Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2019, 11:25   #113
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jedno, co trzeba było przyznać Angelo to to, że umiał odnaleźć się w każdej sytuacji i naprawdę trudno było go wybić z pozy przystojniaka-chojraka. Tak było i teraz, choć wszystko w nim krzyczało “uciekaj”, gdy spoglądał na Pacho Surandoz de Corey’a. Z tym gościem naprawdę nie należało zadzierać. Byli jednak potencjalnymi sprzymierzeńcami, czyż nie? Grunt, to nie zjebać sprawy.
- Chętnie się napiję, zaschło mi trochę. A nie chciałem, żebyś na mnie czekał więcej, niż to konieczne, amigo.
- Tequila, whiskey, coś innego?
To było niczym obmacywanie panienki pod stołem. Twardziele pili tequilę. Światowcy - whiskey. Białą wódkę z Europy - klasa wyższa i snoby. Sake - żółtki. Kolorowe drinki - pedzie. Brandy i koniaki - prawnicy i eleganciki w zamszowych butach. Piwo - gangi motocyklistów, najlepiej jednak zmieszane z inną wódą. A spirytus i mocny bimber - ruska mafia. Oczywiście prawdziwi twardziele, prawdziwi sicario, walili też kokę. Trudny wybór.
- Tequilę - oparł pewnie Angelo. Nie było co się wychylać. Przynajmniej na razie.
Na znak szefa jeden z ochroniarzy przyniósł alkohol. Pacho sam nalał sobie i gościowi sporą porcję żółtawego trunku. Roca Patron Reposado Artesanal.
- Mój ulubiony. Chociaż lubię też Tequila Reserva. Wiesz, Angelo - mogę ci mówić po imieniu - wiesz, że kiedyś chlałem tylko tanie sikacze. Najgorsze z najgorszych. Ale potem pojawiła się okazja. I złapałem diabła za rogi. Słyszałem,od naszego wspólnego znajomego, że i ty teraz próbujesz złapać diabła. Pytanie, za co go łapiesz? Za rogi? Za ogon? Czy za kutasa? Hę?
Martinez uśmiechnął się półgębkiem. Uśmiechał się tym bardziej, im mocniej się denerwował. Dlaczego za kutasa? Czyżby Pacho wiedział? Nie... nie powinien panikować. Nawet jeśli go podejrzewają, nie powinien okazywać niepokoju, by nie potwierdzać tych podejrzeń.
- Raczej za cipę, bo zamierzam zrobić z niego swoją dziwkę. A ty podobno możesz mi w tym pomóc, przyjacielu... - uniósł szklankę w geście pozdrowienia.
Zetas zaśmiał się. Takim szorstkim, ale nie udawanym śmiechem. Chyba żart o diable - dziwce nieco go rozluźnił. Spojrzał na Angela ponownie. W ciemnobrązowych oczach zbira migotało coś, co można było od biedy uznać za przychylność. Czy raczej jej pierwszą iskierkę.
- Tja, amigo - El Navarro wypił solidny łyk ze swojej szklaneczki i uśmiechnął się wrednie. - Z tego co wiem Serpenties Valenties mają teraz kosę z Uccoz. Czyli, jakby nie patrzył, z Sinaloą. A my tutaj, jak się domyślasz, mamy zamiar zrobić małe przemeblowanie. Potrzebujemy zaufanych ludzi w mieście. Żołnierzy, a potem szefów i patronów. Kogoś, kto zajmie się produkcją, dystrybucją i przerzutem białego złota. Uccoz już się skończyli. Jak złapano El Chapo i deportowano do Stanów, Sinaloa też się skończyła. Meksyk potrzebuje zmiany. Nie kilku karteli, lecz jednego, ogromnego. A ty, amigo, i twoi kumple, mogą być na początku tej drogi. Pozbyć się Uccoz i zająć ich miejsce. Macie kontakty. Twój brat też je miał.
Uniósł szklaneczkę w toaście za zmarłego.
- Szykujemy się, by dokończyć sprawę z Uccoz. I ty i Węże mogą nam w tym pomóc. Odpłacić się temu skurwysynowi, za to, jak was potraktował, po tym wszystkim, co dla niego próbowaliście zrobić.
Angelo miał ochotę splunąć, ale powstrzymał się, nie wiedząc jak zareaguje na to gospodarz. Podłoga sprawiała wrażenie pastowanej.
- Do tego mnie nie musisz przekonywać. Te skurwiele... to oni doprowadzili do śmierci Psa. Zdradzili nas! - wywarczał z pasją, po chwili jednak pohamował się - Problem w tym, że jesteśmy w rozsypce, to co... to co nas dorwało. Niektórzy chcą temu służyć. Inni po prostu są zagubieni. Dwóch chłopaków mam w areszcie, w szpitalu. Mógłbym ich odbić... z małą pomocą. Poza tym... jeśli dasz mi dowód, że działamy po tej samej stronie, jestem w stanie uruchomić kontakty. Także te po bracholu. Brzmi chyba dobrze, co?
- Jasne. Słyszałem, że SV to twarde chłopaki. Znacie się na rzeczy i macie twarde cojones. My będziemy potrzebowali dobrych sicario. Takich, co mają broń i potrafią jej używać. Trwa teraz zamykanie pewnej operacji. Ważnej. I kilku twardzieli może się przydać. Powiedzmy, ja wyciągam twoich ludzi z paki. Jako gest dobrej woli. A wy potem pomożecie mi w przejęciu miasta. Dam ci telefon do mojego zaufanego człowieka. Emilio. Zadzwonisz do niego do jutra, do południa. Chcę, byście to obgadali, jako SV. Jeśli do południa nie będzie info, uznaję że nie jesteście zainteresowani. Oczywiście, nasza obecność tutaj, ma pozostać tylko pomiędzy nami. Jeśli Uccoz się dowiedzą, jeśli ktoś z Sinaloi, i będziemy mieli z tego jakieś kłopoty, wy też będziecie je mieli. To chyba uczciwe, amigo?
Dogadywali się. Wyraźnie. Pacho wyglądał na faceta, który wiedział, jak robić interesy w kartelach. Kiedy trzeba - honorowy i otwarty. Kiedy trzeba - bezwzględny. Zetas znani byli z tego, że nie pierdolą się w tańcu. W końcu urośli z byłych komandosów i z ochrony kartelu z Zatoki, sami stali się jednym z najpotężniejszym graczy na kokainowym rynku Meksyku, czy wręcz całej Ameryki Południowej i Środkowej.
Angelo wychylił resztę trunku jednym haustem, po czym nie krzywiąc się, po prostu skinął głową, patrząc mężczyźnie głęboko w oczy.
- Zgoda, ale chcę jeszcze czegoś. Pomożecie nam się dowiedzieć kto wykończył Psa i w miarę możliwości, wykończyć. Osobiście chcę gnojkowi zgasić światło.
Pacho zaśmiał się okrutnie, ze zrozumieniem.
- Stoi! - wyciągnął dłoń w stronę Angela.
Ten uścisnął pewnie jego grabę, po czym pożegnał się. Szedł napięty, nasłuchując za plecami odgłosu odbezpieczanej broni aż do samochodu. Dopiero siadając za kierownicą odetchnął głośno. Zapalił szluga. Nim jednak odpalił silnik, wysłał SMS-a do wszystkich Węży:
Cytat:
Znalazłem sposób na wyciągnięcie chłopaków z kicia. Jest opcja odkuć się za Psa i wyjść na prostą. Kto czuje się prawdziwym Sicario, zbiórka u mnie jutro z samego rana. Jak kto chce, może przekimać. Niedługo powinienem dotrzeć na chatę. Jebany-Anioł-Stróż
Martinez wypalił fajkę, co pozwoliło mu się nieco uspokoić. Wreszcie ruszył. Zamierzał zahaczyć jeszcze o monopolowy nim dotrze do swojego mieszkania. Procenty wszak zawsze zjednywały wężowych braci.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline