Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2019, 11:56   #13
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
ostawszy sami zaczęli sprawdzać co ostało im się z ich dotychczasowego ekwipunku. Już na pierwszy rzut oka stwierdzili, że nie mają przy sobie żadnej broni, a stan ten był wywołany pojmaniem, którego doświadczyli zaraz przed przeniesieniem. Z jednej strony nie potrzebowali jej tak bardzo, mieli bowiem magię, lecz z drugiej ta mogła się zawsze wyczerpać lub być nieskuteczna. Do tego wszystkiego trudno było stwierdzić, jak mogą zareagować miejscowi, szczególnie jacyś barbarzyńcy lub inni dzikusi. Z kolei co się tyczyło ich pozostałego ekwipunku to większość była na miejscu, aczkolwiek niektóre rzeczy uległy zniszczeniu, zaginięciu lub uszkodzeniu. Zorientowawszy się w tym co im zostało oraz uprzątnąwszy to z niewielką pomocą magii zabrali się za inne sprawy, którym chcieli się poświęcić podczas oczekiwania na swego gospodarza.

W pierwszej kolejności postanowili zająć się kryształami. Wprawdzie testy poczynione w pobliżu Ostoi oraz magia Kirkrima rzuciła na to trochę światła, lecz nadal nie można było rzec o nich zbyt wiele. Zaczęli od skupienia się i wyczucia emanujących z nich mocy. Po chwili zorientowali się, że towarzyszy im dziwne uczucie, jakby rozciągnięcia czy niematerialnego przykucia napiętym łańcuchem. Bez problemu powiązali to z jednym ze swych eksperymentów. Wyglądało na to, że Sheera musiała znajdować się w dość znacznej odległości od nich. Kolejną z obserwacji był sam kształt kryształów czy też ogólnie pojęty ich wygląd. Mianowicie dość dobrze pamiętali, że przed swą niespodziewaną podróżą były jedynie pojedynczymi klejnotami, lecz teraz było inaczej. Od centralnego kamienia rozchodziły się mniejsze, jakby rozrastały się po ich dłoni. Niemniej to były wszystkie testy jakie mogli w tej chwili podjąć bez specjalistycznego magicznego lub alchemicznego sprzętu.

Nie mając już co robić z kryształami spróbowali znaleźć sobie coś innego do roboty. Xhapion wyjął jedną z pergaminowych kart i z pamięci próbował odtworzyć mapę okolicznych terenów. Wprawdzie pisanie nigdy nie sprawiało mu większej trudności, lecz kreślenie map nie należało do jego wyuczonych kompetencji, chociaż widział ich w swym życiu już wiele. Pióro zostawiało na pergaminie znaki oraz linie, które z wolna zaczęły się układać w coś co mogło w pewnym stopniu przypominać mapę, wprawdzie nierówną, koślawą z nie do końca rozróżnialnymi symbolami gór oraz lasów, ale zawsze.

Z kolei Ivor próbował odpocząć, lecz obolałe od leżenia plecy nie pozwalały się zrelaksować. Wreszcie uznał, że musi troszeczkę rozprostować nogi i rozpoczął przechadzkę po pokoju. Nie szukał niczego konkretnego, ot tak przyglądał się temu, co dziwny jegomość zgromadził. Znalazł przede wszystkim różnorodne pęki ziół porozwieszane tu i ówdzie, szereg glinianych naczyń z różnymi proszkami, maściami i płynami, który nie rozpoznawał, chociaż dałby sobie palec uciąć, że częścią z nich był niedawno wysmarowany. Odkładał wszystko starannie na swoje miejsce i przechodził dalej. Kiedy tak przez chwilę przyglądał się kociołkowi zrozumiał, że nie był on wykonany z żeliwa, a z cienkiego kamienia uformowanego w kształt naczynia, tak samo kilka noży wyglądało na wykonanych podobną metodą.



ilka godzin później usłyszeli, jak ktoś wwala się do pomieszczenia obok przy akompaniamencie niewyraźnego złorzeczenia. Rozpoznali ten głos, jako ten należący do ich gospodarza. Po chwili zaczął on przeciskać się przez kotarę ciągnąć za sobą dorodną łanię. Zwierzę miało rozpruty kark, z którego przestała już płynąć krew. Przyglądając się ranom Ivor był w stanie stwierdzić, że za jej śmierć musiał odpowiadać potężny wilk lub podobne zwierzę. Dodatkowo śmierć musiała być zadana szybko, ponieważ na ciele nie było widać innych śladów zębów ani pazurów. Dziwny jegomość wyglądał zaś na lekko zmęczonego, chociaż mając na uwadze jego nie najmłodszy wiek to musiał mieć niezłą krzepę. Nie zwracając na nich większej uwagi rękawem otarł część zaschniętej krwi zalegającej mu wokół ust, po czym przeskakując z nogi na nogę między paleniskiem, a zwierzyną dobył jednego z noży. Wówczas dopiero zdał sobie sprawę, że obserwuje go dwójka jego gości.
Co? Spokojnie, podzielę się! – rzekł zaczynając szukać miejsca, w które dobrze byłoby wrazić ostrze. Po chwili bezowocnych starań popatrzył na ogień w palenisku, machnął ręką, a płomienie zyskały na intensywności. W jednym momencie w środku zrobiło się wyraźnie cieplej oraz jaśniej.
LEPIEJ – stwierdził gospodarz, po czym wrócił do przerwanej pracy. – Lepiej wam? Boli coś? Maści MAM, gdyby POMÓC wam potrzeba.


 
Zormar jest offline