Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2007, 22:00   #18
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
No to prawie komplet. Choc wydaje mi sie, ze jestem 'najbrudniejsza' postacia . Prosze mnie nie bic za to, w oncu z prowincji , pozatym obiecalem byc grzeczniusi to bede :P .
Pozdrawiam.

Ps. to moj pierwszy post na lastinn. Ciekawe co przyniesie drugi...

-----

Bardzo ladnie, pozwolcie, ze i ja cos napisze o O'Conno'rze.
Niekoniecznie bedzie to tak kwieciscie opowiedziane, ale otrzymacie pewne info. na temat mojego bohatera.

Zapadl wieczor, najlepsza pora na polowanie...
Slady krwi i niesamowity smrod stechlizny swiadczyly o jego obecnosci. Przyblizal sie powoli co jakis czas kozystajac ze zmyslow swojego bliskiego skrzydlatego towarzysza...

Mistrz mial racje, kruk najlepiej wyczowa te scierwa.

Skoncentrowal sie nad wechem ptaka, ktory siedzial na jego ramieniu, po chwili juz zmysly kruka byly jego zmyslami.
Kroczyl pewnie przez gesty las, poruszal sie niczym cien. Przemykal bezszelestnie. Przyzwal kolejna moc, tym razem byl juz blisko i musial byc gotow na pokonanie przebrzydlego stwora. Nagle cos sploszylo zwierzeta zerujace noca. Zapadla cisza. Przystanol, schowal sie w cieniu, a wlasciwie stal sie jego czescia. Coraz wyrazniej czul zapach zblizajacego sie nieumarlego. Powoli wyciagnol luk i nalozyl strzale na cieciwe. Wypowiedzial krotka modlitwe do przodka, ktory byl mistrzem strzelcow.

-Robinie nies me strzaly ku chwale Avalonu. Rozbrzmial cichy szept.

Brzekla cieciwa, strzala z sykiem pomknela w mrok. Tylko mlasniecie upadajacego cielska swiadczylo, ze trafil w niezmiernie malutki punkt. Reszta cielska jest nieczula na rzadne fizyczne ataki. Tylko jeden niewielki punkt umieszczony nad lewym okiem moze powalic bestie.

-Dziekuje Panie Goodfiell. Powiedzial nie wydajac niemal dzwieku.

Teraz moge wracac. Przebieglo mu przez mysl.

Lecz wciaz aktywne zmysly kruka, ktore od niego zapozyczyl, informowaly go o niemilym zapachu.
Zignorowal to, sadzac, ze wciaz smierdzi truchlo zabitej bestji.
Nawet nie wiedzial jak bardzo sie mylil. Gdy juz wyszedl ze swojego ukrycia, gdy strzepnol z plaszcza resztke cienia i uwolnil kruka z pod wplywu magii, uslyszal trzask galezi i tupot ciezkich stop. W ostatniej chwili, z glupim wyrazem twarzy uchylil sie przed szponami umarlaka. Nie czekal na dalszy rozwoj sytuacji. Skoczyl przed siebie i staral sie jak najszybciej przebierac nogami. Przywolal w myslach szybkosc z jaka poruszal sie najszybszy atleta Avalonu. Za chwile magia wypelnila jego nogi i mknol przez noc, po gestwinie...

-Bladii Hjell!!! Krzyknol chwile po tym jak w ogromnym pedzie udezyl w konar dzrzewa tracac rownowage i ciezko upadajac na ziemie.

-Jak moglem zapomniec, ze jestem w lesie?
-Na szczescie glupcem jest sie tylko raz.

Zdazyl sie oddalic na tyle od bestii aby nie byc przez nia pozarty od zaraz. Mial jeszcze kilka sekund.
Nie bardzo chcial byc posilkiem wiecznie glodnego padlinozercy.
Czul jak sie zbliza, Jak drzy sciolka.

Bol wciaz rozpraszal jego koncentracje, jak wiatr burzy tafle jeziora. Nie mogl sie poruszyc. Goracy, pulsujacy bol przeszywal cale cialo.
Przywolal, jak go uczono, czarke pelna wody...bleh...whysky. Usmiechnol sie do siebie.
Tak juz lepiej.
Przez chwile czarka wypelniona zlocistym trunkiem falowala niespokojnie, lecz po chwili stala sie gladka. Rozkoszowal sie czystoscia i potega swojej koncentracji. Bol juz nie istnial. Nie czul zmeczenia, wlasciwie nie czul nic poza mrowieniem przeplywajacym od gory do dolu ciala. Byl gotowy.

-Okryj mnie cieniem mistrzu kuglarzy. -szeptem przywolal Jack'a.

Powoli czern nocy oplotla go szczelnym plaszczem.
Po chwili bestia przebiegla obok.
Byla wieksza niz przecietny ghull. Mial olbrzymie, lsniace w slabym swietle ksiezyca szpony. Z pyska wydobywala sie toksyczna maz, ktorej kropla jest w stanie rozpuscic najgrubszy nawet pancerz. Bestia poruszala sie z niezwykla gibkoscia.
Przebiegla obok nie zauwazajac O'Conno'ra.
Tym razem polezal dluzej, wiedzial, ze ze zlamanym barkiem nie wiele jest w stanie uczynic. Wyciagnol z zawiniatka pukiel ziol, wybral te, ktorego szukal i polknol zapijajac rozgrzewajacym alkoholem. Kojace cieplo rozplynelo sie po ciele.

-Przeczekam do zmierzchu, potem poinformuje Krag. Zamruczal do siebie.

Zapadl w sen.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Redone : 31-07-2007 o 12:45.
Manji jest offline