Xavier stał niedaleko Marvolo, oparty o ścianę, i przysłuchiwał się rozmowom i kłótniom innych uczniów. Jego długie do łopatek, ciemnobrązowe włosy przysłaniały chudą twarz. Odgarnął je niedbale, odsłaniając zimne, stalowoszare oczy, które w żadnym stopniu nie wyrażały jego radości i podniecenia. Usmiechnął się lekko, po czym rzekł do Marvolo:
- Zdziwiony? Przecież wiadome było, że nie wszyscy trafimy do tego samego domu. - przerwał na moment, jakby nad czymś myślał - ale w sumie... mieć przyjaciół w Gryffindorze jako Ślizgon... to coś nowego. Możemy uważać się za pionierów w tej dziedzinie.
Uśmiechnął się, odsłaniając pełne uzębienie. Lecz w myślach wcale się nie śmiał - 'Niesamowite. Niemalże wszyscy których poznałem są pełnokrwistymi czarodziejami którzy już trochę umieją. Ale to znaczy tyle, że muszę się starać. Xavier Constantine Greenhall nie będzie gorszy od nikogo.' |