Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2019, 10:53   #5
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
- Kochanie śniadanie - to były pierwsze słowa jakie usłyszał Volkmar po przebudzeniu.
Wstał, podszedł do okna i przeciągnął się rycząc niczym lew. Oparł się o parapet i z dumą popatrzył na swoje Gluckwunsch.

Obiektywnie trzeba przyznać, że w ciągu ostatnich lat odwalił kawał dobrej roboty. Jego Gluckwunsch prosperowało wyśmienicie i rozwijał się bardzo dobrze. Volkmar snuł jeszcze bardziej ambitne plany zarówno dla siebie, jak i dla miasta.

Z błogich rozmyślań wyrwał go namiętny pocałunek. Gryzelda zaszła go niespodziewanie i bez słowa rzuciła się na szyję.
- Dzień dobry, mój panie - powiedziała odchylając się lekko do tyłu - Jak ci się spało?
- Muszę rzec, że doprawdy wyśmienicie - odparł z szerokim uśmiechem - Jakże jednak mogłoby być inaczej, skoro spałem u boku tak pięknej i cudnej kobiety
- Piękna i cudna? - spytała krzywiąc usta Gryzelda - Gdzież tyś się szlajał świntuchu? - spytała unosząc wrogo brwi i szturchając go w ramię.
- Gdzież bym miał się szlajać, najdroższa. O tobie przecież mówię, moja słodka, piękna i ukochana żono.
- O mnie? - udała zdziwienie - Jeśli tak to w porządku.
- Chodźmy jeść. Czuję, jak mi kiszki marsza grają.

***

Pogoda tego dnia była wręcz idealna. Słońce delikatnie przygrzewało, a delikatny wiaterek od zachodu niósł przyjemny chłód i zapach sosnowego boru.
Burmistrz Volkmar Woerfel, jak to miał w swoim zwyczaju, przechadzała się ulicami miasteczka. Szedł wolno z rękami założonymi za plecami. Przyglądał się domom i kramom, jakby widział je pierwszy raz w życiu. Witał się z mieszkańcami, pytając o zdrowie i o to, jak idą interesy. Burmistrz Woerfel bardzo troszczył się o swoje miasto. Niczym dobry ojciec dbał o dobro każdego z mieszkańców.

Gdy Volkmar dotarł pod budynek ratusza, stawał na szczycie schodów i z tej perspektywy jeszcze raz spoglądał na Gluckwunsch.
Dopiero po odprawieniu takiego rytuału wchodził do budynku.

- Dzień dobry Oswaldzie - rzekł mijając biurko swego sekretarza.
- Dzień dobry panie burmistrzu - odparł kłaniając się w pas, rudy młodzieniec, syn kowala. Oswald był inteligentnym i bystrym człowiekiem, ale tylko dzięki szkole założonej przez Woerfela miał szansę zdobyć wykształcenie i posadę w ratuszu.
- Co tam mamy dzisiaj w planie? - spytał burmistrz, choć doskonale wiedział, co go dzisiaj czeka.
- Rudolf Herrth przyjdzie w sprawie rozbudowy swojego warsztatu, chodzi o wykup działki przy rynku. Potem Bernard Lipsitz z jakąś niezwykle ważną, ale na tyle tajemniczą sprawą, że nie chciał nic zdradzić i na koniec grupa mieszkańców ze skargą…
- Ze skargą? - powtórzył z niedowierzaniem burmistrz.
- Tak, ze skargą. Chodzi o coraz głośniejsze libacje w Qniu.
- To wszystko?
- Tak, panie burmistrzu.
- Zrób mi kawę proszę i poślij kogoś po te pyszne rogaliki do Henrietty.
- Już się robi, panie burmistrzu.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 28-07-2019 o 18:44.
PeeWee jest offline