04-08-2019, 22:32
|
#20 |
| Laura, podniosła dłoń do ust by zamaskować jęk obrzydzenia na widok obgryzionych dziecięcych kości. Jakaś część jej cieszyła się że pada i jest ciemno. Maskowało to emocje jakie wymalowały się na jej twarzy. To co tu zaszło było potwornym aktem niesprawiedliwości mocy jaka wpływała na życie tego świata w którym mieszkali.
Jednym ruchem zdjęła swoją pelerynę ochronna i położyła obok szczątków na ziemi.
Uklękła i ostrożnie zaczęła przekładać szczątki na materiał. Wyglądało jakby to robiła delikatnie bo bała się że kości rozlecą się pod najmniejszym dotykiem.
W rzeczywistości starała się nie rozpłakać nad losem tych młodych istot które przepadły. - Zaniesiemy je na materiale. - Powiedziała, słabo, głos jej zadrżał może od zimna, może strachu.
Złodziej tylko kiwnął głową i pomógł dziewczynie. Na jego twarzy malowała się ponura satysfakcja. Była ona związana ze śmiercią troglodytów z jaskiń. Po tym jak Jace miał wyrzuty sumienia sam ich nabrał i właśnie wszystkie uleciały. Należało się jaszczurom.
Chwilę po pierwszym znalezisku Hannskjald z gniewnym pomrukiem gwałtownie podniósł się i ruszył sprawdzić co zobaczy w kolejnym pomieszczeniu. To co zobaczył, wcale a wcale go nie pocieszyło. Ale prawdziwy gniew przyszedł dopiero w momencie, kiedy zobaczył że ślady żucia na kościach nie pasowały do zwierząt. I że prawdopodobnie powstały jeszcze za życia ofiar. - Cokolwiek to było, musimy wytępić to zanim zabierze się za naszych ludzi - druid podsunął Laurze płócienny worek wyjęty z plecaka - To nie były zwierzęta, zwierzęta zabijają a nie zadają niepotrzebnych cierpień -
- To mogli być Troglodyci. W ich jaskini zanim przyszli nasi i to uprzątnelismy mieli jedna komorę całą w czaszkach, ludzi i innych istot.- Powiedziała Laura nie przerywając przekładania kostek. - Jesli to cos innego…- Zaczęła ale nie do końca wiedziała jak kontynuować. - ...to trzeba będzie uprzedzić resztę no i sami będziemy musieli bardzo uważać.
- Jeżeli to coś innego, to będziemy musieli się szybko tego pozbyć. - Mikel był wyraźnie zdeterminowany.
-Dziu-ura gotowa? - Kharrickowi nie chciało się za bardzo dywagować nad całą sytuacją. Chciał ograć się przy ognisku bo czuł jak chłód jego miejsca przeszył go na wskroś.
- Jak tak, to ł-łap za jeden z końców i zanieśmy to. Nie ma co tego przedł-łużać.
Zebrane w przemoczonym płaszczu Laury kości były w przeważającej mierze drobne i delikatne - musiały należeć do drobniejszych ras lub, co bardziej prawdopodobne, do dzieci. To rodziło kolejne pytanie: co z dorosłymi? Kharrick przypomniał sobie, że szczątki w jaskiniach troglodytów, szczególnie te w rytualnym ognisku, odpowiadały większym osobnikom. Te tutaj mogły być zaledwie przekąską dla jaszczurów…
Wrzucenie kupki kostek do wypełnionego wodą i błotem dołu nie do końca mieściło się w definicji godziwego pochówku, ale w takich sytuacjach ważniejsze niż otoczka są intencje, prawda? Najwyraźniej tak - gdy wykończeni, przemoczeni i przemarznięci bohaterowie zakończyli krótką ceremonię, coś w ich otoczeniu zmieniło się. Wyczuwalna, wręcz namacalna aura przytłaczającego zimna i strachu zdecydowanie zelżała, co wszyscy odczuli, jakby ciężki kamień spadł im z serca. Wykrycie magii ujawniło, że wyraźne ślady nekromancji powoli zanikały - pewnie w ciągu kilku dni znikną w zupełności. Hannskjalda zaskoczyła za to inna rzecz - aura transmutacji otaczająca całe ciało Kharricka.
- No dobrze znajdźmy jakieś schronienie i rozpalmy ognisko. Napijmy się czegoś ciepłego. - Powiedziała Laura dygocząc teraz już tylko z zimna.
- Eech… tylko gdzie? Może przy pomocy namiotu byśmy się schronili, ale nie ma mowy o ognisku. Daleka droga, ale proponuje wrócić do jaskiń. Chyba, że ty druidzie potrafisz nam zapewnić jakiekolwiek schronienie. - złodziej sam najchętniej zwinąłby się w kłębek i zasnął, ale skostniałe palce podpowiadały, że lepiej się ruszać.
- Ja bym wracał do nas, mam dość tego miejsca. - Stwierdził Rufus zgrzytając zębami, trudno było powiedzieć czy bardziej z zimna czy wściekłości, którą poczuł na widok dziecięcych szczątków.
- Dobrze by było wyśledzić te potwory, ale to chyba stało się to dość dawno, nie? - Stwierdził już nieco spokojniej, odkładając łopatę. - Dawno, lata temu. Naście lat, może nawet więcej - druid powoli rozejrzał się po okolicy szukając możliwości przygotowania schronienia - Mogę zrobić wąską dziuplę gdzie nie będzie komuś kapało na głowie, ale nie wejdziemy tam wszyscy naraz. Szałas, jeżeli znajdę drzewo z gałęziami nisko i po jednej stronie. Bo ręczne budowanie szałasu w którym wszyscy się zmieścimy zajmie więcej czasu niż powrót, to pewne. A i rozpalenie ognia w deszczu i w nocy zajmie chwilę, już nie mówiąc o tym jakie licho ogień może ściągnąć w nocy - - Ale łyk czegoś mocniejszego, jeżeli macie, rozgrzeje zziąbnięte członki przed marszem -
- J-jego pytaj. On ma t-takie cuuda- Kharrick tylko wskazał na Mikela.
- Jasne. - wojownik skinął głową i wyciągnął z plecaka niewielką butelkę paskudnie mocnej gorzałki - W sam raz na takie sytuacje. |
| |