| - Rozmawiajcie sobie - zachęciłam je. - Jestem po prostu zmęczona dzisiejszym dniem.
– No właśnie, my tu gadu, gadu, a nie za to nam gospodarz płaci. – Rzuciła bardka dopijając wino z kubka. – No dobra… skoro wy takie znawczynie, to wam z Gali pokażemy coś specjalnego, coś co zwykle tylko dobrze płacącym arystokratom płacimy. – Wstała z miejsca i zawołała jedną z dziewczyn.
– Przynieś no pięć jabłek. – Wydała polecenie. Niziołka uśmiechnęła się szeroko i zeskoczyła ze stołu, a potem zaczęła podskakiwać w miejscu dla rozgrzewki.
- Gospodarza stać na was? - zapytałam dosyć zdziwiona tym, bo zakładałam, że kobiety były tu przejazdem, a nie dla pracy.
– Nie, nie stać. Ale jak już gdzieś się zatrzymamy w podróży, to se dorabiamy. Może to niedużo ale zawsze – Poszła na środek sali. W czasie waszej rozmowy pomieszczenie zdążyło się zapełnić. Niziołka zaraz dołączyła do swojej pani, odebrawszy jabłka od służki.
- Ciekawe co zamierza zrobić z nimi - mruknęłam do Morrisany.
– Jeśli to naprawdę uczennica Arlena… zapewne coś ryzykownego.
– Moi drodzy. Zachwycone tutejszymi ziemiami i ludźmi, postanowiłyśmy pokazać wam coś niezwykłego… sztuka okupiona krwią i życiem wielu moich poprzednich służących! – Zawołała na cały głos Evi, zaś Gali zaczęła żonglować jabłkami. – Ostrzegam, że najmniejszy błąd z mojej strony, najmniejsze omsknięcie dłoni, zakończy jej życie, więc nie jest to sztuka dla o słabych sercach.
- Chyba wiem co zrobi - wyprostowałam się. - Jako dziecko widziałam pokaz. Położyli damie na głowie jabłko. I strzelili do niej. Znaczy nie w nią, tylko w jabłko z kuszy.
– Gali… jesteś, jabłonią… – Powiedziała wysoka kobieta i wyciągnęła pięć noży. W tym czasie niziołka przestała żonglować i stanęła na jednej dłoni, wyginając się tak, żeby nogi mieć nad głową. W zębach za ogonek trzymała jedno jabłko, palcami prawej stopy drugie tak by zwisało nad jej głową, trzecie jabłko położyła na spodzie lewej stopy i utrzymała, tak aby nie spadło. Czwarte jabłko chwyciła za ogonek dłonią i zamarła w tej pozycji. Piąte jabłko zostało na ziemi.
Evi ruszyła kilka kroków przed siebie. A potem bez ostrzeżenia odwróciła się i rzuciła nożem trafiając jabłko trzymane przez niziołkę w dłoni, nóż wraz z przebitym jabłkiem utkwił w ścianie, tłum zaczął bić brawo, ale zaraz ucichł. Kobieta znów stała tyłem do swojej partnerki, teraz jednak trzymała gotowe dwa noże.
Odwróciła się momentalnie, dwa noże niemal jednocześnie wbiły się w dwa jabłka na stopach Gali, a potem w ścianę.
Teraz Evi znów podrzucała w dłoni jeden nóż. Chwyciła go i odwróciła się gdy nagle jakiś dowcipniś wrzasnął, nóż jednak poleciał idealnie w kierunku jabłka trzymanego w zębach przez niziołkę.
Evi znów się odwróciła, a Gali stanęła na nogach i podbiła ostatnie jabłko nogą, chwyciła je w dłoń i się w nie wgryzła. W tym czasie wszyscy wiwatowali, tylko kilku cwaniaków marudziło, że nie polała się krew.
Nim jednak ktokolwiek zdążył zareagować, bardka rzuciła ostatnim nożem, który trafił centralnie w jabłko jedzone przez dziewczynę, kładąc ją na ziemię.
Wszyscy zamarli. Niziołka przestała się ruszać, a bardka wyglądała na przerażoną.
Natychmiast poderwałam się z miejsca i niewiele myśląc pobiegłam do niziołki z nadzieją, że będę w stanie jej jakkolwiek pomóc.
Gdy tylko się zblizyłaś ujrzałaś, że dziewczyna żyje, była to tylko część występu, zaraz potem Gali usiadła unosząc nadgryzione jabłko z wbitym nożem w górę. Evi wybuchnęła śmiechem, a cała sala zaczęła na stojąco bić brawo. Bardka zaczęła się kłaniać publiczności. Niziołka uśmiechnęła się szeroko do ciebie i wstała.
Pokręciłam głową w dezaprobacie na to, że dałam się tak podpuścić. Odwróciłam się i wróciłam do stołu.
- Jeśli pozwolisz to wrócę do twojej chaty - powiedziałam do Morrisany i skierowałam się do wyjścia.
– Czujesz się ośmieszona? – Zapytała Morrisana z troską w głosie.
Zatrzymałam się wpół kroku.
- Już mówiłam. Jestem zmęczona - odpowiedziałam jej i poszłam dalej. Nie oglądając się wyszłam z karczmy. Skierowałam się prosto do chaty na uboczu, gdzie mieszkała starsza kapłanka.
Gdy do niej dotarłaś było już całkiem ciemno.
Przed chatą, przy ognisku siedział wilczy kieł. Spojrzał na ciebie pytająco.
– Nie spodobała ci się wizyta w gospodzie? – Zapytał. Zauważyłaś, że na ogniu opieka upolowanego zająca.
- Nie szczególnie przypadły mi do gustu tamtejsze rozrywki - przyznałam. - Idę spać. Dobrej nocy - dodałam i weszłam do chaty. Podeszłam do kąta gdzie leżały moje rzeczy i wyjęłam z plecaka zwijane posłanie. Rozłożyłam je i usiadłam na nim w klęczki. Złożyłam dłonie do modlitwy, trzymając między nimi medalion i zaczęłam szeptać słowa, kierując je do mojego boga. Po zmówieniu ogólnych modlitw, przeszłam do tych szczegółowych za konkretne osoby. Wpierw za pomyślność dla Cesarza, a po tym w intencji niewolnicy, która mnie o to prosiła tego dnia.
Nie pamiętałaś nawet kiedy zmorzył cię sen. Obudziła cię natomiast potrzeba ciała, na którą nie miałaś czasu w ciągu dnia. Oczywiście byłaś przyzwyczajona do skromnego życia, więc potrzebą tą nie był głód, mimo, że poszłaś spać bez kolacji.
W chacie było cicho i ciemno.
Powoli wstałam z posłania, w międzyczasie starając się przyzwyczaić wzrok do ciemności, żeby dostrzec w niej choćby kontury, które pozwolą mi poruszać się po chacie. Ostrożnie stawiałam kroki, kierując się do wyjścia.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |