- Dobra robota Cedmon - przyznał legionista.
Na pytanie księżniczki o Zahiję po prostu skinął głową w bliżej nieokreślonym geście. Nie pora i miejsce były na takie rozmowy. Za to być może nadszedł moment na inną. Nawet jeśli krótki. - Jeśli chcesz coś stąd zabrać - zwrócił się do wyzwoleńca wskazując bezmiar bogactw - To najpierw powiedz co wiesz o Jusufie. Kiedy wasze ścieżki się przecięły? Gdzie to było? I gdzie później droga powiodła jego?
Powiedział to tonem spokojnym, ale i na tyle wymownym by jasnym było, że nie ma ani humoru, ani czasu na słuchanie bzdur. Małpy wszak mogły wrócić w każdej chwili, a nawet jeśli uda im się ich uniknąć, to czeka ich dzicz bez nijakiej możliwości obrony choćby przed hienami. Złota nie zamierzał stąd zabierać, ale i wzbraniać nikomu wzięcia też nie planował. Najcenniejsze zresztą co zdołaliby stąd wynieść mieli już ze sobą. Wdzięczność lokalnego szejka. - Jeśli Ci pani bogactw w domu ojca nie brakuje, to rozważ poniechanie tych tutaj. Przed wejściem do zigguratu przestrogę słyszeliśmy, że to przeklęte złoto.
Odwrócił się, by wrócić po Zahiję, ale w pół kroku zatrzymał się wygrzebał coś z toby i raz jeszcze zwrócił do księżniczki. - Ta osada... - wskazał chaty na znalezionej przy trupach mapie - To Dakhi? Ile dni stąd?
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |