Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2019, 09:26   #4
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Natychmiast wstałam i doskoczyłam do nieznajomego. W pierwszym odruchu zaczęłam go dokładnie oglądać go by doszukać się powodu jego utraty przytomności. Wyczerpanie? Rany?

Ork wyglądał na wymęczonego, choć na jego ciele widać było kilka starych, gojących się już ran.

Przez krótką chwilę, która dla mnie zdawała się nie mieć końca, próbowałam podjąć decyzję. Rozważałam zostawienie go tu i pobiegnięcie po starą kapłankę, ale też pod uwagę brałam próbę zaniesienia go tam, bo przecież sił miałam do tego dość. W końcu pochyliłam się i spróbowałam tej drugiej opcji, łapiąc go pod rękę i zarzucając ją sobie za szyję, starając się go podnieść.

Ork okazał się wyjątkowo ciężki, jednak gdy go podparłaś, trochę się przebudził i pomógł ci się nieść. Z trudem powłóczył nogami, gdy prowadziłaś go do chaty.
– Dziękuję… – Powiedział słabo.

- Jeszcze kawałeczek... - stęknęłam, z trudem unosząc go na własnych barkach. W końcu dotarliśmy pod same drzwi domu kapłanki. Rozważałam zostawienie go pod domem, ale męśnie bolały mnie tak, że wątpiłam w możliwość ponownego uniesienia go.
- Morrisa! Pomóż - krzyknęłam i kopnęłam w drzwi.

Kapłanka wyszła z chaty i zamarła, po chwili jednak przyszła ci z pomocą i we dwie wprowadziłyście orka do budowli.

– Wilczy kle! – Zawołała cucąc go.

– Morrisano… jak dobrze cię widzieć – Powiedział.

– Jak długo biegłeś? Gdzie twój miecz?

– Ze stepu… od rzeki wijącego się węża. Miecz ukryłem w lesie, nie chciałem wystraszyć wieśniaków – Oparł się o ścianę.

– Na bogów… przecież to prawie dwa dni drogi… odpocznij… dam ci jeść. – Poszła ku palenisku.

- Przyniosę wody - zaproponowałam i rozejrzałam się za naczyniem w którym mogłabym jej nabrać. - Masz studnie czy mam iść do strumienia? - zapytałam kapłankę, biorąc do ręki puste drewniane wiadro.

– Dziękuję ci dziewczę, ale nim przyszłaś zdążyłem już się napić ze strumienia. Tak długo jak kierował mną duch dzikości siły mnie nie opuszczły, lecz gdy zobaczyłem, że jesteś z domu miłosierdzia, ułagodziłem ducha. – Mówił łagodnym i spokojnym głosem, a jego oddech uspokoił się. – Teraz są jednak ważniejsze sprawy niż mój głód i pragnienie. A obecność tu niewiasty z domu miłosierdzia, to najbardziej fortunne zarządzenie.

Zrobiłam zmieszaną minę, nie rozumiejąc na co w tej sytuacji mogę się przydać. Odstawiłam wiadro tam gdzie ono wcześniej stało i wyprostowałam się.
- To mów w takim razie o co chodzi i nie każ się domyślać - ponagliłam go.

– Uczennica, córko wiecznego kurka? – Uśmiechnął się do Morrisany.

– Mam jej pomóc osiągnąć jej prawdziwy potencjał i uchronić przed błędną drogą – Odparła. – A teraz opowiadaj przyjacielu.

– Przybywam od Syna złotego kręgu. Przybywa tu przez step.

Kobieta aż się cofnęła.

– Idzie do Aithane… aż tak mu prędko. Dlaczego jesteś tu a nie z nim?

– Zaatakował go krwawy wąż którego ścigałem. Razem walczyliśmy i pokonaliśmy węża.

Na te słowa odetchnęła z ulgą.

Patrzyłam to na mężczyznę, to na starszą siostrę, marszcząc coraz bardziej brwi, nic a nic nie jrozumiejąc o czym rozmawiają.
- Ja rozumiem, że wy się znacie i odnajdujecie w tych niedopowiedzeniach - sarknęłam - ale mi potrzebne są dokładniejsze objaśnienia.

– Cesarz, wraz ze swoją armią jedzie tu przez step. Zostali zaatakowani przez bandytów Odashiego Obcinacza Głów, ale wygrali. – Wyjaśniła krótko.

Po tej odpowiedzi poczułam się jeszcze bardziej skonsternowana niż wcześnie. Aż ręce mi opadły.
- Ale jak Cesarz?! - zaraz zmartwiłam się, a może nawet trochę spanikowałam.

– Syn złotego kręgu wraz z armią niewiast i inną córką z domu miłosierdzia chce spotkać się z córką pajęczej sieci. Krwawy wąż skrwawił armię ale musiał się poddać. Uciekł z pomocą Śpiewającego nagiego miecza… – Ostatnie słowa powiedział z niekrytym bólem. – Śpiewający nagi miecz… zabiła cztery zbrojne niewiasty.

– O bogowie… – Morrisana osunęła się na kolana.

Znów wypowiedź była dla mnie mało zrozumiała, ale mniej więcej połapałam się w tym na tyle, żeby wiedzieć, że ktoś został ranny, a ktoś inny stracił życie. Teraz przynajmniej moja rola zdawała się klarować w tym wszystkim.
- Powinnam zawiadomić mój zakon - stwierdziłam, patrząc na starszą siostrę.

– Wstrzymaj się chwilę… – Powiedziała Morrisana, – Chcesz mi powiedzieć… że Nagi Miecz… kobieta, której zawierzyłabym życie… zamordowała cztery dowódczynie armii cesarskiej, żeby ratować Odashiego… tego… zbrodniarza? Dlaczego…

– Ich krew miała ten sam zapach… – Odparł ponuro.

– Rodzeństwo… Na bogów… czemu nie mogli się nad nią ulitować choć ten raz. Zabiłeś ją?

– Nie zdołałbym podnieść na nią ręki… Wyruszyła za nią córka domu miłosierdzia, z którą się zaprzyjaźniła… Nie wiem, która z nich umrze. Armia została zdziesiątkowana… wiele niewiast zostało rannych, dlatego syn złotego kręgu posłał mnie przodem, bym zawiadomił tutejszy dom miłosierdzia… wraz z rannymi przybędą tu za trzy, cztery dni… ja biegłem cały dzień i noc by tu dotrzeć i opowiedzieć o tym co się stało… Teraz pewnie dotarli do Wyrwanego rogu, tamtejszy wódz to mój brat krwi więc przyjmie ich gościnnie, jednak pasterze ducha nie zdołają zająć się nimi wszystkimi… dom miłosierdzia musi być gotowy – Opowiedział i odetchnął.

Tyle wiedzy mi wystarczyło. Złapałam za swoją kapłańską szatę i czym prędzej ją na siebie ubrałam.
- Biegnę ich ostrzec - rzuciłam na odchodne i ruszyłam do drzwi.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline