Mirthal przygotował sztylet, natomiast zwierzę zaatakowało Deta, który najdotkliwiej je zranił. Okrążone ze wszystkich stron nie miało jednak szans. Najemnicy Viburna zgrali się odpowiednio w czasie i gdy zwierzak rzucił się na Deta, ten odsunął się, robiąc Ottowi miejsce na zamach mieczem. W ostatnim momencie spróbowało zrobić unik, jednak czekała na niego Dora, która trzasnęła bestię w pysk, przywracając ją na tor cięcia Otta. I nagle zrobiło się spokojnie.
Czerwona krew zaczęła topić śnieg, odznaczając się silnie i kontrastowo na tle bieli. W ciało Dory zaczął wlewać się nieprzyjemny ból, adrenalina wypłynęła z mięśni, perfekcyjnie ułożone psy, grzecznie czekały w szeregu, z tylko trochę poplątanymi linami. A spod śniegu wydobył się głos Viburna:
-Co się, na bogów, dzieje?! Zimno mi i powoli też strasznie.
Mirthal w międzyczasie rozejrzał się po okolicy - nie dostrzegał innych niebezpieczeństw na horyzoncie, jedynie trop jedynej bestii, która uciekła odznaczał się na tle białej okolicy. Zwierzaki musiały ich podejść pod pokrywą śniegu, dziwaczne i skuteczne drapieżniki. Tylko najwyraźniej się przeceniły.