Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2019, 01:10   #18
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Poprzedniej nocy, Kadir i modliszka c.d

Thri-kreen ponownie mielił żuwaczkami całą wypowiedź czarownika. W końcu jednak zamiast szurania coś innego wydobyło się w otworu gębowego.

- Zgoda - padła krótka odpowiedź. Jednak po krótkiej chwili, nie dającej szans na odpowiedź, Cha’klach’cha kontynuował - nie będziesz mnie nazywał swoim sługą, ani zmuszał do działania przeciw karawanie. Nie używaj mnie jak swojej własności, bo nią nie jestem. Póki dowódca nie powie inaczej jesteś częścią karawany. Moim zadaniem jest was przeprowadzić do Nibenay i tak będzie. Do tego musicie być żywi. Więc będziesz się mnie słuchał kiedy powiem, że może coś ci grozić.

- Ależ oczywiście. Darzę cię największym szacunkiem.- Przytaknął Kadir - A i zawsze biorę na poważnie, gdy ktoś mówi, że coś mi grozi. - odniósł się do drugiej części wypowiedzi.

- Przynajmniej jedna miękka istota ma rozsądek w głowie. - burknął jakby miał kogoś na myśli.

- Zobaczysz, że jestem bardzo rozsądnym człowiekiem. I wcale nie tak miękkim, jak mogło by się wydawać. Nie daj się znieść pozorom przyjacielu. A kto był tak nierozsądny, by już po tak krótkim czasie, zajść ci za skórę? - Kadir pogładził długimi palcami swą białą brodę.

Modliszka przekrzywiła głowę szurając żuwaczkami.

- Nie lubię niejasności. Hierarchia tu jest niejasna. Wy, miękkie istoty macie dziwne zasady - odpowiedział odpowiadając nie wprost.

- A no mamy. - westchnął Kadir. - Polityka to gra. Jak polowanie. Podchodzisz ofiarę, kryjesz się, otaczasz. Musisz być lepszy od innych myśliwych. Zmylić ich. Sprawić, by gonili za mirażami, podczas gdy ty, ty sięgasz po najsłodszą zwierzynę. - Kadir uśmiechnął się. - To kto w końcu był tak nierozsądny, by szukać z tobą wady? Zdradzisz? - dopytał po chwili Kadir.

Thri-Kreen wydał z siebie skrzek, co w ich języku było odpowiednikiem westchnienia.

- Ten niski i chudy, co wygląda jakby nie rzucił chatkcha na długość chitynowego kroku. Był tu przed tobą. Używał słów bez konkretów i twierdził nie wprost, że nie potrafię prowadzić karawany.

Kadir spojrzał gdzieś w mrok.

- Wygląda na niezdarnego paniczyka, prawda? Nie daj się jednak zwieść. To tylko pozory. Nie przejmuj się jego słowami. Gdyby był ktoś, kto lepiej podołał by temu wyzwaniu, to on by nas prowadził, a nie ty. Lecz tobie przypadło to zadanie. Wniosek taki, że nie ma lepszego od ciebie. Proste, prawda? - Kadir uśmiechnął się. Lubił logikę stosowaną.

- Tak. Obrażał siłę dowódcy. To jest niedobre, ale to wasze sprawy. Czy chcecie czegoś jeszcze ode mnie? Dużo słów dzisiaj zostało powiedziane.

- U was wszystko zdaje się dużo prostsze. - Kadir westchnął z pewną nostalgią. - Myślę, że czas bym udał się na spoczynek. Dziękuję tobie za rozmowę przyjacielu. Już nie mogę się doczekać następnej. Musisz mi wtedy opowiedzieć więcej o waszej kulturze. - Kadir wstał i otrzepał sól z ubrania.*


***

Teraz...

Kadir nie omieszkał obdarzyć Dalacitusa wrednym uśmiechem zadowolenia, gdy zabierano go na chłostę.
Zdecydował jednak, że nie będzie się przyglądał samej kaźni. jakkolwiek było by to satysfakcjonujące... to jednak nieco uwłaczało mu takie prostackie zachowanie.

Przez chwilę rozważał, czy warto udać się do nomadów. Niby nic od nich nie potrzebował. Jednak wreszcie jego ciekawość wzięła górę.
Wrócił zatem do swojej niewielkiej lektyki i dał znak do wymarszu.
Oczywiście, piesi tragarze nie mogli konkurować z wierzchowcami. Chwilę zatem zajął ten przedziwny przemarsz. A Kadir nie widział powodu, by używać magii do szybszej podróży. Nie chciał też straszyć niepotrzebnie nomadów. Przynajmniej jeszcze nie.

Orszak został przed namiotem starszyzny, w pobliżu odstawionej lektyki. Do środka Kadir zabrał jedynie służącą, która wcześniej podawała mu owoce.

***

Czarodziej ukłonił się. Nie przesadnie, wszak miał do czynienia z motłochem. Aczkolwiek zachował wymagane minimum grzecznościowe.
Był też jednym z pierwszych, który sięgnął do jedzenia. Zupełnie nie przejmując się jego zapachem czy wyglądem. Pokazał starszyźnie gestem, że bardzo mu smakuje. I po prawdzie, jadał już dużo gorsze rzeczy, choć było to tak bardzo dawno temu.
 
Ehran jest offline