Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2019, 20:55   #27
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Włóczenie się nocami przez Drakwald to nie był dobry pomysł, nawet dla takiej grupki jak oni. Stanowili jakąś siłę bojową, ale co by poradzili, gdyby nagle wyskoczył na nich tuzin zwierzoludzi, albo innych stworów? Za dawnych czasów ojciec opowiadał jej, że w Drakwaldzie żyją monstra, które wymykają się wyobrażeniom ludzi, a sam las jest spaczony, co jej jakoś nie dziwiło, gdy zapuszczali się w jego ostępy i ten coraz mocniej próbował trzymać ich w swojej paszczy. Drzewa, choć wysokie i powykręcane, były tutaj zepsute, trawione przez coś niezrozumiałego i dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka. Ten las toczyła jakaś choroba, która z pewnością powiązana była z Chaosem i stworzeniami zamieszkującymi te podwoje. To była przeklęta ziemia i wiedział to każdy, kto choć raz się tu zapuścił.

Babcię Moescher, najeżoną strzałami, znaleźli niedługo później. Erika przyjęła to z zupełnym spokojem. Po co stara zapuszczała się w las sama? Gdyby tego nie zrobiła, wciąż by żyła. No chyba, że życie było jej niemiłe i po prostu czekała, aż ją dopadną jakieś bestie. Albo miała jakiś inny powód, który został przerwany przez jakichś goblińskich maruderów. Zdruzgotanego Hansa rozumiala, bo sama podczas Burzy Chaosu straciła ludzi, z którymi była związana od wielu lat. Nie pocieszała go jednak w żaden sposób, bo w takich sytuacjach i tak to nie działało. Musiał to przyjąć jak mężczyzna, choć zadra w sercu zawsze zostawała.

Po powrocie do obozu dzieciaki podniosły lament, gdy zobaczyły ciało babki na rękach Baumera, więc Erika odpechnęła go szybko z ich pola widzenia, choć niewiele to pomogło; mleko już się rozlało. Na jej pogrzebie nie była, bo nie szanowała ludzi, którzy sami pchali się w paszczę śmierci nie mając nic w zanadrzu. Prowokowanie losu nie było bohaterstwem, tylko głupotą. Gdy ustawiła swój namiot i dzieciaki w końcu ucichły, poszła tam i wyszeptała do doglądającej ich Cassandry.
- Świetna robota, biorąc pod uwagę, co te szczawiki przeżyły ostatnio. Tak trzymaj. - Skinęła jej głową. - I też się połóż, bo jutro pewnie będziesz mieć powtórkę, a musimy trzymać dzieciaki cicho, bo taki las jak Drakwald nie wybacza.

Coraz bardziej ją doceniała, w końcu musiał być tu ktoś od walki i ktoś od gadania, czy uciszania tych dzieciaków. Erika się na tym nie znała, ale Cassandra była w tym chyba najlepsza, bo miastowi jakoś nie umieli sobie z młodziakami poradzić.


- Biorę bełty - powiedziała, gdy natrafili na rzeź na drodze. Tamtym i tak już się to nie przyda, a ją wspomoże.
Pomogła przesunąć zwalone pnie drzew, dzięki czemu mogli ruszyć naprzód. W Immelscheld rozglądała się czujnie wokół, ale i tak nie dostrzegła goblinów, które na nich natarły. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, ludzie spanikowali i zaczęli uciekać przed zielonymi wypierdkami. Te stwory tylko w grupie czuły się mocne...

Schiller zatrzymał tych, co się nadawali do jakiejś walki i zaczęła się wymiana ciosów. Konrad, chociaż nikt nie mianował go zastępcą Schillera, wykrzyczał swoje rozkazy, Rudiger zajął się wozem z dzieciakami i Cassandrą, więc Erika osłaniała go, najpierw strzelając z załadowanej kuszy, a potem chwytając za miecz i tarczę.

Najpierw zamierzała pozostać w miejscu, w którym stała, rozdając ciosy na lewo i prawo, jednocześnie osłaniając się tarczą, a potem ewentualnie się przemieszczać, jeśli walka by tego wymagała. To były tylko zielone pokurcze, które musieli odeprzeć, a w środku Ulrykanka aż się zagotowała, by nie pozwolić przejść żadnemu z nich do dzieciaków na wozie.
- Dzisiaj czeka was spotkanie z waszymi plugawymi bogami, skurwiele!!! - Wykrzyczała, uderzając wokół mieczem.
 
Tabasa jest offline