Oględziny ekwipunku przyniosły nie do końca pomyślne informacje - część przepadła, w tym parę różdżek, ale ocalało parę przydatnych w głuszy (i w razie starcia) drobiazgów.
Ocalili życie i pamięć, ale raczej nie można było powiedzieć, by dobrze wyszli na tym, że wmieszali się w sprawy między mieszkańcami Zielonej Ostoi a koboldami.
Ale chociaż zapobiegli, na jakiś czas, wojnie.
* * *
Zbyt długie wylegiwanie się na czymś, co nie było wygodnym materacem, najwyraźniej nie służyło zdrowiu. A przynajmniej niektórym kościom - zdaniem Ivora przynajmniej. I uznał, że parę kroków w jedną czy drugą stronę dobrze mu zrobi.
I trzeba było przyznać, że w pomieszczeniu było wiele bardzo interesujących rzeczy - jeśli ktoś lubił zielsko różnego rodzaju.
A gdy już się naoglądał, usiadł, by poczekać cierpliwie na ich gospodarza.
Ten wrócił, targając ze sobą zdobycz, której wygląd nasuwał pewne podejrzenia. Czyżby mężczyzna, który ocalił im życie, zamieniał się w wilka i biegał za zwierzyną? To jednak była tajemnica tamtego, w którą nie wypadało wnikać.
Co nie znaczyło, że nie można było zadawać innych pytań.
-
Sam zrobiłeś ten kociołek? - spytał. -
Ciekawa robota. I czy wiesz może coś o naszych kryształach? - zadał kolejne pytanie.