Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2019, 21:18   #105
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
iabelstwo niespecjalnie przepadało za przerzucaniem cudzej bielizny, chyba że była na wlaścicielce. To co spostrzegł zaniepokoiło go. Nie był to ani trochę solidny argument. Równie dobrze dziewczyna mogła przechodzić buntowniczym okres w życiu. Pelaios był jednak skłonny połączyć zmianę kolorystyki z polami pełnymi dyń, oraz powodem dla którego on sam się tu znalazł.
Schował kosztowności do własnej sakiewki. Podejrzewał że ich właścicielce się już nie przydadzą. On sam zaś wolał nie korzystać z rodzinnego majątku.
Zamknął komodę i rozejrzał się po pokoju.
Gdybym był nastoletnią okultystką… – mruknął pod nosem. Zerknął pod dywan i pod łóżko.

Podążając za swą intuicją podniósł dywan, a następnie sprawdził łoże, lecz tym razem nie znalazł niczego na co mógłby ewentualnie liczyć biorąc pod uwagę założenia odnośnie tożsamości dziewczyny. W obu miejscach przywitał go jedynie kopiszę.
Pelaios nie był zadowolony. Sam nie wiedział czy to z powodu braku potwierdzenia swej teorii w magicznych kręgach ukrytych pod dywanem, czy też że takie podejrzenie mogło w istocie okazać się prawdą.
Valfara… coś znalazłaś?
Skierował swe kroki do kufra, by go przeszukać. Jeśli był zamknięty, Pelaios potrafił być przekonywujący.
Płaszcze, suknie, trochę butów i kapeluszy. Wszystko na swoim miejscu.
Valfara wyszła z garderoby i spostrzegła diablę zbliżające się do kufra.
Wy coś macie?
Tak… coś magicznego, ale Neff będzie musiał rzucić na to okiem – wyjaśnił. – To był… jest pokój Roweny. Służka musiała się tu zamknąć gdy zaczęło się tu robić gorąco.

Pelaios obejrzał skrzynię ze wszystkich stron, delikatnie ostukał i obmacał miejsca mogące zwiastować jakieś śmiertelne zagrożenie i jak uprzednio niczego w tym guście nie odnalazł. Zadbawszy o swe bezpieczeństwo sięgnął po wytrychy i ostrożnie przesuwając elementy mechanizmu stoczył walkę z zamkiem. Potyczka ta przebiegała bardzo opornie, lecz koniec końców coś przeskoczyło i rozległ się metaliczny zgrzyt. Spojrzał raz jeszcze na zamek i stwierdził, że jest otwarty, lecz mimo to wielko nie ustępowało.
Ki diabeł – zaklął.
Hanah zajrzała przez ramię Pelaiosowi.
- Może siłą? Zawsze jest to opcja… albo spróbuj jeszcze raz. Pomogę.
Zanim szarpnął raz jeszcze obejrzał kufer dookoła linii wieku sprawdzając czy nie jest to tylko atrapa. Potem szarpnął mocniej.
Zosta… – Valfara już podchodziła, kiedy wieko odskoczyło. – Masz więcej krzepy niż wyglądasz.
Jakaś diabelska moc pozbawiła mnie siły?
Przyglądając się mechanizmowi dostrzegł, że główny element zamka odgiął się i zaciął podczas otwierania. Technicznie skrzynia była otwarta, lecz w praktyce już nie do końca.
Jest tam coś ciekawego? – rzuciła wojowniczka sama zabierając się za przeszukiwanie mniejszej szafki. Pelaios zaś zajrzał do kufra. W środku znalazł różnego rodzaju bogatsze suknie, wyszywane srebrną nicią i niekiedy małymi klejnotami, kilka naszyjników, bransolet oraz mniejszy kuferek. W tym zaś były złote i srebrne monety oraz szlachetne kamienie. Niemniej nie zakończył swych oględzin i drążył dalej. Po uważnym zbadaniu dna znalazł schowek, a w nim ciemne ubranie wraz z płaszczem i kapturem, a także dwa sztylety.
Chyba mam nasze ostatnie magiczne cacko.Valfara trzymała w dłoniach coś co wyglądało na srebrną igłę do włosów z końcówką o motywie płatka śniegu. – Nie pasowała mi do reszty bibelotów.
Pelaios schował do plecaka kuferek z kosztownościami. Rozpostarł płaszcz i przyjrzał się sztyletom.
Może Neff powie czym są zaczarowane – odpowiedział Valfarze nie odwracając wzroku od swojego znaleziska. – Mam coraz mocniejsze wrażenie że Rowenna nie była przykładną córką barona – zauważył z uśmiechem czającym się w kącikach ust.
Hanah… magiczne? – zapytał wskazując płaszcz i broń. Ta pokręciła głową przecząc. Wzięła od Valfary igłę do włosów i również schowała do plecaka.
Oby potrafił ocenić. Ja trochę za mało słuchałam brata aby teraz od razu poznać – dodała wzdychając. Niezadowolenie malowało się na jej twarzy.
Nic się nie stało. Nie spodziewałem się po kapłance takich cudów – rzekł Pelaios dostrzegając minę kobiety.
Diabelstwo wrzuciło płaszcz z powrotem do skrzyni. Ostrza zatknął za pas prostując się.
Człowieku małej wiary. Wszelkich cudów można się spodziewać po kapłanach. Bóstw jest tyle, że starczy na każdy rodzaj. Poza tym studiowałam trochę magii. Wciąż za mało jak widaćHanah wyszła z pokoju zobaczyć co robi Mukale z Astine, a diabelstwo podążyło.


Mukale wraz z Astine stanęli wspólnie nad rozpadliną zaraz obok klatki schodowej. Po drugiej stronie dziury widzieli kolejne drzwi, lecz po obu stronach zalegały kłębowiska.
Może tutaj by się udało? – rzuciła Astine wskazując pomieszczenie po lewej, na które mieli częściowy widok. – W tym miejscu rozpadlina nie jest aż tak duża. Rozumiesz… o czym mówię, tak?
A czy głosisz przypowieści z czasów Przodków? – po chwili dodał jednak, świadom, że to pytanie mogło nie być dość jasne – … abym było w twych słowach co trudnego?
Ja… Emmm… – Dziewczyna wyglądała przez chwilę na lekko skołowaną. – Nie… raczej nie. Wybacz ja…
Astine najwyraźniej chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz postanowiła ugryźć się w język i nie ciągnąć wątku.

Wojownik postarał się ocenić, czy przeskoczenie rozpadliny byłoby realne nawet dla najsłabszych członków plemienia oraz czy ewentualnie znalazłoby się coś, z czego można by przygotować prowizoryczną kładkę. Przyglądając się przeszkodzie szybko doszedł do wniosku, że nie sam skok nie powinien być problemem. Niebezpieczniejsze i mniej przewidywalne było miejsce lądowania, bowiem na drugiej stronie czaiły się zapewne dwa te szkieletowe stwory, a po drugiej stronie zmieściłyby się tylko dwie osoby na raz. Do tego wszystkiego fragmenty rozerwanej podłogi prezentowały się niezbyt stabilnie i w przypadku skoków istniałaby duża szansa, że coś może nie wytrzymać i się zarwać zrzucając nieszczęśnika w dół, najpewniej w rozpadlinę na parterze. Budowa kładki też raczej nie wchodziła w grę, a przynajmniej z tego co do tej pory znaleźli. Żaden z mebli, patrząc na nie jako całości, nie nadawał się na coś takiego, fragmenty również, bowiem ich drewno nie wyglądało na specjalnie grube.

Niemniej kiedy tak się przyglądał okolicy doszedł do wniosku, że południowa ściana przy której stali ucierpiała na tyle, że przy użyciu siły można by ją rozbić lub zrobić dziurę i dostać się do pomieszczenia obok.
Mukale? Astine? Co z tą wyrwą? Jak oceniacie? – zapytała Hanah wychodząc z pokoju.
Przepaść niewielka, lecz podłoże wątpliwe. Mogę przebić uderzeniem mocnym podporę tego miejsca, jednak żywię obawę, czy niebo nie zwali się nam na głowę. – Po tych słowach wrócił do pomieszczenia, gdzie stali inni. - Spojrzyj, Wodzu, na to miejsce. Wasze szałasy solidne, lecz nie wiem, czy zniszczywszy ich podporę, nie upadną, a upadek ich nie będzie wielki.
Pelaios przez moment miał problem ze zrozumieniem o co chodzi Mukalemu. Bynajmniej z powodu języka jakiego używał dziki wojownik, gdyż słownictwo było zaskakująco dobre, a mowa płynna. Pomysł zniszczenia ściany, zamiast przeskoczenia wyrwy był po prostu tak niemożliwy, że chciałoby się rzec zajmował miejsce na przeciwstawnym biegunie względem logiki i rozsądku… z pozoru. Diabelstwo potrzebowało chwili by pojąć w czym rzecz. Spojrzał na ścianę.
Nie jestem budowniczym, ale kawałek ściany chyba nie powinien nam zwalić dachu na głowę… – spojrzał na wyrwę poczynioną przez monstrualne pędy. – Przynajmniej nie uczyni nic ponad to, co już zostało uczynione. Jesteś pewien że dasz radę zniszczyć tą… poczekaj.
Pelaios przyklęknął ściągając plecak i naprędce rozsupłując go. Ze środka wyciągnął łom oraz młotek. Nie wiedział po co je nosi, ale był pewien, że bogini właśnie w ten sposób odwdzięcza się za przezorność. Wręczył je Mukalemu.
Tym możesz wbić to pod deski, a tym możesz je podważyć – wytłumaczył zasadę działania. – Wystarczy tylko tyle, żebyśmy się przecisnęli.
Wojownik popatrzył na narzędzie w zastanowieniu.
Być może sposoby twego ludu są mędrsze, Wodzu. Sługa twój uczyni, co każesz.
Wrócił więc do pomieszczenia i spróbował użyć narzędzi, zgodnie z instrukcjami Wielkiego Bawoła.

Koniec łomu wbijał się pomiędzy kolejne deski, które następnie odpadały jedna po drugiej chociaż nie bez wyraźnych oporów. Domostwo zbudowano bardzo solidnie, z twardego drewna i przebicie się na drugą stronę, nawet mimo uszkodzeń, nie będzie łatwe. Widząc to wkroczyć postanowiła Hanah i korzystając ze swych mocy zaczęła ciskać mistycznymi promieniami starając się tworzyć wygodniejsze miejsca do wbijania łomu lub po prostu usuwać deski. Nawet pomimo tego wsparcia zrobienie dostatecznie dużej wyrwy zajęło dłuższą chwilę, a cała konstrukcja wokół niej nie wyglądała na pewną czy stabilną.

Pierwszy do środka zajrzał Pelaios jako, iż był na tyle zwinny oraz szczupły, by zminimalizować szanse na wypadek. Do tego od urodzenia potrafił widzieć w mroku, a umiejętność na była w owej chwili niezwykle użyteczna. Na samym początku jego uwagę zwróciły okna po drugiej stronie pokoju, bowiem za nimi dostrzegł balkon, ten sam, który widzieli z zewnątrz. Pomieszczenie było w zasadzie przepołowione przez rozpadlinę ciągnącą się, aż do samej ściany zewnętrznej. Ów podział prezentował się tak, że ze swojej strony miał potężne, bez wątpienia małżeńskie łoże, przy którym ustawiono kufer oraz małą szafkę. Zaraz przy rozpadlinie przechylony i niestabilny ni to stał, ni to leżał okrągły stolik. Z drugiej zaś strony była komoda i kolejna skrzynia, a także coś co wyglądało na drzwi do garderoby.


[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/c9/7a/3c/c97a3c586edec4b7f01470fea19fc08b.png[/MEDIA]

W chwili, kiedy pochylił się lekko do przodu, by zobaczyć więcej deski pod nogą zatrzeszczały i rozległ się krótki trzask. Odruchowo cofnął się i dostrzegł pęknięcie przecinające deskę, na której stanął.
Hanah stojąca z tyłu spojrzała na podłogę i na pozostałych.
To… ja spróbuję może z tym kosturem, co? W razie czego jest w stanie mi zasekurować upadek.
Diabelstwo zamarło w bezruchu patrząc na podłogę pod sobą i zaraz omiatając ruchem samych oczu raz jeszcze pomieszczenie, w którym się znalazł. Szukał bardziej stabilnych miejsc, do których mógł doskoczyć bez rozbiegu. To też zaraz uczynił wybierając centralną część pokoju, gdzieś obok skrzyni.

Pelaios gładkim skokiem minął niepewny fragment podłogi i miękko wylądował w okolicy drugiej strony łoża. Odsunął się kawałek, tak by zrobić miejsce dla pozostałych oraz by w razie czego móc ich asekurować. W międzyczasie szybkim spojrzeniem omiótł meble po tej stronie pokoju. Już na pierwszy rzut oka dostrzegł, że pomimo bycia w pokoju należącym do małżeństwa od dawna nie mieszkała tutaj kobieta. Większość sprzętów należała do mężczyzny, zdecydowanie barona, rycerza. Za świadectwo służyły rozwieszono tu i ówdzie obrazy oraz takie rzeczy jak chociażby zbroja, przy czym w odróżnieniu od tych na dole ta prezentowała się na stricte bojową i często użytkowaną. Na blacie szafki ustawionej obok łóżka wyróżniało się coś w rodzaju ołtarzyka z centralnie ustawionym portretem dorosłej kobiety, tej samej, która towarzyszyła mężczyźnie na obrazie w jadalni. Z kolei w całym pokoju bez problemu można było doszukiwać się przeróżnych przedmiotów religijnych związanych z Helmem. Symbol boga strażników i obrońców przewijał się od zbroi, przez rozłożone tu i tam dewocjonalia.
Kapłanka podążyła za diabelstwem używając mocy kostura do asekuracji. Nie miała zbyt dużej wiary we własną zwinność. Wziąwszy krótki rozbieg skoczyła i już wówczas wiedziała, że nie uda jej się to tak dobre jak Pelaiosowi. Będąc na to przygotowaną wypowiedziała odpowiednie słowo i dzięki magii zawartej w kosturze trafiła w odpowiednie miejsce. Westchnęła, po czym jej oczy znów wypełniły się światłem. Obrzuciła pokój swym niezwykłym spojrzeniem.
Kapłanka odchrząknęła.
Skrzynia… w skrzyni jest coś magicznego.
Dziękuję... – odpowiedział i chciał coś dodać, lecz zmienił zdanie. – Hej… możecie tu przejść. Tylko linę zawiesimy… tak na wszelki wypadek.
Podszedł do łóżka i ocenił, czy jest wystarczająco ciężkie i masywne, by utrzymać ewentualny ciężar pechowca. W tym czasie Hanah wyciągnęła linę ze swojego plecaka. Diabelstwo skinęło na kobietę i poklepało jedną z nóg mebla.
Przywiąż linę do tej nogi i pomóż im przejść. Ja sprawdzę w tym czasie tą skrzynię.
Następnie skierował się do wspomnianego kufra by sprawdzić, czy nie jest zabezpieczony i zamknięty.
Astine? – dokonując oględzin rzucił głośniej, na tyle, by dziewczyna go usłyszała na korytarzu. – Baron był paladynem?
Nie… Chyba nie – odpowiedziała mu po chwili. – Był… pobożny… niektórzy w wiosce mówili, że nawet za bardzo.
Tymczasem Pelaios dowiedział się, że skrzynia była oczywiście zamknięta. Sam zamek zaś prezentował się najsolidniej ze wszystkich, które do tej pory tutaj znaleźli. Ba, skrzynia prezentowała się niczego sobie. Ciężka, w twardego drewna, chyba dębiny i precyzyjne mocne okucia z nie byle jakiego żelaza. Niemniej nie spostrzegł, by gdzieś skrywały się pułapki czy inne nieprzychylne im niespodzianki.
Zostanę z Astine po tej stronie – odezwała się Valfara. – Zbroja ma swoje wady.
Dobrze – odpowiedział ale całą swoją uwagę skupiał już na zamku. Wyciągnął zestaw narzędzi i nieśpiesznie zaczął się dobierać do mechanizmu. Wytrychy po raz kolejny tego dnia znalazły się w jego zwinnych dłoniach. Zamek ten był o wiele dokładniejszy i bardziej skomplikowany niż inne. Im dłużej się przy nim męczył tym coraz wyraźniej dostrzegał podobieństwa do tych, które można było znaleźć w posiadłości Eagleshieldów. Tak czy inaczej po trudach i paru próbach wreszcie wszelkie zapadki znalazły się we właściwych pozycjach i szpara dzieląca wieko z resztą skrzyni nieznacznie poszerzyła się.
Pelaios mruknął z aprobatą pod nosem i poprawił rękawiczki. Następnie ostrożnie zaczął podnosić wieko wsłuchując się w dobiegające ze środka odgłosy. Dopiero pewien, że nic mu nie grozi, zamierzał otworzyć kufer na oścież i przeszukać wnętrze.

W chwili kiedy unosił wieko nie dobiegł ze skrzyni najmniejszy dźwięk, najwyraźniej nawet zawiasy musiała mieć zadbane. Okazało się przy tym, że nic nie wstrzeliło mu się w brzuch, ani nic podobnego, więc spokojniejszy otworzył mebel na oścież. Wewnątrz zobaczył dwa mniejsze kuferki, podobne do siebie z wyglądu, z zamkami oraz porządnie okute. Obok nich stały cztery flakoniki, jeden z czerwonym oraz trzy z lekko zielonkawym płynem. Do tego był tam również reprezentacyjny rycerski pas wykonany ze złota, ze symboliką heraldyczną, a także mniejsze wykonane z drewna, delikatnie rzeźbione pudełeczko. Najdziwniejszą i wręcz niepasującą do tego wszystkiego rzeczą był owalny kamień mieszczący się bez problemu w dłoni i przypominający w dotyku oraz kształcie osełkę.
Diabelstwo przysiadło pod ścianą wyciągając kolejne rzeczy z kufra i układając je na podłodze przed sobą. Przyjrzało się dokładniej osełce. Schowało ją po chwili do kieszeni. Następnie Pelaios skupił uwagę na kuferkach i pudełeczku. Każde z nich ostrożnie otwierając, rozpoczynając od tego które było rzeźbione.
Czekaj, ten kamień jest magiczny, daj mi się mu przyjrzećkapłanka zrugała tieflinga za to, że pochopnie już wszystko chowa. – W tych butelkach jest albo coś pomagającego chronić się przed nekromancją… albo dokładnie na odwrót. Pomagającego nekromantom się ochronić.
Eee… no dobrze… – łypnął okiem na kapłankę i wyciągnął kamień z kieszeni kładąc go na łóżku. – Jeśli te butelki chronią przed nekromancją, zdecydowanie mogą się nam przydać.
Kapłanka tylko kiwnęła głową już biorąc do ręki kamień i przyglądając się mu uważnie.
Dobra, bierz, przyda ci się. Tylko naostrz sobie nią rapier. Będzie dużo ostrzejszy przez najbliższy czas, dużo bardziej niż jakbyś zrobił to zwykłą osełką.
W międzyczasie Pelaios znalazł w owym rzeźbionym pudełku złotą obrączkę na błękitnej poduszeczce. Zaś kiedy bliżej przyjrzał się kuferkom zauważył, że oba są zamknięte na zamek, przy czym po chwili zdał sobie sprawę, że jedna z nich ma na sobie znaki hrabiego. Skrzyneczka na podatki w monetach.
No proszę… myślę że nie tylko ja na tym skorzystam. Dziękuję. Schowasz te fiolki? Ja je pewnie potłukę.
Zamknął pudełko i wrzucił je do plecaka. Spojrzał z wahaniem na kuferek podatkowy. To było coś co z chęcią ujrzałby senior barona. Diabelstwo jednak nie po to tu przybyło. Miał dylemat. Z jednej strony nie był złodziejem. Nie musiał i nie chciał kraść. Dotychczas znalezione przedmioty i drobne kosztowności traktował jako pomoc w obecnej sytuacji oraz drobnicę, którą mógł w razie czego oddać właścicielce o ile żyje. Podatki… były czymś bardziej znaczącym. Według prawa, nawet jeśli baron nie żył, należne były seniorowi. To już nie byłoby zbieranie bezpańskich monet…
Do diabła z tym… – warknął do swoich wątpliwości.
Odsunął od siebie kuferek. Zajął się drugim od razu zabierając się za wytrychy.
W tym czasie Hanah zajęła się przeszukiwaniem reszty pokoju. Od zaglądania pod łóżko po przejrzenie szafki. Z niepokojem patrzyła na drugą stronę wyrwy, gdzie były drzwi i inne meble.
 
Asderuki jest offline