Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2019, 08:11   #8
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Splotła drżące dłonie i rozejrzała się po pełnej sali. Jej wzrok na chwilę zawisł na Lanoire. Musi sobie poradzić. Musi pokazać, że jest godna zaufania. Inaczej nigdy nie wyrwie się. Zaczęła mówić cicho, starając się wygrać z drżeniem głosu.
- Wielką otuchą dla mego serca jest Wasza tu obecność, w tym tak trudnym i smutnym dla mnie dniu. Cieszą się me oczy widząc przedstawicieli znamienitych rodów jak i duchowieństwa. - Starała się by z każdym kolejnym słowem jej głos nabierał mocy. - Mój świętej pamięci mąż był nie tylko człowiekiem bliskim memu sercu, ale także osobą, która darzyłam wielkim szacunkiem. - Basia wzięła głęboki wdech. - Większość z Was znała go jako człowieka przedsiębiorczego, osobę zdolną do zarządzania wielkim majątkiem. Mi objawił się także jako mężczyzna o wielkim sercu. Żałuję, że dano nam tak niewiele czasu. Jak wiecie, żadne z nas w dniu ślubu nie spodziewało się, że sprawy tak się potoczą… - Basia zawahała się, jednak po chwili dodała dużo ciszej. - Ani podczas ślubu, ani nocy poślubnej.
Magnatka poczułą ponownie strach tamtej nocy i nie musiała nawet udawać łez. Te same popłynęły po policzkach. Otarła rantem dłoni krople.
- To.. Wasza obecność naprawde wiele dla mnie znaczy. To, że chcecie upamiętnić mojego męża w ten sposób. Proszę… jedzcie, pijcie i wspominajcie go dobrze.
Jej wypowiedzi towarzyszyła cisza… ponura… wręcz grobowa. W końcu jakiś szlachcic uniósł kielich i zaproponował toast.- Za Józefa Żmigrodzkiego, cześć jego pamięci!
- Cześć!- odkrzyknęło wielu, a Basia mogła odetchnąć z ulgą.
- Dziękuję. - Upiła z własnego kielicha i zajęła ponownie miejsce przy stole.
- To było bardzo piękne i wzruszające przemówienie.- rzekł uprzejmie siedzący obok niej dostojnik kościelny. Barbara Firleyowa zaś spojrzała z ironicznym uśmiechem na Basię nie mówiąc jednakże nic.
Magnatka skinęła mu głową z wdzięcznością starając się sobie przypomnieć, cóż to za mężczyzna. Teraz na szczęście musiała tylko przetrwać do końca.
- Co więc waćpanna planuje teraz z związku z tak nieszczęśliwym zrządzeniem losu?- zapytała imienniczka Basi przegryzając udko bażanta.
- Na razie muszę pochować męża i chcę to uczynić w grobie rodzinnym. - Magnatka przyjrzała się uważnie swojej rozmówczyni. Jej ironiczny uśmiech nieco Basię zaniepokoił.
- Ach… to zrozumiałe.- odparła kobieta przyglądając się Basi niczym lis gąsce. Jej lekko przymknięte oczy przywoływały wrażenie, że właśnie się namyśla jakby ją pochwycić.- Kiedyż to zamierza waćpanna go chować?
- Nie wiem jak szybko uda się nam dotrzeć do siedziby rodowej… chciałabym to jednak uczynić jak najszybciej. - Basia upiła nieco wina. Nie czułą się na siłach jeść i cieszyła się, że razem z Cosette zjadły nieco.
- No tak… oczywiście. To zrozumiałe, że kochanego męża trzeba jak najszybciej wyprawić na tamten świat.- rzekła spolegliwie, acz dwuznacznie Barbara. I nim Basia mogła wymyślić jakąś odpowiednią ripostę, skinęła dłonią w kierunku pobliskiego stołu.
- Agatko… choć tu moja droga.- rzekła głośno i od stołu tamtego, wstała niewiele młodsza dziewczyna której strój niezbyt pasował to do uroczystości, ale wraz z zadziornym uśmiechem podkreślał charakter dziewczęcia.
- Moja córka Agata. Oczko w głowie ojca i … zupełnie nieobyte dziewczę. Przykro mi je wysyłać jako przedstawicielkę mojego rodu, ale… podagra uniemożliwia mi długie podróże. Liczę, że może zaopiekujesz się ją nieco i ogłady nauczysz?- zapytała próbując wepchnąć swoją córkę jako dwórkę Basi.
Basia uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Witaj moja droga… - Magnatka przyjrzała się dziewczęciu starając się ocenić jakie też może mieć przez nią potem kłopoty. Po dłuższej chwili spojrzała na swoją imienniczkę. - Najchętniej przyjęłabym pod moje skrzydła wszystkie potrzebujące nauk dziewczęta, jednak nie wiem czy zamek nie będzie wymagał przygotowania na przyjazd gości… - Basia skinęła Cosette, by ta podeszła. - To moja ochmistrzyni.
- Z pewnością nie będzie miała waćpanna problemów z Agatką. Dziewczę miłe to, nawet jeśli z wielkim światem nieobyte.- mruknęła cicho Barbara nachylając się ku imienniczce, by lepiej słyszała. Jej dłoń zacisnęła się władczo na udzie Basi, zapewne by podtrzymać ciężar starszej kobiety. I Basia by też pewnie nie zwróciłaby uwagi na to, ani na całkiem miekką pierś dociśniętą w tej chwili do jej ramienia… gdyby nie doświadczenia z Cosette. Agatka tylko wzruszyła przepraszająco ramionami. Widać matka nakazała jej nie odzywać się bez potrzeby i nieproszoną. Dygnęła jednak w ramach powitania. A Cosette ruszyła ku Basi z ciepłym uśmiechem i biodrami poruszającymi się z kuszącą gracją.
- Nie miałam nawet takich wątpliwości. - Głos Basi stał się nagle nieco rozpalony. Chciała zabrać nogę.. tylko czy byłoby to odpowiednie? - Chciałabym jednak godnie przyjąć potomkinię Firleyów.
- Och… Agatce przyda się ktoś, kto pokaże jej jak się zachować odpowiednio.- jej dłoń była silna i władcza. Łatwo sobie było wyobrazić, że podobnie jak Cosette dominuje w alkowie. Sama Francuska zbliżyła się do nich i dygnęła grzecznie.
- Madame Firley… dobrze widzieć panią w zdrowiu.- Barbara spojrzała na nią i wyprostowała się mówiąc. - A więc służysz nadal wdowie po swoim panu? Nie zamierzasz szukaćz nowego chlebodawcy…-
- Jeszcze nie.- odparła z uśmiechem Cosette i zwróciła się do Basi, której udo nadal było ściskane dłonią Barbary, acz już lżej.
- Madam Firley zależy byśmy przygarnęły jej córkę. - Magnatka wskazała na stojąca obok Agate.
- Och, doprawdy? - Cosette udała zaskoczenie i spojrzała na Agatę z zaintrygowaniem. Ta zaś wyraźnie nie przejmowała się tym, że jest w centrum uwagi.
- I co zadecydowałaś, moja pani?- zapytała Francuzka neutralnym tonem głosu.
- Myślę, że wielkim pocieszeniem dla mnie będzie towarzystwo młodszych dziewcząt. - Basia uśmiechnęła się do ochmistrzyni. - Szczególnie jeśli potrzebują one uzupełnić braki w wykształceniu.
-Bien sûr.- odparła po francusku Cosette, gdy Basia czuła tę dłoń wodzącą po jej udzie przez materiał sukni.- Zajmiemy się jej wykształceniem i… oczywiście… przebywaniem w odpowiednim towarzystwie.
Firleyowa odetchnęła z ulgą, leniwie jeszcze wodząc dłonią po udzie Basi, lecz po chwili odsuwając dłoń i uśmiechając się ciepło.
Basia poczułą ulgę. Powstrzymała jednak cisnące się na usta westchnienie. Była w szoku, że jej ciało zareagowało na coś takiego.
-Może… już usiądę, tam…- wskazała skinieniem głowy Agata, na grupkę szlacheckiej młodzieży siedzącej przy jednym stole… choć z dala od centrum komnaty. Co oznaczało, że to jacyś zagrodowi i szaraczki.
- W żadnym wypadku.- rzekła gniewnie matka.- Usiądziesz obok mnie.
A Cosette uśmiechnęła się lisio wpatrując się w oczy Basi. Ona wiedziała… jakie emocje odczuwała jej pani przed chwilą.
Magnatka spojrzała na swą ochmistrzynię niemal błagalnie. WIedziała jednak, że nie powinna tak szybko wstawać od stołu. Musiała szybko odciągnąć myśli od męczącego ją ciepła.
- Z przyjemnością bym się nieco o tobie dowiedziała. - Powiedziała spokojnym głosem do Agaty.
- Och… nie ma o czym mówić. Siedzę na wsi i tatko się mną opiekował, zanim nie umarł.- odparła nieco markotnie Agata, a Cosette zwróciła się do Basi.- Pozwolisz pani na chwilę, jest kwestia spraw organizacyjnych związanych ze stypą, która wymaga twojej uwagi.
- Oczywiście… - Magnatka podniosła się od stołu. - Niebawem do Was wrócę.
- Niewątpliwie. - odparła wyraźnie zadowolona z rozwoju sytuacji Barbara, podczas gdy zajęty “kontemplowaniem” udźca sarniego w słodkiej leguminie biskup nie zwracał większej uwagi na to co się dzieje dookoła niego. Basia podążyła za swoją ochmistrzynią.
- A co to za sprawy organizacyjne? - Wyszeptała, gdy już nieco oddaliły się od gości.
- Nie wiem… ty mi powiedz. Czyżby towarzystwo wdowy Firleyowej budziło w tobie sympatię?- zapytała z drapieżnym uśmiechem Cosette, gdy przechadzały się koło okien. Do ich uszu dochodziły okrzyki i przyśpiewki pijackie z dziedzińca. O ile szlachcice w sali zachowywali właściwą tej sytuacji powagę, o tyle goście na zewnątrz nie mieli w tym przypadku żadnych moralnych hamulców. Zwłaszcza pijani.
- Ach… to… - Basia zarumieniła się. - Ona.. trzymała mnie za udo… pieściła…
- No proszę… ryzykowne zagranie z jej strony. Niemniej gdybyś zasugerowała więcej, to… ona jest ambitną kobietą i dążącą do poszerzenia swoich wpływów. I gotowa zrobić wiele, by swój cel osiągnąć.- zaśmiała się Cosette i zerknęła na matkę i córkę. - Agatka natomiast chowana przy ojcu… nie ma pojęcia, o tym co robiła jej matka by zdobyć wpływy. Ciekawe czy nieboszczyk Firley wiedział.
- Ja… nie chcę by ktoś poza tobą wiedział. - Basia zmieszała się. Czyżby jej imienniczka dobierała się w podobny sposób i do mężczyzn? Czy przechodzili z tym dalej? - Ta dziewczyna… wydaje się być niepokorna, ale i ciekawa.
- Niemniej… podobało ci się. Jej dłoń na twoim ciele.- dworowała sobie Cosette.- Pewnie jej usta poczynały by sobie śmielej.
- Tak jak twoje. - Basia zatrzymała się. - Chcę byś mnie zaspokoiła.
Lanoire spojrzała zaskoczona tym wyznaniem. Powiodła wzrokiem po jej twarzy.- Teraz?
Basia zawahała się.
- T… to niewykonalne, prawda? - Wyszeptała, rumieniąc się coraz bardziej.
- Tu? Nie. W drodze do latryny… może…- oceniła Francuzka.
Magnatka przytaknęła i ruszyła w kierunku tego ustronnego miejsca. Czemu? Nigdy nie spodziewałaby się, że jej ciało tak bardzo będzie się domagać uwagi.
Przez pewien czas szła sama, pogrążona w mroku i z bijącym sercem. Po jakimś czasie posłyszała głośne kroki i odgłosy obcasów. Cosette podążała za nią. Była ciekawa czy ochmistrzyni rzeczywiście ją zaspokoi. Co właściwie przyszło jej do głowy?! Na stypie! Własnego męża. Skrzyżowała ręce na piersi czując jak dłonie drżą.
Cosette podeszła do dziewczęcia. Uśmiechnęła się łobuzersko i popchnęła ją na ścianę korytarza. A następnie docisnęła swoje ciało do jej całując zachłannie usta Basienki i muskając językiem jej wargi. Magnatka poddała się pocałunkowi opierając dłonie na ciele ochmistrzyni. Na korytarzu? Niby Cosette mówiła, że może to zrobić “ w drodze” do latryny. Co jednak jeśli ktoś je zauważy?
- Cosette. - Głos Basi stał się rozpalony, czuła jak jej ciało drży, głodne dotyku starszej kobiety.
- Co?- wymruczała kobieta bezczelnie podwijając falbany jej sukni i liżąc jej szyję.
- A jeśli ktoś nadejdzie? - Basia zerknęła w stronę, z której nadeszła ochmistrzyni.
- Wolisz w wychodku? Mimo zapachów?- zapytała Cosette z drapieżnym uśmiechem podwijając suknię wyżej, odsłaniając łydki i kolana magnatki. Co prawda osłonięte pończoszkami, ale jednak… - a może poprosimy Barbarę by nas pilnowała. Albo by mnie zastąpiła?- znów się droczyła z trachem Basi i pragnieniami.
- N.. nie… nie chce z nią. - Magnatka poczuła jak całą twarz zalewa jej rumieniec. - T.. tutaj.
- Nie brzmisz szczerze.- przesunęła językiem po uchu Basi, tuląc swój biust do jej piersi. I podnosząc jej suknię jeszcze wyżej. I odsłaniając podwiązki i bieliznę oraz halki.- Jak ktoś nas zobaczy… to będzie skandal, chyba że go lub ją przekupimy.
Basia zamruczała. Czuła jak jej kolana miękną.
- Nie dręcz mnie. - Wymruczała, starając się oprzeć o ścianę.
- Suknię pochwyć i trzymaj wysoko… chcę widzieć całe twoje nogi i łono.- wymruczała ochmistrzyni wciskając w dłonie magnatki rąbki jej sukni.
Magnatka pochwyciła poły swojej sukni i posłusznie docisnęła je do swojej piersi.
- Czy.. czy tak dobrze? - Spytała niepewnie, od czasu do czasu odrywając wzrok od Cosette i rozglądając się po korytarzu.
- O tak… idealnie.- kobieta kucnęła przed swoją panią i zabrała się za podwijanie halki i zsuwania jej bielizny. Gdy odsłoniła jej kwiatuszek, zanurzyła w nim palce i zaczęła smakować czubkiem języka. Pieściła jej ciało władczo i z entuzjazmem. Jakby Basia była zabawką w jej rękach.
Magnatka czuła jak jęki cisną się jej na usta, więc zakryła wargi jedną dłonią, drugą kurczowo zaciskając na połach sukni. Jej spojrzeniu coraz trudniej było się oderwać od ciała ochmistrzyni.
Serce biło Basi jak szalone. To co robiły, było nieobyczajne! Skandaliczne wręcz. I w dodatku mogły być przyłapane. Ale jedynie co wychodziło z ust jasnowłosej to stłumione jęki, gdy czuła te badawcze ruchy palców między udami i język muskający wrażliwy punkcik na jej łonie. Cosette wyraźnie bawiła cała ta sytuacja, ale kucając pieściła ciało młodej magnatki z czułością i lubieżności. Nagle… kroki… głośne, stanowcze. Acz delikatnym echem rozchodzące się po korytarzu. Kobiecy obcas.
Wizja tego, że zostaną zobaczone sprawiła, że Basia doszła szybko. Przerażona puściła suknię, nie mogła się jednak cofnąć gdyż tuż za plecami była ściana.
- Co… Cosette, dość.
- Jesteś pewna moja pani ?- mruknęła Francuzka i delikatnie skubnęła ząbkami udo dziewczęcia tuż nad podwiązką.
- Ktoś idzie. - Wyszeptała nerwowo Basia, nie była jednak w stanie odepchnąć od siebie ochmistrzyni.
- Przerażające czyż nie… ktoś mógłby cię podejrzeć na niesfornym zachowaniu.- język Cosette musnął skórę uda. Potem jednak ochmistrzyni wstała i zabrała się za poprawianie sukni Basi. I na tym ją właśnie przyłapała Agatka, córka Barbary.
- Co tak waćpanny knujecie w ciemnym zaułku?- zapytała przyjaźnie.- Pani matka się martwi o was, a i tak długa nieobecność gospodyni nie uszła uwagi gości.
- Agato… nie wypada pytać gospodynię, co knuje. - Basia starała się robić dobrą minę do złej gry licząc na to, że ciemności ukryją jej rumieniec. - Wiesz zapewne gdzie prowadzi ten korytarz i gdzie mogłam się oddalić.
- Wiem. Nie wiem jedynie po co wy dwie stoicie w tym miejscu zamiast kierować się do wychodka lub z powrotem. - odparła rezolutnie dziewczyna. - I po co razem, tam?
- Jesteś bardzo ciekawską istotą, prawda? - Magnatka poprawiła kostium i zerknęła na ochmistrzynie. - Słabo się poczułam, nie jest to jednak twoja sprawa, Agato.
- Może wróćmy już do sali głównej. - zaproponowała ochmistrzyni, podczas gdy Agata uśmiechała się łobuzersko niespecjalnie przejęta krytyką.
Magnatka pokręciła tylko głową i ruszyła w kierunku sali. Będzie musiała utemperować Agatę, tylko jak to zrobić?
Na sali atmosfera się już rozluźniła pod wpływem wypitego alkoholu. Niemniej nadal było spokojnie. Przy biesiadnych stołach toczyły się bardziej wesołe rozmowy. A idąc na swoje miejsce udało się posłyszeć Basi, rozważania na temat tego kto ją sobie do alkowy przygrucha! Na któregoś ze Stadnickich stawiano. Magnatka z zaciekawieniem przyjrzała się rozmówcom. Stadnicki… czy był ktoś taki na liście gości? Była bardzo ciekawa z kim to ludzie ją widzą. Stadnickich na liście jednak nie było, infamisów przecież na stypę by nie zaproszono. Tym bardziej, że w takim Krakowie łatwo byłoby ich osaczyć i zamknąć. Łatwiej przynajmniej niz w ich rodzinnych stronach.
Czemu jednak ktokolwiek sugerował, że ktoś taki ją uwiedzie? Spokojnym krokiem wróciła na swoje miejsce i sięgnęła po kielich by upić wina. Po pieszczotach Cosette czuła się znacznie lepiej.
Znów znalazła się między Barbarą a biskupem. I przyglądała się bawiącym na stypie gościom. Do jej honorowego miejsca podchodzili co rusz kolejni szlachcice, a czasem i szlachcianki. Oprócz ponownie składanych wyrazów ubolewania co chwila pytali o jej plany: długość żałoby, gdzie zamieszkać planuje, jakie miejsca odwiedzić, lub kiedy będzie można odwiedzić kryptę rodową jej małżonka. Oczywiście by za jego duszę się pomodlić przy jego grobie, a nie po to by sprawdzić jak młoda wdowa radzi sobie z kontrolą nad tak wielkim majątkiem. Oczywiście…
Basia starała się nie mówić więcej niż zdradzili jej Michał i Cosette. Odpowiadała, że niebawem planują wyruszyć i wszystko będzie zależało od czasu jaki zajmie im podróż. Zapewniała, że na jakiś czas pozostanie w zamku rodowym i za dwa tygodnie będzie zapewne można odwiedzić grób Józefa.
Stypa powoli się kończyła. Goście powoli zaczęli się rozchodzić i biskup już wylewnie pożegnał się z gospodynią. A co najważniejsze, Basia mogła już opuścić to przyjęcie i odpocząć od tego zgiełku. Podziękowała jeszcze raz gościom za wizytę i oddaliła się do swojego pokoju. Mimo tej chwili słabości z Cosette, przyjęcie można było uznać za udane.


Wreszcie cisza i spokój. Basia sama wróciła na swoje komnaty i mogła odpocząć od dzisiejszych wydarzeń. W komnacie zapalono świeczniki i pewnie podgrzano łoże. Cosette nakazała też pewnie zawczasu przynieść wino i słodkie ciasteczka. Sama ochmistrzyni miała jednakże stypę do nadzorowania, więc jasnowłosa miała trochę czasu dla siebie.
Basia poprosiła jedną ze służących by ta pomogła jej się przebrać w lżejszą suknię i przysiadłszy przy stoliku z winem i ciasteczkami zasiadła do porzuconej lektury. Choć przez chwilę nie chciała myśleć o stypie, Agacie i jej matce, oraz o plotkach, które zasłyszała.
Z początku wydawało się, że tak będzie. Nawet jeśli sama lektura nadal kipiała od emocji i opisu romansowania między dwoma kochanicami to jednak myśli Basi raczej nie sięgały dalej niż do piersi Cosette. Potem jednak …” hrabina spoglądała na nie. Te które poważyły się naruszyć mir jej sypialni. I teraz nagie, spłoszone leżały na jej łożu. Wiedziały że czeka je kara. Nie wiedziały jaka. Palce hrabiny sięgnęły do sprzączek jej sukni…”
Do dwójki kochanek dołączyła ta trzecia. Starsza ale jeszcze piękna. Władcza, której ciało obie dziewczyny wielbiły z uwielbieniem. Co prawda tylko na rozdział, ale pikantny i obfity w opisy jak i pozostałe. Basia czytała go z wypiekami na twarzy. Robiły to we trzy? Czy gdzieś była granica wyuzdania w tej lekturze? Odłożyła książkę i rozpalona podniosła się i padła na łoże. Była zmęczona, a teraz jeszcze podniecona… nie dotknie się. Przymknęła oczy licząc na to, że sen powstrzyma obrazy, które w jej głowie zasiała książka.
Ale sen nie nadchodził. Niepotrzebnie zabrała się za czytanie tej księgi. Przecież dobrze wiedziała jaka jest zawartość tego podarku Cosette. Teraz myśli błądziły wokół starszej imienniczki. Ochmistrzyni wydawała się dużo o niej wiedzieć. Czy one…? Wizja dwóch starszych kobiet w łożu sprawiła, że gorąc w jej ciele stał się nieznośny. Powoli sięgnęła do poł sukni. Podwijając ją czuła wstyd, nie potrafiła jednak tego powstrzymać. Cosette naga… Barbara klęcząca przed nią. Magnatka zanurzyła palce w swoim rozpalonym wnętrzu. Ona… patrzyłaby na nie? Wizja sprawiła że dłoń niemal uderzyła o rozpalony kwiat.
Było już ciemno, nikt jej przecież nie zobaczy. Nikt nie usłyszy. A myśli, wyobrażenia łatwo przychodziły w tym mroku nocy. I chichoty. Chichoty? To nie była część jej fantazji. Ten kobiecy chichot należał do ochmistrzyni i dochodził z korytarza. A posłyszała go, bo… nie domknęła drzwi do komnaty.
Basia gwałtownie zakryła dłonią usta i powstrzymała ruch dłoni. Cosette nie mogła jej zobaczyć w tym stanie… nie mogła, prawda? Nie chciała się uzależnić od ochmistrzyni i tak czuła, że to już się stało. Drżąc z podniecenia czekała, aż Francuzka minie jej pokój.
Posłyszała jak kobieta otwiera lekko drzwi i zagląda do środka.
- Zasnęła… - rzekła cicho do siebie. -... szkoda.
- Nie przyłapie nas? Twoja pani zasnęła.- męski głos rozległ się za nią.
- Ciii…- szepnęła Cosette.- Idź już do mnie.
Odpędziwszy mężczyznę, Francuzka weszła do komnaty pogrążonej już w mroku. Bowiem świece się wypalił.
- Cosette… - Basia chciała odezwać się szeptem, ale bardziej zabrzmiało to jak jęknięcie. - Kim on… co wy… - jej głowa chciała wyjąć palce jednak jej ciało zaprotestowało, otulając je mocniej.
- Ach… a więc jednak nie śpisz.- wyszeptała ochmistrzyni, siadając na łóżku i nachylając swą twarz ku jej. Spojrzeniem przesunęła w dół po całym ciele dziewczęcia.- Przyjdę nieco później… bardzo późno, jeśli wolisz mnie widzieć czyściutką.
- Chcesz z nim spędzić noc… prawda? - Basia użyła wszystkich sił by wysunąć palce ze swego ciała, nie zabrała jednak dłoni od swojego rozpalonego kwiatu. - Ja… ja poradzę sobie…
- Noc? Nie… kilka upojnych chwil z pewnością, ale nie noc. Myślałam czy by nie schować cię w szafie. W końcu wiem o czym rozmawiałaś z panem Michałem. I mała lekcja poglądowa byłaby na miejscu.- wymruczała Cosette i pogłaskała czoło jasnowłosej dłonią.- Wrócę dziś do ciebie… jeśli chcesz.
- Chciałabym… chciałabym zobaczyć tylko… - Basia nie była w stanie wydusić z siebie co robiła. Z obawą sięgnęła mokrymi od soków palcami do ust ochmistrzyni. - Muszę… nie wytrzymam…
- Masz temperamencik.- wymruczała kobieta otulając ustami wpierw opuszki palców, potem same palce. Sięgnęła dłonią ku bezwstydnie odsłoniętemu intymnemu zakątkowi Basi. Palce stanowczo się zanurzyły w kwiecie poruszając stanowczo i mocno, gdy ochmistrzyni lizała i ssała pochwycone palce magnatki.
- To… to ta książka… - Basia musiała zasłonić usta wolną dłonią. Czuła jak jej ciało całkowicie oddaje się Francuzce. Stłumione jęki wypełniły sypialnię.
- Nie oszukuj się. Książka to tylko słowa.- po czym nachyliła się i pocałowała zachłannie usta Basi, dusząc jej jęki. Palce sięgały mocno i poruszały się gwałtownie w innym obszarze dziewczyny wywołując lubieżne mlaśnięcia.
Magnatka odpowiadała na pocałunki poddając się pieszczotom Cosette. Po chwili doszła intensywnie, wyginając ciało w łuk.
- Więc…- mruknęła Cosette oblizując palce na oczach łapiącej oddech Basi.- … przyjdę dziś w nocy do ciebie, jeśli sobie tego życzysz, pani.
- T..tak. - Basia przymknęła oczy. Była wykończona. Emocjami, które towarzyszyły stypie… tym jak bardzo jej ciało zmieniało się pod wpływem Francuzki. - Wróć do mnie.
- Dobrze.- Cosette cmoknęła czule czoło Basi i ruszyła do wyjścia z komnaty.
Magnatka naciągnęła na siebie pierzynę i spróbowała zasnąć.
Co znów nie było łatwe, ze świadomością tego co mogło się dziać w komnacie sypialnej jej ochmistrzyni. Tym razem na szczęście za wiele sobie wyobrazić nie była w stanie. Brakowało jej doświadczenia w tej materii. I to trochę ułatwiało odpoczywanie, ale sen nie przychodził. Myślami uciekała do następnego wieczora. Spędzi go z Michałem… Czy sobie poradzi… gdyby tylko mogła zobaczyć co robi Cosette. Nie była tylko pewna czy chce. Michał był starszym mężczyzną, Francuzka na pewno wybrała sobie kogoś kto odpowiadał jej gustom. Basi, nagle zrobiło się gorąco… była ciekawa czy podoła jutrzejszej nocy. Może… może chociaż spróbuje zerknąć. Powoli podniosła się z łóżka i na bosaka podeszła do drzwi by wyjrzeć na korytarz. Jeśli ochmistrzyni zamknęła drzwi… i tak nie było szans na zobaczenie czegokolwiek.
Ciche jęki i sapnięcia wypełniały korytarz. Służba została odesłana, świeczniki wygaszone. Korytarz wypełniał półmrok i odgłosy… stłumione nieco. Głównie dlatego, że Cosette nie domknęła drzwi do swojej komnaty. I Basia miała świadomość, że uczyniła to celowo. Ot, przynęta dla ciekawości jasnowłosej.
Basia powoli podeszła na palcach do drzwi ochmistrzyni. Przysuwając twarz do szczeliny czuła narastające napięcie.
Komnata Cosette była rozświetlona, więc Basia widziała dobrze nagie ciało Cosette wijące się zmysłowo. Oparta o stolik i pochylona wypinała pośladki drżąc i pojękując. Jej piersi poruszały się hipnotycznie, gdy… poddawana była dość gwałtownym atakom. Na jej twarzy widać było rozkosz i napięcie. Ten akt nie miał nic z delikatności. Był dziki… dopiero po chwili Basia dostrzegła że Cosette nadal miała na sobie podwiązki i pończoszki. Pewnie dlatego że skupiała się na nim… mężczyźnie. On był nagi… sądząc po fryzurze i posturze najemnik cudzoziemskiego zaciągu, muskularny i silny. Ciało owo było mało gibkie, ale fascynujące na swój sposób. Trzymał Cosette jedną dłonią za pośladek, drugą za pukle włosów i poruszał gwałtownie biodrami uderzając swoim ciałem o biodra kochanki. To wywoływało głośne jęki i sypanięcia rozkoszy… niestety nie dało się dojrzeć, co ową rozkosz wywoływało. Podglądając z korytarza nie mogła dojrzeć tego detalu.
Basię kusiło by wejść do pomieszczenia, ale wtedy para z pewnością ją zobaczy. Zacisnęła dłonie na koszuli nocnej. To… to co się działo wyglądało na przyjemne. Czy z Michałem też tak będzie? Był starszym mężczyzną, pewnie nie zbudowanym tak… Basia przesunęła wzrokiem po muskularnym ciele. Aż kusiło by go dotknąć. Ona jednak nie miała tyle doświadczenia co Cosette.. w ogóle go nie miała. Może nigdy się jej nie uda kogoś takiego uwieść? Szybkim krokiem wróciła do swojej sypialni i schowała się pod pierzyną.
Minęło trochę czasu pełnego rozmyślań i rozważań, nim usłyszała jak jej drzwi do komnaty się otwierają i zamykają. Cosette podchodziła powoli do jej łoża. Usiadła na nim, by sprawdzić, czy Basia już zasnęła.
- My.. myślisz… że kiedyś uda mi się… - Głos Basi drżał. Od jakiegoś czasu była na granicy szlochu. Jej głowę wypełniały czarne myśli. Powinna wyjść za jakiegoś szlachcica, zadbać o majątek, o dziedzica… Czy miała prawo kogokolwiek uwodzić. - mieć kogoś takiego dla siebie?
- Mężczyznę? - zapytała wesoło Cosette i zaśmiała się cicho.- Moja droga, nie wiem czy spoglądałaś ostatnio w lustrze. Jesteś ładniutka i bogata… możesz mieć na pęczki przystojnych kochanków.
- Ale ja nie wiem… nie wiem jak kogoś uwieść. - Basia skuliła się pod kołdrą. - Wszyscy, którzy do mnie przyjdą będą tylko osobami, które.. które będą chciały tego majątku.
- Nie. Nie będą chcieli tylko majątku. Ten z którym byłam… z pewnością z chęcią posiadłby ciebie, nawet jeśli nie otrzymałby nic w zamian.- dłoń Cosette wślizgnęła się pod okrycie i pochwyciła za pośladek dziewczyny.- Chcesz tego? Z pewnością mogłabym go sprowadzić później, gdy już Michał pozbawi cię kłopotliwego dowodu twojej niewinności.
- Ja… czemu by mnie chcieli. - Basia zadrżała od dotyku ochmistrzyni. Niepewnie sięgnęła dłonią do uda starszej kobiety.
- A czemu mieliby nie chcieć? Jesteś młodsza ode mnie i ładniejsza. -mruczała wprost do ucha Basi Cosette delikatnie skubiąc ząbkami płatek uszny.
- Ale ty jesteś… bardzo namiętna. - Głos Basi zamienił się w pomruk. Jej dłoń wędrowała po kobiecym udzie. Prawie nagim udzie… szlachcianka dotarła do podwiązki, co oznaczało że… Francuzka nie przebierała się ni nie myła. Przyszła od razu do niej.
- A ty nie?- zapytała Cosette całując szyję magnatki.
- Chyba.. chyba nie. - Basia speszyła się. Czy rzeczywiście była namiętna? Gdy była obok ochmistrzyni, wydawało się jej, że jest jedynie brzydkim kaczątkiem. Ostrożnie sięgnęła palcami go kwiatu kobiety. - Czy… czy cię nie boli?
Bardziej lepkiego niż zwykle.
- Och… nie. Już dawno przestało.- zaśmiała się Cosette całując ucho, a potem policzek szlachcianki, powoli zbliżając się do jej ust. - Jeśli nie czujesz się taka pewna swojej urody, to może postaraj się uwieść mnie Basiu.
Magnatka wystraszyła się nieco. Bo jak miała uwieść doświadczoną Cosette? Powoli pocałowała Francuzkę, wsuwając jednocześnie palce do jej lepkiego kwiatu.
Francuzka odpowiedziała na pocałunek z wyraźnym zapałem i naparła biodrami na palce jasnowłosej. Te zagłębiły się w znanym sobie, ale wyjątkowo lepkim zakątku.
- Śmiałości ci nie brakuje, jak widzę.- szepnęła ochmistrzyni cicho patrząc wprost w oczy kochanki.
- Mówiłaś, że tak lubisz. - Basia sięgnęła drugą dłonią do piersi Cosette. - Po za tym… to tylko względem ciebie.
-Doprawdy? Ale czyż nie dotyk innej kobiety wzbudził w tobie ochotę.- droczyła się Francuzka całując usta Basi i pozwalając jej palcom na pieszczoty. Na zabawę miękkimi krągłymi piersiami i intymnym zakątkiem. Zadrżała pod dotykiem jasnowłosej.- A jak ci się podoba Agata? Nie chciałabyś zdusić jej ironicznego uśmiechu namiętnym pocałunkiem?
- Chciałabym… chciałabym go zdusić. - Przyznała cicho Basia nie przerywając ruchów palców w kobiecości kochanki. - Ale.. pocałunkiem?
- Pocałunkiem i pieszczotą…- jęknęła Cosette odruchowo poruszając biodrami.- Jest nieodrodną córką… swojej matki, nawet jeeśli nie zdaje sobie z tego sprawy.
Basia przysunęła się bliżej Francuzki dociskając do niej swoje ciało na tyle na ile pozwalała poruszająca się dłoń.
- Skąd znasz Barbarę? - Powiedziała i uszczypnęła ustami dolną wargę kochanki.
- Nim trafiłam na dwór twojego męża, przebywałam na królewskim dworze. Bardzo ambitna kobieta…- ochmistrzyni drżała czując jak spełnienie zbliża się z każdym ruchem palców kochanki.-... świadoma swojej urody i gotowa na podbój każdej alkowy. I czerpiąca przyjemność z tego… choć i przekupstwa, szantażu… próbowała. Męża na prowincji trzyma… i dzieci.
- Była też w twoje alkowie? - Basia przyspieszyła ruchy palców, chcąc doprowadzić kochankę na szczyt.
- Ja w jej…- pisnęła drżąc coraz bardziej i doszła z cichym krzykiem. - Potrzebowała się nauczyć tego i owego.
Basia wtuliła się w kochankę. Więc Cosette nie uczyła tylko jej. Ciekawe ile miała takich uczennic. Ile kobiet robiło to z kobietami.
- Ciekawe czego chce posyłając Agatę na mój dwór. - Wymruczała cicgo wprost w rozpaloną pierś kochanki.
- Potęgę swojego rodu umocnić, chce by jej córeczka pochwyciła któregoś z bogatych admiratorów którzy zaczną wpadać do ciebie z wizytą. Za wszystkich przecież nie wyjdziesz za mąż.- zaśmiała się czarnowłosa wodząc palcami po puklach dziewczyny.
- Byłoby jej bardzo nie na rękę, gdyby córka zamiast tego zadurzyła się we mnie. - Basia uniosła głowę i pocałowała podbródek Cosette.
- I to cię martwi?- zaśmiała się ochmistrzyni przeciągając się leniwie.
- Nie chciałabym, by ktoś nam zaszkodził. - Basi nie było do śmiechu. Nie potrafiła się odnaleźć w tym wszystkim. Jeszcze.
-Chcesz iść spać już?- zapytała Cosette tuląc szlachciankę do siebie.
- Nie zasnę… zapewniłaś mi zbyt piękne widoki. - Basia uśmiechnęła się. - Nie będę w stanie się uspokoić.
- Więc teraz twoja kolej na zapewnie mi widoków. Wstań, zdejmij tę koszulę nocną i usiądź na stoliku… golutka. - zażądała Cosette.
- Ale ja nie mam partnera. - Basia uniosła się na łóżku i spojrzała z góry na ochmistrzynię jakby upewniając się czy ta nie żartuje.
-No i? Ładna jesteś i bez kochanka. Dotkniesz się dla mnie?- zamruczała kocho i uśmiechnęła lubieżnie.
- Mogę… - Magnatka zarumieniła się. Nie rozumiała co w tym widoku miałoby być atrakcyjnego, ale posłusznie podniosła się z łóżka i zdjęła koszulę nocną. - Mam.. mam się sama dotykać?
- Po prostu przymknij oczy i wyobraź sobie to co już widziałaś, albo to co chciałabyś poczuć. - wymruczała zmysłowo Cosette siedząc naga na łóżku. Półmrok podkreślał jej ponętne kształty.
- Dobrze… - Basia powoli rozwiązała troczki koszuli i zdjęła ją odsłaniając nagie ciało. Poczuła jak puszczone luźno blond włosy opadły na plecy. Więc… miała usiąść na stoliku. Ostrożnie stąpając w półmroku zajęła miejsce na stoliku. To było tak dziwne. W ciemnościach starała się wypatrzeć, czy Cosette naprawdę ją obserwuje.
Kobieta nie odrywała od niej wzroku, wodziła spojrzeniem po jej ciele, obecnie skupiając się na pośladkach i udach. Uśmiechała się przy tym lubieżnie.
- Nie rozpraszam cię aby?- zapytała łobuzersko.
- Podniecasz. - Magnatka usiadła na stoliku i rozchyliła nieco nogi.
- To chyba dobrze…- uśmiechnęła się Cosette przechylając głowę na bok.- Mówiłam. Ogień namiętności w tobie płonie jasno.
- A ja mówiłam, że to przez ciebie. - Basia pomału zaczęła wodzić dłońmi po swoim ciele. Czy Cosette naprawde się to podobało? To jak ujmuje swoje piersi, jak zaciska na nich palce?
- Za dużo mi władzy dajesz. Ja mogłam tylko wzmóc ogień, ale nie go stworzyć.- mruczała zmysłowo Cosette łakomie wędrując spojrzeniem po krągłościach biustu swojej pani.
- Ale ja… nigdy nie myślałam o tym. - Jedna z dłoni powędrowała niżej. Było tak gorąco. Wzrok ochmistrzyni zdawał się rysować na jej ciele palące ścieżki. - Bałam się.
- Nie będziesz wiecznie dzieckiem Basiu. Kiedyś musiałaś stać się kobietą.- rzekła Cosette wstając i nie odrywając oczu od młodej kochanki ruszyła ku niej hipnotycznie kołysząc biodrami.
- Według niektórych… byłam już starą panną. - Magnatka zanurzyła palce w swoim kwiecie, nie odrywając wzroku od Francuzki. Było jej tak gorąco. Chciała.. choć odrobinę sobie ulżyć.
- Zwykle wychodzi się za mąż wcześniej. - przyznała Cosette coraz bliżej.- Takie są zwyczaje, ale… małżeństwo nie ma zbyt wiele wspólnego z namiętnością. To obowiązek i umowa.
- A to namiętność czyni dziewczęta kobietami? - Basia zatrzymała ruchy dłoni.
- Nie. Zwykle to czyni męska kuśka.- zażartowała wulgarnie Cosette podchodząc bliżej do Basi.- Tak przynajmniej twierdzą synowie Adama. Bo kobietą czyni władza nad sobą, nad swoimi walorami i nad mężczyznami właśnie.
- Zazwyczaj… oni twierdzą, że sprawują władzę nad nami. - Wymruczała Basia nie mogąc oderwać wzroku od ochmistrzyni.
- Twierdzą wiele rzeczy.- zamruczała zmysłowo Cosette coraz bliżej szlachcianki.- Nie wszystkie one są prawdziwe Basieńko.
- Yhym… - Magnatka ponownie zaczęła poruszać palcami w swoim wnętrzu.
- Niekiedy potrafią być drapieżni i dzicy jak bestie. - pochwyciła za pukle włosów Basi szarpnęła delikatnie acz stanowczo wymuszając lekkie wygięcie się szlachcianki w łuk. Przylgnęła ustami do jej szyi, a dłonią objęła krągłość piersi.-... ale bestię da się okiełznać uległością. A któż jest lepszą osobą do układania bestii, jeśli nie niewiasta?
- Ale… to boli, prawda? - Głos Basi zamienił się w pomruk gdy dotknęły jej usta ochmistrzyni. Przyspieszyła ruchy palców w swym wnętrzu.
- Nie wyglądasz na szczególnie zbolałą.- droczyła się Cosette wodząc ustami po szyi szlachcianki i ściskając delikatnie pierś pochwyconą dłonią.
- Ale.. ty we mnie nie wejdziesz, prawda? - Cała ta sytuacja przyprawiała Basię o obłęd. Wzrok rozmywał się. Liczyły się tylko pocałunki kochanki i palce w jej własnym wnętrzu.
- To akurat nie jest możliwe…- przyznała ze śmiechem Cosette, a jej usta skupiły się na szczycie drugiej piersi jasnowłosej.
Magnatka jęknęła głośno i wyprężyła się na stoliku. Wbiła palce mocniej we własne wnętrze i doszła w objęciach kochanki.
- Co za uroczy widok.- zamruczała zmysłowo Francuzka i pocałowała usta jasnowłosej.
Basia pochwyciła głowę ochmistrzyni, dłonią która dotychczas pieściła swą pierś i pogłębiła pocałunek. Dlaczego ta kobieta wywoływała w niej takie odczucia? Czy naprawdę była namiętną osobą, czy też tylko Cosette na nią tak działała? Nie chciała o tym myśleć. Całowała więc zachłannie, przytrzymując Francuzkę.
Temu pocałunkowi towarzyszyło ocieranie się ich miękkich piersi o siebie i inne doznania… takie jak dłoń Cosette muskające jej podbrzusze.
-Co moja pani planuje na jutro? Odpoczynek czy wyruszamy?- zapytała ochmistrzyni z uśmiechem.
- Chciałabym jak najszybciej wyruszyć. - Basia mimo czarnych myśli uśmiechnęła się. - Czy… czy jest ktoś kogo powinniśmy zaprosić na pogrzeb?
- Nie. To raczej rodzinna uroczystość.- odparła Cosette ciepło. - Zresztą wszystkie ważne uroczystości, w tym msza pogrzebowa i msze za duszę jego już się odbyły w Krakowie.
- Dobrze… chciałabym nieco odpocząć. - Basia odetchnęła z ulgą. - Jak widzisz moją przemowę?
- Słyszałam lepsze… ale i gorsze też.- odparła ironicznie Cosette dodając po chwili z uśmiechem. - Przynajmniej nie wydawałaś się morderczynią.
- Czasem aż mi żal, że nie noszę jego dziecka. - Magnatka westchnęła ciężko i oparła głowę o ramię ochmistrzyni.
- Dobra z ciebie duszyczka. Acz dziecko…- zamilkła nagle Cosette i pogłaskała ją czule.-... Jesteś naprawdę za dobra dla tego rodu.
- Teraz to ja jestem tym rodem, prawda? - Basia objęła ochmistrzynię mocno i ponownie wtuliła się w nią niczym dziecko. Jedyne co nie pasowało do tego obrazka, to to że owinęła też nogi wokół bioder starszej kobiety, dociskając ją tym samym do siebie.
- Ttak… ty. - odparła jakoś tak niepewnie Cosette i czule głaskała po głowie Basię.
- Czy powinnam o czymś wiedzieć nim wrócimy do zamku? - Basia odchyliła się i spojrzała na nią niepewnie. - Nie jestem jedyna Żmigrodzką?
- Pewne sprawy najlepiej doświadczyć, bo słowa nie potrafią ich opisać.- wyjaśniła ze smutnym uśmiechem ochmistrzyni.
- I doświadczę ich w zamku rodowym? - Magnatka zaczęła czuć szczery niepokój. Co złego mogło się jeszcze wydarzyć?
- Tak. Tam poznasz nieco lepiej historię.- wyjaśniła enigmatycznie Cosette.
- Nie ułatwiasz mi zaśnięcia, wiesz? - Basia westchnęła ponownie i zerknęła na łóżko. - Ale wdowa powinna wyglądać na zmęczoną, czyż nie?
- Utulę cię do snu.- wymruczała czule Francuzka.
Magnatka przytaknęła i ponownie mocno objęła ochmistrzynię, całując ją mocno.
- Chyba bardzo ci się podobam. Czyżbyś się zadurzyła we mnie Basiu?- mruknęła cicho ochmistrzyni po pocałunku.
- Jeśli zadurzenie polega na tym, że dobrze się przy kimś czujesz… - Magnatka zaśmiała się cicho i uśmiechnęła ciepło do kochanki. Wątpiła by łączyła ją z Cosette miłość. Choć byłaby ślepa twierdząc, że ochmistrzyni nie jest jej bliska. Tylko… czy Francuzka musiała to wiedzieć. - ... to tak.
- Chodźmy do łoża Basiu. -zaproponowała czule niewiasta głaszcząc jasnowłosą po puklach.
Basia przytaknęła ruchem głowy i wypuściła kochankę ze swych objęć. Po chwili zsunęła się ze stolika i ruszyła z powrotem do łóżka.
 
Aiko jest offline