Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2019, 21:42   #12
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Zbierał swoje manatki pakując od razu rzeczy na dalszą podróż. Jeśli się spieszą, to wypadało nie zatrzymywać się na dłużej w jaskiniach. Może i mieli teraz pójść tylko na krótki spacer, ale zawsze wolał mieć przy sobie wystarczająco dużo ekwipunku. Jeszcze raz spojrzał na miecz od Yastry, lub raczej to co z niego zostało.

Porvyn zaczepił Kharricka, podając mu niewielkie zawiniątko.
- To byyło dziwne, praacować nad tym. Miaałem wrażenie, jaakby oostrze samo się chciaało skrócić. - powiedział, odsłaniając swoje dzieło.
Czarne ostrze zostało skrócone o więcej niż połowę - miało teraz długość noża myśliwskiego. Było inaczej wyważone, przez co nie nadawało się do rzucania, ale w walce wręcz dalej powinno się świetnie sprawdzić. Zmniejszona rękojeść wciąż emanowała przyjemnym ciepłem.
- Zaachowałem resztę tej czaarnej stali, mooże się kiedyś przyyda. -
Kharrick patrzył przez moment na to czego dokonał gnom. Nie był pewien czy właściwie postąpił. Może jednak lepiej było oddać komuś to ostrze zanim je zmienił? Teraz już było za późno.
- Ddzięki. Może ktoś jeszcze z tego skorzysta… Niesamowite do czego doszedłeś Povrynie - złodziej podniósł spojrzenie. Lubił oglądać jak zachodzi zmiana w ludziach. Gnom nabrał pewności siebie, co dodatkowo cieszyło.
- Too nie było wcaale trudne - skróócić ostrze kaażdy głupi potrafi. Jaakbym miał ze sztyyletu bastarda zroobić, to by trudne było - zaśmiał się Porvyn, ale po chwili spoważniał - Czuułem się trochę, jaakby mi ktoś przez ramię zeerkał przy pracy. Myyślisz, że Yastra bęędzie mnie nawiedzać teraz, jaak jej miecz zepsułem? -
- Nie, nie będzie. Wydaje mi się, że to właśnie ona chciała abyś go dostosował. Chce aby był używany - złodziej pogładził ostrze. - Khm znaczy, tak mi się wydaje. Tak Rhyna mówiła.
- To mooże pilnowała, żebym to doobrze zrobił? - zastanowił się gnom - Luubiłem ją, choociaż zawsze zaamieszanie robiła -
Złodziej uśmiechnął się słabo.
- Na pewno czuwała. A propos zamieszania, na dole jest pokój. Chciałbym abyś coś dla mnie w nim zrobił… myślisz, że mógłbym na ciebie liczyć? - zagaił zmieniając ton na bardziej konspiracyjny.



Zamontował ostrze z powrotem na stelaż. Było to nieco trudniejsze, ale ostatecznie zadziałało. Już zamierzał obtroczyć się pozostałą bronią, ale coś go zatrzymało. Była to Rhyna. Unikali się przez ostatni tydzień i w końcu uznał, że najwyższa pora coś z tym zrobić. Zdarzało mu już tłumaczyć kiedyś kolegę. Teraz było podobnie, ale nie mógł wspomnieć o tym, że kolega w ogóle istnieje… Będzie musiał łyknąć niezręczność sytuacji i zagrać jak dobra szmaciana laleczka trzymana na sznurkach. Odnalazł akolitkę.
- Chciałbym z tobą porozmawiać… Znajdziesz chwilę dla zdziadziałego faceta?
- Nie udawaj staruszka - kapłanka uśmiechnęła się lekko - Oczywiście, że znajdę -
- Uch, huh, czekaj coś mi strzyknęło w kręgosłupie - Kharrick zwęszył okazję aby pociągnąć żart jeszcze trochę. Trzy kroki postąpił jakby faktycznie mu coś było tylko po to aby momentalnie się wyprostować. Rozbawienie jednak szybko minęło i spojrzał poważnie na akolitkę. W końcu przetarł twarz zbierając się w sobie.
- Słuchaj… w sprawie naszej ostatniej rozmowy… i w sumie tego co było wcześniej muszę ci coś powiedzieć. Nie bardzo wiedziałem jak to zrobić ale… nie bardzo mi się podoba unikanie się. - Nachylił się do niej aby wyszeptać jej do ucha. - W sumie to nie pamiętam za wiele z tamtej nocy.
Rhyna rozejrzała się szybko, czy nikt ich nie podsłuchuje, po czym uśmiechnęła szelmowsko.
- W takim razie twoja strata - po tych słowach spoważniała - I co zamierzasz z tym zrobić? -
- Tak zamierzasz sobie ze mną pogrywać? - zapytał nie do końca dowierzając reakcji akolitki. Uśmiechnął się bezczelnie opierając się nonszalancko o ścianę.
- Chyba nic. Nawet nie wiem, kto kogo zaciągnął. Dobrze jednak, że ci się podobało.
Kobieta posmutniała, chociaż próbowała to ukryć pod lekkim uśmiechem.
- Czyli byłam tylko krótką przygodą przed bitwą? -
- Moja droga, ostatnie co chciałem to sprowadzić cię do roli przygody. Widać jednak, że nie byłem do końca sobą tamtej nocy - skrzywił się.- Mimo to nie jestem też dobrym człowiekiem, więc lepiej będzie zostawić to gdzie jest nim się potoczy w gorszą stronę.
- Chyba tylko ty tak o sobie myślisz - stwierdziła ponuro Rhyna.
- Złociutka, to że jestem miły dla ciebie, nie znaczy że jestem miły dla całego świata - odparł twardo. - Ja lubię dużo pić. Jak następnym razem się spruje kto wie czy nie wyląduje z kimś innym na sienniku?
- Dzięki tobie i pozostałym my wszyscy żyjemy i mamy się dobrze. A zrobiłeś to, i robisz nadal, bez żadnego zysku dla siebie. Jeśli to nie jest dobro, to co nim jest? - kapłanka była wyraźnie mocno zraniona tymi słowami.
- Moim zyskiem, jest to że żyje - złodziej użył tej samej wymówki co przy rozmowie z Hannskjaldem. Tej samej, której sam używał przed sobą.
- Bez nas byłbyś już pewnie daleko stąd, bezpieczny. Słyszałam, jak potrafisz zmieniać wygląd, uciekłbyś bez problemu.-
Chciał zaprzeczyć, ale miała rację. Nie pomyślał nawet o tym aby czmychnąć stamtąd zostawiając wszystkich za sobą.
- Argh, słuchaj, po prostu… zostawmy to w spokoju - sapnął poirytowany odwracając spojrzenie. - Tak będzie lepiej.
Rhyna skrzyżowała ręce na piersi. Ciężko było stwierdzić, co czuje - złość, rozczarowanie, czy satysfakcję.
- Czemu tak bardzo nie chcesz tego przyznać? Czegoś się boisz?-
Poczuł jak coś mu się ściska w sercu. Czego się boi? Voxa, tego co może zrobić. Niekoniecznie jemu, ale innym dookoła. Że wykorzysta ją.
- Ja… - zaczął czując, że musi w końcu komuś powiedzieć. - nie zawsze wiem co robię. Nie kontroluję siebie. - po tych słowach Kharrick zakrztusił się.
~~Nie e e, tej tajemnicy nie wydajemy! Jeszcze mi się nie uśmiecha ujawnianie się~~ wewnątrzny głos wydawał się rozbawiony ~~Ale bez obaw, nie skrzywdzę niczego, czego sama byś nie chciała uszkodzić~~
- Sz-szczególnie jak dużo wypije - Kharrick odchrząknął czerwieniąc się jakby to było coś wstydliwego. Był jednak przerażony. Zagalopował się. Teraz musiał szybko nadrabiać aby nie wyszło nienaturalnie.
- Jak połowa facetów - prychnęła kapłanka.
- A ty jak rozumiem nie masz nic przeciwko temu?
- Umiem sobie poradzić. Uważasz się za złego człowieka, bo nie panujesz nad sobą pijany? - zapytała kpiąco.
- A ty jak rozumiem zamierzasz mi pomóc udowodnić, że się mylę? - odbił pytanie w podobnym tonie.
- To ty mi próbujesz udowodnić, że taki jesteś - ton sugerował, że bezskutecznie.
- Nic nie próbuje udowodnić. Nie znam ciebie, ani ty nie znasz mnie. Na Desnę, ja nawet nie znam siebie! - wyrzucił ręce w powietrze w złości.
- Nie słyszałam o wyznawcy Pieśni Sfer, który byłby nikczemnikiem - tym razem Rhyna uśmiechnęła się - Nazywasz się Kharrick Lepperov, jesteś mężczyzną z daleka, do Święta Targu nikogo stąd nie znałeś, a mimo to, kilkakrotnie omal nie zginąłeś w naszej obronie lub by nam pomóc. Nic z tego nie masz, a nigdy nie słyszałam od ciebie słowa skargi, ba, to ty podtrzymywałeś innych na duchu. Nie znamy twojej przeszłości, i nie musimy jej znać, by wiedzieć, jakim człowiekiem jesteś, Kharricku. Twoje czyny mówią za ciebie - kapłanka chyba nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że jej odpowiedź zaczęła przeradzać się w kazanie.
Złodziej aż otworzył usta, bo tak go zatkało. Nie, to chyba było za dużo.
- Och tak, oczywiście! Szkoda, że nie widziałaś jak wydłubałem oko gobosowi tylko po to aby wyciągnąć z niego informacje. Nie nazywam siebie dobrym człowiekiem, ale to nie znaczy, że jestem najgorszą szumowiną na świecie. Jest jeszcze szara strefa. Dobro, zło, jestem w stanie sobie wybaczyć gorsze uczynki aby żyć. Lepsze są wynikiem dobrego humoru. Widać podoba mi się wasze towarzystwo, skoro w tak dobrym świetle mnie widzisz.
Odpowiedź mężczyzny wyraźnie rozzłościła Rhynę.
- To czemu nie odejdziesz?! Na pewno dostałbyś sporą nagrodę od Kłów za nasze głowy, wtedy mógłbyś sobie wygodnie żyć! Albo po prostu wyjść i nie wrócić - nikt nie będzie wtedy na ciebie polował, i nie będziesz miał na głowie tylu problemów! - prawie to wykrzyczała, a Kharrick poza tym słyszał szyderczy śmiech we własnej głowie.
~~Jeśli chcesz, żeby stracili do ciebie zaufanie, to niezła robota. Jeśli nie, to może dasz mi się nią zająć? Ostatnio nieźle poszło~~ w głosie dało się słyszeć lubieżność.
~ Zamknij się!!!~ odpowiedział jednocześnie uderzając się w skroń. Uwaga Voxa zupełnie wytrąciła go z równowagi.
- Bo może zwyczajnie po pięciu latach życia na ulicy miło mi mieć do kogo otworzyć gębę bez obawiania się, że mi wsadzą sztylet w plecy?! Może podoba mi się jak ci wszyscy się zmieniają i dążą ku swoim lepszym ja? Jakoś tak, ale nie widzi mi się bratać z tymi skurwielami, którzy drą pasami swoich! Nie kiedy mógłbym zobaczyć kogoś z was, albo co gorsza ciebie!
Walnięcie się Kharricka we własną skroń zaskoczyło, a może i trochę przestraszyło Rhynę.
- A mówiłeś, że jesteś z nami tylko po to, żeby przeżyć… A jeśli ci jest ci tu lepiej niż na ulicy, to czemu zachowujesz się tak, jakbyś dalej tam był? - zapytała niepewnie, wyraźnie skonfundowana.
- Bo… - zaczął, ale odpowiedź nie nadeszła. W galopie myśli szukał tego co powinien powiedzieć, ale jedyne co mu przyszło do głowy było: “bo taki jest Kharrick, tak go sobie wymyśliłam”. Tego zaś powiedzieć nie chciał.
- To… nie takie łatwe… można uciec z Kaer Maga, ale nie da rady od niego uwolnić.
- Ale mógłbyś chociaż spróbować.
Zacisnął usta.
- Pomożesz?
- Od kilku minut próbuję - rzuciła z wyrzutem.
- To nie takie proste… - naburmuszył się.
- To już zależy od twoich chęci.
- Spróbuję… - wybełkotał pod nosem już zupełnie poddając się karcącemu spojrzeniu Rhyny.
 
Asderuki jest offline