Wycieczka ze Stefanem była dziwnym przeżyciem dla całej paczki. Szli niby tymi samymi ulicami, mijali te same domy i budynki i wdrapywali się na te same hałdy. A jednak coś było nie w porządku. Czuli się tak, jakby włóczyli się z RoboMO, czy innym ZOMOBOTEM. Cały czas pod obserwacją, cały czas przepytywani, cały czas pod dozorem. Permanentna inwigilacja - psia mać.
Stefan starał się być miły. Być może nawet jego pytania nie wynikały z chęci szpiegowania, czy szpiclowskich nawyków. Może chłopak faktycznie po prostu tak mało wiedział o otaczającym go świecie, może faktycznie szukał zrozumienia i akceptacji. Tak samo, jak Konrad, Ewa, Darek i Lilka, czy cała rzesza ich rówieśników żyjących w tym szarym betonowym mieście w zniewolonym kraju.
Być może? Kto wie?
Fakt jednak pozostawał faktem. Powtórzone po raz kolejny pytanie w stylu “a to tak można?”, czy “a nie boicie się że ktoś was tu złapie?” niezmiernie drażniło wszystkich. Nawet Darka, któremu najbardziej zależało na spełnieniu prośby Rudego.
Po prawie godzinie bezsensownej i męczącej włóczęgi, zapadła wspólna, choć wcale nie konsultowana decyzja.
- Dobra - stwierdził Konrad zatrzymując się w pobliżu zamkniętego już o tej porze Supersamu - Dość tego łażenia. Zawijamy się do domu.
- No jasne i taaak dzisiaj się nałaziliśmy. Już dość - dodała Ewka
Stefan był mocno zdziwiony takim obrotem sytuacji,
- Już do domu? - spytał - Przecież jeszcze nawet wieczorynki nie było.
Cała paczka musiała się mocno powstrzymywać, żeby nie parsknąć śmiechem. Wieczorynki, a to dobre!
- No niestety - wyjaśnił Darek - Wiesz zmęczyliśmy i w ogóle… ciemno się robi.
- No, no ciemności zaraz zapadną - dodała Lilka - Zaraz będą Zomoboty łazić.
- To może schowamy się w waszej bazie, co? - spróbował Stefan.
- Jakiej bazie? My nie mamy żadnej bazy? - spytał udając zdziwienie Konrad.
- No tam, gdzie macie próby zespołu - wyjaśnił dobrze poinformowany Rudy - Chętnie posłucham, jak coś gracie.
- Nie dzisiaj nie gramy. Ja oddałam perkusję do naprawy, a Darek syntezator do strojenia - skłamała Ewka.
- Syntezator do strojenia? - nie wierzył Stefan - To, to się stroi? Chyba nie?
- Stroi, stroi. To bardzo skomplikowane urządzenie. - dodał Darek - Chodź Stefan odprowadzę cię do domu i jeszcze pogadamy.
- W porządku - odparł zasmucony Stefan - To trzymajcie - machnął na pożegnanie reszcie paczki.
Gdy tylko Stefan z Darkiem zniknęli za rogiem, reszta paczki odetchnęła z ulgą.
- No w końcu - westchnęła Lilka - Myślałam, że się to udręka nigdy kurwa nie skończy.
- Po co go w ogóle zabieraliśmy ze sobą? Tylko straciliśmy czas - dopytywała Ewka.
- Zrobiliśmy to dla Darka. Bardzo mu zależało na tym, żeby zobaczyć to całe Atari. Trzeba było się przemęczyć - wyjaśnił najstarszy Konrad.
- Czego się nie robi dla przyjaciół - dodała Lilka.
Po tych słowach cała trójka ruszyła do starej kotłowni. Po niecałym kwadransie dołączył do nich Darek.
- Przepraszam - rzucił po zejściu do podziemi - Nie chciałem was tak w kopać. To było straszne, nie?
- Nie martw się - pocieszył go Konrad. - Nic się nie stało.
- To może była jedyna szansa, aby zobaczyć jak działa Atari ST - próbował wytłumaczyć się Darek.
- Zapomnij o tym i siadaj do klawiszy. Pogramy coś!
- Ouu yeah! - wydarła się Lilka - Martwy śmieciarz napierdalać!
Jak na rozkaz Konrad zaczął grać ostry, wwiercający się w mózg riff, a Ewka wybijać szybkie tempo na bębnach.
A po chwili cała paczka darła się wniebogłosy, wykrzykując refren tekstu napisanego przez Lilkę.
Nie ma granic, podziałów
sami je stworzyliście.
Ogłupieni propagandą systemu,
sami je stworzyliście!
***
Sobota była niby dniem wolnym od szkoły, ale nie do końca wolnym od pracy. Dorośli tak urządzili ten świat, że nawet w taki dzień dzieciaki miały masę obowiązków do wypełnienia. Trzeba było odkurzyć mieszkanie, posprzątać swój pokój, czy iść po zakupy.
Jedynie Darek ubłagał rodziców i zgodnie z umową poszedł do domu Stefana, aby zapoznać się najnowszym komputerem firmy Atari.
***
Po wypełnieniu domowych obowiązków Konrad, Lilka i Ewka spotkali się jak zwykle w starej kotłowni.
- A Darek gdzie? - spytała Ewka.
- Pewnie poszedł do tego konfidenta pograć na komputerze. Wiesz, że ma na tym punkcie bzika. - wyjaśnił Konrad.
Mimo braku klawiszowca, Martwy Śmieciarz rozpoczął kolejną próbę. Konrad chciał zaprezentować swoją nową kompozycję i tekst. Wystarczyło jednak tylko kilka akordów, aby wszyscy zgodnie stwierdzili, że próba bez Darka nie ma sensu.
Postanowili poczekać, aż ich przyjaciel wróci i wtedy wznowić próbę.
***
W starej kotłowni Konrad, Lilka i Ewka siedzieli i gadali o szkole, muzyce i innych pierdołach. Nagle głośny odgłos kroków na metalowych schodach poderwał ich na równe nogi.
Spojrzeli po sobie lekko wystraszeni, a dudnienie kroków wyraźnie się zbliżyło.
- Schowajcie się - zarządził Konrad - Sprawdzę kto to.
Zgasił światło i ostrożnie wyjrzał na korytarz. Omal nie padł na zawał, gdyż stanął twarzą w twarz ze zdyszanym, poczochranym i wyglądającym jakby goniło go z dziesięciu Zomobotów Darkiem.
- Co się stało stary? - zapytał Konrad wpuszczając przyjaciela do środka.
- SłuchajciewydarzyłasięwielkarzeczgraliśmyzeSte fanemwGianaSistersgdynagleekran - Darek wystrzelił z siebie potok słów z których ciężko było coś zrozumieć.
- Spokojnie, pomału - Lilka złapała Darka za ramiona i posadziła starym poprzecieranym fotelu - Zacznij od początku, tylko powoli.
Darek otarł pot z czoła, poprawił okulary, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać:
- To coś niesamowitego. Poszedłem do Stefana, aby pokazał mi swój nowy komputer. Mówię wam jest cudowny. Osiem bitów, pięćset dwanaście kolorów, zegar 8 MHz, świetny joystick i jaka klawiatura…
- Do sedna Darek, do sedna - ponaglił Konrad.
- Jasne, jasne. Graliśmy sobie w Giana Sisters. Taka platformówka o takiej skaczącej dziewczynie. Spodobałaby się wam. Mówię wam świetna grafika i płynność ruchów. Super rzecz…
- Halo Darek - Konrad z uśmiechem przypomniał ponownie przyjacielowi, aby skupił się na sednie swojej historii.
- Gramy i nagle ekran zrobił się zielony. Stefan zaczął panikować, że mu coś zepsułem. Tłumaczyłem, że to niemożliwe, że to coś innego. I wtedy na ekranie zaczęły pojawiać się litery. To znaczy tak, jakby ktoś coś pisał na klawiaturze, ale ani ja, ani Stefan nic nie pisaliśmy. To było dziwne i trochę straszne. A to co się tam pojawiało było jeszcze straszniejsze. Zwłaszcza dla Stefana.
- Co tam było napisane? - zapytała zaciekawiona Ewka, skrupulatnie notując słowa Darka.
- To jest właśnie najciekawsze. Komunikat brzmiał następująco - Darek wyciągnął z kieszeni złożoną na cztery wyrwaną z zeszytu kartkę w linie.
CQD! CQD! CQD!
powtarzam CQD! CQD! CQD!
Tu S.T.U. 3000, tu S.T.U. 3000
Misja zagrożona. Przy próbie wejście do kompleksu zostałem uszkodzony przez komunistyczne roboty, Potrzebne wsparcie i natychmiastowa konserwacja
Powtarzam
CQD! CQD! CQD!
powtarzam CQD! CQD! CQD!
Tu S.T.U. 3000, tu S.T.U. 3000
- Co to znaczy? - zapytała na raz cała trójka.
- Czekajcie, aż wam powiem co się stało dalej. - Darek niczym wytrawny reżyser umiejętnie budował napięcie swojej historii.
- No mówże.
- Zanim Stefan cokolwiek zdążył zrobić, dosiadłem się do klawiatury i napisałem “Kim jesteś? Jak ci pomóc?? I nie uwierzycie! Ten S.T.U. 3000 mi odpisał.
Jestem S.T.U. 3000
Spy tactical Unit model 3000 Moja misja jest zagrożona. Jestem uszkodzony przebywam w kwadracie E3 na wschód od odpływu ściekowego. Potrzebuje pomo…
- Pomo… i co dalej? Przestał dalej odpowiadać? - dopytała najbardziej zaciekawiona Ewa.
- Raczej nie, ale w tym momencie Stefan wyciągnął wtyczkę z prądu. Głupek, mógł uszkodzić sobie komputer. Po czym niemal mnie wyrzucił z domu i powiedział, żeby nikomu o tym nie mówić. Był strasznie wydygany. W sumie nie wiem dlaczego. Wybiegłem z jego klatki i zapisałem wszystko, co zapamiętałem. Co o tym myślicie? Musimy pomóc temu S.T.U. 3000. To chyba jakiś dobry robot, nie?