- Zasłałem łóżko.
To nie był dobry dzień. Wszystko szło nie tak. Berg był zmęczony tym, że nic nie zrobił. Manduk Pialma, wysuszony, niemal przezroczysty skryba zbierał przybory z małego stolika. Mebel postawiony był przy samym palenisku z dwóch praktycznych powodów. Po pierwsze primo żar dawał dodatkowe źródło światła, w słabo oświetlonym pomieszczeniu a po drugie primo, znacznie ważniejsze primo, staruszek Manduk zawsze marzł. Jego chude ciało w ogóle nie wydzielało ciepła i nawet w upalne dni zacierał kościste dłonie, próbując je choć trochę rozgrzać. Przysunąwszy więc swoje stanowisko pracy tak blisko jak tylko było możliwe do paleniska, wyciągał długie nogi w kierunku żaru. Teraz schowawszy dokumenty, szeleszcząc papierami zbierał się do wyjścia.
- Dobra robota, Berg - rzucił na pożegnanie głosem równie suchym co cała jego aparycja.
Kat burknął coś w odpowiedzi, wyraźnie nie w sosie.
- Zasłałem łóżko. Ja piełdolę, zasłałem łóżko.
Berg jednak nie był zadowolony z przesłuchania. Co z tego, że przesłuchiwany wyszczekał wszystko łamiącym się lamętliwym głosem? Wystarczyło palenisko rozpalić, pokazać mu rozgrzane do czerwoności narzędzia i jednego… słownie: JEDNEGO zęba wyrwać a sfajdał się w portki i jął płakać, sypać kamratów i przyznawać się do winy. Żeby nawet nie zdążył przypiec mu stóp? Świat schodził na psy.
- Zasłałem łóżko.
Przesłuchany trząsł się jeszcze, paplał w szoku w kółko te swoje “zasłałem łóżko”, pryskając przy tym na około krwią zmieszaną ze śliną i roztaczając smród fekaliów. Mała kupa gówna.
Małodobry strzyknął śliną w żar. Nie lubił łatwej roboty. Za szybko poszło. Strażnicy już weszli, żeby wynieść zasrańca z powrotem do lochu, a Gwido, najmłodszy z czeladników, ledwie czternastoletni, pryszczaty chłopak, już stał z cebrzykiem wypełnionym wodą, żeby posprzątać. Gówniana sprawa.
Berg ściągnął więc fartuch i odwiesił na swoje miejsce. Ogarnął wzrokiem raz jeszcze pracownię, mruknął coś, co przy odrobinie dobrej woli mogło być słowem pożegnania i opuścił pomieszczenie. Nie pozostało mu nic innego jak udać się do karczmy i spłukać złe wrażenie kufelkiem zimnego. Przy odrobinie szczęścia mógł zastać tam Gordhula. Krasnolud był najlepszym kompanem do picia jakiego znał.
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |