Parę rzeczy się wyjaśniło i okazało się, że nie będą musieli przeszukiwać chat i wyciągać z ciemnych kątów tych, co nie chcieli opuścić swej ziemi i ruszyć w nieznane, do położonej w środku głuszy wioski, której mieszkańcy, zapewne, pożegnali się z życiem podczas ostatniego najazdu hord Chaosu. A paru takich z pewnością by się znalazło, bo wielu ludzi (i nieludzi) wolało znaną biedę niż ewentualny (acz niepewny) dobrobyt.
Tą oczywistą oczywistością Ernst nie zamierzał dzielić się z nikim, nawet z Luizą. Tylko głupcy usiłowali olśnić świat taką "wiedzą".
- Nawet jeśli wszyscy przesiedleńcy będę z ochotą zdążać do nowego miejsca zamieszkania - powiedział do przyjaciółki, gdy opuścili progi "Węgorza" - to raczej nie będzie to tylko i wyłącznie przejażdżka dla przyjemności. Wierzysz w to, że wszystkie niedobitki armii Chaosu stąd zniknęły?
Luiza spojrzała z uwagą na przyjaciela i po chwili wahania odpowiedziała, choć w jej głosie wyczuć można było pewne zdenerwowanie:
- Mam jakieś dziwne przeczucia, na pewno musimy zachować szczególną ostrożność. Nikt z nas nie wie co czeka nas u celu podróży.
- Trzeba będzie na ten temat porozmawiać w gospodzie - stwierdził Ernst. - Różne niespodzianki już nas w życiu spotkały, a w tym lesie mogą nas zaskoczyć kolejne wątpliwej jakości przyjemności - dodał.