Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2019, 18:31   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ponoć jedni chłopcy chcą być rycerzami, inni żołnierzami, jeszcze inni złodziejami czy poszukiwaczami przygód.
Darvan jakoś takich pragnień nie odczuwał - przez ładnych parę lat dzieciństwa marzył jedynie o wyrwaniu się spod 'czułej' opieki dziadka, wuja i kuzyna. Dalej jego pragnienia nie sięgały. W późniejszych latach zdarzało mu się snuć plany na przyszłość, nie było w nich jednak miejsca na bycie piratem. Wprost przeciwnie - po paru rozmowach z paroma doświadczonymi osobami uznał, że lepiej trzymać się od morskich rozbójników z daleka.
I oto nagle, na dodatek z własnej i nieprzymuszonej woli, miał się znaleźć w samym środku pirackiej zabawy, wśród osobników, którzy żyli z rabowania cudzych statków.
Różnie, jak widać, los kieruje krokami ludzi. I nieludzi.

Towarzystwo, z jakim zetknął się na pokładzie brygu o wiele znaczącej nazwie, było zróżnicowane pod względem płci, ras i profesji. Tudzież charakteru.
Na pierwszy rzut oka - dało się z nimi dogadać.


Podczas rejsu "Grzesznikiem"

Tabasa, dzięki

- Czy, wzorem piratów z morskich opowieści, pijasz tylko rum - Darvan gestem zaprosił Maneę do stołu, przy którym siedział - czy też nie gardzisz innymi trunkami?
- A kto ci powiedział, że jestem piratem z morskich opowieści?
- Półelfka zaśmiała się, przysiadając. - Jestem zwykłą żeglarką, która lubi życie na morzu. Rum może być, choć najbardziej lubię wino. Mocne, czerwone.
- Czerwone, powiadasz?
- Darvan skinął głową. - Coś by się jeszcze znalazło.
Sięgnął po bukłak i potrząsnął. Coś zachlupotało.
- Nie wiem, czy jest dosyć mocne. - Postawił przed Maneą szklanicę i napełnił w trzech czwartych winem. To samo ze swoją.
- Nie musi być mocne, ważne, żeby było smaczne. Nie lubię takich, które wykrzywiają mi pyszczek - uśmiechnęła się. - Jak widzisz, nie jestem też typową żeglarką. - Puściła mu oczko i upiła wina ze szklanki. - To jest dobre.
- I bardzo dobrze, że nie jesteś typową żeglarką Typowi żeglarze są... monotonni... Mają w głowach niewiele poza rumem i żaglami
- zażartował. - A jak już pić coś innego, niż wodę, to niech to będzie dobre, a nie jakieś szczyny.
- Zgadzam się i z jednym i z drugim. Co do typowych żeglarzy… cóż, pewnie dlatego wciąż jestem sama, nikt nie zdołał skraść mojego serca. Póki co
- uśmiechnęła się do niego zalotnie. - Zamierzasz zostać dłużej w Lilywhite? Czy tylko płyniesz na festiwal, by doświadczyć nowych wrażeń?
- Powiadają, że żona to kotwica dla marynarza... tudzież podróżnika
- odpowiedział z uśmiechem. - Na mnie też jeszcze nikt nie zastawił sideł, chociaż z czasem, zapewne, się ustatkuję. A co do festiwalu, to w znacznej mierze masz rację. Nowe kraje, nowe obyczaje, nowa wiedza. Będzie co opowiadać wnukom. Kiedyś. - Znowu się uśmiechnął. - Może czegoś się nowego nauczę, może kupię parę magicznych drobiazgów czy zaklęć. Ale długo tu nie zabawię. Ja też raczej jestem przelotnym ptakiem.
- Żona kotwicą dla marynarza… no chyba, że żona też marynarz.
- Spojrzała na niego, wciąż się uśmiechając. - Kto wie, może nasze losy zwiążą się na dłużej, Darvanie, lubię ludzi z twoim podejściem do życia, bo sama też nie lubię długo siedzieć w jednym miejscu.
- Przyznam, że dość trudno znaleźć taki ideał
. - Mag ponownie się uśmiechnął. - Twoje zdrowie. I za udaną współpracę.
- Och, jestem pewna, że taka właśnie będzie.
- Wzniosła toast wraz z Darvanem, uśmiechając się do niego zadziornie.

* * *


Barwny, rozbawiony tłum, kręcący się po porcie tłum, nie wzbudzał zbyt wielkiego zaufania Darvana. On sam co prawda również nie wyglądał na grzecznego chłopca (tacy zazwyczaj nie mieli blizn na twarzy), ale on sam siebie znał (i wiedział, że nie jest piratem) - w przeciwieństwie do tamtych.
Prawdę mówiąc ostrzeżenie kapitana Nugasa było zbędne...

- Dziękuję - powiedział, przyjmując od Anyabwile'a.

Poczekał chwilę, aż Manea skończy rozmawiać z mężczyzną, który ich zaczepiał, dopiero potem odpowiedział na jej propozycję.

- Masz rację. - Skinął głową. - Trzymajmy się razem.

Zabawa we własnym gronie nie oznaczała kiepskiej zabawy, a w razie czego można było kogoś dokooptować, prawda? Na dodatek wyglądało na to, że Manea zna to miejsce.

- Chodźmy więc do tej "Baryłki" - dodał.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-07-2019 o 21:21.
Kerm jest offline