Wszystko szło dobrze... aż się skończyło.
Nie da się ukryć - Cedmon nie wierzył, by bez problemów zdołali opuścić przeklętą budowlę, ale miał cichą nadzieję, że uciekinierzy zdołają odwrócić uwagę małopoludów od ich małej grupki.
Częściowo miał rację... ale tylko częściowo.
Dwa małpoludy były zajęte mordowaniem jakiejś nieboraczki, lecz nie wyglądało na tym, by byli tym zajęciem tak zaabsorbowani, że nie zauważą Cedmona i idących wraz z nim osób.
Pozostawała walka...
Cedmon strzelił do najbliższego małpoluda.
Zdawał sobie sprawę z tego, iż strzała lub dwie mogą nie wystarczyć, ale na podorędziu miał bolas, które - odpowiednio użyte - mogło przeciwnika zwalić z nóg.