Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2019, 20:26   #2
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
- Okazanie skruchy oznacza, że osoba zrozumiała, że źle postępowała. Wtedy kara przynosi zamierzony skutek, a przyjęcie jej pozwala oczyścić grzesznika przed obliczem bogów - odpowiedziałam z przekonaniem w głosie. - Czego powinnam się spodziewać, gdy dotrzemy do twojej chaty? - zapytałam.

– To zależy czego będziesz chciała… my nie żyjemy wedle klasztornych zasad, a czasy spędzone w wojsku mam już za sobą. – Powiedziała znacznie weselej im bliżej chałupy byłyście.

Chata okazała się niewielka, jednoizbowa i kryta strzechą. Za nią rósł niewielki zagajnik. Było to skromne miejsce, jednak w trakcie dnia wspaniale nasłonecznione. Obok chaty był malutki ogródek warzywny.

– Witaj w moich skromnych progach – Powiedziała otwierając drzwi. W środku w chacie było niewielkie palenisko, nad którym znajdował się otwór w dachu, skórzany śpiwór oraz kilka skromnych, prostych mebli. Jedynym co nie pasowało do tego miejsca była jedna jedyna solidna szafa zamykana na klucz. Po wejściu do środka, kobieta natychmiast zdjęła z siebie swoją szatę do posługi, pozostając jedynie w lekkiej lnianej tunice. Szatę złożyła równo i włożyła do jednej ze zwyczajnych drewnianych skrzyń. – Rozgość się. Jeśli potrzebujesz się przebrać, mam trochę odzienia na zmianę, chyba nie warto, abyś pobrudziła ten śnieżnobiały habit.

- Będę wdzięczna - odpowiedziałam. - Zawsze mnie zaskakuje kto uznał, że biała szata jest dobrym pomysłem dla posługi w imię Toriela. Krew ciężko spiera się - skomentowałam i po zamknięciu za sobą drzwi, również zdjęłam wierzchnie odzienie. Następnie dokładnie złożyła swój kapłański strój.

– Właśnie dlatego, że krew ciężko się spiera wybrano biel – Uśmiechnęła się. Potem podeszła do masywnej szafy, spod tuniki wyjęła kluczyk, który miała zawieszony na szyi i otworzyła drzwi szafy – Buzdygan? Prawda? – Powiedziawszy to wyjęła masywną broń i zważyła ją w dłoni. – Ciekawy wybór. – Stwierdziła i podała ci broń. – Poćwicz z nim trochę, przyjrzę się twojemu stylowi i przy okazji znajdę ci jakieś odzienie wierzchnie.

Wzięła do ręki broń i od razu poprawił mi się nastrój. Nie była to broń wymagająca takiej wprawy jak miecz, ale przy niej też warto było umiejętnie celować w swojego przeciwnika. Niesamowitym atutem byzdyganu było to, że łatwiej było nim obezwładnić przeciwnika, nawet dobrze opancerzonego.
Potrząsnęłam kilka razy ręką trzymającą broń, dla sprawdzenia jej ciężaru i wyważenia.
- Też tym walczysz? Znaczy walczyłaś - poprawiłam na koniec swoje pytanie skierowane do starszej kapłanki.

– Nie… wolałam coś bardziej… – zamyśliła się przeszukując skrzynie. – Bardziej eleganckiego – Po chwili wyjęła prostą płócienną sukienkę, godną raczej zwykłej chłopki. – To się nada jak będziemy szły do wsi wieczorem. – Powiedziała kładąc ubranie na wieku skrzyni.

- Nie będę się kłócić, w walce buzdyganem wielkiej finezji nie ma - przyznałam z rozbawieniem. - Ot duży tłuczek do mięsa - dodałam i zamachałam tak jakbym miała rozbijać schab na kotlety. Następnie zgodnie z poleceniem Morrisany zaczęłam wykonywać podstawowe ruchy walki tym orężem.

Starsza kapłanka zaczęła okrążać swoją towarzyszkę bacznie obserwując twoje ruchy.

– Nie brak ci zaangażowania… – stwierdziła. – Widać, że wkładasz w to całą siebie.

- Dziękuję za pochwałę - powiedziałam, nie przerywając tego co robiłam. - Cóż więc za elegancki oręż leżał w twojej ręce? - dopytałam.

– Czy jesteś gotowa by zabić? – Zapytała nagle nie odpowiadając na pytanie ćwiczącej.

Robiąc właśnie kolejny pozorowany zamach buzdyganem znieruchomiałam.
- Nie - odparłam szczerze, opuszczając ręce po sobie.

– Mądra odpowiedź. Żołnierzowi może spowszednieć zabijanie… jeśli ktoś je pokocha… stanie się mordercą. Ty, jako kapłanka nie możesz pójść w żadną z tych stron, nie możesz traktować zabijania jak czegoś nic nie znaczącego, nie możesz też zacząć tego lubić… a niestety władza jaką daje możliwość odebrania komuś życia, naprawdę potrafi odebrać rozum. – Powiedziała dalej obserwując twoje ruchy. – Tak naprawdę, nigdy nie powinnaś być gotowa by zabić, nawet gdy musisz… powinnaś pamiętać, że to brzemię które w zaufaniu powierzył ci bóg, a nie twoja władza, twoje prawo. – Nagle wykonała jeden szybki ruch uderzając cię w nadgarstek. Twoja broń dosłownie wyleciała ci z ręki i gruchnęła o klepisko.

– Jesteś zaangażowana… ale zbyt sztywna… – Powiedziała podnosząc buzdygan. – Uderzasz, jakbyś próbowała powalić mur… ale nie z murami przyjdzie ci się mierzyć. Musisz umieć wykorzystać siłę z jaką ziemia przyciąga przedmioty… lecz nie oprzeć na niej całej swej taktyki, bo wtedy jeden cios zburzy całą twoją przewagę… elastyczność… – Podkreśliła. – Tylko te drzewa, które umieją się ugiąć, przetrwają huragan. – Podała ci buzdygan i zachęciła do dalszych ćwiczeń.

Przejęłam na powrót buzdygan.
- W zakonie jestem w stanie nauczyć się tylko tyle ile mogą przekazać mi nauczyciele - stwierdziłam po uwagach Morrisany. - Chętnie nauczę się czegoś nowego - powiedziałam i przyjęłam postawę do rozpoczęcia walki.

– Zdejmij buty – Powiedziała kapłanka. – Abyś mogła być elastyczna musisz nauczyć się czuć swoją postawę, całe ciało musi być luźne… im bardziej będziesz miała napięte mięśnie, tym łatwiej będzie zburzyć twoją postawę… a utrata właściwej postawy w walce to śmierć. Źle postawisz stopę i stracisz równowagę, dlatego zaczniemy od nauczenia cię, jak stawiać stopy… – Podeszła do masywnej szafy i wyjęła z niej dwa krótkie, drewniane miecze.

Skinęłam głową po poleceniach jakie wydała mi nowa mentorka. Tak jak kazała, zdjęłam buty i stanęłam boso na przyjemnie chłodnym klepisku.
- Postaram się do tego zastosować - powiedziałam i wyciągnęłam rękę z buzdyganem, by go oddać i w zamian wziąć ćwiczebny oręż

– Nie… ty zachowaj buzdygan… – Uśmiechnęła się. – To moja broń. Proszę, zaatakuj mnie. Proszę abyś mi zaufała i atakowała tak gorliwie jak wtedy gdy ćwiczyłaś sama. Podkreślam, że nie zamierzam uczyć cię walczyć, bo to zrobił twój zakon, jednak przyjrzenie się twojemu stylowi dużo mi o tobie powie, a do tego mogę pomóc ci zwrócić uwagę na to co jeszcze można poprawić. Jak na razie widzę że masz trochę zbyt sztywną postawę i ruchy, a przy broni o takim wyważeniu jak obuchy, może to być z czasem poważny problem.

- Postaram się sobie nie zrobić krzywdy - odparłam, nie mając najmniejszych złudzeń co do umiejętności starszej siostry. Poprawiłam chwyt na swojej broni i starając się mieć baczenie na to co tamta wypunktowała jako moje słabe strony, ruszyłam na Morrisanę. Atak na nią wyprowadziłam od dołu, celując w biodra, ale nie nadawałam temu pełni swoich sił, nie chcąc jej jakkolwiek zranić.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline