Borys rozejrzał się po kilku wylotach jaskiń.
- Weźcie broń strzelecką jak który się pokaże strzelamy. Hermalnie możesz nam pomóc i rzucić kamieniem lub zdzielić maczugą tych co wyjdą na zewnątrz? - Borys a w ślad za jego rozkazem Drago bacznie się rozglądali w poszukiwaniu zielonych pokrak. Drago powoli zaczął iść na wschód i chciał się wdrapać na pierwszą półkę skalną.
- Ja! Herman bić! - potwierdził olbrzym.
Georg cały czas miał złe przeczucia i pozostawał czujny. Był ciekawy co kryje zachodnia półka skalna do której się zbliżył, ale nie miał ochoty się tego dowiadywać kosztem rozdzielania się. Przygotował łuk do strzału i poszedł za Borysem.
Fay nie była przekonana czy chce kolejny raz ryzykować życie.
- A nie można ich dymem wykurzyć? Rozpalmy ognisko w jaskini czymś co daje dużo dymu i smrodu i poczekajmy, aż same wylezą.
- Jaskinia raczej nie ma drugiego wejścia.
- Panie Hermanie - spojrzała na olbrzyma - czy wiesz, którędy one wlazły?
- Nie ma sensu w ciemno wędzić całej jaskini, bo się podusimy. Trzeba sprawdzić gdzie siedzą - stwierdził Georg. - Umiesz się podkradać? - zapytał szeptem Drago - Ja zaglądnę do południowej odnogi, a ty zobacz tam - wskazał palcem na wschód.
- Kobieta mała nie palić dom Herman, bo Herman nie palić dom kobieta! - zagrzmiał olbrzym.
- Nie rozdzielajmy się to szaleństwo. Trzeba iść kupą i strzelać jak kogoś zobaczymy. Ci z przodu mogą z przyklęku żeby tym z tyłu nie zasłaniać.
- Jak tam chcecie - wzruszył ramionami Georg. - Może być po waszemu, ale jak dla mnie jeszcze jedna osoba powinna zostać tutaj i pilnować czy gobliny nie przebiegną z jednej odnogi do drugiej. Tak możemy ich gonić do usranej śmierci.
- Panie olbrzym - tym razem chłop skierował pytanie do gospodarza. - A ile ich jest tych zielonych? Niech pokaże tyle palców ile ich widział najwięcej. Wyłażą z któregoś korytarza czy ze wszystkich?
- Tam być i być tam - wskazał dwa korytarze przy nich. - Być tyle - pokazał całą swoją rozcapierzoną dłoń.