Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-07-2019, 20:41   #28
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedy Leith zmył z siebie krew trupa, zauważył, że w łaźni pojawiło się coś, czego wcześniej tu nie było - biały, puchaty szlafrok. Miał więc wybór, jeśli chodzi o ubranie - uprząż od rudowłosej lub uroczą podomkę Aurory. No i zawsze mógł wystąpić w swoim naturalnym stroju - przeczuwał jednak, że to by mogło nie spodobać się księżniczce.
Tedy zdecydował się na szlafrok. Z doświadczenia wiedział, że im mniej go widzieli skrzydlaci, tym lepiej dla niego.
Szczególnie jeśli mowa o ichnich kobietach...

Aurora zmierzyła mężczyznę wzrokiem, gdy ten opuścił łazienkę, lecz nie skomentowała jego wyboru. Sama zresztą też się przebrała. Obecnie zamiast dopasowanej zbroi miała na sobie luźne lniane spodnie oraz koszulę z długim rękawem - wszystko śnieżnobiałe i bezpłciowe - tak jak szlafrok, który Bękart otrzymał.
Siedząc w jednym z dwóch foteli przy niewielkim stoliku, księżniczka popijała wino z kielicha. Ruchem głowy wskazała na stojącą nieopodal karafkę, by i Leith nalał sobie trunku.

- Więc zostałeś moim kochankiem - powiedziała z rezygnacją w głosie, patrząc na Leitha raczej jak na wroga niż obiekt pożądania. - Plan Mileny i mojej matki wypalił, rzuciłam się na ciebie jak na bułeczki z budyniem. Pójdźmy jednak o krok dalej. Ponieważ twoje życie było zagrożone, uznałam, że nie ma co bawić się w subtelności. Wycofam cię z walk gladiatorskich i zostawię przy sobie. Wyjedziemy na kilka dni, a po powrocie ogłoszę cię swoim faworytet.
Przełknęła ślinę.
- To oznacza, że dostanę zaklęcie do twojego pierścienia. Na wyłączność. Miranda nie będzie mogła cię już skrzywdzić. W zamian chcę twojej wierności. I szczerości. Pełnej. Jeśli chodzi o inne kwestie... poza momentami, kiedy będziesz mi towarzyszył, dostaniesz wolną rękę - możesz robić co chcesz, łazić gdzie chcesz... gzić się z kim chcesz. Kiedy jednak będziesz ze mną... masz mnie słuchać, usługiwać mi i... - na chwilę umknęła wzrokiem - okazywać mi względy. Tak jakbyś chciał mnie przelecieć w każdej chwili, tylko z uwagi na konwenanse się wstrzymujesz. Potrafisz to zrobić?
Leith spędził życie najpierw w wojsku, gdzie każdy facet w każdej wolnej chwili pierdolił o tym kogo pierdolił i kogo by pierdolił, później w więzieniu, gdzie więźniowie pieprzyli podobnie, aż wreszcie w burdelu, gdzie już rżnęło się naprawdę.
Pomny tych historii od których nawet jego własne wilcze uszy mogły czasem zwiędnąć, Leith ufny swojej wiedzy teoretycznej, powiedział:
- Potrafię to zrobić.
Aurora skrzywiła się, jakby czegoś jej zabrakło w tej deklaracji.
- Jeśli zacznę podejrzewać, że szpiegujesz dla kogoś, zabiję cię. I będzie to trwało dłużej niż na korytarzu - zagroziła. Po czym uznała chyba, że limit gróźb wciąż nie został wyczerpany.
- I nigdy nie zbliżysz się do mojego łoża. Ani do mnie... poza tym, co będzie trzeba zrobić pod publikę. Rozumiesz?
Nie mrugając nawet oczami Leith miał wielką ochotę westchnąć, w elokwencji księżniczce niestety brakowało bardzo dużo do… Mrru, której gadatliwość była dla Leitha wzorowa. Mężczyzna zmusił swoje synapsy, które lepiej nadały by się przecież do wymyślania nowych sposobów na podrzynanie komuś gardła choćby talerzem, do rozmowy:
- Niby komu miałbym o czymkolwiek donosić to nie wiem, wasze państwo nic dla mnie nie znaczy, no chyba, że mówimy o tym, czy dobrze bym się czuł, gdybyście wszyscy przestali istnieć, to wtedy faktycznie by mi nawet zależało. Ale to samo można powiedzieć i o ludziach, którzy obchodzą mnie tak samo. To nie jest też tak, że parzenie się to jest dla mnie jakiś sens istnienia. Tylko dlatego, że urodziłem się samcem i kształt samic nie jest mi obojętny, nie oznacza, że zaraz się na którąś rzucę. Nie jestem skrzydlatym ale też nie jestem człowiekiem, wszyscy i wszystkie jesteście dla mnie potworami, jednymi ładniejszymi od innych, lecz wciąż wrogimi istotami i zapewniam cię, że jeśli mówimy o wkładaniu czegoś w wasze ciała to ostrze jest zawsze moim pierwszym wyborem. - mężczyzna poprawił puch na rękawie szlafroka - wystarczająco szczerze? - Leith naprawdę miał nadzieję, że to wystarczy, księżniczka dokładnie wyjaśniła, że zabije go jeśli “zacznie podejrzewać” a nie jeśli coś stanie się naprawdę.
- Nie myślałam, że masz naturę marzyciela.
Aurora opróżniła jednym haustem swój kielich po czym wstała z fotela i ruszyła w stronę łóżka. Bękart mimochodem zauważył, że jej koszula ma intrygujące wykrojenie na plecach.
- Zorganizuj sobie jakieś miejsce do spania - poleciła chłodno, po czym sama położyła się na materacu, na brzuchu. Nagle nad jej plecami ukazały się ogromne, pierzaste, śnieżnobiałe skrzydła. I to aż trzy! Lewe, prawe i środkowe. Skrzydła były tak wielkie, że okryły swoją właścicielkę od stóp do głów, tworząc wokół niej jakby ochronny kokon.
Leith odetchnął - udało się przeżyć kolejny dzień. Mężczyzna położył się na podłodze pod drzwiami. Parkiet był wciąż wygodniejszy od wszystkiego co miały do zaoferowania na przykład kopalnie. Mężczyzna zwinął się w kłębek i jak to się mówi, utulił się we własną sierść… oraz oczywiście szlafrok. Leżał na tyle blisko drzwi by nie można ich było otworzyć bez potrącania go. Nie żeby spodziewał się, by jego czujność nie pozwoliła mu się obudzić wcześniej ale… ostrożności nigdy nie za wiele.
Szczególnie w świecie pełnym skrzydlatych sucz…

***

Obudził się na kanapie, choć jednocześnie był pewien, że nikt go nie dotykał podczas snu. Jak się tu znalazł? Magia. pewnie to ta cholerna magia. Na stoliku stało śniadanie oraz wciąż gorący kubek z kawą. W komnacie nie było nikogo poza nim samym.
Gdyby zdanie, opinie czy choćby upodobania Leitha kogokolwiek obchodziły, byłoby powszechnie wiadomym, że mężczyzna nigdy nie odmawia jedzenia.
Bękart najpierw więc zjadł kawę a potem popił ją śniadaniem. Cała czynność trwała zaledwie kilka minut i ta wartość czasowa nie ulegała zmianie, niezależnie od ilości jedzenia.

Gdy nic już nie nadawało się by wsadzić to sobie w usta, Leith postanowił wsadzić coś sobie w głowę, w tym celu zaczął szperać w znajdujących się w pomieszczeniu przedmiotach i natrafił na książki.

Były różne, najróżniejsze. Od opowieści, przez romanse, wiersze, po jakieś równania i skomplikowane wzory. Większość z nich była zbyt skomplikowana, aby Leith mógł je zrozumieć. Znalazł jednak pewną książkę - “Bezludne miasto”, która chyba przeznaczna była dla dzieci, miała bowiem większe litery i obrazki, a zdania skonstruowano na tyle prosto, że po pewnym czasie Leith zrozumiał jej sens. Bohaterką opowiadania była dziewczynka - jedyna kolorowa postać w szarym, bezludnym mieście.

Cytat:
W mieście nie było nikogo. Były domy, w ich oknach widać było światło, lecz ulice były puste. Zajrzałam do jednego z mieszkań - w środku był człowiek, ale był razem z tym czymś. Zajrzałam do innych domów - każdy był ze swoim "czymś". To miasto okazało się takie, jak inne. Nie ma w tym mieście nikogo. Nikt już nie wychodzi na zewnątrz, bo przyjemniej jest być z tym czymś. Bo przyjemniejsze to, niż bycie z drugim człowiekiem.

Wyruszam w kolejną podróż, wędruję ku kolejnemu miastu. Jak bardzo bym chciała, by mnie ktoś odnalazł - ktoś tylko mój. Lecz, gdyby ten tylko mój ktoś pokochał tylko mnie oznaczałoby to nasze rozstanie. Ale mimo to, chcę spotkać tego "tylko mojego kogoś" - tego właśnie pragnąc, kroczę przez bezludne miasta.
Po co ktoś pisał takie opowieści? I czy ta faktycznie przeznaczona była dla dzieci Skrzydlatych? Nagle do drzwi od strony korytarza rozległo się pukanie.
Leith przetarł oczy, które zdążyły się już przekrwić. Czytanie w nowym, obcym języku było wysiłkiem nie tylko intelektualnym. Mężczyzna jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu. Zebrał myśli. Bękart zeskoczył z sofy stawiając stopy na podłodze tak cicho jak potrafił. W kilku susach znalazł się przy drzwiach. Jednym szybkim ruchem złapał za klamkę, nacisnął ją i szarpnął do siebie.
Brew mężczyzny, który stał za drzwiami, podniosła się do góry. Poza tym jednak pozostał niewzruszony.

[MEDIA]https://zapodaj.net/images/75a27e2eb657e.jpg[/MEDIA]

- Pan Leith, jak mniemam. Nazywam się Kaspian D’agree. Zostałem poproszony, by pomóc panu skompletować garderobę na wyjazd oraz przygotować się na dzisiejszy bal. Czy mogę wejść?
Bękart uznał fakt, że nikt nie ufał mu nawet w gestii umiejętności wiązania sznurówek za oczywisty. Mężczyzna cofnął się za drzwi i gdy tylko Kaspian przez nie przeszedł, Leith natychmiast je zatrzasnął.
Mieszaniec założył ramiona miętosząc z braku lepszego zajęcia materiał szlafroka na swoich łokciach.
- Proszę się rozebrać i stanąć naprzeciwko lustra. - Poinstruował Kaspian.
“Jakiego lustra?” - już zaczął zastanawiać się Leith, gdy zobaczył naprzeciwko siebie magiczne zwierciadło. Miało ono tę samą wysokość co Bękart i mniej więcej taką szerokość co jego barki, gdy stał swobodnie.
Mieszaniec zrzucił z siebie szlafrok i zmierzył samego siebie w lustrze po czym przeniósł uważne spojrzenie na Kaspiana.
- Bez krępacji - rzekł Skrzydlaty po swojemu interpretując zachowanie mężczyzny. Tatuaż na jego twarzy - tak nie pasujący do wyglądu eleganta zaczął delikatnie opalizować. Przy okazji Leith zwrócił uwagę, że jako jeden z niewielu szlachetnych, Kaspian nosił swój klejnot zakryty ubraniem, nie chwaląc się nim.
- Proszę sobie wyobrazić odzienie, które by panu pasowało. Obraz w zwierciadle dostosuje się do pana wyobrażeń. Gdy osiągnie pan ostateczny, pożądany efekt, proszę mi powiedzieć. Być może będzie trzeba wprowadzić jakieś poprawki, by... dostosować pana wizję do panujących trendów, jednak zapewniam, że te są obecnie dość swobodne w kwestii odzienia codziennego. Co innego, oczywiście z ubraniami okazyjnymi. Gdy skończymy projektować pana codzienną garderobę, pozwolę sobie zaproponować kilkanaście opcji wieczorowych. Oczywiście, z uwzględnieniem pana gustu. Proszę zaczynać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline