Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2007, 02:57   #1
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
[Warhammer 2 ed.] Historia Zagłady

Przy ognisku siedział staruszek. Nie miał już zębów, przez co świszczał odrobinę przy mówieniu. Ten sam staruszek kiedyś był bardem znanym jako Gribald Krasny. Teraz nie pozostało mu nic, prócz opowiadania historii wieśniakom. W szczególności jednej, tej która mogla być prawdziwa. W końcu sam ich kiedyś widział.

Historia ta zaczęła sie bardzo zwyczajnie. Kilka przypadkowych osób poznało sie, wzajemnie sie uzupełniali. Szli razem. Dokonali rzeczy, o których w życiu im sie nie śniło. Brzmiało by to całkiem prosto, ale prostym nie było – od samego początku nic nie było takie, jakie powinno być.

Oczy dzieci błyszczały w świetle ogniska. Bajania starego dziada były jedyna rozrywka jaka mogla ich czekać w tym ponurym życiu- już polowa z nich miała powyginane od ciężkiej pracy plecy. Ten jeden raz, kiedy Stary (jak powszechnie nazywano Gribalda) przychodził do wsi wszyscy mogli na chwile oderwać ręce od roboty, pomarzyć, pomyśleć o czymś większym niż wykopki ziemniaków.





Rozdział pierwszy – Kiedy umysł śpi budzą sie demony



Nie wszystko jest takie jakim nam sie wydaje – jeszcze parę dni temu żaden z tych kilku śmiałków idących droga, mówiąc ogółem raczej samotników, nie przypuszczał by, ze znajdzie sie w nie dość ze w kompanii, to jeszcze tak niecodziennej…

Skoro już jednak dane było im sie spotkać w pewnej zatłoczonej karczmie poszli dalej razem. Jakoś szczególnie sie nie zaprzyjaźnili, ot drobne uprzejmości po drodze,niby wymagane przez dobre wychowanie, ale zarazem tak nieczęste w dzisiejszych czasach. Mam na myśli w czasach, w których łatwiej niż dobre słowo było można dostać widłami pod zebra. Nie wybieraliście jednak sobie czasu narodzin – każdy przywykł do swojej roli w tym świecie I jakoś dawał sobie rade.
Szliście0 wiec razem. Czuliście sie bezpieczniejsi. Nawet wieśniak z inteligencja zwierzolaka wie, ze “w kupie siła”. Choć nie bawiliście sie w takie plebejskie sformułowania, wiedzieliście.


Erica Reichert

Po dostarczeniu tajemniczej przesyłki do Bractwa Całunu zajmowałaś sie biednymi I chorymi, choć to dziwne jak na duchowna twego bóstwa. Sama twoja pleć była wyjątkowa- bardzo dziwiono sie widząc twój święty symbol, twoja przynależność, twoja dumę. Kruk dumnie trzymał sie na twej piersi I mówił w twych myślach: “nikt nie będzie dyktował prawa prócz Morra, przeszłaś próby, jesteś jego I nie ważne jak na Ciebie patrzą”. Dziwiono sie tez czasem, dlaczego nie poświeciłaś sie Shaylli. W końcu nadeszła wojna, pogrzebałaś więcej osób, niż zdołałabyś spamiętać. Twoje siły były już niemal na wyczerpaniu, już miałaś sie załamać ogromem zniszczeń I zwłok, którym nigdy nie było dane dostąpić rytualnego pogrzebu, tak ważnego w przejściu na plan Morra. Kiedy Middenheim zostało ocalone, zostałaś wysłana do Sigmaryckiego Zakonu Kowadła w celu pomocy tamtejszym kapłanom. Magdeburg – małe miasteczko w Averlandzie było teraz celem twej podroży.


Gustav

Żyłeś z dnia na dzień. Wojna nie miała na ciebie prawie wpływu – armia chaosu nigdy tutaj nie dotarła. Co dzień miałeś co zjeść, pracowałeś ciężko. Kiedyś jednak przeszłość musiała sie upomnieć o ciebie – jeden z kapłanów zauważył ciebie z księgą I sztyletem, zaczął gonić za tobą I krzyczeć. Udało ci sie uciec. Strażnicy zaczęli węszyć za złodziejem księgi I sztyletu, którego mieli już rysopis. Byłbyś sie zdziwił, gdybyś nie wiedział jakie wpływy w mieście ma świątynia Sigmara i jej kapłani. Zaczynało ci brakować gruntu pod nogami, gdy przyszło ocalenie, mianowicie jedna mała kartka, zapisana tekstem. Magdeburg poszukuje szczurołapów – 1 pens za jednego szczura. Pierwsza myśl – “jestem bogaty!” . Zapakowałeś odrobinę jedzenia, tak potrzebnego w podroży I pieniądze, które jeszcze ci pozostały I wyruszyłeś w drogę. W tej malej mieścinie nikt ciebie nie będzie znał. Możliwe, ze nawet zyskasz szacunek tamtejszej społeczności? Zdobędziesz fortunę? Przy twojej skuteczności? Żyć nie umierać! Wszystko możliwe. Czyżby los zaczął ci rozdawać dobre karty? Postanowiłeś sie przekonać.


Wasylij Aleksiejew Fiodorowicz Młodszy

Po kilku ciekawych misjach, wykonanych z wielkim poświeceniem I zapłaconych jak było umówione dostatnie I pełne przygód życie zaczynało ci sie podobać. Pracowałeś, następnie wydawałeś pieniądze, kiedy kończyły sie, zaciągałeś sie ponownie. Poznałeś kilka ładnych panien, jednak żadna nie okazała sie być czymś więcej, niż przelotna miłostką. Twoja bezbłędna precyzje I oddanie w służbie, oraz poszanowanie jakie zdobywałeś dla organizacji najemników dostrzeżono I pragnięto nagrodzić. Owen Schpielbergsen, dowódca baszty stolicy Averlandu wysłał cię ze specjalną misją, która miała być może zmienić twoje życie. Miałeś zostać dowódcą baszty w mniejszym mieście – w Magdeburgu. Nic do tej pory tak tobą nie wstrząsnęło – w końcu to coś, co zapewnia wielki prestiż, będziesz jedna z ważniejszych postaci w mieście. Podniecony ta perspektywa spakowałeś swoje rzeczy I pojechałeś ku nowemu doświadczeniu, być może bezpiecznej przyszłości do końca twoich dni? Nie było żadnych minusów – jako przywódca gildii również mogłeś podejmować misje, także nuda ci nie groziła. Może kiedyś dane ci będzie wrócić do domu? Odzyskać tytuł? Dobre imię rodziny? Do wszystkiego trzeba pieniędzy. Perspektywa była wyśmienita.


Rupert

Czego łowca nagród nie zrobi dla pieniędzy? Według większości ludzi nie ma takiej rzeczy. Większość ludzi boi sie łowców nagród, ponieważ przypadki mordowania przez nich chłopów I wmawiania bajlifom, ze to są ci poszukiwani przestępcy, oraz oczywiście inkasowania nagrody były bardzo częste. O uczciwą robotę nie było jednak tak trudno. Mężczyzna z doświadczeniem, w sile wieku mógł zarobić na życie nawet I bez dokonywania tak haniebnych postępków. Takoż I ty czyniłeś Rupert. Nie wielu cię lubiło, ale zrodzony ze strachu szacunek ci wystarczał. Znałeś miasto jak własną kieszeń, ale jak każdy w twoim fachu szukałeś czegoś dużego. W końcu znalazło sie! Tym dziwniejsze było, ze cel twojej wędrówki do Magdeburga miał bandycki pseudonim, który budził w tobie wspomnienia – “Płomień”. Wszystko musi mieć swój koniec I początek. Dla ciebie koniec miał oznaczać przejście na emeryturę, pławienie sie w bogactwie, słodkie lenistwo z wszelkimi wygodami. Byli jednak inni. Tacy, którzy by zwiększyć swoje szanse chcieli przetrzebić konkurencje. Dlatego postanowiłeś nie iść samemu, przyczepić sie do jakiejś karawany, czy licho wie czego.

Hrafn "Skald" Jolskaraksen

Wiele błądziłeś bez celu po terenach Imperium, chwytając sie rożnych zajęć. Niektórych z nich wstydzisz sie do dnia dzisiejszego. Powód byl prosty - nie wszyscy doceniali porządną wojacka muzykę. Szczególnie, ze wojny wszyscy mieli już dosyć. Wróżka przepowiedziała ci, ze swoje przeznaczenie odnajdziesz w Averlandzie w małej miejscowości zwanej Magdeburg. Nikt nigdy nie ufał takim przepowiedniom, ale tak czy tak nie miałeś przed sobą żadnego celu i zdecydowałeś sie udać sie do tej właśnie miejscowości. Droga była przyjemna I jakoś dziwnie nęcąca w tym właśnie kierunku. To mogla być równie dobrze twoja bujna wyobraźnia, ale wszystko wydawało sie piękniejsze, kiedy podążałeś w tym właśnie kierunku. Być może warto by było jakąś zmyślną pieśń napisać z tej okazji? Artystyczna dusza dopominała sie o swoje – w związku z codzienna walka o przetrwanie nie miałeś czasu by dać upust swojej próżności, ekspresji- czułeś, ze coś w tobie siedzi I tylko czeka by wydostać sie na światło dzienne I zamieszkać na kartce papieru w plecaku.

Jorn

Po całkowitym zniszczeniu swojego rodzinnego miasta ni wiedziałeś w którą stronę sie udać. Jako iż lubiłeś dobre wino i hazard, udałeś sie do miejsca, które właśnie z tego słynęło. Spędziłeś w stolicy Averlandu jakieś dwa miesiące, po czym musiałeś uciekać z hukiem, ponieważ tamtejsza straż miejska miała ciebie na celowniku. Po drodze przyłączyłeś sie do jakiejś grupy spotkanej w karczmie. Znasz tylko ich imiona.


***
Od MG:
-Macie czas na poznanie sie.
-Przepraszam za brak polskiej czcionki w nielicznych momentach.
-Powodzenia!
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 31-07-2007 o 02:36. Powód: Przepraszam za gafe...