Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2019, 03:32   #12
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HyL6bSKf8hY[/MEDIA]

Jeśli miało się wystarczająco wiele kredytów, świat stał przed człowiekiem otworem. Ten poza globem też… poza galaktyką i nawet na najdalszym krańcu wszechświata również znalazłoby się miejsce. Eden nie wybierała się tam, wystarczyło że zaaferowana przebierała nogami w towarzystwie żon, zwiedzając stację kosmiczną o której do tej pory jedynie słyszała. Jakim cudem trafiły na grę w detektywa ciężko stwierdzić, ale dobrze że tak się stało. W całym szalonym pędzie logiczna gra na żywo była równie pociągająca, co weekendowy balet w Styxie na czyjś koszt, bo kto nie chciał na moment chociaż wskoczyć prosto do świata niczym ze starych filmów, gdzie mężczyźni nosili prochowce, palili papierosa za papierosem i rozwiązywali zagadki nagłych morderstw? Kino noir pełną gębą, a teraz van Nispen brała w takim udział! Na dźwięk słowa “morderstwo” zapiszczała z podniecenia, wyciągając ku sufitowi dłoń z legitymacją detektywa. Profesjonalny aktor nadal zachowywał się profesjonalnie, więc i ona uspokoiła się aby wejść w rolę.
- Morderstwo to poważna sprawa - powiedziała grobowym głosem, patrząc na żony - Jeśli to morderstwo na pewno winien jest kamerdyner… co sądzicie, bierzemy tę robotę?

- No pewnie! Będzie czadowo! Przecież to i tak tak na niby ale będzie super!
- Rikke też wydawała się podchodzić do sprawy podobnie jak Pinky a Silje milcząco przyznała im rację łagodnym uśmiechem aprobaty.

- Radzę bez pochopnych wniosków, nie można wykluczyć żadnej wersji i dobrze jest spróbować zachować obiektywizm. - szef detektywów w jakie miały się wcielić zachowywał się jak prawdziwy, policyjny detektyw który daje nowe śledztwo nowych agentkom i namawia ich do umiaru i chłodnej głowy. Pewnie i słusznie bo we trzy widać było, że aż przebierają nóżkami i palą się aby rozwiązać tą sprawę.

Trzy postacie w białych sukienkach były jak najdalej od słowa “profesjonalny” czy “obiektywny”. Miały za to masę entuzjazmu i tego nikt im odmówić nie mógł.
- Dobra, to chodźmy do tego hotelu, zobaczymy trupa… a będzie prawdziwy? Znaczy taki wyciągnięty z kostnicy czy atrapa? Chcemy zobaczyć trupa! - Pinky od razu zaczęła od najważniejszej sprawy. Popatrzyła na żony i ich zwierzchnika, rozkładając ramiona - No co? Jestem lekarzem. Lubie sekcje, przynajmniej pacjent się na nic nie skarży. Poza tym nic nie powie tyle o zgonie i jego przyczynie jak porządna autopsja.

- Będziesz kroić trupa?
- Rikke miała minkę jakby nie mogła się zdecydować. Czy powinna być raczej zafascynowana czy przestraszona taką perspektywą więc te dwie emocje balansowały na jej twarzy.

- Na miejscu zdarzenia obawiam się, że to niemożliwe. Od sekcji zwłok są kostnice. Ale wszystkiego dowiecie się na miejscu. Proszę, tu jest holo z adresem tego hotelu i wszystkimi potrzebnymi danymi. Wystarczy podpisać. - “szef” przesunął na ich stronę biurka mały, poręczny nośnik danych w którym były potrzebne dane. No i rachunek za skorzystanie z tej przyjemności. Widocznie był ostatni moment aby się wycofać no albo zapłacić za bilet i spróbować swoich sił w kosmicznym śledztwie.

Pinky długo się nie namyślała. Od razu porwała dokumenty, sprawdzając rachunek i odpalając Klucz. Uiściła potrzebne kredyty, a gdy tak się stało, podrzuciła nośnik holo, śmiejąc się mało profesjonalnie.
- Lecimy kochane! To dopiero będzie miesiąc miodowy! - objęła żony, zachęcając aby podpisały. Dała dobry przykład, podpisując pierwsza.

- Ale będzie heca! - Rikke zaśmiała się i też bez wahania przycisnęła kciuk i wbiła swój kod zaraz po Pinky. Silje postąpiła podobnie ograniczając się do uśmiechu aprobaty.

- Bardzo dobrze! To teraz urządzenie zostało odblokowane i macie dostęp do wszystkich danych. Jest też numer kontaktowy w razie potrzeby. Muszę uprzedzić, że macie 12 godzin na zakończenie śledztwa. Na dłużej nie możemy sobie pozwolić wstrzymywać ruch. No i przede wszystkim. Witamy na pokładzie. - mężczyzna udzielił swoim trzem nowym agentkom ostatnich instrukcji oraz wstał i wyszedł przed biurko aby uścisnąć dłoń każdej z trzech agentek.

- To teraz możemy ci mówić szefie? - panna młoda z różowymi włosami dziarsko potrząsnęła dłonią prezesa, a drugą położyła mu na karku, przybliżając się tak żeby otrzeć się o niego biustem - Nie macie tutaj… żadnego szkolenia dla nowych agentów przed akcją? - wymruczała zalotnie, zbliżając twarz do jego twarzy - Jako nasz przełożony powinieneś sprawdzić czy jesteśmy… odpowiednio przygotowane do tak ważnego zadania…

- Odpowiednie szkolenie?
- facet w marynarce popatrzył z bliska na twarz i gdzieś w dół, na przód sukni ślubnej jaka była tuż pod jego i jej twarzą. Potem popatrzył gdzieś na jakieś drzwi w głębi biura i znów wrócił do zwerbowanej właśnie nowej detektyw. - No myślę, że mógłbym udzielić kilka indywidualnych wskazówek. Ale to zapraszam do mojego gabinetu. - pokiwał głową wskazując bokiem głowy na drzwi na jakie właśnie zerknął.

- A my?! - Rikke wstała i za nią Silje też. - Też by nam się przydało trochę osobistego wkładu od przełożonego. - szarowłosa rzuciła z niewinną minką ale widać była, że ma ochotę na to samo co Pinky. Informatyczka też wydawała się ubawiona całą sceną bo miała bardzo psotny wyraz twarzy.

- Dziś moja kolej na robienie planu, no nie? - Pinky wkleiła się w detektywa, posyłając żonom rozbawiony uśmieszek - Planuję iść z szefem na zaplecze. Chcecie to ustalcie między sobą która by chciała potem, albo co. O ile się zgodzisz - popatrzyła na faceta, robiąc wielkie oczy jak kot ze starego filmu.

- Myślę, że możemy dojść do porozumienia. I zmieścimy się tam wszyscy. - facet wybrnął jakoś z tej potencjalnie kłopotliwej sytuacji ale chyba miał ochotę na te osobiste szkolenie tak samo jak Eden. Pociągnął ją za rękę w stronę wskazanych przed chwilą drzwi a jej żony zapiszczały radośnie, poderwały się z miejsca i podążyły za nimi. Szef biura otworzył odciskiem kciuka i jakimś krótkim kodem drzwi i ukazało się porządnie urządzone biuro. Tylko mniejsze niż ta sala główna z jakiej właśnie weszli. Też było biurko, fotel gospodarza i dwa dla gości. Trochę szaf pod ścianami no i też sofa z niskim stolikiem i kolejnymi fotelami dla mniej oficjalnych rozmów. Właśnie tam gospodarz pociągnął swoją właśnie zwerbowaną agentkę. Posadził ją na sofie i usiadł obok niej. Dwie panny młode obsadziły jeden z foteli obok tylko Silje usiadła jak należy a Rikke na oparciu fotela.

- Czy na jakimś konkretnym szkoleniu wam zależy? - zapytał gestem zamykając drzwi od biura a może tylko tak się wydawało i działały z automatu. Szef biura popatrzył na siedzącą tuż obok Pinky strzepując palcami jakiś niewidoczny paproch z jej obojczyka i bawiąc się kosmykiem jej włosów.

- To chyba Pinky wie czego nam trzeba. - Rikke roześmiała się i popatrzyła rozbawionym wzrokiem na siedzącą tuż przy detektywie żonę. Hakerka też była podniecona, rozochocona i rozbawiona całą tą niespodziewaną sytuacją.

- No! Bo jesteśmy już dobę na Heliosie i jeszcze nic nie zaliczyłyśmy! - informatyczka wywaliła bez skrępowania na ten feler ich wspólnej wizyty na tej prawie mitycznej stacji orbitalnej co to była rajem dla turystów. A w końcu miały podróż poślubną prawda?

- Silje… a androidy się nie liczą niby? - van Nispen westchnęła ciężko, darując już czyj to był pomysł. Zbyła sprawę, bo nie po to tu przecież przyszli. Skupiła się na niby szefie, kiwając energicznie głową i capnęła go za rękę, pociągając do siebie. Co z tego, że zwykle to laski lądowały facetom na kolanach? Podobno mieli równouprawnienie.

- Powinniśmy potrenować wyciąganie informacji podczas przeciwieństwa tortur. - puściła mu oko udając, że jest profesjonalna - Ta żonka denata niezła szprycha. Kto wie co by wyśpiewała jakby ją odpowiednio podejść…

- To prawda ma wszelkie zadatki być pierwszorzędną wesołą wdówką.
- Charles jak się przedstawił na początku spotkania mężczyzna pokiwał głową gdy wylądował na miękkich i zasłoniętych białym materiałem sukni ślubnej udach. Szybko objął pannę młodą i chociaż siedział bokiem do niej nie przeszkodziło mu to jej zacząć jej całować. Szybko, chciwie i intensywnie.

- No daj spokój Pinky, androidy się nie liczą to jeszcze było u ciebie na dole. - Silje jęknęła trochę jakby urażona, że Eden o tym nie pamięta a w ogóle to było dawno i nieprawda.

- No właśnie. A to było dawno i nieprawda. - Rikke też trochę niezbyt odpowiadała rola tylko widza tego przedstawienia. A zaczynało się robić całkiem ciekawie bo Charles właśnie trochę się przesunął tak, że w końcu siadł na udach panny młodej okrakiem i zaczął rozpinać jej suknię ślubną aby dobrać się do tego co pod spodem.

Rozbierana panna młoda wydawała się wniebowzięta. Oddawała czułości, całując go równie zachłannie i głaszcząc po twarzy. Drapała jego policzki paznokciami, lecz nie tak aby sprawić ból. Przeczesywała też włosy aktora, aż wreszcie prostowała plecy aby mu ułatwić rozpinanie sukienki, co nie było takie łatwe przy gorsetowym wiązaniu.

- A wy co tak siedzicie? - rzuciła dziewczynom w krótkiej przerwie gdy ich usta się rozłączyły żeby mogli wydobyć ją z góry ciucha - Bierzcie się za niego, na bank chłopakowi gorąco w tym garniaku.

- No i wreszcie powiedziałaś coś z sensem!
- Rikke ucieszyła się tak samo jak Silje. Obie wstały z fotela albo odbiły się od biurka na jakim klapnęły i podeszły do szefa od tyłu. Zaczęły z niego ściągać garnitur stając tuż za nim a także pochyliły się i zaczęły się z nim całować przez co na chwilę on przestał całować się z Eden. No i jego ręce przestały ją rozbierać. Za to ona uzyskała swobodę manewru dłoni aby rozebrać jego lub siebie. Zresztą dziewczyny po pozbyciu się marynarki zaczynały już ściągać z niego koszulę.

- Widzisz Charles, jakie zaborcze z nich harpie? - ze skargą w głosie rozpięła mu spodnie, ściągając je w dół razem z bokserkami, dzięki czemu mogła podziwiać zadbane, gładkie przyrodzenie bez ani jednego włoska, co od razu przywołało szeroki uśmiech na jej twarzy.
- Nie dadzą się wredne małpy nacieszyć - dodała z psotną miną, zanim nie kucnęła przed nim, biorąc sprawy w swoje ręce oraz usta.

- Wiesz... chyba nie będę narzekał. - wysapał Charles wspólnymi siłami postawiony do pionu. Gdy Eden uwijała się tam na dole przed nim jej żony wzięły go w środek i całowały się z nim na przemian. Ale w końcu szarowłosa żona zsunęła się niżej do swojej różowowłosej żony i popatrzyła jak ta sobie radzi i figluje.

- Podzielisz się? - zapytała najwidoczniej mając ochotę na to samo co i ona. A nad nimi rozebrany już Charles zaczął teraz rozbierać tą co została tam na górze więc przy swoich głowach Pinki i Rikke miały pas białej sukni a teraz dyndała tam góra tej sukni za to wytatuowane i wykolczykowane ciało ich panny młodej odsłoniło swoje wdzięki z których chętnie korzystały dłonie i usta mężczyzny.

- Mhm - odpowiedź mało werbalna od Pinky przyszła po chwili. Złapała zaraz głowę Rikke i skierowała niżej, tam gdzie torba do tej pory nieużywana. Sama zajmowała się głównym trzonem interesu Charlesa. Dodatkowo rozpalało to, co dzieje się na górze, w rejonach zajmowanych przez Rikke.

No i działo się. Z każdej strony i na każdym froncie się coś działo.
- Nosz cholera, zacięła się… - syknęła po jakimś czasie Silje gdy razem z Charlesem musieli na chwilę przerwać te zabawy tam na górnym piętrze bo w tym chaosie rąk i emocji coś ta suknia nie chciała dać się ściągnąć. W końcu jakoś ją razem ściągnęli i Silje prawie ze złością z niej wyszła i kopnęła precz zostając w samej białej bieliźnie i pończochach. A to tylko elegancko podkreślało jej smukłe, wytatuowane ciało. Znów zajęli się sobą na górze a tymczasem pozostałe dwie żony dzielnie zajmowały się dolnymi partiami Charlesa. Rikke z zawodową precyzją i znawstwem przyjęła na siebie swoją dolę wyznaczoną jej przez Pinky i razem stanowiły całkiem zgrany duet.

- A we trzy dacie radę? - wysapał w pewnym momencie Charles patrząc na Silje przed sobą i obie klęczące kobiety przed nim. Rikke i Silje na chwilę przerwały swoje zabawy aby popatrzeć na siebie i na Pinky jakby same się nad tym zastanawiały.

- No tak, we trzy to chyba jeszcze nikomu laski nie robiłyśmy… - Rikke skrzywiła brwi gdy patrzyła trochę niepewnie na swoje żony. W końcu tych luk w pamięci, zwłaszcza ze wspólnych imprez a zwłaszcza ostatnio, to miały całkiem sporo. Więc pewności tak całkiem to nie było.

Zmieszczenie trzech głów na tak niewielkim obszarze już samo w sobie było dość upierdliwe, co dopiero zgrać je żeby pracowały na wąskim obszarze nie przeszkadzając sobie, ani nie kalecząc niczego zębami przez przypadek. Przez głowę Pinky przeszła myśl, że dobrze iż ojciec jej teraz nie widzi.
- Siadaj tam - wskazała na biurko, przerywając pakowanie sobie jego prącia do gardła. Nabrała spokojnie powietrza, otarła usta i brodę ze śliny - Na środku żebyśmy się zmieściły po bokach z Silje. Rikke, ty będziesz na dole, kucniesz między nogami. Od trzech stron łatwiej pójdzie… chyba, nie wiem. We trzy nigdy nie próbowałyśmy, ale zaraz się to zmieni.

Wyzwanie rzucone przez gospodarza zostało przyjęte. A plan zaproponowany przez Eden spodobał się całej czwórce. Radosną i już częściowo rozebraną gromadką, potykając się i śmiejąc, pomagając sobie i ponaglając siebie nawzajem zajęli okolicę tego biurka. Charles oparł się tyłkiem o biurko a pozostałe dziewczyny zajęły odpowiednie pozycje.

- Jej, we trzy to chyba jeszcze tego nie robiłyśmy! Ale będzie jazda! Cholerna suknia… - Rikke zaczęła zajmować miejsce pierwsza ale jako jedyna pozostawała najbardziej ubrana a właściwie w ogóle nie rozebrana. Więc przy klękaniu do wykonania swojej porcji zadania trochę musiała się nagimnastykować z tą suknią. Zaczęła nawet ją rozpinać i ściągać ale Silje straciła cierpliwość bo już klęczała gdzie trzeba i tylko gramoląca się szaróweczka dzieliła ją od celu.

- Klękaj wreszcie no! Zostaw tą suknię, później cię rozbierzemy! - szarpnęła szarowłosą i prawie wepchnęła ją w należne jej miejsce. - Ale racja we trzy to chyba jeszcze tego nie robiłyśmy! I to jest noc poślubna jak 102! - zaraz potem zaśmiała się wesoło gdy Rikke przekręcała się już na miejscu ale w bardziej odpowiednią pozycję.
- Dziewczyny kocham was! Kto by miał lepsze żony niż ja?! - Silje roześmiała się jeszcze bardziej i od tego wzruszenia objęła Rikke i pocałowała ją mocno w usta. Rikke zaś chyba nie miała jej za złe tego popychania bo ją wyraźnie też roznosiła taka sama gorączka i podniecenie więc przyjęła pocałunek małżonki całkiem chętnie i wdzięcznie.

- Naprawdę jesteście małżeństwem? Wszystkie trzy? A robicie to ze sobą? - Charles stał oparty o własne biurko i z zafascynowaniem obserwował scenę jaka rozgrywała się gdzieś na wysokości jego własnych bioder. Silje zaś machnęła ręką i gdy skończyła czułości z Rikke odwróciła się aby objąć Eden.

- Oczywiście że jesteśmy ohajtane we trzy, wielożeństwo jest w Hekatonie jak najbardziej legalne - różowowłosa dała się objąć, cmokając informatyczkę najpierw w policzek, potem w czoło, a na końcu w usta i zgrabnie położyła jej dłoń na głowie, naciskając w kierunku bioder detektywa - Preferujemy otwarte związki, więc zwykle nie robimy tego… tylko ze sobą. - wyjaśniła i też nachyliła się żeby wznowić obciąganie.

- O ja pierdzielę a myślałem, że takie historyjki to tylko w filmach z dużą ilością “X” w kategorii filmowej… - Charles był wyraźnie pod wrażeniem. Trudno było stwierdzić czy to treści tego co jedna z jego nowo zwerbowanych agentek mówiła czy to co we trzy robiły tam na dole. A trzy nowozwerbowane agentki śmiało sobie poczynały przy masie mlaszczących i cmokających odgłosów i obfitej wymianie płynów ustrojowych. Tak z sobą nawzajem jak i z jego narzędziem jakie tak troskliwie obrabiały.

- A do cholery, dosyć tego. Chodź no tu któraś! - mężczyźnie chyba nie starczyło już samo ustne zaspokajanie bo w końcu oderwał się od biurka i poderwał klęczące przed nią różowowłosą i dredziarę do swojego poziomu.
- Na stół! - warknął popychając je na biurko. Silje i wciąż klęcząca na dole Rikke popatrzyły trochę zaskoczone tą nagłą zamianą.

- Będziesz nas przeszukiwał? - w końcu hakera odnalazła się w nowej roli i wygodnie oparła się o biurko kusząc detektywa swoimi tylnymi wdziękami i uśmiechając się z zadowoleniem do podobnie wypiętej obok Pinky.

- To przeszukaj najpierw Pinky. To dzisiaj jest jej dzień. - z dołu dał się słyszeć głos szaraczki bo Charles rzeczywiście wodził dłońmi po wypiętych biodrach i pośladkach jakby mając dwa do wyboru zastanawiał się z którego skorzystać.

- Ooooch, jakie wy kochane i troskliwe - Eden aż się wzruszyła, posyłając Rikke wdzięczne spojrzenie. Jednak co żona to żona, a dwie to już szczyt szczęścia. Oparła łokcie wygodnie na blacie, wyginając kuper ku górze i zakręciła nim zachęcająco.
- Tylko proszę… niech pan będzie delikatny detektywie - odpowiedziała cienkim głosikiem, robiąc smutną minkę - Jestem niewinna, nie wiem po co ta rewizja…

- Tak?
- detektyw sapnął z miną i głosem jakby miał poważne wątpliwości co do niewinności przeszukiwanej.

- Nie, nie jaka tam niewinna! Ona jest strasznie puszczalska! Ją trzeba spenetrować i to bardzo dokładnie i bardzo głęboko! Nie wiadomo co tam ma poukrywane w środku! A potem mnie! Ja też jestem strasznie puszczalska! - Silje z miejsca odnalazła się w nowej sytuacji i na dowód swoich słów trzepnęła w wypięty tyłek różowej żony. A zaraz potem swój. No to więcej pan detektyw po usłyszeniu takich referencji nie czekał i po chwili gramolenia wbił się i zakopał w tej nieprzeszukiwanej robocie. I zaraz dały się słyszeć jęki jego i przeszukiwanej.

- To ja panu pomogę detektywie. - gdzieś z dołu doszedł do Eden usłużny głosik Rikke. I sądząc z tego co zdołała zarejestrować na słuch i trochę wzrok to chyba zabrała się za czekającą na swoją kolej Silje. I to tak podstępnie bo od dołu. Ale była na tyle utalentowana by paluszkami drugiej dłoni zadbać też o tą już obrabianą przez pana detektywa żonę.

Rewizja posuwała się do przodu w szybkim, gwałtownym tempie od którego całe biurko chybotało się na boki, skrzypiąc przy tym jakby miało zamiar spłatać brzydkiego psikusa i rozpaść się. Rozłożona na nim Pinky łapała się krawędzi blatu jako punktu oparcia, szorując nagą skórą po śliskim drewnie za każdym razem, gdy koleś udający detektywa wbijał się w nią, dobijając biodra do wypiętych pośladków. Pasji i zaangażowania nie szło mu odmówić, umiał też rewidować dogłębnie, co dziewczyna szybko odczuła jako gęsią skórkę i pierwsze impulsy rozchodzące się od bioder do reszty ciała.

- Nie… nic… nic nie zrobiłam… nie… o szlag, nie… nie przestawaj… mocniej… - jęczała zapominając o roli niesłusznie oskarżonej, czując w sobie połączone działania Charlesa i Rikke. W którymś momencie oparła się mocno na lewej nodze, prawą unosząc do góry i kładąc na blacie, aby szef mógł brać ją pod innym, wygodniejszym i przyjemniejszym dla obojga kątem.

Detektyw też wczuł się w swoją robotę i solidnie rewidował podejrzaną. Bardzo, bardzo dogłębnie. Znalazł się w nowej pozycji i wśród wspólnych sapnięć, jęków, trzeszczenia biurka i przelewanego potu nie ustawał ani na chwilę w swojej pracy. Tuż obok swojej Eden miała twarz informatyczki która miała podobnie błogi wyraz jak pewnie i jej sama. Widocznie Rikke znała się na swojej robocie i nie odwalała maniany.

- Ja też… też chcę… - wyjęczała prosząco Silje zerkając to na twarz Eden to odwracając głowę aby spojrzeć na posuwającego ją kolesia. Zmienili więc rolę, a potem jeszcze raz i znowu, aż w końcu cała czwórka padła zziajana na dywan, gdzie zastygłą na pół godziny.

- To chyba nie był prawdziwy detektyw - Rikke rzuciła, kiedy szły do punktu startu zabawy, a pozostałe dwie żony zaśmiały się, bo czasem tak było prościej, niż prostować kumpeli światopogląd.

Cała zabawa w śledztwo zapowiadała się ciekawie. Dotarły do miejsca zbrodni, nawet się po nim rozejrzały i rozmówiły z wdową oraz policjantami... a potem Silje zobaczyła klub o wdzięcznej nazwie "Golden Fish".
I tyle było z zabawy w kosmicznego Sherlocka.


Spacer w próżni, antygrawitacyjna dyskoteka. Obiad z widokiem na kosmiczną pustkę i cała zabawa w detektywa... a raczej z detektywem - Pinky nie potrafiła stwierdzić kiedy nagle zrobiła się niedziela. Tak po prostu, miała wrażenie że zamknęła oczy dosłownie na chwilę trwającą tyle co jedno mrugnięcie, a już żony sępiły na nią przy stoliku, czekając decyzji odnośnie ostatniego dnia na Orbicie. Wokoło dudniła muzyka, półmrok rozświetlały dyskotekowe neony, do tego na stołach tańczyły roznegliżowane kociaki, wijąc się ku uciesze klienteli. Niestety żaden z nich nie był ich instruktorką spracerów poza statkiem, ale i tak przyciągały uwagę, rozkojarzając dodatkowo i tak rozkojarzoną przyszłą panią doktor.

- Najpierw pijemy - zdecydowała się na najprostszy możliwy zabieg, aby zyskać na czasie. W głowie huczało jej ciągle pytanie co dalej? Co dalej? Co dalej, kiedy w zasięgu rąk miały spełnienia najskrytszych marzeń.

- Poszłabym jeszcze raz na tego detektywa… - uśmiechnęła się, pociągając zdrowo ze szklanki. Patrzyła zamyślona na dwie pozostałe sylwetki w sukniach ślubnych i usta same wykrzywiły się jej w uśmiechu. - Koleś co odgrywał szefa był całkiem, całkiem - parsknęła i i odruchowo zerknęła na holo. Widząc pytające spojrzenie przyjaciółek wyjaśniła - Tata miał nam ogarnąć bilety powrotne, zarezerwować miejsca w lądowniku… tak na wszelki wypadek, żebyśmy przypadkiem nie zapomniały wrócić na czas. - przewróciła oczami - Zgredzik lubi przesadzać, i upierdliwy. Teraz przynajmniej będzie spokojniejszy, chociaż mógłby mi trochę zaufać, nie? Dorosła jestem, odpowiedzialna i w ogóle… a do tego ustatkowana.

- A mnie się ta nasza kosmiczna instruktor podobała. Wiecie, że w tych logach z instrukcjami jest do niej numer? Pewnie służbowy ale no zawsze jakiś numer.
- Silje uśmiechnęła się zwierzając się ze swoich fantazji i preferencji.

- No. Dobrze wyglądała w tym czarnym. Szkoda, że my nie miałyśmy czarnych. - Rikke poparła swoją kumpelę a od paru nocy i żonę.

- Pewnie kosmiczne BHP by łatwiej było znaleźć turystów jakby coś się stało. - hakerka wysnuła swoje przypuszczenie na ten temat.

- Ale i tak trochę szkoda. Nie sądzę byśmy wyglądały w czarnym gorzej niż ona. Trochę tak jak Catwoman. - szarowłosa rozmarzyła się upijając na ochłodę łyka ze swojej szklanki.

- No ale jak Pinky chce się bawić w detektywa jeszcze raz to pójdziemy jeszcze raz. - informatyczka wróciła myślą i mową do tego o czym mówiła żona z różowymi włosami.

- Czekaj, co ty mówiłaś? Że masz numer do tej kosmitki? - współmałżonka z szarymi włosami jakby się przebudziła i dopiero wyłapała co wcześniej wspomniała Silje.

- Ciekawe czy przeprowadza prywatne lekcje gdzieś w barze - Pinky zadumała się nad tą sprawą, stukając kciukiem o czubek brody - Chyba że znajdziemy coś do strzelania… laserowy paintball… - westchnęła i zaśmiała się nagle - Nie no, bez przesady. To ostatni dzień tutaj, spijmy się jak zwierzęta i wyszalejmy na parkiecie. Złapmy coś żywego i niesyntetycznego do wyra, a najlepiej parę jednostek. Co się dzieje na Heliosie zostaje na Heliosie, bez oporów i późniejszych wyrzutów sumienia… byle do starego nie dzwonić.

- No tak… To może zablokujemy sobie jego numer aby nie dzwonić do niego po pijaku?
- Silje zajęła się tą bardziej praktyczną częścią problemu jaki przedstawiła Pinki.

- O tak! Wyrwijmy coś! Mówię wam, na urok sukni ślubnej to wyrwiemy każdego! Kto by nie chciał zatańczyć i przelecieć panny młodej? I to takich jak my? - szarowłosa przyklasnęła za to planom na resztkę weekendowej nocy. Pytała chyba sporadycznie.

- A do Miki zaraz zadzwonię i zapytam jakie ma plany na resztę nocy. - informatyczka za to zaczęła grzebać w swoim holo aby wystukać numer do ich instruktorki od kosmicznych spacerów.

- Zrób to - Eden wychyliła drinka i już wołała o następnego. - Może ma jakieś fajne koleżanki-instruktorki. Albo kolegów instruktorów - poprawiła dół białej sukienki i pokręciła głową - Nie, nie chcę go blokować… bo jakby zadzwonił i nie mógł się połączyć… zarządzi kod czerwony, a nam założą bana na przyszłe odwiedziny… poza tym jak to zaliczanie będzie się miało do przysięgi małżeńskiej? Tego fragmentu o wierności. Żeby działało każdą zalicza to samo, nie? Albo taką samą liczbę… tym razem bez androidów, skupmy się na zwykłych ludziach, wyjdzie taniej - parsknęła wesoło.

- O! To będziemy kogoś zaliczać we trzy?! A na raz czy po kolei? - szarowłosa klasnęła dłonie z uciechy ale na koniec ten pewien detal ją jednak zastanowił.

- Serio twój stary by wysłał tutaj po ciebie jakiś SWAT czy co? Ale no jak nas trzy takie super foczki to niezłe skille musiałby ktoś mieć aby dać radę obsłużyć nas wszystkie. - Silje dla odmiany zaciekawiło co innego i na chwilę przestała grzebać w swoim holo przy szukaniu numeru do tej kosmicznej instruktorki.

- A z wiernością no chyba umówiłyśmy się, że każda zalicza co chce i kiedy chce. Przecież jesteśmy swoimi żonami prawda? - szarowłosa zmrużyła oczka aby przypomnieć sobie jak to szło jak się umawiały. Chyba jeszcze wieki i tysiące kilometrów stąd, w mieszkaniu Eden.

- A co myślicie o tej Mice? Myślicie, że dałaby nam radę? Całej trójce? - hakerka pomachała holo na jakim widać było już zdjęcie owej instruktorki o jakiej rozmawiały wraz z numerem.

- Nie wiem. Wydawała się całkiem fajna. Ale czekaj, przecież umówiłyśmy się, że dzisiaj jest tura Pinky i ona wszystko wybiera dzisiaj. - Rikke przypomniała jak się ugadywały. Ale tym razem dość niedawno no i akurat chyba wszystkie to pamiętały.

- No to mówiła też by dzwonić do niej. To dzwonię. - informatyczka machnęła ręką niedbałym gestem i wcisnęła przycisk przykładając aparat do ucha.

- Dobra, dobra. Nie mędrkuj tylko dzwoń. Zobaczymy co z niej za ziółko. Wyglądała jak porządny pęczek, nie dwa wiechcie na krzyż - Pinky zatarła ręce z radości - Już mówiłam co robimy, a jak chcecie kogoś dodatkowo to śmiało. Ten niby szef detektywów był całkiem spoko, ale wzięłabym coś nowego… i nie - podniosła palec i wycelowała prosto w informatyczkę - Nie sprawdzamy kogo tata by po mnie wysłał, chcę tu jeszcze kiedyś przylecieć. Bez demolki, bez lipy i bez nalotów. Wystarczy że raz jak zwiałam z domu przywlekli mnie antyterroryści. Siara na całą ulicę, dlatego się przeprowadziłam… no co jest?! Dzwoń do naszej kosmicznej lasencji!

- Serio? Wysłał po ciebie SWAT? - Silje która z tamtych czasów jeszcze nie znała Eden była wyraźnie zdziwiona tą informacją. Ale sprawa zeszła na dalszy plan bo uzyskała połączenie z instruktorką od turystycznych spacerów w kosmosie więc zaczęła z nią rozmawiać.

- Mika? Cześć, mówi Silje... No wiesz, z ostatniego kursu w kosmosie. Ta trzecia żona co została po właściwej stronie śluzy… Nie, nie wszystko w porządku, dziewczynom się strasznie podobało i w ogóle mają ochotę na jeszcze… Albo czekaj, zrobię na głośnomówiący to wszystkie pogadamy… - Eden i Rikke słyszały tylko głos w telefonie ale już nie słowa więc słyszały tylko to co mówi Silje. Tej chyba też było to trochę niewygodne więc w końcu na chwilę przerwała rozmowę, powiększyła wyświetlacz holo kładąc aparat na stole i siadając obok Pinky. W ten sposób one widziały hologram Miki, całą górę od ramion a ona widziała je wszystkie trzy. Okazało się, że na ramieniu miała jakiś tatuaż żmiju, smoka albo czegoś takiego bo chyba właśnie wyszła spod prysznica sądząc po dole widocznego ręcznika i głowie w turbanie.

- O cześć. To jak wrażenia z pobytu w kosmosie moje dzielne astronautki? - Mika zapytała z wesołym uśmiechem swoje niedawne podopieczne widoczne w kadrze.

- Zajebiście! A da się jeszcze raz? Albo jakoś inaczej w nieważkości? - Eden zaczęła wesołą paplaninę, machając do ekranu ręką na powitanie - Eeej a w ogóle to dawaj do nas. Co prawda nie ma tu kolosalnych asteroid, ale przy barze widziałam typa który waży ze dwie stówy, czyli prawie to samo. Chciałyśmy ci podziękować za świetną wycieczkę, drina postawić i no wiesz - zrobiła wymowną przerwę nim dokończyła - Pannie młodej się nie odmawia, a co dopiero trzem!

- Ojej… -
Mika roześmiała się ubawiona tą paplaniną i chyba jej ulżyło, że nie dzieje się im nic złego i nie chodzi o żadne reklamacje. Zastanawiała się chyba chwilę rozwijając turban na głowie i zaczynając wycierać dość krótkie, czarne włosy.

- No chodź, Mika, poopowiadasz nam jak tu jest, my tu wszystkie jesteśmy pierwszy raz to dopiero rozdziewiczamy teren i w ogóle jesteśmy zielone a ty to pewnie wszystko wiesz i wszystkich znasz. - Silje nachyliła się też bliżej i niżej aby widzieć lepiej i być lepiej widzianą. To też rozbawiło kosmiczną instruktorkę a jeszcze Rikke dołożyła swoje trzy grosze.

- Właśnie! Bo ja się chciałam zapytać jak się można całować i kochać w stanie nieważkości! Robiłaś to już kiedyś? No sama widzisz, że to nie jest rozmowa na telefon, no chodź do nas! - szarowłosa wypstrykała sie ze swoich pytań i zaproszeń więc już w ogóle mokra jeszcze instruktorka roześmiała się na całego.

- Dobrze, dajcie mi z pół godziny. Zaraz do was przyjdę. - powiedziała wesoło i rozłączyła się.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline