była stypa przed nią.


Stypa! Przyjęcie na cześć zmarłego które zorganizował pan Michał, ale to ona… miała być na honorowym miejscu. To ona miała je poprowadzić, witać znamienitych gości i zabawiać ich rozmową. Wygłosić kilka słów na cześć zmarłego. Być wielką panią.
Tylko jak?!
Przecież nigdy nią nie była. I właściwie nie wiedziała jak powinna się zachować.Klasztor nie przygotował ją do czegoś takiego. A przyjęcie miało odbyć się wieczorem.
Co miała więc zrobić? Do kogo się zwrócić? Była wszak sierotą. Nie miała już nawet dalszych krewnych. Miała od groma sług i służek, ale nikogo bliskiego. Nikogo przed kim mogłaby się wyżalić. Nikogo poza dwójką osób. Panem Michałem i Cosette.
Siedząc przed lustrem i mając rozczesywane przez młodą służkę włosy, Basia zrozumiała, że nie może wiecznie się ukrywać i kiedyś trzeba będzie wziąć swój los w swoje ręce… lub oddać je w czyjeś.

Basia przyglądała się swemu odbiciu. Miała na sobie modną suknię, jej dekolt zdobiła kosztowna biżuteria. Włosy spięto czarną zdobioną perłami siateczką. Wpatrywała się w siebie nie poznając kobiety, którą widziała. Jeszcze kilka miesięcy temu czuła, że przyjdzie jej żyć i umrzeć w zakonie.
Zacisnęła dłonie na czarnym materiale sukni. Musiała być silna. Pomału docierało do niej, że to jedyna szansa na to by się usamodzielnić, by nie być od nikogo zależną. Jednak… musiała sobie podporządkować Michała i Cosette, aby to zrobić musiała się dowiedzieć jak najwięcej… nie ulegać emocjom. A jak miała to zrobić gdy była dziewicą? Gdy spojrzenie pierwszego lepszego szlachcica sprawiało, że jej serce przyspieszało… i ta świadomość, że może mieć ich wszystkich.
- Zawołaj Cosette. - Powiedziała gdy służka skończyła już swoje zadanie.
- Tak pani.- dygnęła pospiesznie i słuźka, by natychmiast opuścić komnatę. Ochmistrzyni zjawiła się po kilku minutach maskując niezadowolenie cierpkim uśmiechem. Zapewne kaprys Basi oderwał ją od jakichś arcyważnych obowiązków.
- Czy coś się stało moja pani? - zapytała jednak uprzejmie.
- Czy dysponujemy listą gości? - Basia starała się by jej głos brzmiał pewnie. Przyglądała się Cosette. Co powinna zrobić by ta kobieta stała się jej choć odrobinę podległa? Na pewno nie powinna zdradzać takich myśli, prawda? - Ja...martwię się, że popełnię jakąś gafę. Chciałabym wiedzieć kto będzie… na kogo powinnam uważać.
- Oczywiście że mamy.- odparła kobieta podchodząc do swojej pani.


Na jej obliczu choć spokojnym, pojawiał się od czasu do czasu figlarny uśmieszek. Jej dłonie w delikatnych koronkowych rękawiczkach spoczęły na odsłoniętych ramionach i zaczęły wodzić po szyi siedzącej blondynki.
- Na cóż ci jednak ona? Nie obracałaś się wszak wśród możnych. Nie znają cię oni, ani ty ich.
Czasami je palce muskały dekolt.
- Na razie liczą się ich tytuły. Obecnie chroni cię okres żałoby. Nikt nie uderza w konkury do świeżo owdowiałej niewiasty. - mruczała tuż koło jej ucha.- Po prostu bądź grzeczna i uprzejma. I wszystko będzie dobrze.
Basia widziała ta palce śmiało muskające jej szyję i dekolt. Widziała powiększający się nieco dekolt ochmistrzyni. Jej karminowe usta blisko swojego ucha. I własne reakcje… widziała to wszystko w lustrze, mając świadomość że są same w komnacie sypialnej. Jej komnacie.
Czuła narastające podniecenie.. gorąc wypełniający jej ciało.
- Czy.. czy byłoby problemem gdybym ją zobaczyła? - Wyszeptała unosząc głowę i rozchylając delikatnie wargi. Co miała robić? Nie mogła pokazać Cosette, że chciałaby nad nią zapanować… Nie pozwolą jej z Michałem niczego się dowiedzieć, tak… byłaby wygodniejsza, prawda? - Tak.. czułabym się pewniej… łatwiej mi zapamiętać nazwiska gdy je przeczytam… nie chcę wam narobić wstydu.
- Nie musisz się tym męczyć… będą ci przedstawieni.- mruczała przy uchu Cosette leniwie wodząc palcami pod dekolcie Basi. Musnęła wargami jej ucho do którego szeptała zmieniając temat.- Jak znajdujesz księgę, którą ci pożyczyłam? Interesujący wolumin?
- Bardzo…. chciałabym jej poświęcić więcej uwagi. - Wyszeptała rozpalonym głosem Basia. - Jednak potrafię myśleć tylko o tych gościach… boję się tylu obcych ludzi.
- Skoro ci tak zależy…- ochmistrzyni mruknęła niechętnie, jednocześnie muskając szyję swojej pani pocałunkami. Delikatnie ścisnęła piersi młodej magnatki przez suknię.- Lista zostanie ci dostarczona, moja pani.
Basia zasłoniła usta by powstrzymać jęknięcie.
- D… dziękuję… - Wyszeptała tuż przy uchu Cosette.
- Jestem tu po to by panienki kaprysy były spełniane.- odparła przymilnie ochmistrzyni mocniej ugniatając piersi szlachcianki przez gorset, które koronka ocierała się o coraz wrażliwszą skórę.- Wszelkie kaprysy.
- Czyli… nie jesteś na mnie zła? - Powiedziała Basia, starając się nieco udać trwogę.
- Dlaczego miałabym być?- wyszeptała ochmistrzyni zmysłowo wprost do ucha, które to muskała czubkiem języka. Jej palce bawiły się prowokująco wiązaniami gorsetu młodej wdowy.
- Bo.. bo byłaś rozgniewana gdy tu przyszłaś… - Magnatka spróbowała się odchylić by spojrzeć w oczy Cosette.
Uśmiechała się ironicznie, ze śmiałym spojrzeniem. Wzrok i uśmiech dojrzałej kobiety, były figlarne. Cosette była od niej starsza, co nagle uświadomiła sobie Basia. Była starsza i doświadczona i nadal nie zamężna… a może już niezamężna?
- Byłaś zła? - Wyszeptała Basia, starając się nie odrywać spojrzenia od oczu ochmistrzyni.
- Odrobinę… może… nie pamiętam…- spoglądanie w oczy Cosette było błędem, bo odciągnęło uwagę magnatki od innych działań doświadczonej kobiety. Poczuła je dopiero, gdy ucisk na jej piersi okazał się luźniejszy. A zwinne paluszki, muskać zaczęły coraz twarde szczyty jej młodych piersi. Pocierając je z wprawą doświadczonej kochanki.
- Cosette… muszę się przygotować do stypy… - Basia kurczowo pochwyciła ręce ochmistrzyni.
- Oui.. moja pani. Musisz.- odparła żartobliwie Cosestte krążąc palcami wokól szczytów jej piersi.
- Czy… czy tak pomagasz mi się przygotować? - Spytała rozpalonym głosem Basia.
- Oui. Pomagam się odprężyć.- trzymana za ręce Cosette nie próbowała się wyrwać Basi, ale skoro ta ograniczyła się do trzymania jej rąk, to nadal przypuszczała ów lubieżny atak, połączony z pocałunkami na szyi.
- Teraz sprawiasz, że się spinam. - Basia puściła dłonie ochmistrzyni i oparła je na piersiach kobiety, tak jak swoje czoło na ramieniu Cosette. - Czemu?
- Nie wiem…- wolne dłonie mogły chwycić za krągły biust blondynki ścisnąć go lekko, ocierać jedną o drugą
.- Masz piękne ciało moja pani. Stworzone do wielbienia.- mruczała swoje pochwały uśmiechając się, a Basia czuła jak jej oddech przyspieszył i robił się nierówny.
- Ty też jesteś piękna. - Wyszeptała Basia, nieśmiało przesuwając dłońmi po piersiach ochmistrzyni.
- Miło to słyszeć.- zachichotała ochmistrzyni pozwalając młodej szlachciance na badawcze muśniecią dekoltu.
- Bardzo doświadczona… jak te kobiety w książce…- Magnatka delikatnie przesuwała palcami po nagiej skórze odsłoniętej przez głęboki dekolt Francuzki.
- Oui moja pani.- mruknęła ściskając drapieżnie biust Basi pod dekoltem. I uśmiechnęła się delikatnie.- Bardzo doświadczona.
- N.. nie chciałaś mieć męża? - Wyszeptała niepewnie blondynka, pozwalając sobie na to by delikatnie zacisnąć palce na piersiach ochmistrzyni. Były tak przyjemne… Co gdyby je odsłoniła? Gdyby pozwoliła na te pieszczoty, gdyby je odwzajemniła?
- Ja mam męża. Gdzieś w Burgundii. Jeśli ta świnia nie zapiła się jeszcze na śmierć, to pewnie żyje.- mruknęła cicho i ironicznie Cosette.- Ale nie mówmy o mnie… jakie twoje kaprysy mam spełnić moja pani?
- Chce je zobaczyć. - Wyszeptała Basia unosząc nieco piersi Francuzki.
- Jeśli takie jest twoje życzenie.- dłonie Cosette wysunęły się spod gorsetu magnatki. Francuzka ruszyła do drzwi komnaty i zamknęła je na klucz. Następnie bez pośpiechu ruszyła do łóżka. Usiadał na nim z gracją i zabrała się za rozsznurowywanie swojego gorsetu. Tak po prostu, bez żadnego protestu czy oburzenia, bez żadnego kąśliwego żarciku spełniała jej kaprys.
Basia podeszła do łóżka, nie poprawiając własnego gorsetu i stanęła przy nim obserwując swoją ochmistrzynię.
- Czy.. nie nie przeszkadza ci taki kaprys? - Wyszeptała niepewnie, nie mogąc oderwać wzroku od odsłanianego ciała.
- Dlaczego miałby.- Cosette rozluźniła całkiem gorset i zsunęła koszulę uwalniając pełne i miękkie piersi zakończone małymi twardymi szczytami z objęć swojego stroju. Ujęła je dłońmi lekko pomasowała pomrukując zmysłowo. - I… warto było je zobaczyć?
- Są piękne… aż kuszą by ich dotknąć. - Wyszeptała magnatka, przesuwając palcami po własnych krągłościach. Czy Cosette też czuła taką pokusę, patrząc na nią? Czy robiła to by ją usidlić?
Ochmistrzyni oparła się rękami o łóżko, mocniej wypinając biust i przyglądając się młodej szlachciance. Nie odpowiedziała nic, tylko pokręciła biodrami wprawiając swoje piersi w leniwe falowanie. Jej wzrok był utkwiony na poluzowanym gorsecie Basi.
Magnatka nachyliła się, opierając się jedną ręką o łóżko. Jej piersi wypadły z luźnego stroju i zawisły nad ciałem Cosette. Basia niepewnie sięgnęła do biustu Francuzki i ujęła w dłoń pełną krągłość. Chciała być tak silna jak Cosette. Tak pewna siebie… chciała ułożyć świat u swych stóp.
- Czy… nauczysz mnie? - Wyszeptała, spoglądając na ochmistrzynię.
- Tak.- dłoń Cosette wylądowała na karku szlachcianki. Przyciągnęła ją do siebie całując zachłannie. Ich piersi ocierały się o siebie, gdy ochmistrzyni opadła na łóżko pociągając Basię za sobą.
Magnatka opadła na kobietę i nieśmiało zaczęła odpowiadać na pocałunki.
- Może najpierw mnie rozbierzesz?- zapytała żartobliwie Cosette pomiędzy zetknięciami się ich warg. I wodząc palcami po jej szyi.- A może chcesz bym ja rozebrała ciebie?
- Czy… czy możemy.. rozbierać się wzajemnie? - Spytała niepewnie Basia, spoglądając z góry na ochmistrzynię.
- Możemy…- mruknęła Cosette sięgając po siateczkę krępującą jej puklę i z pietyzmem ją ściągając.
Magnatka uniosła się i usiadła na łóżku obok Francuzki przyglądając się jej. Po chwili sięgnęła do własnego upięcia włosów, pozwalając długim blond puklom opaść na łóżko.
Całując szyję Cosette całkiem zabrała się za rozwiązanie sznurowania gorsetu. Nachylona całowała jej szyję i obojczyk zsuwają tkaninę sukni z jej ramion.
- Do twarzy ci z rozpuszczonymi.- wyszeptała.
- T.. tobie też. - Basia zanurzyła palce we włosy Cosette i przesunęła między nimi ciemne pasma.Starała się nie myśleć o opadającym pomału ubraniu.
Cosette nachyliła się tak, by Basia mogła dotknąć palcami szpile trzymające w ryzach jej ciemnokasztanowe włosy.
- Gdy opuścimy miasto, pewnie będziesz mogła mnie tak podziwiać.- mruknęła zsunąwszy koszulę wraz suknią. Obnażywszy ciało szlachcianki do pasa, nachyliła się i zaczęła pocałunkami pieścić jej odsłonięty biust. Pocałunki te przeszywały Basię przyjemnym dreszczem, palce wodziły po jej brzuchu sięgając pod suknię. Było… jak w książce.
Magnatka wysunęła z włosów ochmistrzyni szpilkę, uwalniając brązowe pukle.
- Nago? - Spytała niepewnie, sięgając do sukni Cosette i starając się zapanować nad drżącymi z nerwów i podniecenia palcami.
- Jeśli chcesz? - odparła delikatnie kąsając pierś. Była to iskierka bólu i rozkoszy, która zaskoczyła Basię i wyrwała się z jej ust cichym jękiem. Na to ją tamta lektura nie przygotowała.
Magnatka nerwowo zerknęła na drzwi.
- A jeśli… jeśli ktoś? - Sięgnęła dłońmi do oswobodzonych piersi ochmistrzyni. - Jeśli ktoś nas usłyszy?
- No i ? Zostanie ukarany kijami za podsłuchiwanie.- odparła ironicznie Cosette wpatrując się w oczy Basi i pozwalając na dotykanie swojego ciała, gdy sama się palcami sunęła po jej ciele do podbrzusza.
- Ale plotki… - Basia zadrżała od dotyku Francuzki. Powoli podążyła swymi dłońmi w dół ciała ochmistrzyni, starając się naśladować jej ruchy.
- Mhmmm… chcesz przerwać?- zapytała figlarnie, sięgając palcami między uda szlachcianki, wprost do centrum gorąca z którego promieniowało ciepło ogarniające Basię. Szlachcianka miała nieco trudniej, ale w końcu i jej palce dotknęły ciepłego i wilgotnego obszaru jej… kochanki?
- Nie… - wyjęczała blondynka, niezdarnie poruszajac dłonią. To ciało, które miałą pod palcami… jak coś mogło być takie miękkie, tak delikatne, ciepłe. - Chciałabym zobaczyć. - Wyszeptała nim uświadomiła sobie, że wypowiada swe pragnienia na głos, a nie w myślach.
- Zgoda…- Ochmistrzyni wstała uwalniając Basię od swojego dotyku. Dokończyła zsuwanie sukni i wraz koszulą i halką ze swojego ciała. Pozostała w koronowych pończoszkach zakończonych różowo-czarnymi podwiązkami opinającymi uda na połowie ich wysokości, trzewiczkach i naturalnie koronkowych rękawiczkach, oraz z wstążką na szyi. Podeszła do stolika na którym podawano herbatę… usiadła na nim rozchylając szeroko nogi. Basi zdarzało się widzieć kobiety… nagie kobiety, ale nie takie jak Cosette. Bezwstydne i bezczelnie pokazujące wszystkie sekrety swojej nagości, łącznie z czarnym meszkiem między udami.
Basia podniosła się z łóżka pozwalając własnej sukni opaść, szybko jednak zakryła piersi dłońmi, ciesząc się że długie włosy opadają jej aż na pośladki. Patrzyła na Cosette z delikatnie rozchylonymi ustami niepewna co ma zrobić i nie mogąc oderwać od niej oczu.
Cosette uśmiechnęła się zmysłowo.
- Podoba ci się co widzisz Basieńko? - wymruczała muskając prowokująco swój intymny zakątek palcem wskazującym. Zadrżała lekko uśmiechając się lubieżnie.
Magnatka przytaknęła ruchem głowy, nie mogąc oderwać wzroku od palców Cosette. Czy kiedykolwiek pozwoli sobie na taką śmiałość… czy zasiądzie tak.. przed kimś? Przygryzła delikatnie wargę.
- Podejdź do mnie…- rzekła stanowczo, acz uśmiechając się figlarnie.Ścisnęła drugą dłonią swoją pierś i szepnęła cicho.- Czy chcesz bym przyszła do ciebie w nocy?
Basia podeszła do kobiety, zatrzymując się dopiero gdy ich ciała się zetknęły.
- Chciałabym - Wyszeptała i ponownie sięgnęła do ciała ochmistrzyni. Zaczęła błądzić palcami po jej piersiach, brzuchu… powoli zanurzyła je w ciemnych kręconych włoskach. Mogła ją mieć dla siebie prawda?
- Och… to dobrze…- dłonie Francuzki delikatnie ściskały pośladki Basi, a ona sama zaczęła muskać usta szlachcianki… prowokując ją do pocałunków. Z jej własnej inicjatywy.
Blondynka przysunęła się bardziej i pocałowała siedzącą na stoliku kobietę, przywierając do niej swoim ciałem. Powoli starała się odtworzyć ruchy ust jakimi Cosette obdarzyła ją w ta noc gdy zmarł Józef.
Pocałunek robił się coraz bardziej namiętny, gdy piersi ocierały się o siebie w coraz szybszych oddechach. Basia czuła silne palce masujące jej pośladki w dzikim pożądaniu.
- I co byś chciała, bym zrobiła po przybyciu?- zapytała z figlarnym uśmieszkiem po pocałunku.
Basia opuściła wzrok.
- To co przy balii… - Wyszeptała cicho choć nie była to jej pełna fantazja. W książce od Cosette wyczytała tyle niesamowitych rzeczy, była jednak jedna, która ją dręczyła. Przygryzła wargę obawiając się czy powinna się do tego przyznawać.
- Taaak… i tylko trochę… piersi podotykać?- zamruczała Cosette zaczepnie całując szyję Basi.
- Podotykać… ustami? - Zasugerowała niepewnie magnatka, wprost do ucha Francuski.
- Tylko musisz mi pokazać na swoim ciele… gdzie…- zamruczała zaczepnie ochmistrzyni muskając językiem płatek uszny blondynki.
Basia przysunęła się tak, że ustami dotknęła ucha Cosette. Wiedziała, że z trudem przyjdzie jej wydusić z siebie swoją fantazję.
- W.. wszędzie. - Wyszeptała tak cicho, że niewielki przeciąg mógłby ją zagłuszyć.
- Kłamiesz…- zamruczała cicho ochmistrzyni.- Dobrze wiem, że moja pani musi mieć konkretne miejsca na myśli.
Zaciśnięte na pośladkach Basi dłonie wbiły się lekko w skórę paznokciami.
- Położysz się wygodnie na łożu, by oddać swoje ciało pod mój zwinny języczek?- zapytała potulnie.
- Nie… nie w nocy? - Blondynka spanikowała nieco. Odsunęła się by spojrzeć w oczy ochmistrzyni, upewniając się czy ta mówi poważnie.
- Jeśli panienka sobie tego życzy… to w nocy… lub teraz. Kiedy moja pani zechce.- Cosette sięgnęła palcem w dół i musnęła nim kobiecość szlachcianki powoli i leniwym ruchem dotarła opuszkiem do wrażliwego punkcika.
- Tam… - Wyszeptała Basia. - Chciałabym.. byś tam… - Magnatka nie wiedziała co ma robić. Jej ciało by spięte, rozpalone. Motała się. Chciała tylko by ktoś ją uspokoił… zaspokoił… by zrobiła to Cosette. - Ustami… Proszę.
- Tak moja pani. Ale jak widzisz Basieńko, ja siedzę… i nie bardzo mogę zejść gdy stoisz przede mną.- wymruczała zmysłowo kobieta nie zaprzestając wodzeniea palcem.
Basia cofnęła się. Najpierw krok… ten pierwszy… najtrudniejszy… potem kolejny. W końcu dotarła do łóżka, patrząc na Francuzkę rozpalonym wzrokiem. Co miała robić? Bała się stanu do jakiego doprowadziła ją ochmistrzyni. Usiadła na łóżku i tak jak wcześniej Cosette, rozchyliła nogi.
- Mon Dieu… co za rozkoszny obrazek. Cóż to za śliczna dziewica.Chciałabym smakować powoli każdy kąsek twojej niewinność.- droczyła się przez chwilę Cosette zakładając nogę na nogę i chłonąc wzrokiem widoki przed nią roztaczające się.
Basia nie wiedziała czy powinna zsunąć nogi czy nie. Może to co zrobiła było zbyt śmiałe?
- To… chyba nie jest zbyt smakowite… - magnatka opuściła wzrok i od razu pożałowała widząc swoje nagie ciało w wyuzdanej pozie. Nawet nie zauważyła gdy Cosette wstała ze stolika.
Podeszła powoli do siedzącej Basi, kołysząc hipnotycznie biodrami. Opadła przed nią na kolana i zaczęła czułymi muśnięciami obdarzać podbrzusze blondynki i jej uda.
Basia jęknęła czując na sobie dotyk ust kochanki. Nagle wizja tego, że ktoś może je podsłuchiwać przestała być istotna.
-Mhmm… nie spróbujesz to się nie dowiesz…- język ochmistrzyni coraz śmielej smyrał po łonie młodej szlachcianki. Tak jak jej dłonie gładziły uda. Pieścił wrażliwy puncik zanurzał się między płatki jej kwiatu. Powoli i pietyzmem wielbił jej drżące ciało.
Magnatka z trudem utrzymywała się, opierając na dłoniach, nie chciała jednak tracić tego widoku. Burzy brązowych pukli tuż obok swojego łona. Czasami dostrzegała gorący, delikatny język. Czy czy możliwe by było by coś takiego uczynił też mężczyzna? Czy było to równie przyjemne? Czy ogarniałby ją ten sam gorąc? Czy też czułaby jak jej ciało tężeje, jak w jej wnętrzu zbiera się wielka kula…
- Cosette! - Basia doszła z cichym okrzykiem opadając na pościel.
- Tak? Moja pani?- mruknęła ochmistrzyni i sprawiła że ciało szlachcianki zadrżało, gdy palce doświadczonej kobiety badawczo muskały jej delikatny kwiatuszek.
- Jak.. jak sprawiasz, że to tak przyjemne? - Blondynka z trudem łapała oddech wpatrując się w sufit baldachimu.
- Jesteśmy tu bardzo wrażliwe moja droga, bardzo delikatne.- mruknęła w odpowiedzi kochanka Basi, muskając opuszkiem twardy i bardzo wrażliwy guzek, o którego istnieniu na swoim ciele szlachcianka nie miała pojęcia… a tym bardziej o tym podatny jest na czuły dotyk.
Magnatka pojękiwała z każdym dotykiem bardziej doświadczonej kobiety, starając się sobie wyobrazić co ta z nią robi. Czuła jak jej ciało domaga się by coś je wypełniło.
- T… to trudne? - Wyjęczała gdy udało się jej złapać nieco oddechu.
- Zaraz sama się przekonasz.- Cosette wdrapała się na łoże. Opadła na kolana obejmują udami piersi szlachcianki.- Teraz twoja kolej, by użyć języczka.
- A jak zrobię coś nie tak? - Basia spojrzała na kochankę z obawą. Czuła na swoim biuście wilgoć ochmistrzyni.
- Nie podoba ci się moje ciało? Wolisz tylko widoki nagich mężczyzn i ich… kopie sterczący dumnie na twój widok.- droczyła się Cosette chwytając za swój biust i lekko go ściskając na oczach blondynki.- Przyznaję, że to by ułatwiło nieco sytuację, gdybyś dziewicą nie była. Wtedy nikt nie mógłby podważyć twego prawa do majątku męża.
- N.. nie powiedziałam tego… tego, że mi się nie podobasz. - Magnatka niepewnie przesunęła dłońmi po udach starszej kobiety. - To… nie chce ci tam zrobić krzywdy.
- A co chcesz mi zrobić mój słowiczku? Co pragniesz mi zrobić, co ci podpowiadają…- ścisnęła mocno swój biust i jęknęła zmysłowo i lubieżnie.-.. pragnienia? Ja nie jestem już delikatnym młodym kwiatuszkiem. Potrafię znieść trochę dzikości.
- Ja tylko… - Basia zawahała się. - Ja chciałabym zanurzyć tam palce.
- To zrób to..- mruknęła Cosette oblizując lubieżnie usta.
- Czy.. podsuniesz się? - Blondynka była coraz bardziej skołowana. Czy naprawde powinna w to brnąć? Delikatnie chwyciła uda kochanki i pociągnęła ją w swoją stronę.
- Oui…- wymruczała po francusku ochmistrzyni opadając ramionami na łoże i napierając biodrami w dół.- Ale teraz tylko…bo wieczorem mój słowiczku. Nie będzie wielkiej pani, nie będzie ochmistrzyni. Tylko Basia i pani Cosette korzystające z uroków nocy.
Magnatka sięgnęła palcami do kobiecości Francuzki i pomału zaczęła je zanurzać, ciekawa jak głęboko jest w stanie sięgnąć.
- Ciekawska z ciebie ptaszyna co?- szeptała jej kochanka czując jak zgrabne palce blondynki sięgają do jej rozpalonej pożądaniem intymności. Mięciutkiej, ciepłej, wilgotnej… otulającej intruzów niczym płatki kwiatu.
- Ja… - Basia miała problemy z wysłowieniem się. Patrzyła jak dwa palce znikają wewnątrz Francuski. Przesuwała je po miękkich ściankach, dociskając lekko. Czy siebie też mogłaby tak dotykać? Nawet jeśli jest dziewicą?
- Śmiało.. przyjmowałam tam większe okazy, niż twoje paluszki.- wyjęczała cicho Cosette lekko poruszając biodrami i mocniej odczuwając jej dotyk.
Basia przytaknęła ruchem głowy i wsunęła kolejny palec. Powoli zanurzała je i wysuwała, dotykając opuszkami wnętrza kochanki.
- I… jak?- mruknęła lubieżnie ochmistrzyni, leniwymi ruchami bioder napierając otulającym palce hrabianki kwiatuszkiem na nie. - Podoba ci się to czego dotykasz?
- Jest mięciutkie i ciepłe… - Basia z trudem rozpoznała swój rozpalony głos. - Obejmuje moje palce.
- Tak. Cieszę że ci się podoba… moja pani.- wymruczała zmysłowo Cosette lekko przymykając oczy i pomrukując niczym kotka.
- Czy mogę coś zrobić by było przyjemniej? - Basia z fascynacją obserwowała twarz kochanki.
- Możesz użyć ust i języczka.- wymruczała zmysłowo Cosette oddychając ciężko i przygryzacjąc dolną wargę w podnieceniu.
Magnatka nachyliła się i nie wyjmując palców z ciepłego wnętrza sięgnęła językiem do kwiatu kochanki. Powoli przesunęła językiem pomiędzy jej płatkami, szukając tego wrażliwego miejsca, które jej sprawiło tyle przyjemności.
- Wyżej….- mruczała Cosette kierując jej poczynaniami na swoim wrażliwym ciele, choć całe jej ciało wydawało się wrażliwe. Blondynka czuła drżenie kochanki, jej zapach, jej smak, jej ciepło i miękkość.
Sięgnęła językiem wyżej, szukając miejsca o które mogło chodzić Francuzce. Cała ta sytuacja była niepokojąco pociągająca. Kusiło by zatracić się w niej.
- O tak… dobrze..- zamruczała Cosette zamykając oczy i ocierając się podbrzuszem o usta kochanki. Jej ciało prężyło, gdy szeptała cicho.- O tak… jeszcze troszeczkę, już blisko jestem…
Basia przyspieszyła ruchy palców i języka. Lubiła przyspieszać, gdy pieściła się sama… może ochmistrzyni też będzie to odpowiadać? Z zaciekawieniem zerkała ku górze na Cosette.
- Jesteś, jesteś… blisko… tak, tak, taaak! - Cosette coraz bardziej drżała i coraz głośniej pojękiwała. Jej ciało naprężyło się nagle niczym struna i pisnęła cicho.- Tak.
I osunęła się na lewo, upadając ciałem obok blondynki.
Magnatka oddychała z trudem, spoglądając na swoje mokre palce.
- Czy… czy tak jest też z mężczyzną? - spytała przenosząc wzrok na ochmistrzynię.
- Nie… z mężczyzną jest inaczej. Przyjemnie w inny sposób.- zaśmiała się Cosette i spojrzała na blondynkę.- Bardzo cię to ciekawi?
- Tak. - Basia obróciła się na brzuch i przyjrzała się ochmistrzyni. Nie chciała z nią walczyć. Chciała częściej doświadczać takich przyjemności. - Cosette ja… czemu wypominasz mi, że Józef nie odebrał mi dziewictwa?
- Bo widzisz Basiu. Wiesz że katolickiego małżeństwa nie można zerwać jak u niektórych potestantów, prawda?- zapytała Cosette.
- Ale… Michał umieścił krew na posłaniu… po śmierci Józefa cała nasza trójka twierdziła, że straciłam dziewictwo. - Basia się przysunęła się do Francuzki i uniosła się na przedramionach ponad nią. - Chcę być dobrą Panią… chcę mieć ciebie i Michała obok siebie. Nie utrudniajcie mi nauki. Proszę.
- Och mój słowiczku. Wiesz dobrze, że chcemy dla ciebie najlepiej.- wymruczała Cosette i pogłaskała po policzku Basię.- Niemniej ty jesteś dziewicą i mężczyzna, który cię go pozbawi… on będzie wiedział, że nie miałaś innego przed nim. A jeśli wypaple… to zlecą się sępy by rozerwać twój majątek na strzępy wykorzystując ten fakt.
- M… mógłby to zrobić Michał, prawda? - Basia zawahała się. Nie była pewna czy chciała przeżyć ten pierwszy raz ze starszym szlachcicem, ale… nie chciała go też przeżyć z Józefem. - Ja naprawdę…chcę umieć… wszystko co trzeba.
- To dużo nauki i poczekamy z większością, gdy będziemy w twoim zamku. Z dala od tego całego harmideru.- zgodziła się Cosette i pogłaskała po policzku jasnowłosą dziewczynę.- Chcesz zobaczyć, jak mężczyzna bierze kobietę w posiadanie?
- Tak.. i… chciałabym tego doświadczyć… kiedyś. - Basia zarumieniła się. - Ucz mnie.. ucz mnie wszystkiego… chciałabym kiedyś… zaopiekować się wami tak jak wy mną.
- Jesteś naprawdę kochana.- Cosette chwyciła za pieś Basi delikatnie ściskając i masując. Uśmiechnęła się lubieżnie.- Michał z pewnością poczytałby sobie za zaszczyt pozbawienie dziewictwa tak rozkosznej istotki jak ty.
Blondynka jęknęła od tej pieszczoty. Położyła się na Francuzce i przymknęła oczy.
- W zamku… pomyślimy o wszystkim w zamku. - Wyszeptała. - Czy… czy idziemy na stypę?
- Stypa będzie wieczorem. Wiele czasu na przygotowania. Powinnaś pomyśleć o przemowie.- mruczała Cosette i jednocześnie rozpraszała dłonią myśli szlachcianki. Masowała pochwyconą krągłość raz lekko masując, raz drapieżnie ściskając. - Chciałabyś zobaczyć mnie z mężczyzną?
Basia przytaknęła ruchem głowy. Może to ją lepiej przygotuje na to, czego sama będzie kiedyś chciała doświadczyć.
- Czy takie kaprysy są godne wychowanicy zakonnic?- mruknęła figlarnie Cosette delikatnie ściskając pierś szlachcianki.
- Bardziej… twojej wychowanicy. - Basia pocałowała ciało ochmistrzyni. - Do.. do tamtej nocy… nigdy by mi to wszystko nie przeszło przez głowę.
- Nie wątpię. Cóż.. pozwolę ci podejrzeć mnie w alkowie, ale w zamian zdobędę twoją i nie będziesz miała możliwości wydawania mi poleceń moja Pani.- zamruczała zmysłowo Cosette.
- W alkowie? - Basia zawahała się.
- Och chyba nie jesteś aż tak spragniona skandalu, by podejrzeć mnie z mężczyzną i w innym miejscu? - droczyła się z nią ochmistrzyni.
- Chodziło mi o wydawanie poleceń Cosette. - Blondynka przyjrzała się uważnie swojej kochance. Nagle zdała sobie sprawę, że jest jedna rzecz, o którą będzie gotowa walczyć… o swoją samodzielność.
- Jeśli nie zauważyłaś tego jeszcze mój słowiczku, cały czas spełniałam twoje życzenia.- Cosette nachyliła się i cmoknęła usta szlachcianki.- … niemniej czyniłam to z wielką przyjemnością, moja pani.
- Tak… ale w sypialni… chciałabyś byśmy były sobie równe? - Wyszeptała niepewnie Basia.
- Dobrzej mój słowiczku.- mruknęła jej kochanka głaszcząc policzek blondynki dłonią.
- Czy tego pragniesz? - Magnatka nachyliła się i delikatnie pocałowała Francuzkę.
- Chcesz zobaczyć czego pragnę?- mruknęła jej kochanka i nagle popchnęła Basię na plecy, nagle jej usta zaczęły całować i pieścić językiem szyję i piersi magnatki, a palce sięgnęły między uda dziewczyny. Pieszczota była silna i stanowcza, muskana kobiecość rozpalała całe ciało ogniem namiętności. Basia wiła się instynktownie na pościeli wydając z siebie ciche jęki rozkoszy i czując się… jak bohaterka książki którą czytywała wieczorem. Tak intensywne zabawy szybko doprowadziły ją do szczytu i zgrzana opadła na pościel oddychając z trudem. Czy takie wieczory… noce.. czekały ją od tej pory?
- No…- Cosette usiadła i przyglądała się jasnowłosej prowokująco oblizując palce. -... takie są moje pragnienia mój słowiczku.
- Dużo… dużo będę musiała się nauczyć. - Wyszeptała Basia przymykając oczy. Jej życie zmieniało się w zatrważającym tempie. A ona… tak bardzo nie chciała go teraz zatrzymywać.
- Zdecydowanie mam ochotę cię uczyć.- mruknęła ochmistrzyni siadając na łóżku i przyglądając się niewinnej kochance. - Ale przede wszystkim muszę się ubrać.
- Czy pomożesz mi? - Basia też się podniosła. Jej włosy były w potwornym nieładzie.
- Oczywiście moja pani.- odparła z uśmiechem ochmistrzyni.- To mój obowiązek.
- Dziękuję. - Blondynka wstała z łóżka i jeszcze raz zerknęła na Cosette. Czy kiedykolwiek uda się jej stać tak pewną siebie? Tego nie wiedziała, za to widziała jak kobieta która z taką pasją pieściła jej ciało, teraz znów była spokojna i opanowana idąc nago przez jej komnatę i pospiesznie zakładając swoje szaty. Z wprawą i dokładnością świadczącą o doświadczeniu.
Basia podeszła do lustra i sięgnęła po szczotkę. Powoli rozczesując włosy, spoglądała na odbijającą się w zwierciadle Cosette. Jej widok przyjemnie grzał serce… jej mężczyźni… musieli być szczęśliwcami. Mieli piękną i doświadczoną kobietę. Blondynka spokojnie czekała, aż ochmistrzyni jej pomoże z dużo bardziej złożonym strojem.
Po ubraniu się kobieta podeszła wpierw z halką i koszulą, którą Basia musiała włożyć pod suknię. W lustrze Basia dostrzegła lubieżny uśmieszek i wzrok Cosette wędrujący po jej nagim ciele. Uświadomiła sobie, że właśnie dołączyła do owych szczęśliwców. I coś jeszcze Basi przyszło do głowy… nie była z pewnością pierwszą niewiastą w ramionach ochmistrzyni.
Jedyne co mogła sprawić.. to być wyjątkową. Basia odłożyła szczotkę i uniosła dłonie by ochmistrzyni przesunęła jej przez głowę halkę i koszulę.
- Czy poprosisz by dostarczono mi listę gości? - Przypomniała ochmistrzyni rozmowę, od której to wszystko się zaczęło.
- Oczywiście.- odparła krótko kobieta założywszy te warstwy stroju na jej ciało i ruszyła po suknię.
- Coś.. jeszcze?- zapytała.
- Czy… jest coś co mogłoby mnie zainspirować… czym mogłabym się sugerować planując przemowę? - Basia śledziła ochmistrzynię w lustrze.
- Och… coś o wielkiej miłości do swojego męża mogłabyś powiedzieć, o szacunku dla niego… - zamyśliła się podnosząc suknię z podłogi. Szkoda że już ubrana. - I że będzie ci go brakować. Że jesteś mu wdzięczna za jego uczucie i smuci cię jego przedwczesne odejście.
Magnatka patrzyła na pośladki Cosette zarysowujące się pod suknią ochmistrzyni.
- Miał przyjaciół? Ktoś z dalszej rodziny się pojawi? - Chwyciła długie włosy i nawinęła je na dłoń by ułatwić założenie sukni.
- Na szczęście nie… dalsza rodzina nie pojawi się na stypie. I nie byli przyjaciółmi jaśnie pana, a są twoimi wrogami.- rzekła z przekąsem Cosette pomagając jej założyć suknię.
- A jest ktoś poza tobą i Michałem, kto nie jest moim wrogiem? - Basia przełożyła głowę wypuszczając złote pasma z dłoni i wsunęła ręce w ciasne rękawy.
- Wierz mi… wkrótce pojawi się bardzo wielu przyjaciół.- odparła z przekąsem Cosette nachylając się całując szyję młodej magnatki.- Jesteś śliczna i bogata… wyjątkowo apetyczny kąsek dla każdego mężczyzny.
Barbara westchnęła ciężko. Wydobywanie jakiejkolwiek wiedzy z Cosette, będzie ją bardzo dużo kosztowało, zarówno fizycznych pieszczot jak i cierpliwości.
- A prawdziwi przyjaciele? - Basia sięgnęła dłonią do całującej ją ochmistrzyni i przeczesała, nadal luźne pukle Francuski. - Czy też mój małżonek był samotnikiem nie wychylającym nosa ze swego zamczyska?
- Jego przyjaciele moja droga, nie muszą być twoimi. Ród Różyców jest przyjacielem Żmigrodzkich, bo macie wspólnych wrogów, więc możliwe że poprą cię ze względu na wspólne interesy. Te są ważne bowiem, gdy ktoś jest magnatem. Wpływy, plany, interesy… przyjaźnie są dla biednych.- mruknęła melancholijnie Cosette, po czym wyprostowała się biorąc się za czesanie włosów blondynki.
- Biedni też nie miewają przyjaciół. - Magnatka przymknęła oczy poddając się ruchom szczotki i dłoni Cosette. Uwielbiała gdy ją czesano.
- Oui… nie miewają.- odparła z uśmiechem Cosette i spojrzała w lustro.- Ale ty już masz… zajmiemy się tobą. Pan Michał i ja. Zaopiekujemy.
Basia nie odpowiedziała. Spodziewała się, że taka opieka miała mieć głównie na celu trzymanie je w złotej klatce. Nie pozostawało jej nic innego jak próbować się usamodzielnić.
 
Aiko jest offline