Jedna, druga udana interwencja mogła nieco podnieść na duchu, ale nie oznaczała ciągłych sukcesów. Na to trzeba było sobie zapracować, zyskując odpowiednią reputację... rozprawiając się z najbardziej niezdyscyplinowanymi osobami.
W miarę możliwości nie dostarczając zakonnikom dodatkowej pracy, co, z pewnością, wymagało użycia odpowiednich argumentów.
Oczywiście mogło się okazać, że sztuka ofensywnej dyplomacji wymaga odrobiny treningu... ale okazja do tego nadarzyła dość szybko.
Peter podszedł do kobiety, która przeszkadzała zakonnikowi w pracy, złapał ją za rękę i szarpnął z całej siły.
- Nie przeszkadzaj - bardziej wysyczał niż powiedział - albo dopilnuję, żebyś się znalazła na samym końcu kolejki, albo jeszcze dalej. A jeśli ta dziewczynka umrze, to osobiście rozwalę ci łeb!
Mówiąc po położył rękę na kolbie rewolweru. - Rozumiesz? - spytał z naciskiem. |