Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2019, 00:47   #4
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Szare mury, szare bloki i szare chmury ponad głową. Dookoła szarzy ludzie, pędzący szarymi ulicami swoje szare żywota. Kolejny szary dzień ciągnął się powoli, przyprawiając Lilianę o chęć żeby zwymiotować na buty, a najlepiej chwycić w dłoń stalową rurę i powybijać parę okien.
Znów to samo, ciągle i ciągle ta sama beznadzieja, otaczająca ją, osaczająca jak utkany przez krwiożerczego pająka kokon…

Do dupy to wszystko, do dupy z tym miastem i podłym życiem. Do dupy z rodziną, żeby tak ktoś wpakował ich w rakietę i wysłał prosto na księżyc… zaczynając od starego. Dlaczego nie mógł zdechnąć?

Mógłby zdechnąć - ta myśl towarzyszyła Lilianie każdego dnia, w każdej godzinie. Nie znała nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na którym człowiek się nie zawiedzie. Cała reszta była złudna, nietrwała. Zmienna…

… jak płacząca na podłodze matka, zarzekająca się że to ostatni raz kiedy ten stary skurwiel podniósł na nią rękę. Już miała rano iść na komendę i zgłosić go, wystąpić o rozwód…

… a następnego dnia rano malowała oczy na fioletowo i z uśmiechem podszytym strachem podawała chujowi śniadanie, szczebiocząc jak to się cieszy, że już wstał.

Liliana zacisnęła zęby, podgłaśniając muzykę żeby ochrypły wokal Lokówy zagłuszył jej myśli. Najchętniej sama zaczęłaby się drzeć razem z nim. Miał rację, nie upadnie na kolana, nie wolno było. Kiedyś nadejdzie dzień, gdy wszystko się zmieni, a marzenia się pełnią. W tym te najprostsze - życie w szczerości, bo co miała teraz?

Kłamstwa… wszędzie kłamstwa. Jedne narastały na drugich niczym kolejne warstwy brudu na okiennej szybie, aż nadchodził moment, gdy człowiek zapominał co jest prawdą, a co wypieranym ze świadomości koszmarem.

Zakłamane rodziny, zakłamane państwo. Zakłamane, pierdolone puszki metalu.
- Mieszkam obok - warknęła do mechanicznego milicjanta, wznawiając marsz. Muzyka skrzeczała ze słuchawek najgłośniej jak się dało.

Niech spierdala, niech wszyscy spierdalajÄ…!

Szybkim krokiem szła przed siebie, aby wleźć do pierwszej znajomej klatki, a potem spieprzyć oknem. Nie chciała wracać do domu… i tak nikt tam na nią nie czekał. Nie chciała widzieć starego, miała dość bicia. Nieważne co zrobiła, albo czego nie zrobiła… była - to wystarczyło.

Wyciągała nogi, ignorując maszynę… durny pachołek kajdaniarskiego systemu, niech mu się spalą obwody.

Nie wróci do domu, nie ma mowy!

Myśli jakoś tak w miarę naturalnie uciekły jej do starej fabryki, kwas trawiący flaki odrobinę puścił. Może Sid był na melinie… może jej coś zagra. Tęskniła za jego piosenkami i obdrapaną gitarą. Może znowu będzie miał kanapki z serem i pomidorami… tylko wpierw Liliana musiała zgubić metalowy ogon.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline