Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2019, 08:42   #6
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Wieczór był przyjemny. Słońce, które wyciskało z ludzi i nieludzi siódme poty za dnia, teraz wędrowało gdzieś poza horyzontem, ustępując miejsca księżycowi i przyjemnemu chłodowi nocy. Port ucichł parę godzin wcześniej, gdy dokerzy i kupcy zaczęli zbierać swój dobytek przy zachodzie słońca i teraz ciszę mąciły jedynie poskrzypiwania masztów. Było miło i przyjemnie, a lekka bryza znad morza jeszcze bardziej umilała wieczorne spacery. Jahan al-Samir, kupiec Błękitnego Konsorcjum, aż pogwizdywał radośnie, tak mu było przyjemnie. A miało być jeszcze przyjemniej.

“Syreni Śpiew” nie był najlepszym zamtuzem w mieście, ale spełniał wszelkie wymagania swych patronów. Kamieniczka, w której się mieścił, miała swoje najlepsze czasy dawno za sobą, ale czy ktoś się tym przejmował? Liczyło się w końcu wnętrze, a nie wygląd. Właściciel “Śpiewu” doskonale zdawał sobie z tego sprawę, inkasowane złoto woląc przeznaczyć na nowe niewolnice, zamiast na remonty. Zwłaszcza że klientela zdarzała się różna i bywało tak, że posuwała się o krok za daleko w rozrywkach.

Jahan był stałym klientem. Stałym i wiernym. “Śpiew” równie dobrze mógł być jego drugim domem, ale był tam mile widziany tylko i wyłącznie przez właściciela. Al-Samir nie był człowiekiem delikatnym i wymagał o wiele więcej, to i wdał się w łaski sypanym złotem. Siedział teraz w prywatnym pokoju, rozwalony na poduchach i z dzbanem wina w ręku, czekając na swoją ulubienicę.

- No chodź tu, gołąbeczku - Jahan zagaił przyjaźnie, gdy dziewczę pokazało się w progu. - Toż to nie pierwszy raz, nie ma się czego wstydzić.

Elfia niewolnica, odziana jedynie w zwiewny materiał, postąpiła nieśmiało naprzód i zamknęła za sobą drzwi. Jahan aż stęknął, wpatrując się w czerwone ślady na smukłej szyi i nadgarstkach; ślady, które sam tam zostawił zaledwie dzień temu. Język sam odnalazł wargi, a dzban wina odszedł w zapomnienie gdy kupiec podniósł tłusty tyłek do góry. Taka drobna, filigranowa piękność, tylko i wyłącznie jego na całą noc. Krew buzowała, a ręce świerzbiły. Elfka trwała jedynie w miejscu, ale Jahan zaraz tam był, wyciągając dłonie.

Skóra. Nie, nie ta alabastrowa i gładka którą widział. Jahanowe palce czuły skórę zupełnie inną, wyprawioną przez rzemieślników i zszytą w skórzaną kurtę. Umysł zamroczony alkoholem próbował jakoś nadać temu sens, ale nie podołał. Jahan powiódł jedynie wzrokiem po elfiej buzi, skonfundowany jak nigdy. Już, już otwierał usta by coś powiedzieć, ale kobieca dłoń wyrwała do przodu. Ukąszenie, którego pozazdrościłaby niejedna żmija.

- Jedna Krew przesyła pozdrowienia.

Głos nie był ani elfi, ani kobiecy. Iluzja rozwiała się przed oczami Jahana. Zniknęła elfka, pojawił się upiór. Alshabah. Mężczyzna wbijał ciemne spojrzenie w kupca, beznamiętnie wykręcając mizerykordię wbitą w krtań. Al-Samir chciał krzyknąć, zawołać o pomoc, ale krew zalała struny głosowe i mógł jedynie bulgotać. Białowłosy wyszarpnął ostrze i pchnął po raz drugi, tym razem pod żebra. I po raz trzeci, i czwarty, i piąty.

Kupiec runął do tyłu, barwiąc dywan na czerwono.


***


Roshan po raz kolejny już przespacerował wzdłuż komnaty. Pomieszczenie różniło się od innych części sułtańskiego pałacu, które ociekały przepychem i miały na celu imponować gościom, petentom i dworzanom. Tutaj były jedynie puste ściany, prosty stół i krzesła. Pomieszczenie robocze, chciałoby się rzec. Shahib obrócił się na pięcie i ponownie ruszył wydeptaną już parę razy ścieżką.

Czekając na rozpoczęcie audiencji, ponownie przejrzał przyniesione ze sobą dokumenty. Misja, którą Wezyr planował powierzyć grupie, była rangi państwowej. Roshan przez lata służby na sułtańskim dworze nasłuchał się wiele o klątwie ciążącej na Murafacie III, diabelskim pakcie, siłach ciemności. Ile było w tym prawdy, nikt tak naprawdę nie wiedział. Pół-elf służył państwu, mity i legendy mało go obchodziły, ale Wezyr wepchnął go teraz w sam środek całego przedsięwzięcia.

Farshid Aka Manah, człowiek enigma. Yasumrae, kapłanka Bastet która służyła w sułtańskiej marynarce wojennej. Orryn "Corrundus" Hemanostramus, gnom-wynalazca z miasta w chmurach. Andraste Ravalar, skrzypaczka-najemniczka z innego świata. Rashad Al Maalthir, szlachcic z Varudżystanu. Grupa, która miała stanowić rozwiązanie problemu Sułtana i ciążącej nań klątwy. I Roshan. Tak, pół-elf zdecydowanie był ciekawy, jak będzie przebiegać ich współpraca.

Kroki w pokoju obok i odgłos wymienianych uprzejmości wyrwały Shahiba z zamyślenia. Chłopak podszedł do ściany przylegającej do komnaty, w której miejsce miała audiencja i przeciągnął drewniany panel. Spoglądając na grupę oczami olejnego magnata, przysłuchiwał się uważnie wymianie zdań i uważnie analizował swoich przyszłych współpracowników.

Wezyr liczył na jego szczerą opinię.


 
Aro jest offline