Ewa wyszła z pociągu i natychmiast wyciągnęła z kieszonki mały notesik oraz kolorowy długopis, który kiedyś znalazła. Opisała mężczyznę oraz walizeczkę. Niby normalne zdarzenie, jednak w głowie Ewy zdążyło urosnąć do rangi wątku kryminalistycznego jej nowej, jeszcze niepowstałej książki.
Zadowolona z siebie schowała przedmioty i trzymając w jednej ręce książkę, a drugą przytulając koszyk, ruszyła drogą do domu.
Dziewczyna przez wiele lat ćwiczyła trudną sztukę przemieszczania się i jednoczesnego czytania. Robiła to niemal mechanicznie, lawirowała między ludźmi na drodze, omijała zdradzieckie krawężniki...
Książka była naprawdę interesująca, a przecież sam spacer to marnowanie cennego czasu.
Ach, gdyby tak świat rzeczywisty był ciekawszy...
Po pewnym czasie udało jej się dotrzeć pod drzwi swojego mieszkania. Gdy zapukała, w przejściu pojawiła się matka Ewy, Dorota.
-Och, już wróciłaś? Jak ten czas szybko leci... Właź-Ponagliła ją-Koszyk zostaw w kuchni. Mam nadzieję, że nie sprawiałaś babci żadnych kłopotów?
Ewa energicznie pokręciła głową i odłożyła swoje rzeczy. Z jednej strony lubiła swoich rodziców, z drugiej nigdy nie wiedziała, jak zareagują, więc nie lubiła spędzać czasu w bliskiej odległości.
-Mogę iść na dwór?-zapytała niepewnie
Dorota przez chwilę zastanawiała się, ale ostatecznie machnęła ręką.
-A idź, i tak na nic się nie przydajesz.
Dziewczyna radośnie chwyciła książkę i wyszła z mieszkania. Zbiegła po schodach na parter, gdzie znów zapukała do drzwi. Tutaj mieszkała znajoma pisarka. W pokojach, na półkach trzymała rozmaite książki. Nie miała dzieci i chętnie spędzała czas z Ewą, pozwalała jej nawet na pożyczanie co ciekawszych historii do domu.
Dzień spędzony na czytaniu nigdy nie był dniem straconym. |