Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2019, 15:17   #11
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Cassandra zgodnie z ustaleniami zebrała bezbronnych i słabych mieszkańców w jednym budynku. Wsparła ich na duchu ciepłym słowem i lekkim uśmiechem, pewnością że wszystko będzie dobrze i niedługo koszmar się zakończy. Shultz podszedł do niej kiedy stała przed karczmą. Pociągnęła go za rękę w alejkę tuż obok, dla pewności że będą sami. Nie zdążył nawet spytać o co chodzi, kiedy dziewczyna rzuciła mu się na szyję i przylgnęła kruchym ciałem do niego.
-Czemu znowu musisz tam iść? - spytała cicho łaskocząc wrażliwą jego skórę szyi swoim ciepłym oddechem.

- Martwisz się o mnie? - zapytał Rudiger zaskoczony eksplozywnością kobiety po chwili delikatnie obejmując ją w biodrach. Cassandra odnotowując jego reakcję, przycisnęła swoje ciało jeszcze mocniej i otarła się miękkim policzkiem o jego żuchwę, zbliżając usta bliżej ucha mężczyzny - Nie muszę, ale chcę pomóc tym ludziom. Naprawdę nieczęsto pomagam bezinteresownie, ale w trakcie tej bitwy obiecałem kilku osobom, że nie zostawię mieszkańców samym sobie. - wojownik westchnął. - Nie chodzi tu tylko o honorowe postępowanie, ale… chciałbym dostarczyć Ciebie bezpiecznie do matki, a oni lada dzień również wyruszą do Middenheim.

- Jeśli robisz to dla mnie to proszę przestań - cichy, kobiecy głos zabrzmiał nader blisko jego ucha. - A jeśli powodów jest więcej, to proszę nie walcz mieczem. Stanie ci się krzywda, nie zasługujesz na zło, które może Cię spotkać. Zostań ze mną.

- Cassandro, robię to nie tylko dla Ciebie, ale też dla tych ludzi, którym to obiecałem. - powiedział Rudiger. - Walka mieczem, tarczą, na pięści to większość posiadanych przeze mnie umiejętności. Nie potrafię opatrywać ran, nie potrafię podtrzymać nikogo na duchu, ale potrafię walczyć. Gdyby nie ta umiejętność byłbym nikim. - dodał Shultz po czym westchnął. - Czy będziesz spokojniejsza jak zapewnię Cię, że będę uważał? Walczę mieczem i tarczą co jest dość asekuracyjne. Nie mamy przewagi, ale z pewnością wszyscy zginą jak wojownicy szkoleni do walki jej nie podejmą… - widać było, że Rudiger był zmieszany, bo w zasadzie nawet przybrany ojciec od dawna się tak o niego nie martwił.

Cassandra nie znała się na walce i nie wiedziała, czy dodatek w postaci tarczy tak wiele zmieni w bitwie. Walczył już naprawdę dużo i dziewczyna nie chciała, aby ryzykował więcej. Z jednej strony może i było warto, bo cena jego życia za jej, ale z drugiej, mimo własnego ocalenia co później zrobi pozostawiona samej sobie w obcym świecie?
-Przecież zawsze uważasz na siebie - szepnęła ciepło do jego ucha na którym to po chwili złożyła skromny pocałunek. Otarła się o jego ciało i westchnęła cicho.
- Nie zawsze, ale przeważnie. - odpowiedział po chwili. - Wybacz, ale muszę już iść. Budowa pułapek, umocnień, stanowisk dla strzelców zajmie nam wiele czasu. Musimy się sprężyć aby zdążyć z przyjęciem powitalnym dla umarlaków. - ciężko mu było myśleć o zadaniu kiedy Cassandra była blisko. - Uważaj na siebie. - dodał po czym powoli się odsunął i zaczął odchodzić. Chciała go zatrzymać, jednak wiedziała, że ma on rację. Jej wpół otwarte usta zamarły wraz z wyciągniętą do przodu ręką, którą pragnęła go zatrzymać przy sobie. Był taki niewzruszony, że poczuła ukłucie w klatce. Zabolało ją to, jak łatwo potrafił ją opuścić, jak niewrażliwy był na wszystko, co starała się uczynić by go zatrzymać. Bolesna przeszłość podpowiadała jej zaburzonemu umysłowi, że to jedyny sposób, by ktoś wciąż chciał być przy tobie, by nie odszedł i nie zaczął cię ignorować. Cassandra czuła, że musi to zrobić, że musi starać się jeszcze bardziej. Kiedy Rudiger odszedł, łzy zaszkliły jej oczy, spowijając obraz mgłą i czyniąc go niewyraźnym. Opuściła uniesioną do tej pory rękę i dłonią zakryła drżące usta. Gdy zamknęła powieki, kilka głębszych wdechów pozwoliło jej zyskać trochę spokoju, ponowne kilkanaście sprawiło, że wycofała łzy i potrafiła wrócić do obowiązków. On chciał by zajęła się innymi, więc musiała to zrobić, aby był z niej dumny. Ale wiedziała też, że musi zrobić dla niego znacznie więcej, aby jej nie opuścił. Po stracie ojca, przeniosła swoje chore uczucia na mężczyznę, który jako pierwszy zechciał o nią zadbać. Troska jego była jednak nieporównywalna, do niezdrowej relacji, jaką Cassandra miała z ojcem, a o której nigdy nikomu nie powiedziała.

Zebrała w sobie siłę i uśmiechnęła się jak zawsze. Była znów czarująca, wspierająca, pełna nadziei i energii. To, co przedstawiała na zewnątrz, całkowicie zaprzeczało temu, co czuła wewnątrz. Była przerażona i miała czarne myśli. Ciężko było jej uwierzyć w to, że uda się wyjść cało z opresji, że kiedykolwiek ruszą dalej nie czując na karku oddechu Chaosu. Dziewczyna wciąż nie potrafiła pojąć jego ogromu, tego jaki lęk wzbudzał w innych, jak bardzo potrafił pożerać wszystko, co napotkał na swojej drodze. Chaos, czym on właściwie był? Ile zniszczeń jest w stanie jeszcze dokonać, nim w końcu ktoś go zatrzyma? W jakim celu pochłania świat i komu go zaoferuje, gdy już dokona zniszczenia? Kiedy czujesz, że nadchodzi koniec, marzysz o tym by spędzić ten czas z bliskimi, by ostatni raz móc ich dotknąć i powiedzieć, co czujesz. A mimo to tak wielu ludzi tego nie czyniło. Czy to oznacza, że to nie był jeszcze koniec? Ten koniec, który owił czarną chmurą myśli Cassandry?

Nie dała poznać po sobie ile kłębu zła kotłowało się w jej głowie. Do karczmy weszła z uśmiechem pełnym nadziei, niewinnym spojrzeniem i uroczym sposobem bycia. Oferowała pomoc najpierw starszym i ciężarnym, potem kobietom i ich dzieciom. Starała się być wsparciem dla każdego, kto tego potrzebował. Chciała zająć myśli tych ludzi czymś innym, jakąkolwiek czynnością, poczynając chociażby od posprzątania karczmy, aby przygotować ją na powrót “bohaterów”, praniu brudnych bandaży i ubrań, a kończąc nawet na próbie nauki szycia, zaczynając od prostego sposobu na zrobienie zabawki z worków po ziemniakach, nici oraz grochu. Myślała tez poważnie nad ustawieniem barykad ze stołów oraz zastąpieniem drzwi ale nie chciała nikogo martwić, siać paniki i odbierać nadziei jak i wiary w to, że Bogowie dopomogą. Wspólna modlitwa na pewno pomoże.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline