Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2019, 22:37   #1
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
TfTL - Mechaniczni szpiedzy i wielka awaria Grawitronu

PROLOG

czyli jak to wszystko się zaczęło


Ta historia zaczyna się trzydzieści lat temu. Dokładnie piątego marca. Tego dnia wielki mrok okrył całą ziemię, bo odszedł z tego świata wspaniały i wybitny człowiek. Ojciec Narodów, Natchnienie Milionów, Jutrzenka Nowej Ery, Wiecznie Płonące Słońce Komunizmu, Wielki Wyzwoliciel, Nauczyciel i Przywódca, Obrońca Światowego Pokoju. Świat pogrążył się w żałobie, a łzy rozpaczy płynęły niczym rwące strumienie.

Wszyscy wiedzieli, że nikt nie zastąpi ukochanego wodza i nieopisany smutek wypełniał serce każdego postępowego człowieka na świecie. Jedyne, co teraz można było zrobić to godnie uczcić największego spośród wielkich ludzi w historii świata.

“Dla uczczenia pamięci Wielkiego Wodza i Nauczyciela mas pracujących i Jego wiekopomnych zasług dla Polski, Rada Państwa i Rada Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uchwala, co następuje:
Zgodnie z wnioskiem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Prezydium Katowickiej Wojewódzkiej Rady Narodowej i Prezydium Rady Narodowej m. Katowic oraz Katowickiego Wojewódzkiego Komitetu Frontu Narodowego, miasto Katowice przemianować na miasto
STALINOGRÓD
a województwo katowickie na województwo
STALINOGRODZKIE

Przewodniczący Rady Państwa
Aleksander Zawadzki

oraz

Prezes Rady Ministrów
Bolesław Bierut”

Następnego dnia, skoro świt, gazety i radio poinformowały mieszkańców, że ich najgłębsze marzenie, aby oddać cześć ich ukochanemu wodzowi zostało spełnione.
Tego dnia „Trybuna Robotnicza”z dumą donosiła:
„Nadano nam zaszczytne miano grodu Stalina. Cała Polska wie, że okażemy się godni tej nazwy, że województwo stalinogrodzkie nigdy nie zawiedzie Ludowej Ojczyzny. Więcej będziemy wydobywać węgla, szybciej wytapiać surówkę i stal, ustokrotnimy pęd obrabiarek i maszyn – tego bowiem wymaga od nas potrzeba chwili, tego żąda od nas bojowa tradycja i honor województwa noszącego dziś dumne imię Stalina.”

Prawdziwi komuniści i ludowi patrioci nie wierzą w fatum, ani żadne omeny. Nie da się jednak ukryć, że wraz z nadaniem miastu, tak godnego miana wszystko się w nim zmieniło. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że to zasługa Wielkiego Nauczyciela i Chorążego Pokoju, który nawet z zaświatów dbał o swój ukochany lud. Nawet najbardziej zatwardziali antykomuniści, opozycjoniści i kontrrewolucjoniści nie mogli zaprzeczyć oczywistym faktom. Zgrzytali zębami i zaciskali ze złości pięści, ale nawet oni musieli przyznać, że wraz z nadaniem miastu miana grodu Stalina, wszystko zmieniło się na lepsze.

Miasto rozkwitło. Otwarto nowe kopalnie, zbudowano przepiękne i nowoczesne
fabryki i otwarto pierwszą w Polsce elektrownie atomową. Nowe, komfortowe bloki i osiedla wyrastały w mieście, jak grzyby po deszczu. W przeciągu zaledwie kilku lat Stalinogród stał się najnowocześniejszym, najpiękniejszym i najszybciej rozwijającym się miastem w całym kraju. Mieszkańcy, robotnicy i inteligencja nie ustawali w wysiłkach, aby we wszelkich statystykach gród Stalina dzierżył palmę pierwszeństwa.

Nic zatem dziwnego, że to właśnie to miasto wybrano na lokalizację wielkiej i przełomowej inwestycji. Tysiące górników w pocie czoła drążyło pod miastem kilometry tuneli, aby zdążyć na czas. Plany zakładały bowiem, że potężny akcelerator zostanie uroczyście otwarty w dziesiątą rocznicę śmierci Ojca Narodów.

Dzięki poświęceniu, ciężkiej pracy i zaangażowaniu tysięcy robotników, plan został wykonany. 5 marca 1963 roku nastąpił pamiętny i historyczny dzień. W obecności tłumnie zgromadzonych mieszkańców, najwyższych oficjeli państwowych, a także zagranicznych gości i reporterów nastąpiło przecięcie wstęgi. Uroczystego uruchomienia akceleratora dokonał sam I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Władysław Gomułka.

Maszyneria ruszyła, rozpędzone cząstki zaczęły się zderzać ze sobą i zmieniać historię. Nie tylko Stalinogrodu, nie tylko Polski, ale także całego świata.
Pierwszy w Europie i drugi na świecie Grawitron zaczął swoją pracę

1.
Noc była ciepła. Wiosna tego roku przyszła niespodziewanie szybko. Po śnieżnych zaspach i skutych lodem chodnikach, nie pozostał już żaden ślad. Władek z uśmiechem wsiadł do swojego nowiutkiego Malucha. Odebrał go zaledwie dwa tygodnie temu. Czekał na niego ponad trzy lata, ale opłaciło się. Auto było świetne. Szybkie, zwrotne i nad wyraz pojemne. Kolor mógłby być inny, ale i tak Władek nie miał na co narzekać. Rzucił teczkę na boczne siedzenie i odpalił silnik. Motor zagadał rytmicznie i mężczyzna wyjechał z osiedlowego parkingu i ruszył w kierunku Instytutu. Czekała go nocna zmiana. Nie spodziewał się, że te z pozoru zwykłe osiem godzin, zmieni na zawsze jego życie.
Państwowy Instytut Wysokich Energii i Fizyki Atomowej, zwany przez jego pracowników Grawitronem, a przez zwykłych mieszkańców Stalinogrodu Pętlą, wyglądał doprawdy imponująco.
Jasno oświetlone budynki kompleksu, mieniły się światłem niczym choinka na święta. Trzy wysokie kominy pulsowały pomarańczowymi i czerwonymi lampkami, ostrzegając wszystkich pilotów o swoim istnieniu. Ich masywne i wysokie cienie górowały nad całym miastem, będąc widocznym znakiem potęgi ZSSR i PRL.
Stalinogrodzki Grawitron był jednym takim obiektem w Europie. Drugi Grawitron, o wielokrotnie mniejszej mocy, znajdował się po drugiej stronie globu w Boulder City w stanie Newada w USA.

Ten amerykański Grawitron miał nie tylko mniejszą moc, ale także trapiony był licznymi awariami. Radio i telewizja, co rusz informowały o kolejnym trzęsieniu ziemi w Newadzie. Nikt nie miał wątpliwości, że były one skutkiem nieprawidłowej pracy akceleratora.
Za to ten znajdujący się pod Stalinogrodem działa bez zarzutu już od ponad dwudziestu lat. Nie tylko dostarcza energię elektryczną dla miasta i trzech ościennych województw, ale także jest źródłem wielu odkryć i wynalazków, które ułatwiają życie ludziom i znacznie przyspieszają ostateczne zwycięstwo komunizmu nad dogorywającym zachodnim kapitalizmem.

Władek był dumny, że pracuje w takim miejscu. Pełnił, co prawdę funkcję zwykłego technika, ale i tak czuł się częścią wielkiego i potężnego konglomeratu. Mimo szeregowej funkcji wiedział, że jest ważny i potrzebny.

2.
Jestem Ejcz.W papierach mam, Hydrogenium, ale to strasznie nadęte i patetyczne imię. Nie lubię go. Dlatego mówicie mi Ejcz.

Ooo… - czuję, że nie pogadamy za wiele. Otworzyli luki i zaraz się zacznie.
“Co się zacznie?” - zapytacie.
Jazda! Wielka, rock'n'rollowa jazda bez trzymanki

Zrzucaj kurtkę i naprzód!
Najpierw po prostej. Biegiem, przed siebie. To taka rozgrzewka. Już za chwilę miniemy bramę. A za nią lekko w prawo.
Czujesz? Jest moc, co? Bój żaby! Nie upadniesz, gnamy przed siebie ile fabryka dała. To przyjemnie, chłodne pole nie pozwoli nam zboczyć, ani na milimetr. Pędzimy równo po wyznaczonym torze.
Zaraz zrobi się trochę ciasno, ale jak to mówią w kupie raźniej. Co nie?

I uwaga! Mijamy kolejną bramę. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa. Wybiegamy na pętle i pędzimy na złamanie karku. Coraz szybciej i szybciej. Na każdym okrążeniu zwiększamy prędkość. Nieźle, co? Mam nadzieję, że masz mocną głowę, bo od tego krążenia może się niekiepsko zakręcić pod czupryną.

Nie zwalniaj! To nie jest praca dla leszczy. Tylko najwytrwalsi dobiegną do mety. Podaj mi rękę i lecimy dalej. Już niedaleko.

Trzymaj się blisko mnie, bo za chwilę, będzie zwężenie. O jest! Uśmiechnij się i przygotuj na grzmoty. Ekipa czerwonych pędzi z drugiej strony.
“Jak ekipa czerwonych pędzie z drugiej strony? Przecież się nie zmieścimy!”
Spokojnie, spokojnie. Nie ma co panikować. Mówię ci uśmiechnij się, wyluzuj i wal w pierwszego lepszego czerwonego z całej siły.
“To będzie boleć?”
Nic nie bój! Będzie dobrze. Gotowy? Trzy… dwa… jeden… I jeb z całej pety w czerwonego Ejcza.
Kabooooom!

3.
- Ki pierun? - mruknął pod nosem Ywald, podrywają się z krzesła.
- O choleeeha - Waldek spojrzał na panel kontrolny i aż zakrztusił się kawą.
Konsoleta w centrum sterowania przypominała sklepowy neon. Czerwone i pomarańczowe lampki migały naprzemiennie, ostrzegawczo w kilkunastu miejscach. Ogarnięcie i zrozumienie wszystkich błędów jakie komunikował komputer było wręcz niemożliwe.
- Co to wszyjsko mo znaczyć? - zapytał Ywald i z przerażeniem spojrzała na swojego kolegę.
- Nie wiem. Dzwoń do szefa. - rzucił krótko i zbliżył się do monitora komputera.
- Jasne, ale je drugŏ w nocach.
- Dzwoń! Mamy poważne kłopoty. Awaria w sekcji trzeciej i czwartej. Sterowanie automatyczne nie działa. Odczyty są jakieś dziwne. Nie wiem, co to wszystko oznacza.
W tym momencie całe pomieszczenie zalało pulsujące, czerwone światło. Uruchomił się główny alarm. Zaczęły wyć syreny, a z głośników popłynął przygotowany wcześniej komunikat.
“Uwaga! Uwaga! Ogłaszam alarm dla całego Instytutu. Nastąpiła awaria w trzecim i czwartym sektorze pętli. Możliwe skażenie. Służby gaśnicze i ratunkowe mają przystąpić do natychmiastowych działań. Pracownicy centrum sterowania i analiz mają pozostać na stanowiskach. Pracownicy pozostałych działów mają kierować się do wyjścia wyznaczonymi drogami ewakuacyjnymi. To nie są ćwiczenia! Powtarzam! Uwaga! Uwaga!...

Konrad
Chwila przed świtem to bardzo dziwna pora. Nadal panują nocne ciemności, ale już powoli widać, jak ustępują one miejsca pierwszym promieniom słońca. Ta mieszanka światła i mroku sprawia, że o tej porze panuje niesamowity klimat.
Tego dnia Konrad miał okazję poczuć tę atmosferę na własnej skórze nie spał, bowiem już od prawie dwóch godzin. Zazwyczaj wylegiwał się nawet jeszcze kilka minut po tym, jak zadzwonił budzik. Dzisiaj było jednak inaczej. Od kiedy przebudził się zlany potem, nie mógł już zmrużyć oka.

Nawiedził go straszliwy koszmar. To, co zobaczył we śnie wydawało się tak realne, że przez długi czas musiał przekonywać sam siebie, że to nie wydarzyło się naprawdę.

Gdy zadzwonił budzik umysł Konrada był już tak pobudzony, że bez chwili zwłoki wyłączył go i wrócił do pisania. Koszmar był przerażający, to fakt. Rozpalił on jednak wyobraźnię chłopaka, który teraz próbował napisać tekst o tym, co mu się przyśniło. Senny koszmar, jak się tak głębiej zastanowić był doskonałą metaforą sytuacji w jakiej znalazłą się jego ukochana Polska.

Ewa
Pogoda była iście pocztówkowa. Błękitne niebo, poprzetykane pojedynczymi śnieżno białymi chmurkami rozwiewanymi przez delikatny ciepły wiatr. A to wszystko skąpane w złocistych promieniach wiosennego słońca.
Ewa wracała właśnie od babci z Żywca. Nie przeszkadzała jej ani twarda ławka, ani tłok w pociągu. Cieszyła się, że odwiedziła babcię Stasię, a teraz mogła spokojnie pogrążyć się w lekturze. Trzymała książkę na kolanach, a u jej stóp stał koszyk ze smakołykami, które przygotowała jej babcia. Czuła się trochę, jak Czerwony Kapturek. Miała tylko nadzieję, że nie spotka złego wilka. Mama aż nazbyt często ostrzegała ją, aby uważała na siebie i nie rozmawiała z obcymi.

“– Dzień dobry – powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo słońce świeciło, a trawa zieleniła się pięknie. Gandalf jednak spojrzał na niego spod bujnych, krzaczastych brwi, które sterczały aż poza szerokie rondo kapelusza.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał. – Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, że dzisiaj należy być dobrym?
– Wszystko naraz – rzekł Bilbo. – A na dodatek, że w taki piękny dzień dobrze jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu.”

Pociąg zahamował, a z megafonu rozniósł się komunikat.
- Pociąg osobowy “Józef” ze stacji Zwardoń do stacji Stalinogród, wjedzie na tor 3 przy peronie 2. Pociąg kończy bieg.Prosimy zachować ostrożność i nie zbliżać się do krawędzi peronu!
Poczekała, aż większość pasażerów wyjdzie z pociągu. W tym czasie dokończy w spokoju stronę i uniknie tłoku. Nie lubiła tłumu, tego dziwnego zwierzęcia, gdzie człowiek przestaje być jednostką, a staje się częścią tfu kolektywu. Tłum był dla Ewy okropną bestią pozbawioną mózgu i kultury.

Gdy pociąg opustoszał, Ewa zamknęła książkę, wstała i z wiklinowym koszykiem w dłoni ruszyła w kierunku wyjścia.
Stała już w drzwiach, gdy z peronu do pociągu wskoczył wysoki mężczyzna, prawie ją przy tym taranując. Bez słowa wyjaśnienia, czy przeprosin przebiegł przez wagon i Ewa zobaczyła, jak spod jednej z ławek wyciąga małą skórzaną walizeczkę. Wyglądała ona trochę śmiesznie. Niczym zabawka dla dzieci. Dla mężczyzny była ona jednak najwyraźniej niezwykle ważna, gdyż na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Wysoki mężczyzna rozejrzał się czujnie wokół i ruszył z powrotem do drzwi.

Gdy mijał zdziwioną i coraz bardziej przerażoną całą sytuacją Ewę, zatrzymał się przy niej i rzekł:
- Ććssssiii! Na pewno dobra z ciebie dziewczynka. Nie mów nikomu o tym, co tu widziałaś, bo będę się bardzo gniewał i będę bardzo zły. Rozumiesz?
Ewa w milczeniu pokiwała tylko głową.

Wysoki mężczyzna ubrany w szary prochowiec i kapelusz, wstał i wyszedł z pociągu. Ewa widziała, jak szybkim krokiem zmierza do schodów prowadzących na ulicę. W oczy rzuciła się jej jeszcze jedna rzecz. Na środku małej walizeczki były wytłoczony, dziwny, czarny napis - S.T.U. 3000

Liliana
Szła wolno. Jej podbite blachą glany, stukały rytmicznie na chodniku. Ludzie, którzy ją mijali patrzyli na nią z mieszaniną strachu, pogardy i obrzydzenia. Przywykła już do tego, a nawet ją to w pewien sposób cieszyło. Na uszach miała słuchawki od walkmana w których Lokówa ze Stanu Oskarżenia wykrzykiwał słowa, które dodawały jej siły i wiary w przyszłość.

Nie upadnę na kolana, nie połamię sobie nóg
Nie będziecie po mnie deptać, nie będziecie wpajać bzdur
nie będziecie ciągle mówić co jest dobre, a co złe
może przyjdzie taki dzień, gdy marzenia moje spełnią się

spełnią się, spełnią się, spełnią się

Czy urodziłeś się, by walczyć?
Czy urodziłeś się, by żyć?
Czy urodziłeś się, by zginąć?
w imię czyjeś racji trupem być*

Otaczała ją szarość bloków, fabryk i kopalni i nawet rodząca się do życia przyroda nie była w stanie przebić się przez dominującą wokół bezbarwność.
Jedynie widoczne, gdzieś w oddali wielkie kominy Grawitronu, pulsowały wielobarwnymi światełkami.
Liliana nie wyszła na wieczorny spacer, aby ekscytować się krajobrazem Stalinogrodu. . Chciała po prostu wyrwać się z domu. Uciec, aby wiatr przegonił jej ponure myśli. Miała nadzieję, że jak wróci jej stary będzie już spał. Ostatnią rzeczą, jaką miała na dzisiaj ochotę było wysłuchiwanie krzyków pijanego ojca.

Nad jej głową przeleciał majestatycznie potężny frachtowiec transportowy, który zapewne leciał do pobliskiej kopalni. Liliana odprowadziła go wzrokiem i wtedy kątem oka dostrzegła, że jej śladem podąża RoboMO. Wysoki, bo ponad dwumetrowy robot będący na wyposażeniu Milicji Obywatelskiej. Od jakiegoś czasu, coraz więcej pojawiło się ich na ulicach. Błękitna, człekokształtna metalowa istota zbliżyła się do Liliany.
- Stój obywatelko! - powiedział robot. Jego głos brzmiał, niczym trzaski jakieś mającej się za chwilę popsuć maszyny. Głos był na tyle potężny, że przebił się przez dźwięki punkowej muzyki płynącej w słuchawkach Liliany.
Dziewczyna zatrzymałą się, a serce zaczęło bić jej szybciej.
- Dokąd się wybierasz obywatelko? -spytał RoboMO, stając tuż przed nią.
- Na spacer - odparła zgodnie z prawdą Liliana.
- Jest już zdecydowanie za późno na spacer. Obywatelka w twoim wieku powinna jeść właśnie kolację i przygotowywać się do snu. Musisz się wyspać, abyś rano pełna sił i werwy mogła iść do szkoły i uczyć się pilnie dla dobra naszej socjalistycznej ojczyzny. Pozwól, że odprowadzę cię do domu. Podaj mi adres, proszę.
Nie było sensu protestować, ani tym bardziej uciekać. Liliana miała tylko nadzieję, że RoboMO nie będzie chciał iść z nią pod same drzwi i uda się go pozbyć wcześniej.

...................................
* - fragment utworu "Nie upadnę na kolana" zespołu Stan Oskarżenia
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline