Luiza z zachowaniem posagowego spokoju, ustawiła się ponownie w kolejce. Użalanie się nad sobą nie leżało w jej naturze, jednak wyprawa na którą namówił ją Ernst okazała się być jednym wielkim czekaniem, a z tego co zdążyła zauważyć, jej współtowarzysze również nie przepadali za marnowaniem czasu. Spoglądając na swoje ubłocone buty, kobieta cicho westchnęła zwracając się żartobliwie do pozostałych:
-
Najwidoczniej na ładną pogodę też musimy poczekać.
-
W dobrym towarzystwie, pod dachem, jakoś można to przeżyć - odparł w podobnym tonie Ernst.
-
Cieszy mnie twój optymizm. Jak przypuszczam, niebagatelny wpływ na to ma możliwość odpoczynku w tym korowodzie? - odparła z przekorą, spoglądając na wydłużająca się kolejkę.
-
Z każdą minutą przed nami jest mniej osób - odparł niewzruszony Ernst. -
Kiedyś tam dotrzemy... do celu. * * *
Propozycja sędziego wydawała się być tą z kategori 'nie do odrzucenia', choć dla drugiej strony takową nie była, pomimo obopólnych korzyści.
Luiza doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż ryzyko stanowi nieodłączny element każdej decyzji. Eskorta uchodźców wydawała jej się jednak mniej ryzykowna wobec polowania na szaleńca. Aczkolwiek również w tym przypadku istniała możliwość pojawienia się niepowodzenia, którego nie da się przewidzieć.
-
Również uważam, że przedstawiona nam propozycja jest bardzo interesująca. Jednak zanim nasza umowa zostanie oficjalnie zawarta, z chęcią wysłucham odpowiedzi na poruszone przez moich szanownych kompanów kwestie, które wymagają dokładniejszego wyjaśnienia - odparła chłodno.