Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2019, 08:13   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

Powoli zaczęło się zmierzchać. I część służby zaczęła się szykować do snu. Przy więźniach byli strażnicy. Acz sami więźniowie też byli karmieni… i nadzorowani przy posiłku.
Basia skończyła swój posiłek i podniosła się z krzesła. Ruszyła spacerem między namiotami. Potrzebowała chwili by odetchnąć, a też… bardzo ciekawili ją więźniowie, więc pomału zbliżała się w ich stronę.
Lecz szybko została wstrzymana przez jakiegoś szlachcica.
- Waćpani winna nie podchodzić bliżej. To prośba Michała Gierałtowicza, by waćpani więźniów unikała.- zważywszy że blokował jej drogę nie dopuszczając do jeńców, to było coś więcej niż prośba.
- Rozumiem. - Basia przyjrzała się z dystansu jeńcom. - Gdzie znajdę pana Michała?
- Pewnie przy koniach.- ocenił mężczyzna.
Magnatka przytaknęła i ruszyła w kierunku, którego dochodziło rżenie koni. Stary rzeczywiście tam był osobiście pilnując przygotowań do nocy. I nie chcąc, by ich wierzchowce przypadkiem się zapodziały. Pouczał straże co do zachowania czujności.
Basia podeszła do niego tak by ją zauważył ale nie przerywała mu wydawania poleceń.
Gdy skończył pokrzykiwania i pouczenia, Michał spojrzał na jasnowłosą i spytał uprzejmie. - Tuszę że namiot i przygotowane posłanie jest zadowalające?
- Jeszcze w nim nie byłam. Chciałam się przespacerować by jakoś usnąć po wydarzeniach z postoju. - Basia rozejrzała się po okolicy przyglądając towarzyszącym im zwierzętom. - Czemu nie wolno mi zbliżać się do jeńców?
- Waćpanna młoda i dobrego serca. I mogłaby się wzruszyć ich kłamstwami i coś… nierozważnego rozkazać.- odparł wprost Michał.
- Wszelkie rozkazy na pewno skonsultowałabym z tobą. - Basia naburmuszyła się. - Byłam ich ciekawa. Ludzi, którzy chcieli mnie porwać. Nie planowałam z nimi rozmawiać.
- Oni z pewnością by jednak próbowali z tobą pomówić. Znam ja takich huncwotów. Każdy za swoje uczynki winien wisieć, bo każdy ma przynajmniej jedną infamię na karku.- odparł zamyślony szlachcic.- Waćpani nie ma się powodu im przyglądać, takie to szaraczki jak każde inne. Dzikie pola są ich pełne
- Też byłam takim szaraczkiem. - Mruknęła cicho Basia. - Ale skoro nie wolno mi spojrzeć na własnych jeńców, to nie. - Obróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku namiotów.
- Waćpani była szlachtą zagrodową. Ci mają szable i czasami tylko bezczelną gębę. Brakuje im nawet klejnotów herbowych.- odparł Michał podążając za nią.- Waćpani winna pamiętać, że ci ludzie właśnie tą szablą zarabiają na życie… najczęściej zabierając majątek innym. Bądź najmując się na służbę każdemu kto zapłaci. To są bandyci.
- Jak mam jednak rozpoznać bandytę gdy nie pozwala mi się przyjrzeć mu gdy jest najmniej szkodliwy. - Basia nawet nie obejrzała się na Michała. - Bo czym oni różnią się od ludzi Evana?
- Będzie waćpani miała okazję by im się przyjrzeć, gdy wylądują w zamkowym loszku. - odparł szlachcic podążając za nia.- Bo i postanowić trzeba będzie, co z nimi zrobić. Ale nie wcześniej… nie, gdy w podróży jesteśmy.
Magnatka zatrzymała się obok swojego namiotu i obejrzała na Michała.
- Jeśli dotrę do zamku… dziś już udało się im porwać mnie na siodło.
- Ale nic poza tym, nieprawdaż? - zapytał retorycznie Michał.
Basia przyjrzała mu się. Pamiętała strach gdy nagle oderwała się od ziemi. Panikę gdy spadło na nią ciało jej oprawcy. To że nic "poza tym" się nie stało, nie miało dla niej znaczenia.
- Dobranoc Michale. - Obejrzała się na swój namiot, chcąc nieco ukryć rozczarowanie.
- Dobranoc waćpani.- szlachcic skłonił się i wycofał tyłem.
Basia zanurzyła się w swym namiocie. Dziś chyba nawet nie będzie tęsknić za towarzystwem. Rozejrzała się po wnętrzu póki oświetlały je resztki zachodzącego słońca.

Choć pewnikiem ochmistrzyni mogła uważać te warunki za spartańskie, to Basia miała odmienne zdanie. Przygotowano jej bowiem proste przenośne łoże, poduszki siennik i pierzynę. Mała beczułka robiła za stolik na którym postawiono świecznik, oraz miskę z wodą wraz z ręcznikiem. A nawet karafkę z winem, kielich srebrny i suche ciasteczka z miodem i migdałami w ramach nocnej przekąski. A sam namiot wyłożono kilimami.
Magnatka nie spodziewając się już gości, zdjęła suknię, a po chwili namysłu, także koszulę i bieliznę. Nago przysiadła na sienniku, pozwalając chłodnemu wieczornemu powietrzu otulić jej ciało. Sięgnęła po przygotowaną szczotkę i zaczęła z włosów kurz i listki, które zawieruszyły się w nich podczas upadku.
- Moszna wejszcz?- usłyszała nagle z okolicy wejścia do namiotu.
Spanikowana Basia rozejrzała się.
- Chwilę. - Pochwyciła podróżny płaszcz i okryła nim nagie ciało. Była ciekawa czy coś się stało, więc nie chciała przeganiać gościa. - Proszę.
Najemnik wszedł i skłonił się dodając.
- Pan Michal usnal sze waczpani wolalaby cosz miecz do obrony. Umie waczpani poslugiwacz siem pistoletem?- zapytał.
- Ja… nie rozumiem. - Basia ściskała w dłoniach płaszcz, starając się zakryć nagi biust. - Nie… nie umiem.
- No… usnal sze waczpani chciala by miecz cosz do obrony.- odparł Evan chyba nie zauważając, że płaszcz to jedyne co magnatka miała na sobie. A jeśli zauważał, to udawał że nie widzi. Sięgnął po pistolet przy pasie.
- Ten jest nabity i przygotowany do strzału.
- Och… ale to chyba niebezpieczne skoro nie umiem się nim posłużyć. - Basia zarumieniła się i spróbowała podkulić palce u stóp. Mimo zawstydzenia jej wzrok utkwił w broni. - Czy to trudne?
- Nabicie i... trafienie czegoś? Tak. Aczkolwiek samo wystrzelenie już mniej. Po prostu trzeba wymierzyć we wroga i nacisnąć ten języczek.- wyjaśnił mimowolnie zezując na dekolt Basi wyłaniający się spod płaszcza.
Magnatka podeszła do Evana nieświadoma jego spojrzenia i przyjrzała się jego broni.
- Jaki języczek? - Nachyliła się by obejrzeć pistolet dokładnie.
- No ten tutaj…- wskazał mężczyzna skupiając się na broni, by przypadkiem pistolet nie wystrzelił… jakikolwiek.
- Dziękuję. - Basia niepewnie sięgnęła po broń. Była tak zaaferowana tą nowością, że zapomniała iż tym sposobem odsłania niemal całe swoje piersi. Uśmiechnęła się niewinnie do Evana. - Będę czuła się bezpieczniej mając twoją broń przy sobie.
- Niech jednak waczpani… uwasza. Szeby kogosz nie poszczelicz.- odparł szlachcic podając jej broń nieporadnie, bo gapił się w jej biust przyciągany jego urodą.
Basia zobaczyła jego spojrzenie i zamarła. Chciała się okryć, ale dłoń zajęta była przez pistolet. Zarumieniona po czubki uszu opuściła wzrok.
- Ja… planowałam się obmyć i… - Ugryzła się w język nim jej usta wypowiedziały, że się rozebrała. - ja… dziękuję.
- Oczywiszcze. Nie ma za co.- odparł Evan łagodnie.
Basia nie miała pojęcia jak wybrnąć z tego zamieszania. Podniosła niepewnie wzrok na woja przypominając sobie jak ten brał Cosette. Może powinna go wyprosić, ale po tym podarku.
- Może.. napiłbyś się wina. - Wskazała na stolik korzystając z okazji by nieco odwrócić się od mężczyzny.
- Nie. Nie powinienem picz na sluszbie. Lepej jusz pujde.- odparł najemnik i skłonił się szarmancko.
- Tak… oczywiście. - Basia zawahała się. Czuła znajome podniecenie, ale wiedziała, że nie powinna go okazywać. To nie był jej kochanek. Jednak… czuła, że powinna podziękować.. tylko jemu czy Michałowi za troskę. Cóż… miała się bawić czyż nie? Odłożyła na łóżko pistolet i dygnęła rozchylając płaszcz niczym suknię. - Dziękuję raz jeszcze.
Mężczyzna skamieniał niczym pod spojrzeniem meduzy. Znieruchomiał całkiem nie mogąc oderwać oczu od jej szyi, piersi, uda i łona. Wodził wzrokiem, oddychając ciężko. Przyglądając ciału Basi, które tak śmiało przed nim obnażyła.
Basia osłoniła się zarumieniona i spróbowała uśmiechnąć.
- To tak w formie podzięki. - Mruknęła, czekając na reakcję mężczyzny.
Evan otworzył usta próbując odpowiedzieć, ale zabrakło mu słów. Starał się coś rzecz, ale nic powiedzieć nie mógł. Nie mógł się nawet poruszyć, zaskoczony i porażony widokiem nagiej szlachcianki.
- Evan… - Basia zawahała się. To była zabawka Cosette. Mówiła, że nic do niego nie czuje. - .. czy mnie pragniesz?
- Ja…. waczpani… zachwyca.- wydukał mężczyzna zerkając za siebie nerwowo. Nie byli w cichej komnacie. Namioty ich otaczały.
Magnatka zaśmiała się cicho starając się jakoś rozładować nerwy,
- Powinieneś też się rozebrać by mi się odwdzięczyć. - Wyszeptała, próbując zażartować.
- Nie wiem czy to dobry… pomyszl. - odparł nerwowo Evan.- Na sluszbie jestem.
- Wiem… musisz mnie strzec, czyż nie? - Basia zerknęła na leżącą na łóżku broń. - Nie chcę cię do niczego zmuszać i zatrzymywać.
- To nie waczpani mnie zmusza… to poczucze obowionzku.- wyjaśnił mężczyna.
- Rozumiem. - Magnatka uśmiechnęła się do woja, pozostawiła mu jednak podjęcie decyzji i tak pozwoliła sobie na zbyt wiele. Wpatrywała się w Evana nawet już nie przytrzymując płaszcza i pozwalając mu spływać po bokach jej ciała. Zaiste ciężki to był dla niego dylemat, bo nie potrafił się zdecydować co robić. W końcu ruszył ku niej. Pochwycił za włosy, szarpnął lekko odciągając głowe do tyłu, całując jej usta zachłannie i szyję. Dłonią pochwycił nagą pierś i ścisnął delikatnie masując ją. Magnatka zarzuciła dłonie na jego ramiona, pozwalając płaszczowi opaść na ziemię. Pogłębiła pocałunek, chcąc powstrzymać jęknięcia, chcące się wyrwać z jej ust.
Kolejna dłoń zacisnęła się na jej pośladku, mocno i drapieżnie, jej delikatne ciało pochwycone było przez zaprawdę zachłanną bestię. Całował jej usta i szyję, schodził wargami do obojczyków powoli popychając ją do łoża. Basia była w szoku, że tak zachłanne zachowanie może jej sprawiać przyjemność, a jednak drżała intensywnie, zasłaniając usta obiema dłońmi. Poczuła jak jej łydki dotykają łoża i popchnięta opadła na nie. Rzucona nawet… obserwować mogła, jak Evan pospiesznie zrzuca kubrak, koszulę rozbierając się i nie odrywając wzroku od jej bezwstydnie nagiego ciała… które pokazała mu śmiało! Jakim cudem znalazła w sobie odwagę do tego?
Zwalała to na Cosette. Na jej lubieżność, bezwstydność. Na to jak bardzo się jej to podobało. Chciała być taka jak ona. Patrzyła na Evana z trudem łapiąc oddech. Pragnęła go. Od keidy zobaczyła go z ochmistrzynią. I choć starała się traktować go po prostu przyjaźnie… to teraz poległa. Z przerażeniem zdała sobie sprawę jak lubieżna się stała.
A potem zobaczyła jego.. gotowość. Twarda męskość, na młodszym i muskularnym ciele. Nagi Evan legł na niej całując jej usta i szyję, sięgając dłonią do biodra, naparł ciałem i szlachcianka poczuła kochanka w sobie. Rozkosz pomieszała się z odrobiną bólu, bo ciało Basi nie było tak doświadczone jak ochmistrzyni, a Evan nie miał w sobie nic z ostrożności Michała, posiadł ją z całą żądzą i ogniem jakie w nim wzbudziła.
Magnatka z całych sił docisnęła dłonie do ust by nie krzyknąć. To było… tak gwałtowne. Zaskomlała cicho pod kochankiem wpatrując się w niego nieco rozmazanym już wzrokiem.
Ten po chwili całował te usta żarliwie, napierał ciałem przyszpilając ją do łoża. Silnym i muskularnym ciałem, które ocierało się o nią… przeszywało mocno. Była teraz drobinką na łasce swojego kochanka… kochanka namiętnego i dzikiego… raz po raz wywołującego błyskawice bólu i rozkoszy przechodzące po jej zmysłach. Odepchnięte dłonie Basi pochwyciły głowę kochanka, dociskając ich usta do siebie. Magnatka nie wierzyła w to co się działo z jej ciałem. Bolało… prawie jak przy pierwszym razie, ale jednak. Wsunęła język w usta kochanka uniemożliwiając sobie okrzyk w momencie szczytu.
Evan nie dotarł tam, aż tak szybko, silne pchnięcia w jej próbujące złapać chwilę odpoczynku ciało, dosypywały drobiny rozkoszy. Nagle opuścił ją i… Basia patrzyła jak białe plamki jego żądzy są rozlewane po jej łonie. Najemnik wiedział, że nie powinien sprawić by w ciążę zaszła… więc Basia mogła przyjrzeć się szczytowi rozkoszy mężczyzny… na własnym ciele. Magnatka obserwowała to niesamowite zjawisko z fascynacją. Czuła przyjemny gorąc na skórze w każdym zalanym przez niego miejscu. Nie miała jednak sił, by wydusić z siebie słowo.
- Ja wlaszcziwie to chyba… nie powinienem… - wydukał Evan speszony.
- Nie powinniśmy, ale… było bardzo przyjemnie. - Wyszeptała cicho Basia nie podnosząc się z łóżka.
- Tak. Co teraz?- zapytał zakłopotany najemnik.
- Chyba powinieneś wrócić na posterunek, a ja… mam więcej powodów by się obmyć. - Magnatka pogładziła delikatnie twarz najemnika.
- Tak pani.- i rzeczywiście Evan zaczął się pospiesznie i nerwowo ubierać.
Basia usiadła na łóżku i przyglądała mu się ciekawa jak jutro spojrzy w twarz Cosette i wyobrażając sobie jej docinki. To będzie jednak jutro… dziś mogła podziwiać muskularne ciało mężczyzny w sile wieku i przyglądać się jego wypiętemu zadkowi, gdy spodnie naciągał na ciało.
- Mmm… najchętniej zrobiłabym to z tobą raz jeszcze. - Wyszeptała, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że słowa opuściły nie tylko jej głowę ale i usta.
Ubrany jedynie w spodnie mężczyzna zerknął na nagą szlachciankę. Usiadł obok niej.
- Ja tesz… ino czasu tszeba.- szepnął i popchnął Basię na łóżko. Jego usta i dłonie objęły piersi. Całował je, masował, ściskał… miętosił nawet, ustami obejmując ich szczyty. Raz jeden, raz drugi.
- Czasu… - Wyszeptała jedno słowo, po czym pozwoliła myślom odpłynąć. Evan… naprawdę był wprawnym kochankiem. Nie miał takich atrybutów jak Michał, ale jego pieszczoty… mogłaby się w nich zatracić. Tym bardziej że jej kochanek przykładał się do swoich pieszczot skupiając się na biuście Basi. Całował i ściskał nadal zapominając o całym świecie.
- Evan… a twoje obowiązki? - Magnatka sama nie wierzyła, że wypowiedziała te słowa. Znów robiło się jej mokro, znów go pragnęła. Nie chciała jednak by miał kłopoty… chciała by był obok.
- Moje co?- zajęty pieszczotami szlachcic, zupełnie o nich zapomniał nadal bawiąc się pochwyconymi krągłościami Basi.
- Obowiązki.. warta… - magnatka szeptała coraz bardziej rozpalonym głosem. - Jesteś cudowny.
- No tak… czy mogłabysz… nie szmiem prosicz, ale…- oderwał się od Basi i zsunął odzienie z siebie. Ujął jej dłoń i położył na swojej jeszcze dość miękkiej męskości.-... pobudzicz mnie?
Basia objęła palcami męskość kochanka i zaczęła poruszać dłonią tak jak kiedyś na mieczu Michała. Czuła reakcję kochanka pod opuszkami palców, widziała i na twarzy i na dole. Czuła jak Evan drży nie odrywając spojrzenia od Basi i… jak coraz sztywniejszy się staje.
Magnatka sięgnęła też do niego drugą dłonią i z zachwytem przesuwała palcami po coraz to twardszym orężu kochanka, badając każdą jego żyłkę, każdą nierówność.
- Dobsze… waczpani… idzie…- dyszał ciężko mężczyznę, gdy jego część ciała wydawała się ożywać pod dotykiem jasnowłosej szlachcianki.
- Cieszę się, że to dla ciebie przyjemne. - Wyszeptała Basia uważnie obserwując swojego kochanka i badając co sprawia mu największą przyjemność. Evan nie odezwał się… przyglądał kochance dotykającej jego najdelikatniejszego organu. Po czym zaczął lekko popychać ją na łoże. Miał już ochotę na powtórkę, czuła to pod palcami. Magnatka opadła na posłanie. Naprawdę jej pragnął… tak jak Michał… jak Jan. Nadal ciężko było jej w to uwierzyć jednak… patrząc na Evana ciężko było to negować.
Mężczyzna naparł na jej ciało biorąc ją w posiadanie. Jęknęła czując napór w swoim intymnym obszarze… znowu czuła kochanka w sobie. Róg która sama palcami utwardziła. Czuła jego usta na obojczykach i piersiach. Tym razem poruszał biodrami wolniej, ale i dłużej przebywał w niej… w całości. Magnatka wiła się pod nim zasłaniając usta dłońmi. Wpatrywała się w kochanka.. w jego muskularne ciało. Ciekawe czy gdyby miała lustro zobaczyłaby to co widziała obserwując Cosette.
Cóż za nieprzyzwoity pomysł! Basia skarciła się w myślach, jednak wizja pozostała i szybko wraz z ruchami kochanka doprowadziła ją na kolejny szczyt.
Kolejne ruchy bioder, potem szybkie opuszczenie jej ciała. Jęk… wilgoć na podbrzuszu. Evan nie śmiał zostawić swojej żądzy w jej ciele. Dysząc przyglądał się drżącej Basi, pocałował jej usta zachłannie na koniec. Magnatka odpowiedziała na te pocałunki wpijając się w jego wargi swoimi. Czuła… że teraz bez problemu zaśnie. Jej ciało było wymęczone i rozgrzane, a łóżko stało się nad wyraz wygodne.
Jej kochanek jednakże wiedział, iż zasiedział się w namiocie i zaczął pospiesznie odziewać zerkając dookoła. Zapewne bał się przyłapania, choć… przecież nikt nie mógł Basi mówić co może, a czego nie. Przynajmniej w teorii.
Magnatka sięgnęła do swojej koszuli i narzuciła ją. Wymyje się gdy Evan opuści namiot. Była ciekawa czy ktoś podsłuchiwał. Czy Cosette widziała jak Evan pozostaje w jej namiocie. Starając się cały czas uśmiechać odprowadziła mężczyznę do wejścia do namiotu.
- Jeszcze raz dziękuję za pistolet. - Powiedziała tak spokojnie jak tylko była w stanie.
- To byl pana Michala koncept.- odparł z uśmiechem Evan.
- Mu podziękuję jutro. - Basia uśmiechnęła się, mając nadzieję, że najemnik nie skojarzy tego ze sposobem w jaki mu się odwdzięczyła.
Nie próbował nawet zrozumieć podtekstu, zajęty ubieraniem. Skłonił się jeszcze przed wyjściem z namiotu i Basia została sama.
Magnatka obejrzała się na misę z wodą i pozostawione w nieładzie łoże. Kto by pomyślał… Cosette nie da jej spokoju. Ponownie tego wieczoru ruszyła bezpośrednio do misy by się obmyć. Z kurzu… potu, a teraz także nasienia Evana. Basia obmyła się starannie i wytarła przygotowanym ręcznikiem. Czuła, że jej nogi po zabawach z najemnikiem są mało stabilne, więc szybko odnalazła w skrzyni czystą koszulę i narzuciła ją na siebie. Pistolet ułożyła pod jedną z poduch i nim się obejrzała usnęła, mocno otulona pierzyną.


Pobudka była wczesnym rankiem. Bolesna nieco, bo w postaci uderzenia w zadek zadanego dłonią Cosette. Ochmistrzyni siedziała na jej łożu uśmiechając się ironicznie.
- Łakomczuszek się z ciebie robi Basiu.
- Co… - Basia jeszcze nie do końca przytomna obejrzała się na Cosette. - Czemu? Jeszcze nic nie jadłam.
- Skonsumowałaś mojego kochanka… i to był dość długi posiłek wczoraj.- mruknęła w odpowiedzi Francuzka.
Magnatka zarumieniła się i zaniemówiła. Nieco speszona przyglądała się ochmistrzyni.
- Ja… przyniósł mi broń.. bym czuła się bezpieczniej.. i… - Niepewnie obserwowała swoją kochankę nie wiedząc jakiej reakcji ma się po niej spodziewać.
- I co zrobiłaś? - zapytała stanowczym głosem Cosette.
- Byłam tylko w płaszczu bo planowałam się wykąpać i… pokazałam mu nieco więcej w podzięce. - Mruknęła cicho Basia.
- Co… zro bi łaś? - zapytała jeszcze raz przyglądając się magnatce.- Co to znaczy: “pokazałam mu więcej”?
- Odsłoniłam płaszcz gdy się żegnaliśmy… chyba wtedy zobaczył wszystko. - Basia mówiła coraz ciszej. Ostatnie słowo było zaledwie słabym szeptem.
Ochmistrzyni z ponurą miną nachyliła się ku Basi, jej dłoń zbliżyła się do twarzy magnatki. Jej palce dały mocnego prztyczka w nos szlachcianki.
- Czyli to jest twój plan na uwodzenie mężczyzn. Paradowanie nago przed nimi? Czyżbyś planowała sobie odpuścić ubieranie i po prostu wystawiać do słońca goły zadek? To nie pasujące do dobrze urodzonej niewiasty zachowanie.- rzekła ironicznie.
- To była wyjątkowa sytuacja… Nie ubrałam się bo myślałam że coś się dzieje… a on zaczął mi mówić o tej broni i zerkać na… biust. - Magnatka westchnęła. Czy miała opowiadać Cosette o jej wymianie zdań z Michałem, o tym, że chciała obejrzeć jeńców. Jaki to miało sens? - Nie.. nie mam takich planów.. to naprawde był wyjątkowy wieczór.
- I dlatego pokazałaś mu piersi i łono? Bo on gapił ci się na dekolt? I jak mam uwierzyć, że to wyjątkowa sytuacja? Przed panem Michałem też zamierzasz stawać nago, by zaciągać go do alkowy?- kolejny prztyczek w nos towarzyszył tym słowom. - Jesteś magnatką do stu piorunów. Możesz być wyuzdaną i lubieżną ile chcesz. Możesz zmieniać kochanków jak rękawiczki, ale na Boga… musisz to robić z klasą!
Basia odwróciła głowę od kochanki spoglądając na materiał namiotu.
- Jak już powiedziałam to była wyjątkowa sytuacja. Potrzebowałam czułości, wy z Michałem mieliście ważniejsze rzeczy na głowie… kąpiel, rozmowa.. tak wyszło. - Basia podciągnęła kołdrę osłaniając się. - Wybacz, że nie ma tyle “klasy” co ty.
- Evan nie jest szczególnie czuły.- zamruczała lubieżnie Cosette i wzruszając ramionami dodała.- Czemu po Ewkę nie posłałaś… lub po Agatę?
- Nie miałam planu po nikogo posyłać. - Basia wzruszyła ramionami. - Miałam ochotę wymyć się i położyć spać… i jak już ci powtórzyłam kilka razy, to po prostu był efekt kilku nietypowych sytuacji… wyglądał jakby mimo wszystko miał wyjść… nawet mnie zaskoczył. - Westchnęła i obejrzała się na Cosette. - Zdarzyło się… i raczej się nie powtórzy. - Dodała z cieniem goryczy w głosie.
- Kogo chcesz oszukać Basieńko.- westchnęła Cosette dłonią wodząc po czuprynie szlachcianki. - Teraz będzie się wokół ciebie kręcił jak psiak licząc na kolejną chwilę łaski z twojej strony. A poza tym… niewielu wojaków oprze się nagiej kobiecie dumnie prezentującej swoje wdzięki. Nawet brzydsze od ciebie są wtedy zdobywane. A ty śliczna jesteś.
- Wolałabym twoją uwagę niż jego. - Basia przymknęłą oczy ciesząc się dotykiem kochanki. - Nawet gdy zobaczył mnie nagą, mówił, że musi wracać do swych obowiązków… nie wiem co go przekonało do zmiany zdania.
- Nie słuchaj co mówią oni, tylko patrzaj co robią. Kłamią by nam się przypodobać, kłamią by usprawiedliwić się w naszych oczach, kłamią by nam pod kieckę wleźć.- westchnęła Cosette głaszcząc Basię po głowie. Nagle pochwyciła za włosy, szarpnęła i odciągnęła do tyłu. Przycisnęła wargi do szyi szlachcianki całując jej skórę i lekką kąsając niczym wąpierz.- Kłamią… ale po prawdzie kłamiemy i my. Następnym razem… nogę mu pokaż jeno… nic więcej. Odsłanianie całego ciała od razu nie przystoi… nie jest też zabawne.
Trzymając Basię za włosy, całując i kąsając jej szyję, Cosette zsunęła kołdrę odsłaniając piersi i chwyciła za jedną z nich ściskając drapieżnie.- Ciekawe jak długo jeszcze… będę najważniejsza w twoim serduszku.
Magnatka jęknęła od tego dotyku, już odruchowo wyprężyła się eksponując swoje piersi.
- A jak długo… chcesz być? - Spojrzała na kochankę lekko niewidzącym wzrokiem. Uwielbiała dotyk Cosette. Gdyby tylko znalazł się kochanek, który potrafiłby to samo.
- Zostawmy moje pragnienia na boku waćpani. Skupmy się na twoich.- mruczała Cosette liżąc i kąsając szyję Basi i pieszcząc silnymi ruchami palców jej biust.
- Ja… chyba dość czasu miałam wczoraj na zaspokojenie swych pragnień. - Basia zmieszała się rumieniąc. - Nie jesteś na mnie zła?
- Jestem… i to bardzo…- wymruczała ochmistrzyni boleśnie kąsając podstawę karku Basi. Dłoń z piersi, ześlizgnęła się po brzuchu do łona Basi.- … nie dlatego, żeś Evana uwiodła ino… bo zrobiłaś to tutaj i mało subtelnie. Nie wypada obnosić się ze swoim wyuzdaniem i być obiektem plotek.
- T..tak… - Magnatka jęknęła z bólu i rozkoszy. - Będę.. będę starać się bardziej.
- To dobrze…- palce Cosette zanurzyły się między uda szlachcianki i sięgnęły głębiej i głębiej stanowczo się poruszając.- A moje potrzeby zaspokoisz na zamku, podczas bardzo długiej nocy Basieńko.
Magnatka osłoniła swoje usta dłońmi i poddała się pieszczotom Cosette. Kochanka ewidentnie ją tresowała, ale nie rozumiała czemu. Wijąc się pod jej dotykiem nie potrafiła nawet skupić myśli by się nad tym zastanowić.
Kolejne silne ruchy dłoni doprowadziły Basię do szczytu. Ochmistrzyni z niemal przerażającą satysfakcją i morderczą skutecznością wiła nimi, aż magnatka dotarła do niego. A potem powoli oblizywała palec za palcem.
Basia przyglądała się jej z trudem łapiąc oddech.
- Nie ma… nikogo kto zająłby twoje miejsce. - Wyszeptała z trudem.
- Na razie przynajmniej.- zachichotała Cosette i pogłaskała głowę Basi. - Ale jest pewnie wiele miejsc w twoim cieniu, w którym mogę się wpasować później.
- Naprawdę… nic nie boli mnie tak, jak fakt, że cię rozczarowałam . - Magnatka przyglądała się kochance z zachwytem.
- Nie martw się tym. - odparła Francuzka wstając i powoli uniosła suknię odsłaniając zgrabną łydkę lewej nogi.- Chcesz… zobaczyć więcej?
Basia przysunęła się do kochanki i pocałowała jej łydkę.
- Poproszę. - Wyszeptała, przesuwając językiem po jej skórze.
- I zrobisz wszystko bym zobaczyć?- zamruczała zmysłowo Francuzka.
- To o co poprosisz. - Wyszeptała całując okolice kolana kochanki.
- Evan zrobi to samo, gdy ty mu łydkę pokażesz.- odparła Cosette wzdychając cicho.
- Zapamiętam choć… teraz chętniej zobaczyłabym twoje udo. - Basia uśmiechnęła się czule do kochanki.
- Nie wiem czy powinnam… chcę zobaczyć wpierw co Evan wczoraj zobaczył.- stawiała warunki ochmistrzyni.
Magnatka westchnęła i wstała z łóżka. Podniosła leżący nadal na ziemi płaszcz i okryła się nim tak jak zanim najemnik wszedł do jej pokoju.
- Tak go przyjęłam, bo jak mówiłam myślałam, że coś się stało. Gdy sięgnęłam po broń… - Wyciągnęła rękę w stronę ochmistrzyni. - Nieopatrznie się odsłoniłam. A potem widząc, że jest niewzruszony, wycofałam się do łóżka, odłożyłam broń i dygnęła, dziękując. - Wykonała ten sam gest co wtedy gdy był u niej Evan. - Czy nie uważasz, że już i tak wystarczająco ci podpadłam?
- Co mówiłaś?- zamruczała z lubieżnym uśmiechem Cosette wodząc spojrzeniem po nagim ciele szlachcianki. - Ach… taka śliczna jesteś nadal i taka niewinna zarazem Basiu.
Basia wyprostowała stając przed Cosette tak jak przed Evanem z płaszczem luźno opadającym po bokach.
- Chciałabym być taka jak ty. - Mruknęła cicho obserwując kochankę.
-Biedną i żonatą z jakimś capem we Francji?- zapytała ochmistrzyni żartobliwie i podciągnęła suknię wyżej w pełni odsłaniając swoje zgrabne udo… i podwiązkę.
Magnatka podeszła do niej i przesunęła dłonią po bieliźnie kochanki.
- Dystyngowaną, oschłą gdy trzeba i czułą gdy najdzie cię ochota. Potrafiącą swobodnie pływać w tym jeziorze pełnym śmierdzących ryb i wyławiać z tego najpiękniejsze okazy. - Basia westchnęła i zanurzyła palce pod podwiązkę kochanki. - Być tak.. pociągającą. - Wyszeptała rumieniąc się.
- Pociągającą już jesteś.- wymruczała Cosette chwytając za podbródek Basię i całując jej usta.- Kto uwiódł twoją dwórkę?
- Mam wrażenie… że to ona uwiodła mnie. - Odpowiedziała między pocałunkami magnatka, sięgając dłonią wyżej.
-Nie mamy czasu… - wymruczała ochmistrzyni czując jej dotyk i uśmiechnęła się ironicznie.- Ale to cię nie powstrzymuje.
- Przed czym? - Basia oparła dłoń na kwiecie kochanki wpatrując się w nią.
- Przed tym co robisz waćpani.- odparła z ironicznym uśmiechem jej wybranka, drżąc pod jej dotykiem.
Magnatka przysunęła się do kochanki, przywierając do niej swoim nagim ciałem.
- Jeśli taka jest twoja wola, przestanę. - Wyszeptała i pocałowała szyję ochmistrzyni.
- Raczej…. pospieszmy się z tym.- szepnęła rozpalonym głosem Francuzka pozwalając Basi na odważniejsze pieszczoty i poddając się jej kaprysom. Blondynka odnalazła przerwę w bieliźnie kochanki i nie marnując czasu wsunęła palce w jej rozpalony kwiat, drugą dłonią przytrzymując jeden z pośladków ochmistrzyni. Całując szyję i ramię Cosette poruszała palcami szukając jej najwrażliwszego miejsca.
- Masz talent do tego…- jęknęła ochmistrzyni prężąc się w ramionach Basi. Była rozpalona i wilgotna… tak jak sama szlachcianka przed chwilą.
- Mam wspaniałą nauczycielkę. - Wyszeptała Basia przykładając się jeszcze bardziej do pieszczot.
- Przez… skrommność… niee zaprzeczę…- wyjęczała cichutko Cosette, po czym zakrywając usta doszła na szczyt intensywnie.
Basia objęła ją jeszcze przez chwilę poruszając palcami. Choć podobały się jej chwile z mężczyznami, to z Cosette było jej po prostu cudownie.
- Powinnam się ubrać? - Mruknęła.
- Oui… powinnaś. - zgodziła się z nią ochmistrzyni wyślizgując się z objęć kochanki. I poprawiając suknię dodała. - Przed wieczorem powinniśmy dotrzeć do zamku. Im wcześniej tym lepiej.
Magnatka jeszcze raz dygnęła odsłaniając płaszcz.
- Czy wobec tego mogę liczyć na twą pomoc, by jeszcze bardziej nie opóźniać naszego wyjazdu mym samotnym szykowaniem się?
- Oczywiście… aczkolwiek pewnie inne służki lepiej by się ku temu nadały, nieprawdaż?- zapytała Cosette retorycznie.
- Zmarnujemy jednak czas na ich wołanie, nieprawdaż? - Basia podeszła do skrzyni zrzucając płaszcz i wydobyła z niej koszulę i czarną suknię.
- Tak. Tak… ale naprawdę będzie ubieranie.- mruknęła Cosette lekko uderzając wypięty pośladek Basi.- I jak się mój kochanek sprawił? Wstydu mi nie przyniósł?
- Daleko mu do ciebie, ale… było bardzo przyjemnie. - Basia podała suknię ochmistrzyni po czym sama wciągnęła bieliznę. - Nie spodziewałam się, że będzie tak porywczy.
- To wojak, nawykły do miecza nie do alkowy. Finezji szukaj u poetów, malarzy… nie żołnierzy.- wyjaśniała jej Cosette pomagając się ubrać.
- A jednak… nie doszedł we mnie. - wyszeptała cicho basia. Obracając się tyłem do ochmistrzyni by ta upięła jej włosy.
- To bardzo szlachetne z jego strony. Nie chciał… kłopotów ci sprawić.- odparła czarnowłosa upinając włosy swojej pani.
- Tak… nie spodziewałam się tego po wojaku. - Magnatka przymknęła oczy ciesząc się dotykiem swej kochanki.
- Jeszcze przekonasz się o jego możliwościach… - zamruczała Cosette wodząc palcami po szyi jasnowłosej.
- Zakładasz, że znów przyjmę go w alkowie. - Wyszeptała Basia eksponując szyję. - Zaraz… będzie mi bardzo trudno wyruszyć w drogę.
- Obnażyłaś się przed nim bezwstydnie. Co powstrzyma cię przed uczynieniem tego drugi raz?- zapytała retorycznie ochmistrzyni cofając się w tył.
- Twoja reprymenda moja nauczycielko. - Basia obejrzała się na Cosette i uśmiechnęła do niej. - Nie chcę cię znów rozłościć.
- Jakoś nie wierzę w to.- odparła w odpowiedzi Francuzka wystawiając język, a potem ruszyła do wyjścia z namiotu. - Zresztą nie rozzłościłaś mnie tym z kim się zabawiałaś, ale kiedy i gdzie… wielka dama wie kiedy jest czas i miejsce na figle. A kiedy nie.
- Dlatego mówię, że nie obnażę się ponownie… nie tak. - Magnatka podeszła do drzwi namiotu.
- Zobaczymy…- ironiczny ton towarzyszył tej wypowiedzi oddalającej się kobiety, która po chwili rzuciła się w wir obowiązków.
Basia przysięgła sobie, że nigdy więcej nie popełni tego błędu. Chciała by Cosette była z niej dumna. Wyszła z namiotu by udostępnić go służbie.


Podróż trwała dość długo i dość monotonnie. Nie było przerwy na posilenie się w południe. Droga nieco się poprawiła i kolasa mniej kołysała. Niemniej widoki powoli się przejadały.
Ochmistrzyni siedziała zamyślona, Agata posnęła z nudów i pewnie dlatego to właśnie Basia pierwsza zauważyła dymy unoszące się nad lasem. Kilka szarosinych smużek. Dowody że za zakrętem znajduje się pewnie wieś.
- Zbliżamy się do wsi. - Magnatka wskazała dymy Cosette.
- Och? No tak… do twojej wsi. To znaczy… należącej do ciebie.- wyjaśniła ochmistrzyni.
Basia pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Na razie… obawiam się, że to twoje i Michała, a ja jestem jedynie ozdóbką z rodowym sygnetem. - Basia cofnęła się od okna nadal jednak przez nie spoglądając.
- O tak… bo to przyjemne wysłuchiwać wymówek wójtów, burmistrzów, arendarzy i…- zaśmiała się sarkastycznie ochmistrzyni.- Z całego serca ci dziękuję za tę łaskę moja pani. Naprawdę.
- To nie jest przyjemne… i chciałabym byście nie musieli wykonywać takich czynności. - Basia wzruszyła ramionami ignorując sarkazm kochanki.
- Wszyscy nie mogą być wielmożnym państwem. - stwierdziła ironicznie Cosette i machnęła dłonią dodając. - Nie zajmuj swojej ślicznej główki tym moja droga. Każdy magnat kreśli swoje plany zrzucając na barki swoich sług brzemię ich wykonania. To oni zajmują się detalami.
- Józef podobno wszystkim zarządzał sam. - Mruknęła Basia niechętnie cały czas spoglądając przez okno.- Teraz moja główka może jest śliczna, ale czy będzie taka za dekadę?
- Kto wie… na razie jest bardzo śliczna.- odparła lubieżnie ochmistrzyni i westchnęła dodając.- On zarządza majątkiem, jak zamkami i służbą.
- Już mnie nieco znasz… może jestem niewinna, tak jak mi to regularnie wytykasz. - Mruknęła cicho spoglądając na Francuzkę. - Nie mam doświadczenia w "tych" sprawach… lecz nie wyrzeknę się mego wykształcenia i nie zostanę jedynie "śliczną główką".
- Będziesz kim zechcesz waćpani. Z takim majątkiem masz wiele możliwości.- oceniła Cosette, gdy powoli zbliżały się do wsi. Na widok znanych szlachciców i powozów, wieśniaczki wychodziły na drogę, by powitać jaśnie państwo.
Magnatka przyglądała im się, starając się za bardzo nie wychylać z okna. Pewnie właśnie zostanie im przekazana wieść o śmierci Józefa. Rozpoczęło się zawodzenie i rozpaczanie… bardziej na pokaz, niż szczere. Pan Michał kazał posłać po miejscowego proboszcza i wójta, podczas gdy dzieciarnia tłoczyła się koło kolaski ciekawa owej tajemniczej Pani Żmigrodzkiej. Zaś ochmistrzyni przymknęła oczy decydując się właśnie teraz na drzemkę.
Sama wieś wyglądała w miarę dostatnio. Domy były stare i zadbane, strzecha na nich regularnie wymieniana. Kury włóczące się tu i tam, może i specjalnie grube nie były… ale też nie przypominały wychudzonych trucheł z rodowej wsi Basi. Magnatka przyglądądała się tej całej zbieraninie z dystansu. siedząc niemal w środku kolaski i czekając na decyzje Pana Michała. Wiedziała, że jeśli będzie miała z kimś się spotkać, to ją o to poproszą.
Po jakimś czasie takiego siedzenia, zjawił się jeden z najemników i zapukał do drzwiczek kolasy.
- Posiłek przygotowano w miejscowym wyszynku.- rzekł uprzejmie.
- Dobrze. - Basia delikatnie potrząsnęła swymi towarzyszkami. - Przygotowano dla nas posiłek.
- To dobrze… głodna jestem.- odparła rześko Agata i pospiesznie wyskoczyła z wozu, Cosette zaś po przebudzeniu rzekła.- Ty pierwsza.
Basia przytaknęła i z uniesioną głową opuściła kolaskę.


Izba karczemna była skromna z solidnym stołem i ławami. Przypominała poprzedni przybytek w którym Basia gościła. Potrawy były chłopskie i bazowały głównie na grochu i kapuście, choć z dorzuconą słoniną.
- Kolejną noc spędzimy już w zamku.- stwierdziła uprzejmie Cosette zasiadając do stołu, Agata od razu zaś rzuciła się do jedzenia.
Magnatka przytaknęła ruchem głowy i przyjrzała się zebranym przy stole ludziach.
Niewielu tu ich było. Większość służby zajęta była sprawami związanymi z karawaną, czy też sprawami związanymi z rozładowaniem części wozów już tutaj. Pan Michał zapewne rozmawiał z miejscowym proboszczem, który też pewnie pełnił posługę w zamkowej kaplicy.
Obecnie poza paroma służkami, jedynie Basia i jej mała świta ucztowały. Magnatka dyskretnie dała znak swojej dwórce by ta jadła nieco wolniej i sama zabrała się za posiłek. Jadła bez pośpiechu rozglądając się po karczmie. To było dziwne uczucie… ten budynek.. jak i wszystko w tej wsi. To wszystko należało do niej. Z jakiegoś powodu nie tyle ją to cieszyło co przytłaczało, starała się jednak ukryć niewyraźną minę pomału przeżuwając prostu posiłek. Rozmowy jakoś się nie kleiły. Agata była zajęta jedzeniem, Cosette rozmyślaniami. Kolejne kęsy znikały w ustach. A po tym wszystkim ochmistrzyni i Basia zostały powiadomione, by jak najszybciej wsiadły do kolaski, bo pan Michał chce zdążyć do zamku przed nocą.
Magnatka nie rozwlekała więc posiłku rozmowami. Zjadła i razem ze swymi towarzyszkami udała się z powrotem do kolaski.
 
Aiko jest offline