Futrzasta, pełna szponów i pazurów śmierć była o parę kroków, gdy nagle działania podjęła Zahija. Czy raczej, jak się okazało, Saadi, który przeniósł się do ciała magiczki. I małpoludy zaczęły ginąć jak muchy, chociaż zdecydowanie bardziej efektownie.
Cedmon zdecydowanie wolałby nie widzieć efektów tego zaklęcia, ale z drugiej strony - lepiej było to widzieć i przeżyć, niż zginąć.
Ale żeby przeżyć, trzeba było zrobić to, co mówił Saadi/Zahija.
- Uciekamy! - powiedział Cedmon.
Przerzucił przez plecy łuk, po czym ruszył w stronę w stronę wyjścia, po drodze zagarniając czarnobrodego ex-jeńca i zabierając broń, która wypadła z dłoni jednego z małpoludów. Tym już żaden oręż do niczego nie był potrzebny.