Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2019, 00:51   #7
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Rozumiem, nie martw się o nic, porozmawiam z nim. – Podała ci miskę pełną parującej zupy z warzyw, kawałek świeżego chleba oraz drewnianą łyżkę. – Rozgość się a ja pójdę tam od razu, nie lubię nieporozumień. – Powiedziała i poszła i ubrać swoją szatę i buty.

Przyjęłam posiłek z wdzięcznością. Usiadłam sobie na stołku i zaczęłam jeść.
- Przeor chce omówić przywitanie Cesarza - uprzedziłam ją. - A jak będzie mówił, że nie nadaję się by puścić mnie na pielgrzymkę, to po prostu przyznaj mu rację, szybciej wtedy cię wypuści - powiedziałam z pełnymi ustami.

– Powiem co uznam za najbardziej właściwe. Ale najpierw wysłucham co ma do powiedzenia. – Uśmiechnęła się i wyszła z chaty.

Skinęłam jej głową na pożegnanie i skupiłam się na jedzeniu. Było tak dobre, a ja tak głodna, że gdy skończyłam swoją porcję to ośmieliłam się wziąć sobie dokładkę.

– Niewiele osób tak bardzo lubuje się w tym daniu. Syn złotego kręgu był jedynym, którego znałem… – Powiedział Wilczy Kieł, który zaraz po wejściu do pomieszczenia zauważył ciebie nakładającą sobie dokładkę.

Popatrzyłam na niego zaskoczona tą uwagą, że mam gust niczym cesarz, a następnie wróciłam spojrzeniem na miskę z zupą. Pomyślałam sobie, że gdyby dodać wędzonego boczku to byłaby wręcz idealna. Chociaż po zakonnej kuchni to wszystko inne wydawało się smaczne.
- Zdecydowanie zapytam Morrisanę o przepis - odparłam i wróciłam na stołek. - I jakie zioła tu zamieszała. Bo wydaje mi się że wyczuwam kilka.

– To wie tylko ona – Zaśmiał się i usiadł na ziemi. Palcami przeczesał brodę. – Gdy razem podróżowaliśmy Eric zawsze chciał żeby Morrisana gotowała. Kiedyś nawet się z nim o to pobiłem. – Uśmiechnął się do własnych wspomnień. – Minęło już kilka lat od tamtych dni.

Słuchałam tego zajadając się zupą. Była to ciekawa opowieść, dopóki nie zorientowałam się o kim jest mowa.
- Podniosłeś rękę na Cesarza i nikt ci jej nie odrąbał? - byłam pod wrażeniem. Popatrzyłam na niego podejrzliwie. - Osobiście znacie się z Cesarzem?

– Chyba nie za dobrze znasz swojego władcę. – Zaśmiał się donośnie. – Podniosłem! I to nie raz. Eric był mi najwierniejszym przyjacielem i mym bratem. Ja, syn złotego kręgu, córka wiecznego kruka, córka pajęczych sieci, syn zranionego ptaka, córka czułego łańcucha, śpewający nagi miecz i syn nieprzebrzmiałej pieśni… To była nasz drużyna. Razem wdarliśmy się do komnat córki pajęczej matki. Razem dokonaliśmy wielu rzeczy… ale potem. Potem musieliśmy się rozstać. – Dodał smutno.

Na mojej twarzy wykwitło jeszcze większe zdumienie. Było dla mnie nie do pojęcia to co się dowiedziałam.
- Czemu miałbyś podnosić rękę na Cesarza? - zadałam jedyne pytanie jakie przyszło mi do głowy.

– Bo miewał głupie pomysły – Odparł jak gdyby nigdy nic. – Czasami palnięcie w łeb od przyjaciela to najlepszy z doradców.

Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Zwracanie się w takim tonie o Cesarzu było blisko granicy ubliżania władcy, a to było już co najmniej niestosowne, a nawet kwalifikowało się jako czyn karalny. Byłam jednak zbyt skonsternowana by choćby próbować upominać wojownika.
- Aha... - odparłam tylko i wbiłam spojrzenie w swoją miskę.

– On nie jest jak dawni władcy Ballen. Jest od nich wszystkich mądrzejszy i bardziej szlachetny. Umie słuchać. – Stwierdził z powagą. – Zaś rozsądek to jego najpotężniejsza broń. Szanuje tych, którzy umieją wytknąć mu błąd i liczy się z tymi którzy udzielają mu rad. Niewielu znam władców, którzy jako dzieci udawaliby świniopasa, by wraz z parobkami bawić się na rynku.

- Nie wierzę - wymsknęło mi się. - Znaczy... - zaczerwieniłam się, bo źle to zabrzmiało w kontekście całej wypowiedzi wojownika. - Nie podważam w żadnym razie że Cesarz jest wspaniałym władca. Bo jest najwspanialszym - podkreśliłam gorliwie. - Ale nie wierzę, że mógłby udawać świniopasa i bawić się z plebsem. Nie pozwolono by mu na to, dla jego bezpieczeństwa.

– Tak samo jak nie pozwolono by mu wyruszyć na wyprawę z bandą dziwaków by stawić czoła w pojedynku władczyni elfów cienia… – Zaśmiał się. – Gdyby ten człowiek robił tylko to na co mu pozwalano… to dziś byłby królem, nie cesarzem.

Milczałam, analizując to co powiedział.
- Tak... To ma nawet sens - stwierdziłam kiwając głową i zaczęłam wycierać chlebem wnętrze miski z resztek zupy. - Jak to się stało, że byłeś towarzyszem Cesarza? - zapytałam i zjadłam umoczony kawałek pieczywa.

– Szukał szaleńców, którzy mieliby odwagę pójść do samych czeluści ciemności w królestwie elfów cienia… A przedstawił zaiste godziwe argumenty… koniec zatruwaniem studni i zbiorników wody, koniec z rozsiewaniem zarazy, koniec z nocnymi rzeziami… koniec z przelewem krwi. – Powiedział. – Ja jestem Garren, Wilczy Kieł! Dziki heros stepów! Obrońca bezbronnych, wyzwoliciel zniewolonych, pogromca wyniosłych i niszczyciel podłych! – Zawołał unosząc pięści w górę. – Mój honor nie pozwoliłby mi odmówić. A wtedy nawet nie wiedziałem, że to wasz władca. Podał się za zwykłego łowcę przygód i awanturnika… – Zaśmiał się donośnie.

Garren, Dziki heros… słyszałaś kiedyś jak jeden z bardów którzy byli w waszym szpitalu klasztornym śpiewał innym pacjentom pieśń o nim. Lecz nie wiedziałaś, że był orkiem, zwłaszcza, że Garren to typowo ludzkie imię.

Korciło mnie, żeby dopytać dokładniej o jego pochodzenie, ale uznałam, że to nie na miejscu. Mieszańce nigdy nie mieli szczęśliwego dzieciństwa.
- I Morrisana też wtedy z wami była? - zmieniłam nieco temat.

– Tak. Wsławiła się w kilku bitwach, więc Eric i ją namówił na udział w wyprawie. Może tego po niej nie widać, ale ona potrafi być naprawdę sprawną wojowniczką… tylko gotować nie umie. – Zaśmiał się. – A do tego po nauce u Yoriko stała się niemal niepokonana… nawet ja miałem problem w pojedynku z nią… a kiedyś sam zatrzymałem szarżę dwudziestu jeźdźców.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline