Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2019, 12:30   #12
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Odrobinę wahając się, w końcu podążyłam za Morrisaną, przekraczając próg. Od wejścia rozejrzałam się uważnie po wnętrzu.

Duża sala z twardym klepiskiem, na którym ustawione były ciężkie drewniane ławy i stoły, wydawała się niemal pusta. Pod sufitem wisiało kilka dużych świeczników, oświetlających większą część pomieszczenia, lecz wciąż pozwalających ukryć się w ciemnych kątach tym, którzy przybywali tu nie dla przyjemności, lecz we własnych ciemnych interesach. Po prawej stronie gospody były schody wiodące na piętro gdzie znajdowały się pokoje do wynajęcia dla zdrożonych wędrowców, którzy akurat tą wioskę wybierali na przystanek w swej podróży. Po lewej stronie zaś znajdował się szynkwas a za nim wejście na zaplecze, gdzie była kuchnia i magazyn. Po głównej sali uwijały się niewolnice, sprzątając i przygotowując się na przybycie bywalców, głównie tutejszych chłopów, którzy po skończeniu pracy w polu, zamiast do domów woleli spieszyć na jakiś napitek. W tej gospodzie nie pracowały wolne kobiety, gdyż żaden z mężów i ojców nie chciałby widzieć w tym miejscu swojej żony lub córki, a raczej, być widzianym przez nie.

Było to chyba najbardziej obskurne miejsce w jakim miałam okazję przebywać. Chata Morrisany teraz zaczęła mi się wydawać bardzo przytulna. Szczerze to w świątynnych piwnicach było przyjemniej niż w tej karczmie. Jednak nie zdecydowałam się na zwerbalizownie własnych przemyśleń i po prostu szłam za starszą kapłanką. Trochę żałowałam, że nie miałam ze sobą buzdyganu.
- Nie mam ze sobą pieniędzy - uprzedziłam Morrisanę. Sama tym faktem nie byłam zmartwiona, bo ani nie byłam głodna, ani tym bardziej miejsce nie zachęcało mnie by cokolwiek pić albo jeść.

– Nie szkodzi, jeśli będziesz mieć na coś ochotę ja stawiam. – Uśmiechnęła się a potem zasiadła przy jednej z ław. Gdy usiadłaś obok, zaraz podeszła jedna z dziewczyn.

– Witam Morrisano, jak miło cię widzieć – zaszczebiotała młoda niewolnica uśmiechając się. – To co zawsze?

– Będę wdzięczna. – Odparła kapłanka. – Jak się miewasz Elizo?

– O wiele lepiej odkąd "pomówiłaś" w mojej sprawie z tamtym mężczyzną. Dziękuję. Zawsze byłaś dobra dla nas… ale nie spodziewałam się tak wiele.

– To że nie jesteś wolna Elizo, nie czyni cię gorszą osobą – Uśmiechnęła się do niej. – A i ja jestem przecież niewolnicą boskiej woli.

– Szkoda, że inni tak nie myślą. – Nagle dziewczyna spojrzała na ciebie i zrobiło jej się głupio, tak zajęła się Morrisaną, że całkiem zapomniała o tym co przystoi a co nie.

– A jak tobie mogę służyć Pani? – Zapytała już bardziej w uniżony sposób. – Przepraszam za moje zachowanie…

Pokręciłam przecząco głową.
- Dla mnie na razie nic nie potrzeba - odparłam udając że nie zauważyłam tego dość niestosownego zachowania. Ale przypomniała mi ona o innej niewolnicy. Elfce, której obiecałam się pomodlić w jej intencji. - Długo już mieszkasz w tym miejscu? - zapytałam Morrisanę.

– Hymmm. Urodziłam się dwa dni drogi na północ od tej osady… teraz tamtego miejsca już nie ma, wojska chana je spaliły. Potem spędziłam kilka lat w sierocińcu, głębiej za granicami, jeszcze wtedy królestwa. Potem byłam uczennicą kapłana Alberta, a gdy osiągnęłam wiek dorosły dołączyłam do królewskiej armii jako kapelan i znów przybyłam tu walczyć z chanem, potem na tronie zasiadł Eric, i w ciągu dziesięciu lat uczynił Ballen cesarstwem, a to było już ze dwa lata temu. W tym czasie byłam w armii aż do zakończenia wojny z chanatem. Wojska się wycofały a ja zostałam. Z przerwą jednego roku, mieszkam tu zatem dziesięć lat. – Wyliczyła w końcu. – Tak… mam ponad czterdzieści lat. – uśmiechnęła się. W tym czasie dziewczyna zdążyła się już oddalić.

- Jej... Pewnie przy okazji poznałaś kawałek świata - byłam pod wrażeniem opowieści kapłanki. - Czemu po wojnie zdecydowałaś się osiedlić właśnie tu, a nie gdzieś... Po prostu gdzieś indziej?

– Może głupi sentyment… a może to, że mogłam pomóc po wojnie… może fakt, że pakt zawarty przez cesarza z obecnym chanem, był znamieniem pokoju, którego przez tyle lat szukałam, nawet nie zdając sobie sprawy. Sama nie wiem. Wiele krwi moich przyjaciół i wrogów wsiąknęło w tą ziemię i chyba bym chciała by, gdy nadejdzie mój czas i moja krew do nich dołączyła. Dlatego tu chcę umrzeć i zostać pogrzebana.

- Ja nie wybrałabym rodzinnych stron nawet na pochówek. Więc pasuje mi, że wywieziono mnie daleko od nich - stwierdziłam z przekonaniem w głosie. Rozsiadłam się wygodnie na ławie i oparłam łokciami o blat stołu. - A w życiu czekają mnie jedna z dwóch ścieżek: albo pozwolą mi ruszyć na pielgrzymkę i poznam trochę świata, albo zamkną na wieki w zakonie i skupię się na moich ziołach - wzruszyłam ramionami.

– A czego byś chciała, tak naprawdę, gdyby nie ciążył na tobie żaden obowiąze]k?

Spojrzałam kątem oka na Morrisanę zastanawiając się co odpowiedzieć.
- Gdyby nie ten obowiązek to nie miałabym co ze sobą zrobić - przyznałam.

– To nieprawda. Jest wiele rzeczy, które mogłabyś robić… zastanów się proszę. – Zachęciła.

- Wolę nie - pokręciłam głową. - Lepiej się skupić na tym co realne. A jak stanie się coś nieprzewidzianego... To wtedy będę się martwić.

– Jeśli zaczniesz przygotowywać się na to co nieprzewidywalne, gdy to już nastąpi, podejmiesz najgorsze z możliwych decyzji. – Odpowiedziała łagodnie. W tym czasie dziewczyna przyniosła masywny drewniany kufel wypełniony jakimś płynem i postawiła przed Morrisaną.

– Dziękuję ci – Powiedziała kobieta do niewolnicy, która ukłoniła się tylko, speszona twoją osobą i zaraz odeszła.

W tym czasie również, do gospody weszła pierwsza grupa tutejszych, głośna i od wejścia domagająca się napitku.

- No więc sama widzisz - uśmiechnęłam się lekko. - Mam swoje dwie ścieżki w życiu i mi wystarczą. Oby więc Toriel miał mnie w opiece żeby nie było konieczne wydarzyć się nic co sprawi, że będziesz musiała płacić głową za moje czyny - westchnęłam ciężko i przelotnie przyjrzałam się nowym gościom gospody.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline