Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2019, 10:32   #3
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Zasłałem łóżko.

To nie był dobry dzień. Wszystko szło nie tak. Berg był zmęczony tym, że nic nie zrobił. Manduk Pialma, wysuszony, niemal przezroczysty skryba zbierał przybory z małego stolika. Mebel postawiony był przy samym palenisku z dwóch praktycznych powodów. Po pierwsze primo żar dawał dodatkowe źródło światła, w słabo oświetlonym pomieszczeniu a po drugie primo, znacznie ważniejsze primo, staruszek Manduk zawsze marzł. Jego chude ciało w ogóle nie wydzielało ciepła i nawet w upalne dni zacierał kościste dłonie, próbując je choć trochę rozgrzać. Przysunąwszy więc swoje stanowisko pracy tak blisko jak tylko było możliwe do paleniska, wyciągał długie nogi w kierunku żaru. Teraz schowawszy dokumenty, szeleszcząc papierami zbierał się do wyjścia.

- Dobra robota, Berg - rzucił na pożegnanie głosem równie suchym co cała jego aparycja.

Kat burknął coś w odpowiedzi, wyraźnie nie w sosie.

- Zasłałem łóżko. Ja piełdolę, zasłałem łóżko.

Berg jednak nie był zadowolony z przesłuchania. Co z tego, że przesłuchiwany wyszczekał wszystko łamiącym się lamętliwym głosem? Wystarczyło palenisko rozpalić, pokazać mu rozgrzane do czerwoności narzędzia i jednego… słownie: JEDNEGO zęba wyrwać a sfajdał się w portki i jął płakać, sypać kamratów i przyznawać się do winy. Żeby nawet nie zdążył przypiec mu stóp? Świat schodził na psy.

- Zasłałem łóżko.

Przesłuchany trząsł się jeszcze, paplał w szoku w kółko te swoje “zasłałem łóżko”, pryskając przy tym na około krwią zmieszaną ze śliną i roztaczając smród fekaliów. Mała kupa gówna.

Małodobry strzyknął śliną w żar. Nie lubił łatwej roboty. Za szybko poszło. Strażnicy już weszli, żeby wynieść zasrańca z powrotem do lochu, a Gwido, najmłodszy z czeladników, ledwie czternastoletni, pryszczaty chłopak, już stał z cebrzykiem wypełnionym wodą, żeby posprzątać. Gówniana sprawa.

Berg ściągnął więc fartuch i odwiesił na swoje miejsce. Ogarnął wzrokiem raz jeszcze pracownię, mruknął coś, co przy odrobinie dobrej woli mogło być słowem pożegnania i opuścił pomieszczenie. Nie pozostało mu nic innego jak udać się do karczmy i spłukać złe wrażenie kufelkiem zimnego. Przy odrobinie szczęścia mógł zastać tam Gordhula. Krasnolud był najlepszym kompanem do picia jakiego znał.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline