Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2007, 13:20   #3
Kolmyr
 
Kolmyr's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetnyKolmyr jest po prostu świetny
"Przeklęci rycerze czemu mnie zawsze musi coś takiego spotykać..."pomyślał gdy trzy dni temu otrzymał list.

Choć pochodził ze szlacheckiego rodu to był to rud który stracił swój majątek. Chłopak zajmował się złodziejskim fachem i było mu z tym dobrze. Aż ty kilka miesięcy temu kłopoty znów go znalazły. Zleceniodawca mówił o prostej robocie. "Włamiesz się i zabierzesz jego sygnet z pieczęcią to wszystko...". Taaa... tylko właściciel okazał się być wysoko postawionym członkiem Zakonu. W trakcie włamania gdy miał się już wynosić z sygnetem potrącił jakiś cholerny wazon i obudził gospodarza. "Powinienem Cię zabić na miejscu!" mówił trzymając złodziejaszka na ostrzu swego miecza"Ale twe talenty mogą się nam przydać wybieraj więc" I tak o to wybór między śmiercią a służbą tym świętoszkowatym bufonom okazał się dość łatwy. Do tej pory zostawili go w spokoju. To było pierwsze "zlecenie jakie od nich otrzymał. Może chociaż trochę się przy nim zabawi.

Gość siedzący obok nie zwracał uwagi na szlachcica. Przystojny, opalony ubrany elegancko mężczyzna nie wyglądał w końcu podejrzanie. Gdyby tylko wiedział ze szlachecki strój jest skradziony pewnie byłby bardziej czujny. Jego pech... pękata sakiewka wylądowała w jego kieszeni. Wciąż przyglądał się tańczącej kobiecie. Miał do nich słabość... i nie chwaląc się wiele miało słabość do niego. Ta miała coś w sobie ruszała się zmysłowo i seksownie. Kobieta warta grzechu jak to mówią. Nagle padł pierwszy strzał.

"Piraci... znowu... To staje się nudne... I oni są nudni... tylko piliby rum i obmacywali wszystko co ma cycki i nie ucieka..."

Po drugim strzale z armaty wszyscy opuścili karczmę. Prawie wszyscy... Szóstka została w tym także on... Przeciągnął się z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Widać wielcy panowie rycerze potrzebowali kogoś więcej niż drobnego łotrzyka. Sytuacja bardzo go bawiła. Szóstka osób... żadne nie wiedziało po co tu przybyło. Patrzeli po sobie jak głupi.

-Czekamy już chyba tylko na naszego dobroczyńcę...-powiedział z uśmiechem.

Położył list na stole po czym podszedł do barku i sięgnął sobie wino. Napełnił kielich i odwrócił do pozostałych.

-Ktoś z was ma ochotę? Ależ wybaczcie mój brak manier... jestem Francisco Sabreini Petronelli Delahoya syn Diega Saberiniego Petronelli Delahoya „Smoczego jeźdźca”. A teraz czy ktoś ma ochotę na wino? Doprawdy doskonały rocznik- cały czas uśmiechał się szelmowsko.
 
__________________
To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!!
Kolmyr jest offline