Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2019, 11:36   #11
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 5 - Noc na “Heliosie”

Lato; Dzień 3; sb; popołudnie; 14:45; st.or “Helios”




Apartament



Okazało się, że apartament nowożeńców sam w sobie ma jeszcze trochę niespodzianek. Zaczęło się zaraz po zakonczeniu rozmowy z ojczymem Eden. Gdy ona sama wybrała numer do recepcji i sympatyczna recepcjonistka przy okazji przyjmowania zamówienia na posiłek uprzejmie zapytała czy podobają im się suknie. - Suknie? Jakie suknie? - Rikke w lot wychwyciła kluczowe dla siebie słowo. Silje była zajęta odplątywaniem się z lian i wici swojego kostiumu więc chwilowo była tym mocno zajęta. No i ta sympatyczna recepcjonistka pokierowała je ku największej z szaf i były tam! Suknie ślubne! Cała szafa sukni ślubnych! Dziewczyny aż zapiszczały z uciechy. - No tak! Przecież to nasza noc poślubna i jesteśmy panny młode! - zawołała roześmiana informatyczka gdy też znalazła się przed szafą trzydrzwiową pełną białych kreacji.

No a potem, z już przyjemnie pełnymi żołądkami i głową nie obciążoną przykrymi skutkami wcześniejszych imprez miały czas i ochotę na zwiedzanie sławnych, hedonistycznych atrakcji “Heliosa”. A było co zwiedzać. Z pomocą Silje która odkryła, że mają do dyspozycji Boba. Czyli latający dron o kształcie i wielkości arbuza jaki chyba każdy z gości dostawał w roli przewodnika i osobistego punktu informacyjnego. No ale i tak na tej bardzo rozrywkowej stacji orbitalnej aż trudno było się zdecydować na którą z atrakcji miałoby się ochotę tym razem. Wydawało się, że ledwo co opuściły swój apartament nowożeńców a te pół doby po prostu im wcięło.


---





Lato; Dzień 3; sb; zmierzch; 16:25; st.or “Helios”




0-Grave Disco



- O! Dyskoteka! Ale fajowa! Chodźcie dziewczyny na parkiet! - gdy weszły do jakiegoś klubu gdzie chyba głównie się tańczyło i w przerwach popijało kolorwe drinki no to od samego wejścia biło po oczach główny parkiet. Bo ludzie tam latali! Dosłownie!





Jak to tłumaczył Bob to był parkiet ze zmienną grawitacją. Wielka, kolista scena podobna do areny miała zmienną siłę ciążenia. Przy obrzeżach była raczej standardowa ale im bliżej centrum tym mniejsza. W samym centrum była prawie zerowa. Efekt było widać gdy klubowi goście hopsali sobie jak w zwolnionym tempie, kręcili beczki, śruby i różne wygibasy. Im bliżej centrum tym mniej miało to wspólnego ze standardowym tańcem uwiazanym cieżarem przyziemnej grawitacji a bardziej wyglądało na popisy jakiejś abstrakcyjnej gimnastyki kosmicznej.

- Chodźcie dziewczyny! Musimy spróbować! - Rikke chyba całkiem wyleciało z pamięci ile to wszystko ją kosztuje i dała się ponieść zabawie. Pociągnęła swoje żony wystrojone tak samo jak ona w białe suknie ślubne na parkiet.

- Dobra ale tam na środek to ja nie idę. Chcecie to idźcie ja wam pokręce filmiki czy co. - informatyczka zgodziła się no ale ze względu na swój słaby żołądek nie miała zamiaru znów doświadczyć braku grawitacji.

Można było dać się ponieść zabawie. I to dosłownie! W pobliżu centrum sceny dało się wywijać z dobrą minutę od odbicia zanim człowiek znów łagodnie lądował na parkiecie. Wszystko wirowało w głowie i wokół tancerzy. Sufit, parkiet, inni tancerze, światło na górze, na dole, z każdej strony, góra i dół zlewały się w jedno, potężne basy nicowały ciała przyjemnym rytmem, muzyka w centrum zagłuszała wszystko inne. Nic nie ingerowało w przyjemność oddania się euforii tańca, ruchu, swobody i wolności. Wokół tańczyli i skakali ludzie którzy znaleźli się tutaj dokładnie w tym samym celu i można było odczuć z nimi instynktowną, braterską więź gdy obych sobie ludzie łączył ten sam cel i pasja.


---





Lato; Dzień 3; sb; zmierzch; 18:15; st.or “Helios”




Cassino Euphoria



Trudniej było z kasynem “Kings Royal”. Według Boba kasyno w ciągu ostatniej dekady zmieniło właściciela a ten zmienił nazwę na “Euphorię”. Ale jak zapewniał uprzejmy głos drona atrakcje się nie zmieniły a jak już to na lepsze. Według drona “Euphoria” była topowym kasynie tak na całym “Heliosie” jak i mieściło się w pierwszej piątce kasyn i pierwszej dziesiątce lokali rozrywkowej na całej planecie.

- No ale tam są przecież przekręty bo są dwa bloki komerchy i każda robi własny ranking i tak go ustawia aby jej było na wierzchu. - Silje widocznie wiedziała swoje i żywiła naturalną niechęć do wszystkiego co nazywała “komerchą” więc i do słó drona podchodziła z wyraźną rezerwą.

- Oj no weź Silje, nie psuj zabawy! Tatuś mówił, że tam jest fajnie to chodź sprawdzimy. Jak nam się nie będzie podobać to pójdziemy sobie gdzie indziej. - Rikke której nie opuszczał szampański wieczór była pod pozytywnym wrażeniem i znów pierwsza się wyrywała aby zaliczyć kolejną atrakcję.





Ex “Kings Royal” a obecna “Ephoria” okazała się niczego sobie lokalem. Też była wielka okrągła scena wyniesiona prawie o poziom wyżej ale tym razem bez grawitacyjnych zawirowań. Za to z przezrozystą podłogą więc wydawało się, że ludzie tańczą, gibają się, skaczą i kręcą zawieszeni w powietrzu. A dookoła było tyle ekranów! Wieczna luretka! Na ekranach pokazywały się wyniki licznych gier i loterii, z każdej strony okrągłej ściany były rzedy ekranów gdzie można było obstawiać od marnych groszy po kosmiczne zakłady. Co chwilę ktoś wyrzucał w górę ramiona i darł się z radości gdy okazało się, że coś wygrał albo złorzeczył gdy znów mu się nie udało.

- Zagramy? Może się odkujemy za ten wypad i jeszcze wrócimy bogate? - Silje chyba zastanawiała się nie to czy coś obstawić tylko ile. Czy postawić poważną ilość kredytów czy zadowolić się mniej stresującymi ale i mniej ambitnymi drobniakami. Rikke nie miała takich oporów.

- O rany! Dziewczyny! Wygrałam! Zobaczcie wygrałam coś! - szarowłosa piszczała z uciechy gdy wylosowała szczęśliwy numerek. Ktoś ją poklepał po plecach, ktoś złożył jakieś życzenia i w końcu dobiegły do niej jakieś dwie hostessy i wodzirej który wręczył jej elegancki bon do zrealizowania i chciał wręczyć maskotkę. Ale Rikke zażartowała, że jest ich trzy i mają wspólnotę majątkową na co prezenter bez zgrzytu zgodził się aby wszystkie trzy dostały po zabawnej pluszowej maskotce. Co prawda wygrana Rikke nie była zbyt wysoka i na pewno nie starczyłaby nawet na ułamek jednego biletu na stację orbitalną ale euforia wygranej i jej splendoru działała pozwalając się cieszyć dzielonym szczęściem.

Poza tą oświetloną światłami i ekranami sceną były i inne sektory kasyna gdzie grano w bardziej poważne i klasyczne gry. Klasyczne ruletki z prawdziwym a nie wirtualnym kołem do kręcenia, stoliki do pokera, black jacka, bakarata loterie różnej maści gdzie można było na własne oczy podziwiać magię obijających się kolorowych kuleczek z numerami i chyba każda gra czy zabawa o jaką można było robić zakład. Od gry w rzutki, przez bilard, szachy, scrabble czy go grane na bardzo krótki czas przez co dla graczy było to bardzo stresujące ale dla widzów bardzo emocjonujące. Nawet można było robić zakłady bukmacherskie na dowolny mecz, wyścig, walkę czy jakąkolwiek inną imprezę sportową jakie rozgrywały się czy to w kasynie, na “Heliosie”, na orbicie czy reszcie globu toczącego się poniżej.


---





Lato; Dzień 3; sb; zmierzch; 20:20; st.or “Helios”




Cosmic Detective



Ale gdy się człowiek wyszumiał to miał mnóstwo okazji aby wypocząć mniej aktywnie. Silje złapała namiar na kosmicznego detektywa. Wystarczyło wykupić bilet i można było się poczuć jak detektyw, gliniarz czy agent prowadzący śledztwo. Klub organizował wszystko co było potrzebne. Ekipę zbierającą ślady, doradztwo prawnika, poruszonych świadków, nagrania kamer i całą resztę.

Pomysł polegał na tym, że sam “Detektyw” nie był zbyt wielki. Przypominał raczej biuro turystyczne czy jakiegoś operatora holo i to raczej niezbyt wielkiego. Ale za to miał podpisane z licznymi klubami na “Heliosie” odpowiednie umowy. Efekt? Właściwie mógł zainscenizować prawie dowolne przestępstwo na prawie całej stacji. Zwykle organizował sceny morderstw bo te cieszyły się największą popularnością i wzbudzały najwięcej emocji. No i kontrowersji. Czyli były na topie i miały wzięcie.

Trzy panny młode też mogły od ręki zająć się przygotowanym śledztwem. Akurat znaleziono w jednym z klubów ciało bogatego biznesmena. Pracownik detektywa był świetny w swoim fachu. Nie wiadomo kiedy zaczął mówić nie jak oferent specyficznej rozrywki tylko jak szef do swoich trzech agentek. I nawet to, że wszystkie trzy były w sukniach ślubnych wcale mu w tym nie przeszkodził.

- Dostaliśmy zgłoszenie. Hotel “Moonlight”. Śmierć. Podejrzenie nieszczęśliwego wypadku lub morderstwa ale nie można wykluczyć innych przyczyn. Policja już zabezpieczyła teren ekipa dochodzeniowa jest już na miejscu. Skoro już tutaj jesteście może zajmiecie się tą sprawą? - facet w garniturze uruchomił holo mniej wiecej za swoimi plecami dzięki czemu mogły pojawić się tam zebrane obrazy z miejsca zbrodni. Gdy trochę odwrócił się bokiem to całą czwórką mogli je oglądać. Na pierwszym ujęciu widać było klasyczny obrys ludzkiej sylwetki na podłodze.





Na ekranie pojawiło się też mniejsze zdjęcie ofiary. Jakiś zadbany facet w średnim wieku, garniturze, facet sukcesu tak na pierwszy rzut oka. Obok zdjęcie żony. Pod obydwoma personalia, wiek i podstawowe dane, wyświetlona mapa do tego hotelu. Facet zupełnie naturalnym ruchem podał im po małych, bransoletkowych zegarkach z logiem “Detektywa” w którym były potrzebne dane, łączność z biurem, mapa stacji z zaznaczonymi pomocniczymi punktami i adresem docelowym. No nic tylko je wziąć, zapłacić za tą przyjemność i zanurzyć się w mrok kryminalnej przygody.


---





Lato; Dzień 3; sb; wieczór; 22:10; st.or “Helios”




Space Eye



Żołądki domagały się swoich praw. A za najciekawsze miejsce na “Heliosie” uchodziło według Boba “Space Eye”. Restauracja zbudowana na końcu wysokiej wieży przez co wydawała się na jakimś sztucznym cyplu wbijającym się w kosmiczną przestrzeń. Już samo dotarcie do tego miejsca było niezwykłe bo od głównej bryły stacji orbitalnej prowadził chodnik. Ale z dwubiegunową grawitacją! Więc jedną stroną szło lub sunęło się ruchomym chodnikiem albo nawet ruchomym krzesełkiem w jedną stronę a “na suficie” to samo działało w drugą stronę. A, że większość gości to byli turyści z globy poniżej to często ulegali impulsowi aby pokrzyczeć, pozdrowić czy pomachać radośnie do tych “na suficie”.

Samo “Oko” też robiło wrażenie. Ogromna, kolista sala główna z odkrytą kopułą nad którą widać było kosmos. Można było się poczuć jak w jakiejś podwodnej bazie na dnie oceanu. Wydawało się, że mroźna, kosmiczna pustka lada chwila zmiażdży kruche szkło i zbierze krwawą ofiarę wśród obsługi i gości. Ale według hasła reklamowego to tylko dodawało ekscytacji i zaostrzało apetyt. Poza tym te widoki!





Siedząc pod taką przezroczystą kopułą można było poczuć dech kosmosu. Ale też podziwiać go własnymi zmysłami chłonąc niepowtarzalne widoki o jakie trudno było na ziemskim padole.

- Myślicie, że tam są jacyś oni? No wiecie, jacyś kosmici. - Silje wzięło na rozmyślania gdy przeżuwała kawałki dania ze swojego talerza i spoglądała w górę na ten cały widoczny kosmos.

- Ja mam nadzieję, że żaden z tych kamyczków w nas nie pieprznie akurat gdy siedzimy na dnie tego akwarium. - szarowłosa małżonka wskazała widelcem na majestatycznie krążące nad kopułą bryły.

- Trochę jak pływające wieloryby nie? - hakerka jakoś nie wydawała się przejęta ale skojarzyła kosmiczne bryły z ziemskimi waleniami. No faktycznie te bryły też były i małe i duże. I sprawiały wrażenie, że dryfują swobodnie w przestrzeni powoli obracając się wokół własnej osi podobnie jak ziemskie walenie swoje wielkie cielska.


---





Lato; Dzień 4; nd; noc; 00:15; st.or “Helios”




Space Walk



- O nie, na takie głupoty to mnie nie namówicie. Zostanę tutaj i wam pokibicuje, ponagrywam więc o mnie się nie martwcie. - Informatyczka nie zmieniła zdania ani swojego żołądka wiec nie miała ochoty na kosmiczne fanaberie. Za to została na tarasie widokowym gdzie rodzina, przyjaciele i znajomi mogli pokibicować swoim bliskim którzy zdecydowali się na spacer w przestrzeni kosmicznej.

- Gotowi? No to zapraszam za mną. - uśmiechnięta przewodniczka poprowadziła grupkę turystów zapakowanych w kosmiczne kombinezony do śluzy powietrznej. Poza parą nowożeńców w grupce była jeszcze jakaś inna para. Każdy miał kombinezon w innej barwie przez co od razu można było się zorientować kto jest kto. Tylko przewodniczka była w czarnym.





- No to uwaga bo wywieje nas na zewnątrz. Bez obaw. Swoją drogą chciałabym zdementować ten powszechny mit, że to próżnia wdziera się do pomieszczenia. To nieprawda. Próżnia to właśnie próżnia czyli pustka. To atmosfera gwałtownie ucieka do tej pustki. Tak samo jak przy grawitacji przechylić kubek z piciem to on wypadnie z tego kubka na dół. Tutaj za chwilę stanie się to samo. Uwaga! - przewodniczka wesoło tłumaczyła te wszystkie zabezpieczenia i przepisy BHP często okraszając je różnymi ciekawostkami. Rikke i pozostała dwójka tego chyba akurat nie wiedzieli sądząc po minach. Ale też i ekscytacja w połączeniu z niecierpliwością gnała ich na zewnątrz, w tą kosmiczną przestrzeń jaką widać było tuż za bulajem zewnętrznej śluzy.

Śluza uruchomiona przez przewodniczkę rozsunęła się i cała piątka wypadła “z kubka” na zewnątrz. Towarzyszyły temu seria pisków i śmiechów zupełnie jak na zjeździe na rollercasterze. Nawet podobnie spadali w tą próżnię. Ale szybko silniczki skafandrów przemówiły gdy przewodniczka przywołała ich do siebie bo przecież byli astronautami! I mieli zadanie godne prawdziwych astronautów!

- A teraz będziecie mieli okazję poczuć się jak prawdziwi astronauci. Spróbujemy wymienić moduł łączności w pojeździe kosmicznym. Nie stresujcie się, to nic trudnego, o tym przecież rozmawialiśmy na odprawie. - przewodniczka łagodnie nakierowała uwagę swoich astronautów gdy już pofikali koziołki, pomachali znajomym na tarasie widokowym a nawet postukali im w szybę. Silje nawet przystawiła swoją dłoń do szyby od tamtej strony więc jej żony mogły dostawić swoją od zewnątrz a dzięki komunikatorom mogły ze sobą rozmawiać jak przez holofon. Oczywiście wszyscy pobawili się lotem za pomocą silniczków i tylko czasem upominała, że w kosmosie nic nie hamuje prędkości póki się z czymś coś lub ktoś nie zderzy. Więc nie ma potrzeby mieć włączonych silniczków cały czas a tylko gdy chce się wyhamować, wystartować czy zmienić kierunek loty. Kolejny mit tak rozpowszechniony w sieciówkach nie mający nic wspólnego z kosmiczną rzeczywistością.





Ale czekało ich iście kosmiczne zadanie! Wymiana modułu łączności! W sumie nie było wiadomo czy to naprawdę modłuł łączności i czy naprawdę się zepsuł. I co się stanie jak się nie uda go wymienić. Ale ekscytacja i euforia przysłaniały wszystko! Podlecieli do boku pojazdu i wydobyli z zasobnika narzędzia i moduł jaki mieli zastąpić ten uszkodzony. Niby rzeczywiste nic specjalne trudnego. Wziąć części, podlecieć do modułu przy pojeździe, odczepić stary, zaczepić nowy, wrócić do zasobnika i schować tam narzędzia i stary moduł. I koniec. Ale ile radochy! Ten nieziemski stan nieważkości, kosmiczne skafandry, dziwne uczucie w żołądku, całkiem fachowo brzmiące instrukcje przewodniczki to wszystko sprawiało, że naprawdę człowiek mógł się poczuć jak prawdziwy kosmonauta na prawdziwej misji kosmicznej!


---





Lato; Dzień 4; nd; noc; 02:45; st.or “Helios”




Golden Fish



No i na koniec skończyły w “Golden Fish”. Mogły poprzeżywać swoje świeże kosmiczne przygody w prawdziwym kosmosie. W wybornym towarzystwie. Muza, błyskające światła, jarzące się neony, kolorowe drinki, dziewczyny we wdziankach lub bez na scenie, za barem, roznoszące drinki i gotowe spełnić każde życzenie klientów. W końcu byli w “Golden Fish” który istniał aby spełniać zachcianki i życzenia klientów.





- O rany dziewczyny! Teraz jesteśmy prawdziwymi kosmitkami! - Rikke przeżywała na całego niedawny spacer w kosmosie. Trajkotała jak nakręcona ledwo zamknęły się wewnętrzne drzwi śluzy i można było zdjąć hełm i kombinezon.

- Chyba kosmonautkami. - Silje uśmiechnęła się aby skorygować słowa swojej szarowłosej żony.

- No jak?! Kosmitkami! Jak wróciłyśmy z kosmosu no to jesteśmy kosmitkami nie? No kto przybywa z kosmosu? No kosmici nie? No to jesteśmy kosmitkami! - szarowłosa wyjaśniła swoją filozofię z rozbrajającą szczerością. Hakerka widocznie nie chciała o to drzeć kotów więc w zamian wzniosła smukłą szklankę do toastu.

- To za wracające z kosmosu kosmitki! - zawołała wesoło i pozostałe przy stole szkło stuknęło się razem z nią dołączając do tego toastu.

- Ej mała ale bardziej się ruszaj co? - ktoś obok zwrócił uwagę dziewczynie która akurat wdzięczyła się przy ich stoliku kusząc całkiem nieźle swoimi wdziękami.





- Jej! Już połowa nocy! Jak ten czas leci! To co robimy dalej? - Rikke spojrzała na zegarek. Było już rzeczywiście bliżej poranka niż północy. A wydawało się, że dopiero co wyszły z apartamentu nowożeńców w sobotnie południe!

- Właściwie to jest już niedziela. Każda z nas miała mieć jeden dzień. To wychodzi, że teraz rządzi Pinky i niedziela jest dla niej. - Silje odwróciła wzrok od tancerki kuszącej sobą na wyciągnięcie ręki i przypomniała o umowie którą wieki temu, w całkiem innej przestrzeni zawarły w sypialni Eden gdy dotarło do nich, że są swoimi żonami.

- A racja! No to Pinky! To co robimy dalej? - szarowłosa pochyliła się nad stołem aby popatrzeć z rozgorączkowanym promilami i entuzjazjem oczami i takimż uśmiechem na swoją żonę, przyjaciółkę i kumpelę jaka teraz miała przejąć pałeczkę DJ ich imprezy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline