Kiedy uslyszal nad swoja glowa okrzyk "Gryffindor!" nie posiadal sie ze szczescia. Oboje jego rodzicow pochodzilo z tego domu. Cieszyl sie wiec niezmiernie ze udalo mu sie trafic wsrod ludzi gdzie troska o innych i nieustraszone serce ida w parze. Odszedl na swoje miejsce wsrod innych z domu Gryffindoru. Goracymi oklaskami nagradzal pozniej tych, ktorzy do jego domu sie dostali. Cieszyl sie chwila, nieco przygnieciony wrazeniami. Zamek byl wspanialy i wszedzie zdawal sie dostrzegac magie.
Uczta okazala sie byc wspaniala. Szybko lapal z pietrowych polmiskow smakowite udka kurczaka, ktorych wydawalo sie nie brakowac. Jadl jak kazdy. Z apetytem i zapalczywoscia, popijajac delikatnym paczem. Cieszyl sie z innymi. Czerpal z chwili.
Z koncem wspanialego poczestunku wstal z innymi pierwszoroczniakami i wlaczyl sie do grupki prowadzonej przez prefektow. Wypatrzyl wsrod nich tych, ktorych spotkal w pociagu.
- WOW. Rodzice mi opowiadali o tej szkole, ale nigdy nie myslalem ze to jest az tak wspaniale... CO TO ZA SCHODY?! ONE SIE RUSZAJA!...
Patrzyl ze zdumiona mina po obszernej galerii w ktorej wisialy chyba setki obrazow, a schody przesowaly sie z gluchym jekiem granitu z jednego balkonu do innego.
- To chyba jest najlepsza szkola do jakiej trafilem...- Wyszeptal. |