| Laura chowając się za Mikelem i dziecięco trzymając się jego płaszcza w końcu się złamała - Noo, dobrze jak chcecie wrócić pójdę z wami i postaram się zdobyć jak najwięcej informacji… - To chodźmy… Teraz ja prowadzę. - Mikel szybkim krokiem ruszył w drogę powrotną. Bał się, tak samo jak pozostali, ale uznał, że nie pozwoli lękowi nad sobą zapanować. - No chodźże - Hannskjald bezskutecznie próbował przekonać Lawinę do ruszenia z powrotem w stronę nadnaturalnego zagrożenia. A ona nie chciała. Skończyło się na tym, że zwierzę szerokim kręgiem zaczęło okrążać wioskę, ale trzymała bezpieczny dystans. - No nie chce, jak ludzie nie chcą tak i ona nie chce - burknął zrezygnowany i ruszył jako drugi. ~ Wszyscyśmy pogłupieli~ uznał złodziej zatrzymując tę myśl dla siebie. Uznał, że najlepiej będzie tym razem zostać z tyłu. Tak aby cokolwiek nie wyskoczy na pozostałych będzie mógł jakoś zareagować. Albo uciec bez przeszkód. Może nawet poczeka na krawędzi wioski? Tak aby z daleka zobaczyć co się dokładnie dzieje. - No, tchórze mogą zostać z tyłu! A ty Laura nie bój się tak, Mikel i ja cię obronimy! - Pół-ork posłał wiedźmie dodający otuchy uśmiech (przynajmniej w jego zamiarze) a następnie przywołał swój topór i ruszył do przodu. Mając mistyczną broń w ręku od razu poczuł się pewniej. - Laura, jak ty będziesz starać się zrozumieć te zło które tam siedzi, to ja będę patrzył za tym kto nim włada - druid ponownie nasunął tarczę na rękę, jakby kawałek drewna miał pomóc wobec magicznych mocy - Nawet jak to tylko echo jakiegoś zdarzenia, to jednak ktoś tutaj tego dokonał. - Dobrze…- Powiedziała już trochę pewniej. Czuła się trochę lepiej w grupie. Wzięła głęboki oddech i ruszając miała nadzieje że przynajmniej z pozoru ‘dzielnie’ dodała na pokrzepienie. - Postarajmy się uporać z tym szybko. Złodziej popatrzył jeszcze na pozostałych w przypływie nagłej troski podszedł do Laury kładąc jej dłoń na barku. - Będzie dobrze, dasz radę - szepnął chcąc dać wiedźmie jeszcze więcej odwagi. Potem spojrzał na druida. - Hannskjald potrafisz tworzyć czy tam wysyłać zwierzęcych posłańców? Może lepiej będzie jak damy reszcie znać na jaką głupotę się szykujemy. My dzielni obrońcy jaskiń - zażartował nawet uśmiechając się półgębkiem. Bohaterowie, pełni niepewności i ociekający wodą, wrócili do zrujnowanej osady. Tym razem byli jednak przygotowani na potworny widok, który wcześniej tak przeraził Laurę i Kharricka, wiedzieli też, na co zwracać uwagę. Tuż przed tym, jak zniszczone ściany domostw spłynęły krwią, usłyszeli cichy szloch, którego źródło ciężko było zlokalizować w deszczu. Gdy już się to stało, złodziej ponownie nie wytrzymał i schował się wśród drzew, wzorem lwicy Hannskjalda. Laura miała ochotę iść w jego ślady, ale obecność Mikela i Rufusa dodała jej otuchy – drżąc ze strachu, zaczęła przyglądać się makabrycznej scenie. Krew zaczęła znikać zaledwie po krótkiej chwili, lecz wiedźma wiedziała już, na co się tutaj natknęli. Księgi nazywały takie zjawiska nawiedzeniami – gdy jakieś miejsce było świadkiem jakiegoś potwornego, złego czynu, czasami negatywne energie i emocje sprawiały, że manifestowały się w nim spontaniczne efekty magiczne. Bywały one najróżniejsze, często związane z naturą i okolicznościami wydarzenia, a pozbycie się ich wymagało zwykle dokonania jakiegoś konkretnego czynu. Ten przypadek nie wydawał się bardzo groźny, wywołując jedynie ataki przerażenia w tych, którzy wchodzili w obręb budynków, ale Laura domyślała się, co mogą zrobić. Ciche szlochy sugerowały, że gdzieś tu mogą być wciąż szczątki ofiar tragedii. Zapewnienie im pochówku powinno zdjąć przekleństwo z domostw. - No dobrze ...ufff już wiem co się tu dzieje. - Powiedziała, jej wcześniejsze doświadczenia nadal wprawiały ją w uczucie niepewności i strachu ale znała już przyczynę. Nie by to całkowicie pocieszające i na pewno nie sprawiło że czuła się pewniej przebywając w tym miejscu. Tyle że teraz wiedziała co mogą zrobić by poprawić sytuację. - Tak jak wspomniał Hannskjald wydarzyło się tutaj coś potwornego. Dlatego te wizje się dzieją, to jedyny sposób w jaki te wydarzenia mogą dać ujście związanym w to miejsce emocjom. Głównie strachu i cierpieniu. - Wyjaśniła, ale widząc że część załogi nie interesuje “Co to?” a bardziej “Jak się tego pozbyć?” przeszła dalej. - Ten płacz, możliwe że to duch, albo negatywna energia po zmarłych. Gdzieś tu pewnie są zwłoki, są zbezczeszczone i zapomniane. Zapewnienie im pochówku..być może poświęcenie powinno zapewnić spokój. Nam temu miejscu i duchom. - Ledwie na chwilę, ale tak - druid odpowiedział na pytanie o możliwość ściągnięcia zwierzęcych sojuszników - Stos pogrzebowy zdradzi nas dymem, więc albo szukamy jakiegoś wykrotu na pochówek albo trzeba się wrócić po narzędzia - rozwiązanie zaproponowane przez druida było prymitywne - ale czego można było oczekiwać pytając o pochówek członka Zielonej Wiary? - Ale idąc do jaskini uważałbym żeby licho nie polazło za nami do domu. - -Ha, czyli mój topór tutaj niepotrzebny! - Rufus spojrzał na swój oręż jakby z lekkim rozczarowaniem. -To w takim razie jak chcemy uspokoić te duchy, może powinniśmy pójść po naszą kapłankę, Rhynę? - To też dobry pomysł. - Laura przyznała rację ich zielonoskóremu wojownikowi. - A te zjawy nie pójdą są związane z tym miejscem...to jest taka ich pośmiertna tortura. - To kto idzie po kapłankę, a kto pomoże mi szukać ciał tych nieszczęśników? A może moi po nią pójdą?- - Chetnie pomogę z szukaniem. - wojownik skinął druidowi głową. -Ja pójdę po Rhynę - wtrącił Rufus, który od babrania się w zwłokach wolał spędzić czas z ładną dziewczyną. - Weź Kharrika chyba przyda mu się odpoczęcie od tego miejsca. - Zaproponowała Laura. - No i w dwójkę raźniej. - Heeej! Żyjecie? - dobiegło do uszu pozostałych. Gdzieś za osadą chowając się za drzewami złodziej próbował cokolwiek dostrzec w ciemnościach i deszczu. Znudziło mu się moknięcie i zmienił swoje ubrania na ciężki skórzany płaszcz z kapturem. Podczas tej przemiany ubrania zrobiły się suche. - Żyjemy, ale co to za życie? - w głosie druida było słychać ulgę że Kharrick znalazł się cały i zdrowy, topornie ukrytą pod marudną odpowiedzią - A ty, mały, idziesz ze mną i powiesz mi co jest prawdziwe - Hannsjkald zwrócił się w języku fey do wyjętego z bezpiecznej kieszeni Leszego. Nieduży, roślinny człowieczek był tak odmienny w swoim sposobie patrzenia na świat że wiele rzeczy nie imało się jego roślinnego umysłu. - Chodźmy szukać tych ciał, bo godzina już taka że za chwilę będziemy tu nocować - Kharrick odetchnął z ulgą. Przetarł twarz dłońmi zagrzewając się kilkoma słowami otuchy. - Dam radę, dam radę - ruszył z powrotem do wioski nie chcąc być samemu pośród drzew. Nawet z magiczną pochodnią nie czuł się swobodnie. Cienie wydłużały się i zakrzywiały. Potrzebował mieć kogokolwiek obok siebie. Powoli wszedł pomiędzy domy. Głęboki kaptur ułatwił niezauważenie wszystkich okropieństw. Znalazł się obok pozostałych. -Hannsjkald pójdę z tobą. Mikel, Rufus ...zajmiecie się wykopaniem grobu? - Laura zwróciła się w stronę wojowników - We dwójkę pójdzie wam szybciej. Może uda się uwinąć ze wszystkim zanim zacznie świtać i nie będzie trzeba latać w tę i nazad po Rhyne. - Grobu? Kogo chowamy? - Kharrick zapytał szczękając zębami. Kiwnął powoli głową słuchając krótkich wyjaśnień. - Naprawdę chcecie się teraz w tym babrać..? - zapytał niedowierzając. Był jednak zrezygnowany. - Zajmijmy się tym jak najszybciej więc. Idę z wami. - Spojrzał na Laurę i Hannskjalda. Kiedy odeszli w trójkę za Leszym Laura zrównała się z złodziejem a jej dłoń znalazła jego. - Ja też się nadal boje. - Powiedziała cicho, ale szybko dodała. - Ale jak to zrobimy to nie będzie czego. Złodziej westchnął ciężko. Cień od kaptura zasłaniał mu twarz. - Zmień sobie ciuchy bo się przeziębisz. Jakoś wytrzymam. - Pfff ...sam się przezięb. - Odparła wiedźma w dąsie, na to odtrącenie jej dobrej woli. Bycie przyjaznym było męczące i całkowicie nieopłacalne. A po takiej odpowiedzi wiedźma mogła się skupić na grzejącym ją od środka uczuciu irytacji i złości co było miła odmianą od strachu. Złodziej pokręcił głową. Nachylił się do wiedźmy. - Nie złość się jak się ktoś o ciebie martwi. Nie urągam twojej inteligencji tylko wyrażam troskę słodziutka. A Ja To niby Co Robię?! - Syknęła w odpowiedzi i odwróciła głowę w niby obrazie. I wszystko byłoby jak zwykle tylko jej dłoń cały czas trzymała jego. Więc jej nie puszczał samemu czerpiąc z tego wsparcie. Druid, nieświadom znaczenia zdarzeń za sobą - lub nie chcąc im przeszkadzać - wysforował się nieco do przodu. Pamiętał rozkład pomieszczeń w chatach który narysował z komarzych opowieści i z duszą na ramieniu kierował się do pomieszczenia z piecem - które, jak zgadywał, miało być też sypialnią. -No dobrze, jak twierdzisz że to pomoże, to mogę się tym zająć, chodźmy Mikel, najwyraźniej dzisiejszej nocy jest czas kopania, nie zabijania- Rufus odparł Laurze, a następnie poszedł szukać we wiosce łopaty lub czegoś nadającego się do kopania.
Obie grupki rozeszły się do swoich zadań. Mikel i Rufus do wykopania grobu dla szczątek a złodziej, wiedźma i druid do znalezienia tych szczątek. Wszyscy mieli nadzieje że nie zajmie im to wiele czasu i w końcu będą mogli odpocząć przed kolejna podróżą. Ale czy tak się stanie czas miał dopiero pokazać. |