Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2019, 02:14   #10
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Vppbdf-qtGU[/MEDIA]
Brak okien dało się wytłumaczyć na różne sposoby - pokój hotelowy mógł znajdować się w piwnicy, albo projektant z założenia chciał go upodobnić do klaustrofobicznej komory żywcem wyjętej ze statku kosmicznego… ludzie mieli przeróżne gusta i zachcianki, a branża usługowa wychodziła z siebie, aby je spełnić, co przyciągało klientów akurat do ich firm. Była jeszcze jedna opcja: brak grawitacji, horrendalna cena wynajmu apartamentu, która wpędziła w niepewność nawet kogoś takiego jak Rikke.
Lewitując ponad łóżkiem Pinky powoli łączyła fakty, dodając dwa do dwóch, a nie było to proste. Kolejna pobudka, kolejny kac i coraz mocniej obolałe ciało.

- Jesteśmy… na Orbicie? - spytała, przełykając palącą żółć z gardła. Odbiła się od kolumny łoża, nurkując za pilotem antygrawitacyjnym. Wylądowały w kosmosie… ale za to jakie zajebiste lamy sobie sprawiły!

- Pierdolę, więcej z wami nie piję - mruknęła obolałym tonem żywej skargi, rzucając zmęczone spojrzenie przez ramię. Parsknęła wreszcie - powiedzmy do wieczora.

Nastąpiła fala krótkich i szybko urwanych pisków gdy grawitacja wróciła na swoje miejsce i trzy lewitujące dziewczyny spadły wraz z prawem ciążenia. Nie spadały długo bo nawet od sufitu gdzie już doleciała Silje nie było tak wysoko. No i było miękko bo na szczęście wszystkie wylądowały z powrotem na łóżku.

- Ooo… ale ulga… jeszcze chwila i puściłabym pawia… - jęknęła wymęczona dredziara zgarniając swoje dredy ze swojej twarzy. Wyglądała na to, że chwilowo nic innego jej nie interesuje.

- Jak to na orbicie? W kosmosie? Myślisz, że jesteśmy w kosmosie? - szarowłosa skoncentrowała się na bardziej przyziemnym aspekcie ich aktualnej egzystencji. A właściwie to jak najmniej przyziemnym. Popatrzyła pytająco na swoje żony bo taki scenariusz chyba wydał się jej mało prawdopodobny. A mimo wszystko jakoś podejrzenie pasował do tego wszystkiego co tu było odkąd się obudziły.

- Więcej z wami nie piję - Eden jęknęła ponownie, układając się na plecach i gapiąc w sufit. Za każdym razem gdy płynęły we trzy, zdarzało się coś, co potem ciężko szło odkręcić… albo racjonalnie wytłumaczyć. Jak wtedy, gdy po pijaku zwidziało im się, aby przemalować mieszkanie Silje, co skończyło się pożarem i nocą spędzoną na dołku za zakłócanie ciszy nocnej, obrazę funkcjonariusza i bójkę. Przynajmniej po tamtej imprezie został im pamiątkowy indiański pióropusz… a żadna nie miała pojęcia skąd i kiedy się u nich pojawił.
- No dobra… zjedzmy coś - westchnęła boleśnie - I gdzie do cholery się podziali nasi komiksowi bohaterowie? Ten batman miał całkiem niezły sprzęt - uśmiechnęła się na samo wspomnienie zabaw z zeszłej nocy. Nagle poderwała się do pionu, odpalając holofon - Jaki dziś mamy dzień tygodnia? - gorączkowo czekała aż hologram się uruchomi.

- No! Widziałyście jak mnie zapinał! - Silje z miejsca się ożywiła. Przekręciła głowę w bok aby wyszczerzyć się do swoich małżonek triumfującym uśmieszkiem. - A z przodu ta Catwoman. - rozmarzyła się i powtórzyła na sobie scenkę jaką widziały na filmie. Tylko teraz sama leżała w pozycji jaka wówczas leżała zamówiona Catwoman. - Jeeej… a ja z tego nic nie pamiętam… - radość przygasła gdy uświadomiła sobie, że ma z tej imprezy jedną wielką dziurę w pamięci.

- No ale mamy filmik. I no jak się nie przyznasz, że film ci się urwał no to każdy kto by zobaczył ten filmik to by ci zazdrościł. - Rikke znalazła niezłe rozwiązanie. W przeciwieństwie do kumpeli leżała na brzuchu i wesoło sobie machała nóżkami w powietrzu. Wciąż miała czerwoną i czarną pończochę Harley i jej jednego buta.

W międzyczasie Eden wygrzebała skądeś swoje holo. Wyglądało nie aż tak strasznie na kalendarzu i godzinie. Połowa soboty. Czyli przebalowały noc i pewnie przespały połowę dnia kolejnego. No i lokalizator potwierdził, że były na Heliosie. Stacji orbitalnej nastawionej na kasyna, burdele, rozrywkę i turystów. Aż szkoda było myśleć ile za to zabuliły. O ile Rikke nie miała jakiejś tajnej rezerwacji na trzy osoby to chyba faktycznie tylko w stanie całkowitego nabzdryngolenia mogła tak szastać kasą. Pewnie jeszcze to do niej nie całkiem dotarło skoro tak sobie wesoło ćwierkała ze swoją drugą żoną.

Gdyby wiedziała, zaraz mina by jej zrzedła, tak jak zrzedła Pinky, ledwo ogarnęła gdzie dokładnie się znajdują. to już nie było StyXXX, ani inny lokal Hek… tylko pieprzone Las Vegas XXII wieku!
- Laski… - zaczęła ochrypłym głosem, podnosząc umęczone spojrzenie z holo na żony. Odetchnęła żeby się uspokoić i podjęła temat - To już nie jest Hekaton, wyjebało nas w kosmos. Siedzimy na Heliosie… w apartamencie - pokazała oczami po pokoju i przeczesała nerwowym ruchem włosy - Dobra… ale mamy sobotę, nie jest źle. Skoro już tu jesteśmy, skorzystajmy i się zabawmy, a jak wrócimy… zbijemy się i oddamy ci kredyty - najpierw popatrzyła na dredziarę, potem na Rikke - Jakoś to ogarniemy, pogadam z ojcem. Może mi coś pożyczy… tak więc nie martw się, damy radę. Zjedzmy śniadanie i chyba… udawajmy że to coś normalnego. - wzięła drugi oddech i nagle się zaśmiała, rzucając na szarowłosą przyjaciółkę. Wpadła jej w ramiona, wywalając na łóżku i zanosząc śmiechem.
- To musiał być twój pomysł! Tylko ty masz taki polot! - ucałowała ja w policzki - Nigdy nie miałam lepszego weekendu! - przyciągnęła też Silje, aż we trzy wylądowały w poziomie.

- Na Heliosie? O cholera… Nigdy tam nie byłam. Znaczy tutaj. Nie stać mnie. - dredziara była pod wrażeniem tej informacji. Rozejrzała się dookoła no ale apartament z tym nowoczesnym, luksusowym wnętrzem bez okien coś wyglądał jakby mógł być na Heliosie.

- Ja byłam raz w sumie dwa ale to dawno i nieprawda to nie liczę a ten… jak to oddasz kasę? Dlaczego… znaczy… Zaraz… A kto za to zabulił? O nie! Gdzie moje holo?! - Rikke łapała po kolei ale gdy chyba wreszcie skojarzyła tą ogromną wyrwę finansową jaką mógł narazić jej portfel to wyrwała się Eden i szybko zaczęła gorączkową krzątaninę w poszukiwaniu telefonu.

- Daj spokój po co ci ta spina? Teraz i tak już tutaj jesteśmy. Pinky ma rację. Może wreszcie zabawimy się tutaj tak, żeby dla odmiany coś pamiętać? - dredziara podchodziła do sprawy dużo bardziej na luzie. Ale być może dlatego, że nie chodziło o jej kredyty. Uśmiechnęła się do różowowłosej na znak poparcia i że też bierze to wszystko na miękko. Ale Rikke widocznie miała inaczej. - Ej, ty! Słyszysz co do ciebie mówię? - nie mogąc sięgnąć jej ręką trąciła stopą jej nagie plecy. I tak poszturchała ją parę razy bo szarowłosa żona coś niezbyt zwracała na nią uwagi w tej chwili.

- Iiiileeee?! - Rikke aż się zapowietrzyła gdy widocznie sprawdziła swoje wydatki. - Apartament dla nowożeńców?! Pięciogwiazdkowy… - opuściła telefon i wyglądała jakby się zaraz miała rozpłakać.

- Apartament dla nowożeńców? Genialne! Akurat coś dla nas! Pasuje jak ulał! - Silje roześmiała się rozbawiona tym odkryciem. Ale widząc zapowietrzoną żonę popatrzyła na drugą i skinęła głową porozumiewawczo. Podniosła się do pionu i objęła ją z jednej strony zostawiając drugą stronę szarowłosej dla różowowłosej. - Ale Pinky ma rację. No nie dąsaj się Rikke. Coś wymyślimy, złożymy się czy co. - starała się pocieszyć kumpelę aby jakoś odwieść ją od ponurych myśli. Rikke podniosła smutne oczy aby spojrzeć na nią a potem na Pinky szukając w nich oparcia i pocieszenia.

Eden szybko pokiwała głową żeby potwierdzić, przybić i jeszcze zapobiec kolejnej nawale czarnych myśli przyjaciółki. Szybko przykleiła się do jej wolnego boku, mocno przytulając.
- Przecież cię z tym nie zostawimy, oj Rikki. Potraktujemy to jako podróż poślubną, każda dołoży od siebie i będzie ok. Daj spokój, to Helios! - krzyknęła zaaferowana - Nigdy tu nie byłam… ej, pomyślcie tylko! Trzeba się ogarnąć na błysk, porobimy foty i stories do Sieci! Pomyślcie ilu ludzi zzielenieje z zazdrości!

- Noo… - Rikke miała wyraz twarzy jakby walczyła sama ze sobą czy bardziej powinna rozpaczać nad wydaną forsą czy cieszyć się z wizyty na Heliosie. Dwie współmałżonki całkiem udanie odwracały jej uwagę od dziury finansowej jaką właśnie odkryła. Pomysł z zalaniem sieci swoimi zwycięskimi fotkami z legendarnego Heliosa chyba zaczynał do niej trafiać.

- No pewnie, że Pinky ma świetny pomysł! A ty przestań z tym “illeee?”! Gadasz jak ten pustak w tamtym klubie. No daj spokój no Rikke, chodź zaszalejemy tutaj jak już jesteśmy. I tak wszystko już zapłacone i nie odkręci się tego. No a my się z Pinky zrzucimy byś sama nie płaciła za wszystko. W końcu mamy małżeństwo nie? - Silje głaskała szarowłosą po twarzy klepiąc szybko zdania jak zazwyczaj wklepywała przyciski na swojej klawiaturze. Stopniowo kolory i żywsze barwy wracały na twarz Rikke.

- No dobra dziewczyny, przepraszam was. Po prostu mnie zamurowało ile to kosztuje. Ale macie rację, nie chcę psuć nam zabawy. I w końcu jesteśmy na Heliosie nie? To co teraz będziemy tutaj robić? - Rikke jakoś się pozbierała i nawet uśmiechnęła się. Dość blado i słabo no ale jednak. Mały kroczek na początek. Popatrzyła na swoje kumpele czekając co teraz zaproponują.

Na to pytanie Pinky miała jedną, poprawną i natychmiastową odpowiedź.
- Zamówmy śniadanie, szampana i do tego lody czekoladowe, a co! - zaśmiała się, wstając z łóżka żeby rozprostować kości. Chodził wokoło łóżka, gestykulując żywo - Ogarniemy się, zjemy i idziemy się zabawić. Zacznijmy od kasyna, może los się do nas uśmiechnie, a jak nie… ile tu jest klubów? Złapiemy miłe towarzystwo, zabawimy się jak na podróż poślubną wypada. Eeeeej - zatrzymała się, obracając na pięcie w stronę żon - Idziemy na spacer w próżni?

- O, nie ja się zaraz porzygam. - Silje kiwała potakującą głową aż do czasu gdy różowowłosa żona nie rzuciła ostatnim pomysłem.

- No paw wewnątrz hełmu to chyba mało fajne. - Rikke zmarszczyła brwi i pokiwała głową gdy pewnie próbowała sobie to wyobrazić.

- Ale wy lećcie! Ja was mogę nagrać z wnętrza to będziecie mogły sobie obie swobodnie pofikać. - hakerka popatrzyła zachęcająco na obie kumpele nie chcąc im psuć zabawy.

- Ja bym bardzo chciała polecieć w kosmosie. - Rikke wróciła do twarzy chodzącej Pinky i zgodziła się na pomysł wspólnego, kosmicznego spaceru.

- No dobra laski, to czas ruszyć tyłki! - informatyczka też podniosła się do pionu, wstała z łóżka i przeciągnęła się aż wesoło zabujały się jej odkryte piersi. - No to trzeba się tylko ubrać iii… aha… no tak… - zaczęła z werwą ale skończyła zmieszana gdy chyba uzmysłowiła sobie w jakim stanie są one, ich ubrania i pokój. Wciąż miały na sobie resztki kostiumów z domu Eden. A raczej bardziej ich nie miały. Coś się walało tu i tam po apartamencie ale czy da sie z tego zorganizować chociaż jeden komplet ubrania.

- To chyba najpierw prysznic. Może w recepcji można coś zamówić? - sądząc po twarzy szarowłosej też coś chyba marnie oceniała możliwość ubrania się do wyjścia na zewnątrz w zakresie opcji jakie miały na sobie czy walały się tam i tutaj po apartamencie.

- Na pewno się da, pytanie co. - Pinky ukryła zmieszanie, unikając patrzenia na zostawione na ziemi fatałaszki. Więc przyleciały na Heliosa w kostiumach...z Batmanem i Catwoman pod pachą…
- Cholera… - przetarła twarz dłonią - Weźmy coś normalnego tym razem, co? Kiecki, dresy… albo przyp… - kłapnęła szczękami, robiąc się nagle blada jak ściana. Pędem rzuciła się po swój holofon, chcąc sprawdzić wysłane wiadomości i połączenia z ostatniej nocy. Jeśli przypadkiem znowu napisała albo zadzwonila do ojca…
- Zabijcie mnie… - trzęsącymi się dłońmi odblokowała ekran.

Obie kumpele znieruchomiały gdy Eden rzuciła się na swoje holo. Patrzyły w napięciu jak jej palce nerwowo przesuwają się po elektronicznym urządzeniu i za chwilę się wszystko wyjaśniło. Było jedno połączenie wychodzące do przybranego ojca Eden. Na pewno się ucieszył jak otrzymał to połączenie prawie o 4 rano. I były jeszcze dwa nieodebrane połączenia przychodzące. Ostatnie gdzieś sprzed godziny, oba już w dzień.

- I co? - Rikke nie wytrzymała aby nie zapytać widząc przejęty wyraz twarzy u kumpeli. Dredziara też czekała z niewyraźną miną niepewna czego ma się spdziewać.

Czyli miala przechlapane… tym razem na sto procent będzie gadka o wydziedziczeniu, zmianie nazwiska i zakazie zbliżania na odległość 300 metrów.
- Zabijcie mnie - burknęła grobowym głosem, osuwając się na podłogę i tam zaległa na boku, z holo tuż przed twarzą. Gapiła się w cyferki wyświetlające godzinę, połączenia…
- Weźcie następnym razem zabierzcie mi łączność ze światem, co? - burknęła ponuro - Albo chociaż zablokujcie wykonywanie połączeń. Od razu świat stanie się piekny, kolorowy i bezpieczny…

- A co się stało? - Silje ruszyła się a za nią Rikke i obie teraz zamieniły się rolami gdy to one wzięły Eden w środek i otuliły ochronnym kokonem przyjaźni.

- Aha… dzwoniłaś do starego… a on do ciebie… - szarowłosa wzięła telefon Eden aby sprawdzić co ją tak ruszyło. Silje podłożyła Pinky swoje uda aby mogła na nich złożyć swoją głowę i głaskała ją po włosach kojącym gestem.

- Wiesz Pinky, nie chcę zabrzmieć zbyt obcesowo. Ale na ostatniej imprezie się pohajtałyśmy. Teraz rozwodu chyba nie wzięłyśmy… - Silje zaczęła mówić jakby miała konkretną myśl i nawet postukała w swoją obrączkę aby zademonstrować Pinky, że nadal je wszystkie mają ale urwała nagle jakby straciła pewność. - Dobra zaraz to sprawdzę. Ale chyba nie. Nie pamiętam niczego takiego. - trochę się stropiła ale jednak próbowała jakoś wyjść na prostą.

- No wiesz, nie pamiętałaś też, że zapinał cię Batman i Catwoman. - Rikke mówiła tonem jakby nie chciała się wtrącać ale uprzejmie tylko zwracała uwagę, że… Ale umilkła pod krytycznym spojrzeniem informatyczki.

- No to nieważne, w każdym razie Pinky już gorzej chyba sobie u starego przechlapać nie mogłaś. I dzwonił tylko dwa razy, już w dzień to pewnie sprawdza czy wszystko gra. Dobra a ja sprawdzę ten rozwód. - powiedziała szybko ale wzięła od Rikke holo i zaczęła jednak sprawdzać czy w pijackim widzie jednak może nie unieważniły swojego małżeństwa.

- Jak chcesz to ja mogę do niego zadzwonić. Powiem, że jest okey i śpisz albo bierzesz prysznic. Co ty na to? - Rikke zaoferowała swoje usługi pośrednika w tych negocjacjach z ojczymem Eden gdy hakerka sprawdzała rejestry stanu cywilnego.

- Dzięki Rikkie, ale myślę że jeśli jeszcze nie jest zły, to zacznie mieć odrobinę pretensji, jeśli zaczniesz mu mówić tatusiu - mimo powagi sytuacji Pinky zdobyła się na blady uśmiech. Tak, racja. Nie mogło być tak źle, skoro dzwonił tylko dwa razy i na dodatek nikogo po nie nie wysłał…
- Dajcie mi jakąś bluzkę… - rozejrzała się, jednak skończyło się na westchneiniu rezygnacji. Ocalałe ciuchy łapały się do pierwszej trójki najbardziej dziwkarskich strojów roku. Sięgnęła więc po koc, narzucając go na ramiona, bo po co jeszcze bardziej starego denerwować?
- Dobra, cicho. Dzwonię - zrobiła znak krzyża i wybrała numer.

- Poczekaj. - Rikke złapała za nadgarstek Pinky powstrzymując ją jeszcze oddzwonienia. - W tym kocu to wyglądasz jak ofiara wypadku. Zaraz sobie pomyśli coś głupiego. Chodź do łazienki, tam pewnie mają szlafroki. Albo nawet pomocz włosy albo i weź prysznic. Ten kwadrans czy dwa to chyba już i tak nie zrobi różnicy. Najwyżej tekst mu wyślij, że zaraz zadzwonisz. - Rikke była widocznie wprawna w takich gierkach bo mówiła trzeźwo i całkiem sensownie.

- Ciekawe czy mają maść na ból dupy. Mam pewne mroczne podejrzenia gdzie mnie ten Batman zapinał. Ciekawe czy Catwoman też… - Silje też się podniosła widząc, że obie kumpele też wstały. Zaczęły iść w stronę drzwi do prywatnej łazienki.

- No możliwe. Widziałaś filmik, sama chciałaś jeszcze. - szarowłosa odwróciła się do dredziary przypominając jej niedawno zakończoną relację z szaleństw ostatniej nocy.

- Nie chcę cię obgadywać przy mojej żonie. Ale też w tym brałaś udział. I coś nie wyglądało mi na to by cię ktoś brał siłą. - dredziara odwzajemniła się podobną szpilą na co szarowłosa roześmiała się i pokazała jej język. Łazienka rzeczywiście była pierwsza klasa tak samo jak i apartament. No i tu chyba impreza w nocy nie hulała bo stan był idealny jak przed przybyciem gości.

- To która się darła, żeby ją lali po tyłku i walili mocniej? - van Nispen dorzuciła niewinne pytanie, walcząc z kacem, niepełną pamięcią i dodatkowo stresem spowodowanym niewiadomą rozmową wykonaną po nocy. Poszła za radą Rikke, wysyłając krótką wiadomośc że żyje, ma obie nerki, nie przetrzymują jej nigdzie, ani nie trafiła na dołek i że zadzwoni za pół godziny.

- Czwarta rano… - mruczała depresyjnie, wchodząc pod prysznic jak kaleka - Ciekawe na jakim etapie byliśmy. Oby staruszek nie padł na zawał - parsknęła weselej, odkręcając wodę i z ulgą pakując twarz pod lodowatą strugę czystej wody - Tyle dobrego, że ma już biedak wprawę po wczoraj. Pierwszy krok terapii szokowej już przeżył, nieźle ją zniósł. Myślę… myślę że będzie dobrze.

Obydwie żony wpakowały się za to do wanny. Znaczy po etapie ściągania czy nawet zrywania z siebie resztek kostiumów. Posion Ivy miała tak skołtunione “liany”, że trzeba było je chyba rozciąć. Silje więc machnęła na razie na to ręką i władowała się do wanny razem z nimi. Za to pomogła Harley ściągnąć buta i obie pończochy a wanna zaczęła wesoło bulgotać od lecącej czystej i parującej wody. Jeszcze tylko pianka i już można było się bawić w mokrą imprezę w wannie!

- Nie katuj się tam tak sama, jak skończysz to chodź do nas. - hakerka machnęła zachęcająco na Pinky aby dać jej znać, że jest w tym zestawie bardzo mile widziana, że aż niezbędna.

Potem dyskusja dziewczyn utonęła w przekomarzaniach która i co krzyczała do Batmana i Catwoman. No i kto, z kim, gdzie i w jakiej pozycji. Nagrany przez Eden filmik ukazywał całkiem sporo talentów i możliwości współmałżonek kamerzystki w tym temacie. Wspólne przeżywanie ostatniej nocy czy raczej nagrania z ostatniej nocy było przyjemnie łączącym przeżyciem. W końcu jednak obie doszły do dylematu “Jak to jest z syntkiem?”. Bo przecież tym byli wczorajsi Batman i Catwoman. No ale film ani tym bardziej własna pamięć tego w tej chwili nie zdradzał. A zwłaszcza informatyczka była tymi różnicami zafascynowana. Czy dałoby się rozpoznać człowieka od syntka czy nie? Gdyby nie było tych paru fabrycznych znamion na syntkach jakie miały dyskretnie rozróżniać ich od prawdziwych ludzi.

- A właściwie to gdzie oni są? Tu ich chyba nie ma. - Rikke jaka myła właśnie sobie włosy zapytała patrząc w głąb kabiny prysznica i na kumpelę po drugiej stronie wanny. Ta zaś skrzywiła się na znak, że nie ma pojęcia.

- Pewnie poszli walczyć ze złem w Gotham - Eden parsknęła, chociaż coś innego zaczęło jej chodzić po głowie. Skończyła się myć, wyskakując na dywanik przed lustrem i łapiąc ręcznik - Wyobraźcie sobie… po co się męczyć z szukaniem drugiej połowy, raz po raz nadziewać na rozczarowanie, kłócić się, znosić fochy i Ligę Mistrzów, skoro można sobie kupić chłopa od razu zaprogramowanego? - spytała, osuszajac włosy - Nigdy mu nie wpadnie do łba skoczyć na bok, zawsze będzie chętny, gotowy i zwarty. Odpada pchanie się z łapami kiedy nie mamy ochoty. Będzie lubił to co my, da mu się chyba wgrać zakres informacji z paru dziedzin, aby dało się pogadać… po jaką cholerę zawracać sobie głowę takimi złamasami jak te co chodzą teraz po ulicach?

- Fajne ale z takim nie da się pohajtać. Nie mają osobowości prawnej. Tak samo jak samochody, miksery i elektryczne szczoteczki do zębów. No i drogie. No i wiesz, że to syntek. - Silje odezwała się pierwsza szorując sobie ramię. Mówiła z przekonaniem co jakiś czas podnosząc głowę na jedną lub drugą małżonkę.

- Ciekawe czy można takiego spotkać tak zwyczajnie. Wiecie na ulicy, w klubie czy jak robi zakupy. Myślicie, że oni jedzą tak jak my? - Rikke zaczęła bawić się swoimi mokrymi końcówkami włosów co pomagało jej zastanowić się nad daną sprawą.

- Wątpię. Każdy ma jakiegoś właściciela i ten wydał na niego gruby hajs to raczej nie po to aby sobie taki łaził samopas. A czy jedzą czy nie to zależy od generacji czy modelu. Im nowsze tym lepiej nas udają. - informatyczka wyglądała na całkiem nieźle zorientowaną w temacie pokrewnym jej zainteresowaniom i specjalizacji.

- Poszłybyście z takim do łóżka? No wiecie, jakbyście takiego czy taką spotkały gdzieś na ulicy. I tak jakby było wiadomo, że to syntek. No ale nie zamówiony jak ostatniej nocy tylko taki zwyczajny. - szarowłosa mówiła jakby nie słyszała, że zdaniem kupleli wolnych i niezagospodarowanych syntków to raczej nie ma. Na koniec popatrzyła z zaciekawieniem na obie kumpele.

- Zwyczajny syntyk? - Eden odwzajemniła spojrzenie, chociaż w jej wypadku było trochę ironiczne, zupełnie jakby syntyki szwendały się stadami po ulicach i dało się o nie potknąć na każdym kroku. Zawinęła włosy w turban z ręcznika, udając że myśli, chociaż znała odpowiedź.
- Jeśli nie okazałby się zarozumiałym fiutem, albo kolejnym pustakiem to czemu nie? - wzruszyła ramionami - Nie jestem rasistką, a i odpada problem z nieplanowaną ciążą.

- Ja też bym mogła sprawdzić takiego syntka. Bardzo dokładnie! - zaśmiała się dredziara wstając z wanny i prezentując swoje wytatuowane ociekającą wodą i pianą ciało. Położyła stopę na krawędzi wanny i zaczęła ją myć.

- Tak tylko wspomnę, że parę godzin temu sprawdzałaś nawet dwójkę z nich. Bardzo dokładnie. - Rikke rzuciła jakby mimochodem wcale przecież nie mówiąc nic złośliwego stojącej obok kumpeli.

- No ale tak na trzeźwo mi chodzi no! Przecież wiesz! Patrz Pinky jaka złośliwa się zrobiła na tej orbicie! - rozbawiona a może i trochę zirytowana dredziara rzuciła siedzącą w wannie gąbką. Ta zachichotała zakrywając się nieco ale widać żadna tak naprawdę nie miała nic za złe tej drugiej.

- Złośliwa, bo nie piła jeszcze kawy - Eden zaśmiała się, rzucając w Rikke ręcznikiem, za to z wieszaka zdjęła puchowy szlafrok frotte w kolorze idealnego różu. Humor się jej popsuł, gdy głowa uciekła do drzwi i czajacego się tam holo. Wreszcie machnęła ręką.
- Dobra, nie ma co odwlekać. Zadzwonię i z nim pogadam, skoro nie wyglądam już jak ofiara IV Wielkiej Wojny. Postarajcie się… - powiedziała, ale dała spokój. Wróciła na łóżko, poprawiła szlafrok i ręcznik, a potem po raz drugi zrobiła znak krzyża zanim wybrała numer ojca.

- Pamiętaj, że cię kochamy Pinky! - usłyszała jeszcze od rozchichotanych dziewczyn gdy wychodziła przez drzwi wracając do głównej części apartamentu dla nowożeńców. No i mogła usiąść i na spokojnie zadzwonić. Jak można się było spodziewać ekranik prawie odrazu rozbłysł facjatą jej ojczyma jakby tylko czekał na ten telefon.

- Dzień dobry Eden. Jak się czujesz? - zapytał z dość poważną miną ale głos miał spokojny. Widziała jak oczy mu chodzą gdy szybko sprawdził jak się prezentuje. No i chyba mimo wszystko wyczuwała w nim ulgę, że wygląda cało.

- Dzień dobry tato, jest w porządku. Właśnie skończyłam prysznic, teraz dziewczyny się myją… a jak tobie minął poranek? - zaczęła nie wiedząc za bardzo gdzie uciec oczami, choć z całej siły próbowała zgrywać pozę, że kompletnie nic się nie dzieje, ani nie działo zeszłej nocy.

- Bardzo mnie to cieszy. - mimo oszczędniej mimiki wyczuwała, że tak jest. - Najważniejsze, że nic ci nie jest. - uśmiechnął się nawet trochę łagodnie i ciepło samymi kącikami ust. - A jak wam się udała noc poślubna? Jeśli mogę zapytać oczywiście. - zapytał uśmiechając się jeszcze trochę szerzej.

Twarz pod różowymi włosami zrobiła się w mgnieniu oka czerwona. Nie żeby Pinky była pruderyjna, ale gadanie z ojcem o podobnych tematach…
- Eeemmm… było… było świetnie. Dobrze się bawiłyśmy - wybrnęła jakoś - Przepraszam, dzwoniłam do ciebie rano. Mam nadzieję, że nie gadałam głupot… znowu. Trochę wypiłam i… jasne, pytaj o co chcesz tato. Jak coś mamy nagrane parę filmików. - uśmiechnęła się jak na niewiniątko przystało - Mogę ci je wysłać, dziewczyny pewnie nie będą miały nic przeciwko, a reszta… ich zdanie raczej nie jest ważne bo przec.. - kaszlnęła, uświadamiajać sobie gafę.

Kiwał swoją głową z wysokim czołem przyjmując to do wiadomości. - Bardzo chętnie je obejrzę. - zgodził się ale od razu wyczuła, że ma jakieś “ale” w zanadrzu. No i miał. - Powiedz mi Eden czy macie jak wrócić z Heliosa? Jest połowa soboty. Zapewne wiesz, gdzie masz się stawić w poniedziałek rano. Wierzę, że sobie świetnie poradzisz sama ale jeśli masz jakieś trudności z powrotem czy innym to się nie krępuj powiedzieć. Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. - zapytał i mówił tak jakby nie chciał wyjść na nadopiekuńczego ojca ale też nie chciał zostawić jej samej na orbicie. A miejsca na windę na dół faktycznie dobrze było zamówić wcześniej. A zwłaszcza przy początku i końcu weekendu ceny biletów skakały w górę odwrotnie do ich dostępności. A nie miała pojęcia czy były na tyle mało nawalone aby z miejsca zamówić sobie bilet powrotny na ziemię.

Dziewczyna zamaskowała zrezygnowany jęk nowym napadem kaszlu. No jasne, przecież oczywiście musiała się wypruć tatusiowi gdzie jest, z kim, a po pijaku włączał się jej słowotok, więc pewnie łysol się nasłuchał…
- Oj tatoooo… - jęknęła tym razem legalnie, robiąc minę skrzywdzonego psiaka - Wiem że zaczynam staż w poniedziałek… dokladnie za 39 i pół godziny… - dodała żeby na pewno miał świadomość, że już nie jest pijana i kojarzy co sie dzieje - Nie wiem… dopiero wstałam. Nie wiem czy zamówiłyśmy bilety powrotne...okey tato - poddała się, opuszczając głowę aż brodą dotknęła klatki piersiowej - Wygrałeś - dodała i uniosła z powrotem twarz - Mógłbyś w wolnej chwili rzucić okiem i nam zamówić na niedzielę wieczór trzy bilety powrotne, proszę? Idziemy zaraz na śniadanie, a nie jestem pewna czy zachowam odpowiednią trzeźwość… umysłu oczywiście… żeby o tym pamiętać i dopilnować.

- Oczywiście Eden, nie przejmuj się zajmę się wszystkim. Wyślę ci aplikacje na holo. - łysiejąca głowa skinęła szybko głową i mówiła jeszcze szybciej. - A jak twoje… ekhm… partnerki? Wszystko gra? - zapytał jakby chciał szybko zmienić temat na jakiś mniej konfliktowy. Jednak chyba “żony” to jeszcze było mu zbyt trudno przełknąć przez gardło. A żony właśnie już stały w drzwiach do łazienki wybierając szlafroki dla siebie i pomachały Pinky wesoło rączkami.

Odwróciła do nich telefon, aby same mogły pozdrowić staruszka z drugiej strony ekranu.
- Gra, sam zobacz. - dodała wesoło, ustawiając się tak aby w kadrze znalazła się jej głowa i dwie golaski w progu łazienki - Całe, zdrowe i w komplecie. Silje trochę narzekała rano, że jej niedobrze, ale prysznic pomógł… i dziękuję tato - posłała mu całusa - Jest super, nigdy tu nie byłam, umieram z ciekawości! - włączyła szczery entuzjazm - Chcemy iść na spacer w próżni i do kasyna i zrobić tournee po barach aż… postaramy się… eh - westchnęła - Wrócimy o własnych siłach. Ale skoro gadamy… tato, jak to jest z syntykami, ale tak szczerze? Chodzą normalnie po ulicach, da sie na nich natknąć w klubie na przykład? tak się z dziewczynami zastanawiamy, bo wczoraj wynajęłyśmy dwa. Jednego w stroju Batmana, drugą jako Catwoman. Pokaże ci na nagraniach, ale zaczęło nam dziś rano wchodzić na głowę jak to z nimi naprawde jest. Znasz jakiś tak prywatnie?

- Syntki? Wynajęłyście syntki do zabawy? Ah tak, no tak… - Dorian van Nispen przez chwilę jakby stracił wątek gdy w kadrze pewnie zobaczył pozostałą dwójkę małżonek jego przybranej córki. Obie nie przejmując się tym, że dopiero zakładały kuse szlafroczki uśmiechnęły się do niego, pomachały mu rączkami, przesłały całusy i zawiązując dopiero szlafroczki podeszły już świeże, pachnące i mokre obsiadając Eden z obu stron. No a może poszło o to pytanie o syntki i informację o korzystaniu z ich usług.

- Tak. O ile mi wiadomo to nie powinny się błąkać po ulicach bezpańskie syntki. No chyba, że w drodze do jakiejś pracy czy w trakcie jakiegoś zadania. No jak sama już wiesz pewnie od dzisiejszej nocy. - ojczym Eden odzsykał rezon gdy mówił o względnie neutralnym temacie.

- Bo tatusiu zastanawiałyśmy się jakby to było pójść z kimś takim do łóżka. Bo wczoraj było tak zajebiście, że… - Rikke nachyliła się nieco niżej napierając piersiami na plecy Eden aby tylko być bliżej ekranu ale w porę ją spacyfikowała dredziara bez ostrzeżenia szarpiąc ją w tył na łóżko aż upadła na nie plecami. A ten nagły atak był tak zaskakujący, że przy okazji uciszył szarowłosą no i zmusił ją do wyjścia z kadru.

- Pan jej nie słucha ona jeszcze jest naćpana. A właśnie był pan może na Heliosie? Zastanawiamy się właśnie co tu można zwiedzić. - teraz dredziara nachyliła się podobnie jak przed chwilą Rikke tylko nad drugim ramieniem Eden. Jakaś kropla spadła na ekran.

- Naćpana? Ćpałyście coś? - usta mężczyzny zwęziły się za to nozdrza rozszerzyły w znanym Eden grymasie irytacji. Przynajmniej irytacji.

- Noo… Znaczy tylko ona! Dlatego tak gada jak potłuczona! My to tylko wóda, dziwki, koks i lasery! Eee… znaczy ale bez koksu… tak mi się powiedziało tylko z nawyku… To może Pinky to lepiej wyjaśni! I jak to było z tym Heliosem? - hakerka żachnęła się gdy sama sprzedała kolejną wtopę. Urwała bo chyba dojrzała kątem to samo co Pinky. Czyli wielki powrót Rikke. I jeszcze większej poduchy! Ledwo dredziara zdołała odkleić się od pleców Eden i zasłonić się rękami gdy spadła na nią ta mściwa poducha.

- Rozkosznie. - nozdrza pana van Nispena chodziły w górę i w dół więc chyba niezbyt go uspokoiło to co mu powiedziały obie żony jego przybranej córki. - W każdym razie cieszę się, że się dobrze bawicie. W końcu to wasz… no wyjątkowy wieczór w życiu. - potarł palcem nasadę nosa więc chyba znów nic ze ślubem na razie nie mogło mu przejść przez gardło. - Myślę, że Kings Royal jest kasynem wartym uwagi. Całkiem przyjemnie za moich czasów było w Golden Fish. No w każdym razie życzę wam udanej zabawy. Przyślę ci Eden te bilety więc proszę sprawdzaj wiadomości. - stary wojskowy opanował sytuację i z czysto wojskowym uporem po kolei odhaczał kolejne punkty twardo zbliżając się do celu.

Na czas Pinky ugryzła się w język zanim rzuciła, że przez pięćdziesiąt lat sporo się mogło pozmieniać. Wystarczyło że jej przyjaciółki zachowywały się… jak zwykle.
- Weźcie nie róbcie wsi - burknęła do nich, sprzedając Rikke soczystego klapsa w tyłek na otrzeźwienie - Z tatą gadamy, ogarnijcie się bo siara… - dodała i już wracała uwagą do ekranu.
- Tato, a może przylecisz do nas? Zrobilibyśmy sobie rodzinny wypad - zaczęła dłubać z innej strony bo resztę dróg już miała spaloną - ciągle tylko pracujesz, albo ja ci dokładam trosk. Dobrze czasem wyluzować, zabawić. No odetchnąć i odstresować. Pogralibyśmy w pokera, albo bilard, poszli do baru albo pubu. Zobaczysz co tu się pozmieniało… i nie martw się, bedę sprawdzała pocztę co godzina.

- Obawiam się, że nie uda mi się tak nagle zorganizować sobie tyle czasu wolnego skarbie. - starszy mężczyzna westchnął po chwili milczącego wahania. Dwie współmałżonki przestały się okładać i siłować na poduchy i nawet udało im się doczłapać do pleców Pinky i mniej więcej wrócić do poprzednio zajmowanych pozycji. Tylko teraz Silje gdzieś straciła turban z głowy więc zasypała okolicę swoimi mokrymi dredami a spod ręcznika Rikke wysypały się szare, mokre wstęgi. Obie były też mocno zdyszane i z zaczerwienionymi policzkami ale za to rozbawione na całego.

- Oj tak! Pinky ma rację tatusiu! Bardzo jeszcze raz bym chciała zobaczyć cię na żywo! Mogłabym usiąść ci na kolankach? - Rikke wydawała się mieć słabość nie tyle do starszych panów ile do ojczyma Eden. Silje przewróciła oczami a on sam znów zacisnął usta w wąską kreskę więc informatyczka znów odepchnęła szarowłosą na łóżko. Tym razem w bok.

- Ona chciała powiedzieć, że byłoby świetnie jakby pan tu do nas przyleciał! - wyjaśniła szybko i głośno aby zagłuszyć oburzoną takim zachowaniem żonę.

- Tak. Pomyślę o tym i wezmę to pod uwagę. Na razie życzę wam udanej zabawy. - wzrok mężczyzny pokierował się gdzieś nad ekran jakby spojrzał na coś czy kogoś kto tam się pojawił.

- Kto tam chce ci siadać na kolankach? - zza ekranu doszedł pytający i na pewno nie zachwycony kobiecy głos. Eden bez trudu rozpoznała głos Alison.

- Dziewczyny Eden. Rozmawiam teraz, zaraz skończę dobrze? - pan van Nielsen mówił do pani van Nielsen która musiała stać pewnie gdzieś całkiem blisko chociaż nie było widzieć jej w kadrze.

- No dobrze. Toleruj to wszystko dalej. Jeszcze pogłaszcz ją po główce. Rób tak dalej. - fuknęła do niego nie ukrywając swojej złości ale chyba wyszła z pokoju sądząc po spojrzeniu ojczyma.

- Tak. To jak mówiłem dziewczyny udanej zabawy. Gdybyście potrzebowały czegoś, czegokolwiek to dzwońcie śmiało. Nawet o 4 rano. - Dorian van Nispen mówił tak jakby chciał już zakończyć rozmowę ale Rikke go ubiegła. Tym razem nie zawracała sobie głowy ramieniem i plecami Eden skoro Silje ciągle ją z nich zwalała tylko pdoczołgała się i oparła o udo w różowym szlafroku i nachyliła się do ekranu aby znów wejść w kadr.

- A jak ktoś na przykład chciał ci wejść na kolanka to też może dzwonić o 4 rano? - zapytała z zafascynowanym spojrzeniem wbitym w męską twarz wyświetlaną na ekranie.

- Nie zwraca pan na nią uwagi no sam pan widzi, że jest narąbana na całego. - Silje zabujała nieco Eden gdy zmieniała pozycję tak aby teraz nogą spróbować odepchnąć tą trzecią z zasięgu ekranu.

- Rany Rikke, zobaczysz. Dostaniesz w końcu tego syntyka pod wzór taty to może ci się klepki poprzestawiają na powrót na miejsce jak spuścisz ciśnienie - Eden wolną ręką przytrzymała szarowłosą głowę aby nie wpierdzielała się w kadr. Obróciła też kamerę aby na pewno być już sama na ekranie. Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Postaramy się nie zawracać ci już głowy, obiecuję. Będziemy dzwonić tylko jeśli stacja wybuchnie albo coś- wzruszyła beztrosko ramionami i posała mu buziaka - Dzięki za pomoc tato, jesteś najlepszy. Nie martw się, niczego głupiego nie zrobimy - sapnęła cicho - Wszystko w granicach tolerancji. Będziemy uważać, pilnować się i wrócimy w jednym kawałku… i naprawdę pomyśl czy do nas nie wpaść… a teraz pozwolisz że się ulotnimy. Udanej soboty - pomachała mu wesoło i już miała się rozłączyć, kiedy zmieniła zdanie.
- Kocham cię tato… wszystkie cię kochamy. Udanej soboty.

- Czeeśćć! - obie żony Eden też się pożegnały chociaż już obie były poza kadrem. Pan van Nispen pożegnał się podobnie. - Też cię kocham Eden. I baw się dobrze ze swoimi dziewczynami. W końcu to wasza podróż poślubna i to na Heliosie a to człowiek ma zwykle tylko raz w życiu. - na koniec uśmiechnął się całkiem ciepło i sympatycznie no i połączenie zakończyło się.

Pinky odsiedziała chwilę, trawiąc krótką rozmowę. Nie było źle, nadal mogła się szczycić mianem córeczki tatusia, który w jej obronie stawał przeciwko żonie, byle ta odwaliła się od jego córki - już za samo to miało się ochotę go wyściskać.
- Słyszałyście tatę - powiedziała do żon, odrzucając holo na drugi brzeg łóżka. - Mamy się dobrze bawić… wiecie co? Rikke, zamów nam ciuchy, ja ogarnę śniadanie do pokoju. Silje, sprawdzisz przewodniki Heliosa czy inne bzdety? Zrobimy sobie wycieczkę krajoznawczą - parsknęła - po czymś więcej niż bary.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline