Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2019, 18:30   #3
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Kiedy miska zatoczyła już pełen krąg i wróciła do Skadi, belgradczycy zauważyli, że wampirzyca nie ma już rękawic. Jej dłonie zakończone były grubymi szponami, pasującymi bardziej do niedźwiedzia niż człekokształtnych. Lew szybko zdał sobie sprawę, że to jest permanentne.

- Biorę go - odezwał się mężczyzna z założonymi rękoma po czym zmierzył wszystkich wzrokiem, jakby oczekując jakiegoś wyzwania.
Gdy takie nie nadeszło Skadi kiwnęła głową, a druga wampirzyca wyraźnie zacisnęła mocniej pięści.

Wampir ukląkł nad w zasadzie wykrwawionym mężczyzną, rozerwał własny nadgarstek i przyłożył go do ust Zdeslava. W tym czasie wszyscy tubylcy, wliczając skadi, zrobili kilka kroków do tyłu.
Lew z zaciekawieniem patrzył na widowisko, ale cofnął się wraz z tubylcami, to samo uczynił również Lex.
Adam z pewnym obrzydzeniem obserwował tajemniczą ceremonię, choć gdy misa z krwią wędrowała wśród nich nie wzgardził łykiem. Teraz delektował się jej posmakiem. Odciągalo to jegomyśli od atrakcyjnej gothki i niedźwiedziej Skadi. Z uwagą obserwował to co miało nastąpić. Sam nie pamiętał wiele ze swojej przemiany. No może poza tym, że wlał się w niego ogrom gniewu i miał ochotę zniszczyć wszystko dookoła.
Nosferatu zrobił krok do tyłu dołączając do reszty.
Świeżoupieczony “ojciec” zdążył uskoczyć w czas nim jego dziecko zdążyło go pochwycić. Przebudzony Zdeslav wyskoczył bowiem do przodu, Jego wzrok napotkał Skadi i natychmiast ją zaatakował, celując kłami w szyję wampirzycy. Kobieta tylko uderzyła jego twarz na odlew niedźwiedzim łapskiem i wampirze szczenie poturlało się spowrotem tam skąd przybyło. Jeszcze bardziej rozwścieczony Zdeslav zogniskował teraz swoje dzikie oczy na Lwie.

Zaalos rzuć co tam chcesz zrobić, unik czy atak
Kostnica - 2 sukcesy, próbuję nim rzucić/odepchnąć go z powrotem na środek pomieszczenia
mało, chcesz wygrać z ceną?
Użyłbym willpower żeby przeturlać te 3 słabe kostki
ok to rzucaj
Kostnica - 1 sukces, więc sumarycznie 3
ok


Młody wampir rzucił się na rosjanina i znów przeliczył swoje siły, Lew może nie miał tyle siły by cisnąć oszalałym w kąt ale skutecznie zablokował mu dostęp do swjej szyi odpychając twarz neonaty. Bestia kierująca poczynaniami Zdeslava nie miała zamiaru marnować czasu, Lew przekręcił głowę napastnika tak, że ten wbił spojrzenie w nowy cel - Cynthię. Młody wampir odtrącił dłonie rosjanina i rzucił się na wampirzycę.
Ta krzyknęła i odruchowo zasłoniła się rękami. Nim jednak agresor do niej dotarł lub ktokolwiek inny zdołał podjąć działanie, piękna gothka chwyciła Zdeslava za kark i bez zbędnych ceregieli przycisnęła mężczyznę do ziemi z taką siłą, że nie tylko on jęknął, ale i cała podłoga.

- Koniec przedstawienia - warknęła - Mlodrag, to twój gówniak, zajmij się nim, albo ja to zrobię.

Wspomniany po imieniu “ojciec” podszedł do wampirzycy i pomógł jej przytrzymać potomka.
- Zawsze taka sztywna… młody chciał tylko dać mieszczuszce trochę przyjemności, przecież lubicie w swoim ciele twarde kły prawdziwego mężczyzny. - powiedział prześmiewczo Mlodrag po czym cisnął swojego “syna” we wciąż mokre od świeżej krwi ciało Tihomira.
- Jedz co twoje - polecił wampir neonacie. Trudno było powiedzieć czy w tym stanie Zdeslav w ogóle kojarzył mowę, jednak bliskość świeżego ciała zrobiła swoje, młody wampir zaczął wysysać ze zwłok resztki krwi a potem wręcz zlizywać ją z podłogi. Nie uspokoił się jednak i gdy tylko zaspokoił pierwszy głód, znów spróbował się rzucić. Tym razem jednak Mlodrag już go trzymał,
- Brujah… - Skadi uśmiechnęła się krzywo. Po czym spojrzała ponownie na belgradczyków, majaki oszołomionego Zdeslava, który powoli odzyskiwał poczytalność zupełnie jej nie zajmowały. Jej wzrok skupił się tym razem na Lexie.
- Zgoda - powiedziała nagle. Wyglądało na to, że wampirzyca nigdy nie straciła wątku. Następnie spojrzała na Vanję.
- Tam jest dla ciebie miejsce, wśród naszych… sojuszników znajdziesz teren dla swoich łowów. Te ziemie… - spojrzała przelotnie na Zdeslava, którego dwóch innych wampirów powoli odprowadzało na bok - są już zbyt ciasne.
Adam obserwował sytuację. Był gotowy strącić neonatę, gdyby nie został wcześniej opanowany przez Mlodraga. Ale został. A Adam był pełen złości, której nie upuścił. Jego znajomi już dobrze o tym wiedzieli, bo zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę. Gdy Skadi wspomniała o tym, że ktoś ma korzystać z ich terenów, to jego twarz wykrzywił grymas, ale milczał.
Również Holender nie skomentował wciśnięcia w ich miejscówkę kolejnej wampirzycy. Układ był do przełknięcia, a cena niewielka jak na spokój od tej wariatki. Do tego obecność Vanji w Zemun dawała im większe plecy. Kto by chciał im bruździć musiałby tknąć podopieczną Skadi.
- Lubię szybkie i dobre interesy - mruknął w kierunku starszej wampirzycy.
O dziwo, najbardziej zdziwiona tym układem wydawała się sama zainteresowana, czyli gothka o nadludzkiej - jak się okazało - krzepie. Stała nieruchomo, przyglądając się Skadi, choć ta wyraźnie ignorowała jej nieme pytania. Na szczęście wampirzyca otrząsnęła się, nim sytuacja zrobiła się krępująca.
Podeszła do Cynthi, która teraz nerwowo mięła skraj swojej garsonki, otoczyła jej kark ramieniem, jakby były dobrymi psiapsółkami i szczerząc się szeroko, rzuciła:
- Jestem Vanja. Miło mi was poznać, mieszczuchy.
- Lew. - przedstawił się krótko wampir - Jak masz u nas być to musisz nauczyć się kilku rzeczy. Wytłumaczymy w drodze. - rzucił i spojrzał na Skadi - Skończyliśmy?
Wampirzyca kiwnęła głową.
- To urywajmy się - Lex kiwnął Skadi głową, choć słowa kierował do towarzyszy. - Lex - wyciągnął dłoń do Vanji.
Ta jakby zawahała się, trwało to zaledwie ułamek sekundy, po czym uścisnęła z mocą dłoń Lexa. Tym samym udało wyswobodzić się jej nowej koleżance.
- Cynthia Vardalos - przedstawiła się, otrzepując niewidoczny brud z kołnierzyka.

***

Kilka minut później wampiry w składzie powiększonym o jedną dodatkową osobę zaczęły ładować się do samochodu. Z sytuacji wyraźnie zadowolony był tylko Cień, bo oznaczało to że będzie musiał leżeć na czyichś kolanach, a nie mógł być to Lew, ten bowiem miał kluczyki i zasiadł za kierownicą.
- Dobra. Nie wiem jak jesteś obeznana z miastem… Vanja? - ni to stwierdził ni to spytał, przypominając sobie imię wampirzycy - Tam jest od zajebania kamer. Każda jedna osoba ma ze sobą telefon z możliwością kręcenia filmów, czy robienia zdjęć. Oznacza to że takie sympatyczne zabawy jak tutaj - powiedział mając na myśli wieś poza miastem - nie mogą mieć miejsca. Żadnego ciskania ludźmi, żadnego zmuszania ich do popełniania samobójstw, rozmawiania ze zwierzętami, czy co tam potrafisz robić. Jeśli chcesz jeść… Masz to zrobić tak aby nie pozostał żaden ślad, czy to w czyjejś pamięci, czy to na kamerze.
- Nie pieniaj tatuśku, mieszkałam kiedyś w Belgradzie - rzuciła od niechcenia wywołana do odpowiedzi wampirzyca, udostępniając swoje kolana bez oporów Cieniowi. Kiedy zwierzak władował się na nią i położył, okazało się, że tylko przednia połowa mieści się na stosunkowo niewysokiej Gangrelce. Zadek Cienia wylądował na udach zniesmaczonej tym faktem Cynthi.
- Ty, piękny, ty się jeszcze nie przedstawiłeś - zagadała tymczasem Vanja do Adama i choć jej głos brzmiał nonszalancko, nie było w nim takiego luzu, jak przy rozmowie z Lvem.
Adam dla którego nagle zrobiło się mało miejsca z tyłu auta oderwał się na moment od podziwiania ściany przez boczną szybę. Spojrzał na gothkę i wciągnął powietrze nosem. Jakby wąchał jakąś potrawę.
- Styx - powiedział jedno słowo nie bardzo wyjaśniając co znaczy.
- Świetnie, to skoro wszyscy się znamy, możemy ruszać. Proszę uprzejmie zapiąć pasy. - rzucił Lew i przekręcił kluczyki w stacyjce.
- Musimy chyba zainwestować w Vana - odezwał się Lex zapinając pasy.

W drodze do Sin’d’bada Lev kilkukrotnie zobaczył w lusterku jakiś niebieski samochód. Ale poza tym, nikt ich nie niepokoił. Po dwudziestu kilku minutach zastawa stała już pod klubem.
Lew wyturlał się z samochodu, po wcześniejszym wyjęciu kluczyków ze stacyjki.
- Witamy na naszych śmieciach. - rzucił do Vanji - Cień, chodź. - wydał komendę i ruszył w kierunku głównego wejścia. Musiał znaleźć bikera od którego pożyczał samochód i oddać mu kluczyki.
Spotkał go przy barze.
- No co tam? Wszystko ok? - zapytał chłopak odbierając kluczyki. Nie żeby naprawdę chciał wiedzieć, pytanie było czysto kurtuazyjne. Mężczyzna zerknął za Lva i zauważył Vanję.
- Eee… fajna laska - zauważył.
- Tia. - mruknął Lew - Ale jak nie chcesz być pogryziony… Trzymałbym się od niej z daleka. - ostrzegł bikera - Przekaż chłopakom że już nie powinniśmy mieć problemów ze Skadi. I powiedz mi, jak się kurują nasze miśki w szpitalu? Nie miałem czasu ich odwiedzić.
Chłopak machnął ręką.
- Kurwa, dają radę, pielęgniarki też całkiem niezłe tam są, to zawsze ktoś ich odwiedza. No ale chyba pójdą siedzieć, psiarnia im nie da spokoju i tak już mieli zawiasy.
- Kurwa. - zawtórował Lew - Pierdolenie że samoobrona i zostali napadnięci nie przejdzie? Nie mieli chyba na sobie żadnych klamek jak ich oddaliście pogotowiu, nie?
- Noo… - chłopak podrapał się po głowie - coś tam musieli mieć.
Lew łamał się czy złapać się za głowę, czy złapać młodzieńca za gardło. Jak mogli być tak tępi? Zamiast tego nabrał i wypuścił z płuc powietrze.
- Kurwa. Zobaczę co da się zrobić. - rzucił i obrócił się na pięcie. Zlokalizował wampiry, po czym złapał Adama za ramię.
- Musimy pogadać, wygląda na to że mamy robótkę. Naszego gościa zostawiam tobie Lex.
 
Zaalaos jest offline