Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2019, 09:17   #42
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
+ Nami, dziękuję <3

Podczas podróży do świątyni Sigmara, Erika rozglądała się uważnie, nie tylko po to, by ocenić, w jakim stanie są poszczególne budynki po najeździe wojsk Chaosu, ale głównie po to, by żaden kieszonkowiec nie próbował podprowadzić jej sakiewki. Co prawda wiele tam nie miała, ale starczyłoby na pokój i parę dni życia na lichym prowiancie. Gdy udało im się znaleźć odpowiednią gospodę, najemniczka zostawiła swój plecak w pokoju, uprzedzając karczmarza, że gdy wróci i stwierdzi, że coś zginęło, to sobie inaczej porozmawiają. Chłop był wielki, ale nie wyglądał na wojownika; poza tym już samym wyglądem Erika dawała znać otoczeniu, że nie należy jej lekceważyć.

W samej świątyni Młotodzierżcy szybko załatwili, co trzeba, a kobieta jedynie przewróciła oczyma, słysząc, jak bardzo podnieca się ikoną ojciec Morten. Zaskoczyła ją natomiast nagroda, jaką otrzymali za dostarczenie relikwii - dwadzieścia pięć koron to były bardzo dobre pieniądze, najlepsze, jakie kiedykolwiek zarobiła i to jeszcze za tak prozaiczną rzecz, jak dostareczenie świętego obrazka do świątyni. Otrzymany naszyjnik z symbolem Sigmara zamierzała sprzedać możliwie najszybciej, a skoro według Rudigera mogła dostać za niego sześć Karli, to jeszcze lepiej. Na propozycję Konrada przytaknęła bez wahania.
- Jestem za, muszę kupić kołczan bełtów i spieniężyć ten wisior od Sigmarytów. Do niczego mi się nie przyda.

Zapytali mijanych ludzi o jakiś targ miejski i dopiero czwarta napotkana osoba umiała pokierować ich w odpowiednią stronę. A sam market nie był jakoś porywająco duży, albo jedynie sprawiał takie wrażenie, gdyż wszystkie stragany były do siebie tak przytulone, że ciężko było sprecyzować, czy stojący przy nich ludzie, kupują u jednego, czy drugiego sprzedawcy. Kołczan z dobrymi jakościowo bełtami udało jej się kupić niemal z marszu, gorzej było ze sprzedażą naszyjnika. Odchodziła z pustymi rękami od kilku straganów, dopiero jeden z żylastych, podejrzanych typków skinął na nią głową i gdy odeszli kawałek od targu, stwierdził, że chce kupić naszyjnik. Erika spodziewała się pułapki, ale tym razem sprzedaż przebiegła bezproblemowo i najemniczka wróciła do kompanów bogatsza o sześć Karli. Po udanych zakupach wrócili do karczmy, by odpocząć i coś zjeść.


Popołudnie upłynęło szybko i całkiem przyjemnie. Najpierw porozmawiała chwilę z Konradem, który z podejścia do życia wydawał się być Erice twardo stąpającym po ziemi mężczyzną, a przy obiedzie pojawił się Rudiger, z którym najemniczka odbyła szybki i energetyczny sparing na tyłach gospody. Po "walce", w której była górą, wzięła szybką kąpiel i odświeżona zeszła na dół, by dołączyć do Schultza. Przy winie i miłej rozmowie czas uciekał im niepostrzeżenie. Erika nie sądziła, że z tą zgrają ledwo poznanych ludzi, a zwłaszcza z rzezimieszkiem, znajdzie wspólne tematy i przede wszystkim otworzy się bardziej, niż otwierała się zwykle. Samej siebie nie poznawała, ale... to była chyba dobra zmiana, choć wciąż nie nalażeła do osób, które gadają, byle tylko gadać.

Wieczór w towarzystwie Rudigera minął niemal jak na pstryknięcie palców. Pożegnała się więc z nim i poszła na górę. Cassandra była już w swoim łóżku i chyba spała, odwrócona plecami, więc najemniczka zamknęła cicho drzwi na klucz, rozebrała się do naga, jak miała w zwyczaju sypiać i położyła się do swgo łóżka, również odwracając na bok. Jeszcze przez dłuższą chwilę rozmyślała na temat Rudigera i kolejnych dni w Middenheim, po czym oddała się w objęcia Pana Snów.




Cassandra & Erika
pierwsza noc w Middenheim

Spała, gdy najpierw jej uszu doszło pojękiwanie z sąsiedniego łóżka, a potem krzykliwe zawodzenie. Erika odwróciła się na łóżku, zapalając zapałką świeczkę, którą postawiła wcześniej na szafce nocnej i zobaczyła wijącą się w pościeli Cassandrę. Dziewczyna machała rękoma na lewo i prawo przez sen, mamrocząc coś niezrozumiale. Koszmary. Znała to aż za dobrze z własnego życia, chociaż ostatnio - o dziwo - żadne jej nie nawiedzały. Co więc musiała śnić tak dobra i wątła psychicznie osoba jak Cass?

Najemniczka nawet nie chciała się domyślać. Energicznym ruchem odrzuciła własną derkę i podeszła do łóżka Cassandry. Usiadła na brzegu i chwyciła ją mocno za nadgarstki. Tylko na tyle, by kontrolować wyrzuty jej rąk, ale nie powodować niepotrzebnych siniaków. Chwyt ten jednak bardziej pogorszył, niż pomógł.
- Nie chcę… - wymamrotała młoda dziewczyna, głosem tak cichym i rozpaczliwym, że czuć było przenikający ją ból.
- Hej, Cassie! Wszystko w porządku, to tylko koszmary! - Krzyknęła wojowniczka, próbując wyrwać dziewczynę ze snu.
- Zostaw mnie! - niemal odkrzyknęła jej Cassandra, podnosząc się do pozycji siedzącej całkiem gwałtownie i wyrywając ręce z uścisku kobiety, a kiedy w niemal sekundę dotarło do niej, że Erika siedzi na brzegu jej łóżka i patrzy na nią, dziewczyna wybuchła płaczem. Prędkość z jaką rzuciła się wojowniczce na szyję, aby ją objąć, nie pozwoliła Erice na zrobienie uniku, nawet gdyby tego chciała. Cassandra przylgnęła do niej swoim nagim torsem. Jej skóra była miękka i delikatna, a w ramionach umięśnionej kobiety, nastolatka była jak krucha i słodka niewiasta, którą bardzo łatwo jest zranić.

W pierwszej chwili Erika nie wiedziała, jak się zachować, gdy Cassie mocno ją objęła. Jej umięśnione ręce zawisły w powietrzu, kilka centymetrów od pleców dziewczyny. W końcu jednak również ją przytuliła, mocno, ale nie za mocno, by dać jej poczucie bezpieczeństwa.
- Już dobrze... to były tylko koszmary - powiedziała uspokajającym tonem. Jej głos różnił się teraz od tego, którym zwykle rozmawiała z pozostałymi. Nie był mocny, wręcz poirytowany, tylko delikatniejszy, kobiecy. Kiedy chciała, potrafiła taka być. - Sama też je miewałam, to przez tę pieprzoną wojnę.
Pogłaskała Cassandrę po plecach, niczym matka własne dziecko. I choć czuła się z tym nieco dziwnie, to wiedziała, że dziewczynie to pomoże. Przynajmniej chwilowo.

Dziewczyna nie była w stanie przez pewien czas nic odpowiedzieć. Starała się stłumić swoje beczenie zaciskając zęby i wargi, jednak z jej gardła wciąż dało się słyszeć przeciągły jęk, przypominający skomlenie szczeniaka. Chude ciało drżało, a klatka piersiowa poruszała się w niesystematycznych odruchach, szybko. Cassandra starała się oddychać spokojniej, ale wciąż potrafiła brać jedynie płytkie wdechy.
- Przepraszam - wydukała nie przestając płaczeć, choć jej rozpacz była już mniej intensywna niż początkowy wybuch. Kiedy obraz z koszmaru stawał się coraz mniej realny, dziewczyna poczuła wstyd. Do tej pory tylko Rudiger był przy niej i to jej wystarczyło, do tego się przyzwyczaiła. To, że Erika tym razem ją obejmowała i uspokajała, było dla Cassie prawie poniżające. Nie chciała aby wojowniczka odbierała ją tak, jak inni mężczyźni - jako słabą i bezbronną.
W końcu odkleiła się od pocieszycielki i usiadła prosto na łóżku. Koc zsunął się z jej ciała całkowicie odsłaniając jeszcze młode i jędrne piersi, szczupły brzuch, idealne wcięcie w talii oraz zgrabne nogi. Pociągnęła głośno nosem i niedbale przetarła ręką policzek, a potem i drugi. Głowę spuściła w dół nie potrafiąc spojrzeć Erice w oczy. Jej oddech niemal całkowicie wrócił do normy.
- Miałam nadzieję, że to się nie zdarzy gdy będę tylko sama z tobą. Nie chciałam cię niepokoić, ani się mazać. Wiem, że na pewno masz swoje problemy i nie potrzebujesz ich więcej od niemal obcej osoby - wyjaśniła swój krótki, senny epizod wciąż pociągając nosem. Było jej bardzo głupio. - Naprawdę przepraszam.

Najemniczka jedynie przelotnie spojrzała na jej odkryte, szczupłe ciało i zmarszczyła brwi, słysząc słowa Cassandry.
- Nie masz za co mnie przepraszać - powiedziała, tym razem już nieco mocniejszym tonem. - Jesteśmy tylko ludźmi, a to, co przeżyliśmy, wpływa na nas. I potem to wszystko przeżywamy jeszcze raz, tylko w koszmarach. Ja, chociaż jestem twarda, też nie raz i nie dwa budziłam się z krzykiem, to normalne. Znamy się już od dłuższego czasu, więc nie jesteś mi zupełnie obca... nie chciałam, żebyś się męczyła z tymi snami - rzuciła, wpatrując się w nią. - Jeśli to ci pomoże, mogę odsunąć tę szafkę, która dzieli nasze łóżka i przesunąć swoje łóżko do twojego. Może gdy będziesz czuła czyjąś bliskość, będziesz spać spokojniej? - Zaproponowała. Chciała jakoś pomóc tej małej, a w obecnej chwili to wydało się jej najsensowniejszym pomysłem.

Początkowo Cassandra kiwnęła twierdząco głową, pociągając nieustannie nosem. Czuła się jeszcze przygnębiona obrazem, który przewijał się nieustannie w jej głowie. Lęk, jaki ją otaczał, był na tyle silny, że z trudem przychodziło jej myślenie o czymś innym.
[i]- Mogę też spać z Tobą, jeśli ci nie przeszkadza. Z Rudigerem zawsze się mieściłam na jednym łóżku, nie są one aż tak wąskie[i] - dodała nim Erika rozpoczęła śródnocne przemeblowanie. Jednocześnie poczuła tęsknotę za wspomnianym mężczyzną. Westchnęła bardzo głęboko i słyszalnie, choć zdecydowanie owe westchnięcie było o wiele cichsze, niż planowane przesuwanie mebli.
- O ile się mną nie brzydzisz - dorzuciła na koniec bez cienia zażenowania czy związanego z tym smutku. Było to dla niej wręcz normalne, że kobieta mogła poczuć wstręt, w końcu ona zarabiała na życie z godnością i mogła być z siebie dumna; nie to, co Cassandra.

- Nie przeszkadza mi i się tobą nie brzydzę, przestań gadać takie głupoty - odparła pewnie, uśmiechając się do niej lekko. Cassandra musiała mieć naprawdę niską samoocenę, skoro mówiła takie rzeczy. - Chodźmy więc do mnie.
Chwyciła kobietę za dłoń i wyciągnęła z łóżka. Dopiero teraz, gdy zbliżyły się bardziej do płomienia świecy, Cassie mogła jej się przyjrzeć w całej okazałości. Erika miała mocne, wyrzeźbione latami treningów ciało. Średniej wielkości piersi o brązowych sutkach były jędrne, a na brzuchu wyraźnie odcinały się mięśnie. Jej kobiecość niknęła w trójkącie czarnych włosów. Weszła do łóżka pierwsza, prezentując Cass jędrne pośladki i umięśnione plecy i położywszy się na wznak, zaprosiła ją gestem dłoni do siebie.
- Wskakuj. - Uśmiechnęła się nieznacznie.

Młódka odwzajemniła jej uśmiech przymykając oczy. Wcale też nie ukrywała tego, jak bacznie obserwowała ciało kobiety. Skrzętnie i dokładnie rejestrowała każdy zarys mięśni, każde znamię, pieprzyk czy nawet bliznę. Uczyła się jej piękna wzrokowo, całkiem z przyzwyczajenia, ale i dlatego, że była zainteresowana. Wślizgnęła się do jej łóżka bardzo delikatnie. Ciało Cassandry zdecydowanie różniło się. Było miękkie, delikatne, gładkie, pozbawione jakichkolwiek znamion, blizn czy niedoskonałości. Erika jako pierwsza osoba z ich grupy mogła śmiało stwierdzić, że dziewczyna jest bardzo młoda i prawdopodobnie nie przekroczyła nawet szesnastu wiosen. W odzieniu prezentowała się zupełnie inaczej, bardziej dojrzale, a teraz była taka... krucha i niewinna.
- Musisz trenować od dzieciństwa, prawda? - zapytała ciekawska nastolatka wtulając się w kobietę i opierając głowę o jej ramię. - Jesteś trochę podobna do Rudigera, tylko bardziej zgrabna i miękka - stwierdziła niezbyt mądrze, mimo iż nie minęła się z prawdą. Odetchnęła z ulgą i podkuliła jedną nogę w kolanie, kładąc ją na udzie wojowniczki.
- Odkąd tylko mogłam utrzymać miecz, a nawet wcześniej - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Gdy Cassie wtuliła się w nią, objęła ją w pasie, gładząc delikatnie dłonią po biodrze. - Do tego dochodziła praca fizyczna, a w najemnej kompanii przemieszczającej się z miejsca na miejsce zawsze było co robić. Dla mojego ojca nie miało znaczenia, że jestem młodą dziewczyną, chciał mnie zahartować i przygotować do życia. W pewnym sensie mu się udało. A ty? Jak wyglądało twoje życie? W ogóle, jeśli chcesz się wygadać, czy poopowiadać o czymś, nie krępuj się, jestem dobra w słuchaniu. Chyba lepsza, niż w rozmawianiu - powiedziała. Musiała przyznać, że takie leżenie w jednym łóżku z inną kobietą, a właściwie jeszcze nastolatką i przytulanie jej, było całkiem przyjemnym uczuciem. Jakoś dziwnie uspokajającym.

- To niemal tak jak ja - zmarszczyła nos Cassandra. Rozmawianie “o niczym” sprawiło, że zaczynała czuć się lepiej.
- Mężczyźni lubią o sobie mówić, przechwalać się lub opowiadać o problemach. Bywają też tacy, co nic nie mówią, ale wtedy samo ich zachowanie zdradza co ich trapi. Dlatego ja też nie zwykłam wiele mówić, kiedy wyczuję jaki kto jest, to co najwyżej zadaję pytania, ale wiesz… to tylko dlatego, że mężczyźni uwielbiają zainteresowanie. Gdy kobieta pyta o nich, czują się ważni, myślą, że w końcu znalazła się ta, którą interesuje jego los i życie - dziewczyna westchnęła bardzo spokojnie i wtuliła się mocniej w kobietę. W sumie to nie do końca wiedziała, po co to mówi, ale chyba po prostu chciała powiedzieć cokolwiek od siebie.
- Akurat moje życie nie jest zbyt ciekawe. Nawet nie pamiętam własnej matki, nie wiem co się z nią dzieje i czy w ogóle żyje… Rzadko widywałam nagą kobietę, dlatego przyglądałam się tobie. - wzruszyła nieco ramieniem, co dało się nieznacznie wyczuć. Przesunęła delikatną jak piórko dłoń po umięśnionym brzuchu wojowniczki i zatrzymała ją na torsie między jej piersiami.
- Nie chcę cię też tak dotykać byś czuła się skrępowana, więc jeśli poczujesz się dziwnie to powiedz. Dla mnie to niemal naturalne kogoś dotykać, do niedawna codziennie miałam z kim spać.

- To fakt, mężczyźni uwielbiają o sobie mówić, pokazywać, że są lepsi, niż my, kobiety. Niektórzy na mojej drodze z trudem znosili, że to jednak ja mogę być lepsza w walce. Część próbowała nawet pokazać mi, że to nieprawda. Źle kończyli - odparła spokojnie, na co Cassandra zaśmiała się urokliwie i ucałowała miękkimi wargami ramię kobiety. O dziwo, Rudiger nie był takim typem mężczyzny, ale nie zamierzała teraz poruszać tego tematu.
- Nie czuję się skrępowana twoim dotykiem, właściwie... jest dość miły i przyjemny. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji, jak ta, ale czuję się bardzo spokojna i odprężona. Po tobie zresztą też zaczynam dostrzegać to odprężenie. - Uśmiechnęła się lekko, również tuląc ją mocniej do siebie. - Nigdy wcześniej nie widziałam młodej kobiety o tak delikatnej skórze i urodzie. Właściwie można by na pierwszy rzut oka pomyśleć, że jesteś córką jakiegoś szlachcica.

Cassandra jakby zaśmiała się bezgłośnie i beztrosko.
- Chciałabym. Mogłoby być całkiem przyjemnie, a na pewno lepiej niż być córką alkoholika i hazardzisty. But mojego ojca nawet koło szlachcica nawet nie stanął, wątpię by takiego na oczy widział, chyba że już potrójnie - rzuciła zupełnie półżartem. - Może już prędzej wynika to z młodej skóry, albo częstego jej dotykania. W sumie to tak trochę jak rozmasowanie mięśni. Ojciec dbał o to, bym była ładna. Byłam dla niego księżniczką - Cassandra mówiła to całkiem spokojnie, bardziej skupiając się na dotyku wojowniczki niż na tym o czym właśnie opowiada. Dłonią delikatnie błądziła po ciele Eriki, skupiając się na każdym zarysie jej umięśnionego brzucha, linii piersi i dokładnie wyczuwalnych obojczykach. Dotyk nastolatki faktycznie był kojący i tylko wyobraźnia mogła sprawić, aby stał się czymś bardziej przyjemnym niż tylko uspokojeniem.
- Cóż, mój ojciec był prostym najemnikiem, który umiejętnościami i szczęściem dorobił się własnego oddziału. Nigdy przy swoich ludziach nie traktował mnie dobrze, myślę, że w głębi duszy chciał, żebym urodziła się chłopcem. Ale bogowie jak widać chcieli inaczej. Matki nie pamiętam, ponoć umarła na gruźlicę, gdy miałam trzy lata. Dopiero, gdy zostawałam z ojcem sam na sam, uczył mnie wielu rzeczy o tym, jak być dobrym człowiekiem. Być może wstydził się pokazać przy swoich ludziach bardziej ludzkiego oblicza, w końcu przywódca najemników musi być twardy. Ciężkie życie i treningi jednak mi pomogły, bo teraz umiem sobie radzić w różnych sytuacjach - powiedziała, a jej dłoń zeszła z biodra Cassandry niżej, na jej pośladek. Był jędrny i delikatny. - Jak widzisz, mamy ze sobą trochę wspólnego. I nie wiem właściwie, czemu ci o tym wszystkim opowiadam... rzadko komu mówię o przeszłości. Chociaż z drugiej strony, chyba obie mamy dobry moment na takie rozmowy.
Obie nagie, wtulające się w siebie, a na szafce nocnej tańczący płomień świecy rozpraszający mrok nocy. Zdecydowanie atmosfera sprzyjała takim konwersacjom.

Cassandra całkowicie zapomniała o tym, że jeszcze nie tak dawno miała jakikolwiek koszmar. Dotyk Eriki wymazał złe wspomnienia o nim z jej pamięci, zastępując miłymi doznaniami. Jej dotyk nie był taki sam, w jaki zwykli dotykać ją mężczyźni, to też intensywność doznań narastała stopniowo, w przyjemny sposób relaksując i rozluźniając napięte mięśnie. Silna dłoń wojowniczki zaciskająca subtelnie miękki pośladek sprawiła, że noga młodej dziewczyny przesunęła się między nogi kobiety, tak że jej kolano dotykało jej kobiecości, a sama Cassandra częścią torsu oraz piersią, przylgnęła do piersi wojowniczki, kładąc głowę bliżej jej szyi na linii śródpiersia.
- Trochę wspólnego? Może tylko tyci tyci - zaśmiała się przesłodko, swoim czarującym tonem głosu, który w półszepcie brzmiał jeszcze bardziej pociągająco - Twój sprawił, że możesz być z siebie dumna. Odkąd cię poznałam podziwiam to, jaka jesteś. I innym też imponujesz, mają cię za kogoś równego sobie, a nawet i lepszego. Dla mnie jesteś bohaterką, chciałabym być taka jak ty, ale nie jestem ani silna, ani odważna. I cieszę się, że do mnie teraz mówisz, i że pozwoliłaś mi leżeć obok siebie i wsparłaś, kiedy mężczyźni jak zawsze się ode mnie odwrócili. - wyznała nieśmiało, zamykając oczy tak w razie czego gdyby jakimś cudem Erika się uniosła i zechciała spojrzeć na jej twarz. Poczuła jak pieką ją policzki.
- Chciałabym żeby moja córka była taka jak ty. O ile oczywiście kiedyś będę ją miała. Chciałabym, żeby mogła być z siebie dumna, ty też powinnaś. Jesteś wyjątkowa.
- Dziękuję - odparła na słowa Cassandry, bo i nie wiedziała, co więcej powiedzieć. Nie czuła się wyjątkowa, chociaż dzisiejszy sparing z Rudigerem też sprawił, że poczuła się inaczej, chociaż tak naprawdę była tylko sobą. Nikogo nie próbowała udawać, nikim więcej nie zamierzała być ponad to, co wiedziała o życiu i co umiała. - Jesteś silna i odważna. Cały czas żyjesz, a dla tych dzieciaków na wozie byłaś najważniejszą osobą. Umiałaś sobie z nimi poradzić, tchnąć w nie chęć życia, chociaż ich babunia miała wyjebane i polazła do lasu, gdzie ją gobliny zajebały. Ty też jesteś wyjątkowa i powinnaś być z siebie dumna. Jesteś silniejsza, niż ci się wydaje, Cassie. - Zupełnie odruchowo pocałowała nastolatkę w czoło i przyciągnęła do siebie, wciąż gładząc dłonią po pośladku.

Cassandra bezustannie uśmiechała się pod nosem. Jedynie nieco zmarszczyła brwi gdy do jej uszu dotarły wulgaryzmy. Chyba wszyscy wojownicy tacy już byli i powinna w końcu do tego przywyknąć, a jakoś nie umiała. Może dlatego, że ojciec niemal codziennie ją wyklinał i wyzywał od kurew. Nie lubiła niczego, co jej się z nim kojarzyło. Dotyk kobiety byl dla niej tak naturalną rzeczą, że niemal nie wzbudzał w niej emocji. Był po prostu przyjemny i uspokajający, czuła się bezpiecznie.
- Ej, Erika… - zaczęła po krótkiej chwili ciszy i uniosła nieco głowę aby spojrzeć na twarz i w oczy kobiety - A czy jeśli będziemy jeszcze razem na szlaku, to będę mogła spać z tobą? No bo jak sama pewnie zauważyłaś, ostatnio spałam sama, a bardzo tego nie lubię. Jakbyśmy mogły spać zawsze razem, to w razie koszmarów będziesz miała się do kogo przytulić, co nie? Ja pewnie miewam je znacznie częściej, ale może przy tobie nieco ustąpią. Dobrze się czuję gdy jesteś blisko, wiesz? Tak bezpiecznie - nastolatka uśmiechnęła się przesłodko, a jej głos był tak miękki i przyjemny, że mogłaby opowiadać historie do snu, dzięki czemu miło byłoby zasnąć wśród kojących dźwięków jej tonacji.
- Oczywiście, że możesz spać ze mną, jeśli chcesz. - Najemniczka uśmiechnęła się lekko. Podejrzewała, że dziewczyna częściej będzie budzić się w nocy z nieprzyjemnych snów, niż ona, ale kto wie, może rzeczywiście dobrze to zrobi im obu na sen. Poza tym sama czuła się przyjemnie odprężona, będąc tak blisko niej. - No, a teraz czas się w końcu trochę przespać, jeśli jutro od rana mamy szukać dla siebie jakiegoś zajęcia w mieście. Mam nadzieję, że do świtu nie będziesz już mieć żadnych niemiłych snów.

Choć Cassie w odpowiedzi kiwnęła głową, którą zaraz po tym ulożyła z powrotem na ramieniu wojowniczki, to wcale nie przestała mówić, a jedynie ściszyła swój głos.
- Jeśli kiedyś zmienisz zdanie i będziesz wolała spać z Rudigerem to nic nie szkodzi. Myślę, że mu się podobasz, na pewno byłby z tobą szczęśliwy - mruknęła cichutko po czym musnęła ustami skóry w okolicy obojczyka kobiety i przytuliła się do niej bardziej wygodnie, jak do snu.
- Tak, zauważyłam, że mu się podobam. To dość dziwne, ale może po prostu lubi babo-chłopy. - Zażartowała, choć Rudiger twierdził, że jest bardzo kobieca - nie do końca się z nim zgadzała. Nie dodała też, że i jej spędza się z nim miło czas, żeby nie urazić nastolatki. - Nie martw się jednak, wolę spać z tobą. Życie, jakie prowadzę… jakie prowadzimy, raczej nie sprzyja zawieraniu związków - odparła, choć przez głowę przeleciało jej kilka dziwnych myśli na ten temat. - Mam nadzieję, że nie próbujesz nas zeswatać? Dzisiaj próbował mnie namówić na taniec i mu się to nie udało, więc wszelkie próby swatania też są skazane na porażkę.
- Ja tylko chcę byście byli szczęśliwi
- odparła zgodnie z prawdą Cassie - Razem czy osobno, to będzie wasz wybór, a życie jakie prowadzicie akurat pasujecie do siebie. Możecie razem się bronić, walczyć, szukać nowych wyzwań... I nie jesteś babo-chłopem! - dziewczyna klepnęła ją ręką w udo i zaśmiała się krótko - Jesteś silną i dumną kobietą, która nie da sobą pomiatać, ot co. Jesteś idealna - dodała z uroczą nutką w głosie, ocierając miękki policzek o jej ramię.
- Taak, idealna… - Erika uśmiechnęła się lekko z dystansem i przymrużeniem oka traktując słowa Cassie. - A przyszło ci na myśl, że można być szczęśliwym samemu? Jestem jedynaczką i jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do jakichś poważniejszych relacji z ludźmi. Poza tym nie chcę oglądać, jak umierają, a przywiązywanie się tego nie ułatwia. No ale i tak jestem zdania, że jakiś czas powinniśmy trzymać się razem, skoro wiemy, że możemy na sobie polegać. Co ty na to?

- Będziemy trzymać się razem - odparła ze spokojem - I już się zdążyłaś przywiązać, przynajmniej ja to tak dostrzegam. Może się mylę, ale znam się na ludziach. On nie chce być samotny, uwierz mi. Jeśli ta myśl była barierą, to niepotrzebnie - Cass przymknęła oczy i zawierciła się nieco, wygodniej wpasowując w ciało kobiety - Może powinnaś dać mu szansę na ten taniec... Bo kto wie, kiedy następnym razem Chaos da nam chwilę na oderwanie się od tej ziemi? - dodała jeszcze na koniec chcąc zasiać w myślach Eriki małe ziarno. Choć czuła coś więcej do Rudigera, pragnęła aby był szczęśliwy z kimś wartościowym. Sama Cassandra nie czuła się taka. - Dobranoc, moja bohaterko - ucałowała ostatni raz wojowniczkę, tym razem w szyję i odetchnęła szczęśliwsza, a zarazem i bardziej zrozpaczona wewnętrznie. Miała jednak wrażenie, że robi coś dobrego dla ludzi, którzy na to dobro zasłużyli.

- Co do tańca, powiedziałam mu, że nie lubię być zmuszana do rzeczy, których nie lubię robić. Bardzo się wtedy wkurzam, chociaż nie dałam mu po sobie poznać, bo wiem, że chciał tylko, by było wesoło - odparła Erika. - No ale nie ma co o tym teraz gadać, śpijmy, bo jak się nie wysypiam, to też burczę - rzuciła, nieco weselszym tonem i przytuliła się do nastolatki. Czując jej przyjemny zapach, nie trzeba było dużo czasu, by pogrążyła się we śnie.
 
Tabasa jest offline