25-07-2019, 18:34
|
#77 |
|
Podróż nie należała do najprzyjemniejszych, o co postarała się pogoda. Przynajmniej nie trzeba było przebierać kulasami, tylko można się było umościć między końskim żarciem. Dawało to odrobinę wygody i ochrony przed deszczem, ale niezbyt wiele. Okazało się, że nowy członek ekipy lubi sobie pograć, więc khazad, gdy tylko przestało lać, oddawał się hazardowi. Pozwalało to zabić nudę podróży i mizernych warunków pogodowych.
Poza tym najnowszy towarzysz był - póki co - najbardziej kontaktowy. W odróżnieniu od większości pozostałych nie znikał i nie pojawiał się nie wiadomo kiedy i niewiadomo gdzie. Jedynie Karl był jeszcze w miarę pewnym kompanem. No ale pewnie łatwiej było dogadać się z jego służącymi, niż z nim samym. Zresztą jechali drugim wozem, więc nie było jak gadać.
W końcu dotarli na postój. To, że była tam już Gabrielle i to w licznym damskim towarzystwie, przestało Tladina dziwić. Chociaż wolałby, aby jego towarzysze byli mniej niefrasobliwi. Za dzień, może dwa, może potrzebować ich, by pilnowali mu pleców. Nie chciałby się zdziwić, że młódka urwała się gdzieś, a zamiast niej pojawi się goblin z dzidą. Dlatego w odróżnieniu od Lotara, nie przywitał się wylewnie, a ograniczył do krótkiego uśmiechu i kiwnięcia głową. Ruszył w stronę paleniska, torując sobie drogę mięśniami i uśmiechem - w zależności od tego, co bardziej się w danej chwili sprawdzało. Jego ekwipunek potrzebował solidnego ciepła a i on sam chętnie by się czymś rozgrzał. Gdy zbliżył się do szynkwasu, wyciągnął coś, co nazywano listem żelaznym. Tak uzbrojony, ruszył negocjować z zarządcą tego przybytku jakiś kąt do spania i coś na ząb dla siebie i reszty drużyny.
Załatwiwszy formalności i czekając na posiłek zajął się sprzętem: suszeniem, polerowaniem i konserwacją. Nie daj Grimnirze, by zardzewiałe ostrze zatrzymało się na jakieś zbyt twardej skórze, albo fragmenty zbroi przerdzewiały narażając go na ciosy.
|
| |